-
1. Data: 2018-12-03 23:04:52
Temat: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: Animka <a...@t...nieja.idm.pl>
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/gdansk-znany
-ksiadz-molestowal-nowe-wstrzasajace-fakty/m0fs4k7?u
tm_source=www.fakt.pl_viasg_fakt&utm_medium=referal&
utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
O księdzu Jankowskim.
Kiedyś widocznie ludzie bali się skarżyć na swoje krzywdy, bo jeszcze
zostaliby wyśmianii. Dopiero teraz z dnia na dzień wychodzą na jaw różne
przemilczane sprawy.
--
animka
-
2. Data: 2018-12-04 09:55:39
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Dnia Tue, 4 Dec 2018 00:04:52 +0200, Animka napisał(a):
> https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/gdansk-znany
-ksiadz-molestowal-nowe-wstrzasajace-fakty/m0fs4k7?u
tm_source=www.fakt.pl_viasg_fakt&utm_medium=referal&
utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
>
> O księdzu Jankowskim.
Rzeczony artykuł znajduje się pod linką:
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,24228640,sekr
et-swietej-brygidy-dlaczego-kosciol-pozwalal-ksiedzu
-jankowskiemu.html
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Wartość kobiety polega na jej zdolnościach rozrodczych i możliwości
wykorzystania do prac domowych"
św. Tomasz z Akwinu
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
3. Data: 2018-12-04 10:06:15
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: "Zbynek Ltd." <s...@p...onet.pl>
Olin napisał(a) :
> Dnia Tue, 4 Dec 2018 00:04:52 +0200, Animka napisał(a):
>
>> https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/gdansk-znany
-ksiadz-molestowal-nowe-wstrzasajace-fakty/m0fs4k7?u
tm_source=www.fakt.pl_viasg_fakt&utm_medium=referal&
utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
Blokada antyantyreklamowa.
>>
>> O księdzu Jankowskim.
>
> Rzeczony artykuł znajduje się pod linką:
> http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,24228640,sekr
et-swietej-brygidy-dlaczego-kosciol-pozwalal-ksiedzu
-jankowskiemu.html
Zostało 97% tekstu... (jak zapłacę)
--
Pozdrawiam
Zbyszek
PGP key: 0xDCEF4E65
-
4. Data: 2018-12-04 10:53:04
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Dnia Tue, 04 Dec 2018 10:06:15 +0100, Zbynek Ltd. napisał(a):
>> http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,24228640,sekr
et-swietej-brygidy-dlaczego-kosciol-pozwalal-ksiedzu
-jankowskiemu.html
>
> Zostało 97% tekstu... (jak zapłacę)
Teraz okazyjnie sprzedają banki za złotówkę.
Dorobisz się na banku i będzie Cię stać na prenumeratę.
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, bogu, honorze i ojczyźnie to na
pewno znowu coś ukradli."
Michaił Sałtykow Szczedrin
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
5. Data: 2018-12-04 12:22:27
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: z <...@...pl>
Bo każdy ksiądz to gej a każdy gej to pedofil
z
-
6. Data: 2018-12-04 13:02:41
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Dnia Tue, 4 Dec 2018 12:22:27 +0100, z napisał(a):
> Bo każdy ksiądz to gej
Nie każdy. Przecie ulubieniec Jana Pawła II, Marcial Maciel Degollado, miał
dzieci spłodzone z kobietami:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,23165593,j
ak-ksiadz-bigamista-i-pedofil-ktory-gwalcil-wlasne-d
zieci.html
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Dzięki Radiu Maryja wiadomo, jak wiele pieniędzy potrzeba do życia w
ubóstwie."
autor nieznany
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
7. Data: 2018-12-04 13:32:07
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: Jacek Maciejewski <j...@g...pl>
Dnia Tue, 4 Dec 2018 13:02:41 +0100, Olin napisał(a):
> "Dzięki Radiu Maryja wiadomo, jak wiele pieniędzy potrzeba do życia w
> ubóstwie."
Ostatnio pan papież powiedział że w razie potrzeby można sprzedać dobra
kościelne aby pomóc ubogim. Czekamy z niecierpliwą ciekawością na
zastosowanie tej wskazówki przez polski kler :)
--
Jacek
I hate haters.
-
8. Data: 2018-12-04 17:12:50
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: RadoslawF <radoslawfl@spam_wp.pl>
W dniu 2018-12-04 o 10:53, Olin pisze:
>>> http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,24228640,sekr
et-swietej-brygidy-dlaczego-kosciol-pozwalal-ksiedzu
-jankowskiemu.html
>>
>> Zostało 97% tekstu... (jak zapłacę)
>
> Teraz okazyjnie sprzedają banki za złotówkę.
> Dorobisz się na banku i będzie Cię stać na prenumeratę.
To nie jest problem że kogoś nie stać.
To negowanie takiego handlowego podejścia do czegoś co dzień wcześniej
rozdawali za darmo.
Pozdrawiam
-
9. Data: 2018-12-06 10:14:23
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili
Od: krak <s...@g...pl>
W dniu 2018-12-04 10:06, Zbynek Ltd. pisze:
> Zostało 97% tekstu... (jak zapłacę)
>
Dziś Mikołaj :)
Biskup Gocłowski do księdza Jankowskiego: "Poważny problem, który od
kilku lat budzi mój niepokój, to twój stosunek do młodych mężczyzn, do
chłopców"
Czytasz ten artykuł, bo jesteś prenumeratorem Wyborczej. Dziękujemy!
- To było ze dwa lata temu, prawda, Basieńko? - Marek Kuligowski mówi, a
właściwie pokrzykuje z wyraźnym angielskim akcentem. - Oprowadzaliśmy
znajomych z Australii po starówce. Mówię: ,,Chodźmy do Brygidy, obejrzymy
kościół i pomnik księdza Jankowskiego".
- Dostrzegłam go i zbladłam - przytakuje Barbara Borowiecka. - Marek
pyta: ,,Co ty się tak trzęsiesz?". Wykrztusiłam: ,,Nic, gorzej się
poczułam". W domu wieczorem mu powiedziałam. Pierwszemu. Milczałam przez
50 lat.
70 nowych zgłoszeń po ujawnieniu mapy pedofilii w Kościele. Czy w Polsce
czeka nas przełom?
Była jeszcze dzieckiem
Nie ma okna, nie ma domu z czerwonej cegły, został trawnik, na którym
leżało ciało Ewy.
Kilkoro dzieci widziało, jak spadała, Basia zobaczyła ją nakrytą kocem w
kwiaty. Potem przyjechało pogotowie, milicja, na koniec karawan.
- Ojciec pobił ją, gdy powiedziała, że jest w ciąży. Potem skoczyła -
Basia miała wówczas 12 lat, Ewa prawie 16. Były koleżankami z podwórka.
Basia mieszkała w XIX-wiecznej kamienicy przy Łąkowej 62, Ewa obok.
Nieopodal zaczynało się Dolne Miasto - ,,zła dzielnica", tu mieszkali ci,
którym się w PRL-u nie powiodło.
Ceglane domy wyburzono w latach 70., na ich miejsce postawiono
dziesięciopiętrowe punktowce. Ostatnio deweloper zabudowuje pas zieleni.
Z kamienicy Basi i trawnika za domem nie widać już drzwi do kościoła św.
Barbary. Przed laty dzieciaki, które tam się bawiły, miały oko na to,
kto wychodzi z kościoła. Od 1968 do 1970 roku wikarym był tam Henryk
Jankowski.
- Była jeszcze dzieckiem - słyszę od Basi. - Jej matka powiedziała
sąsiadce, że zostawiła list: ,,Nie będę miała dziecka Jankowskiego. Może
teraz uwierzycie, że zostałam zgwałcona".
- Rozmawiałaś z Ewą o Jankowskim?
- Wszystkich paraliżował wstyd. Nikt nie powiedział: ,,Ksiądz mnie
dotykał tu i tam". To były półsłówka typu: ,,A ty nie wiesz, co Jankowski
robi?". Ewa, gdy zaszła w ciążę, powiedziała mi: ,,Przez Jankowskiego mam
problem". Potem zaczęła popłakiwać, na koniec nie wychodziła z domu,
tylko siedziała w oknie. Potem skoczyła.
- I co?
- Nic. Był pogrzeb. Po jakimś czasie Jankowski zniknął.
Ojciec zazwyczaj ulegał matce. Chciał, żeby ktoś podejmował za niego
decyzje. Był rozgoryczony
Czytaj także:
Ojciec umiał być tylko księdzem. Dzieci księży opowiadają
Żeby pedofil miał pomnik
Do Marka i Basi, którzy niedawno kupili w Gdańsku dom, wysłał mnie
znajomy zmarłego trzy lata temu księdza Jana Kaczkowskiego, szefa
puckiego hospicjum. - Porozmawiaj z nią, ma coś ważnego do powiedzenia.
Marek i Basia mieszkają w Perth. Obydwoje wyemigrowali z Gdańska w
latach 70., od kilku lat są parą. Basia ma dwie dorosłe córki, w Perth
prowadziła kawiarenkę. Marek miał firmę budowlaną, jeździł też taksówką.
Ich marzeniem jest beatyfikacja księdza Kaczkowskiego. Poznali go w
Australii, przyjechał na ich zaproszenie, by zbierać pieniądze na hospicjum.
Obchodzimy kamienicę, w której się wychowała się Basia. Pokazuje mi
gdzie było kiedyś drugie wejście do budynku.
- Pamięta pan dziewczynę, która wyskoczyła z okna? - Marek zagaduje
starszego mężczyznę, który przechodzi obok o kulach.
- Coś takiego się tu zdarzyło, ale tego domu już nie ma - kiwa głową. -
Kupę lat...
Dzwonimy do dawnych sąsiadów Basi, państwa Cichych. Ale domofon nie
odpowiada. Siadamy więc w samochodzie, Basia mówi powoli: - Byłam
molestowana przez Jankowskiego.
- Ile razy to się zdarzyło? - pytam.
Marek zachęca: ,,No, opowiedz Bożence". To on namówił Basię, by przestała
milczeć. Bo ,,to skandal, żeby pedofil miał pomnik".
- Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy - zaczyna. - Ale nie jestem w
stanie odtworzyć tego w porządku. Pamiętam strzępy zdarzeń, wyrwane z
czasu, z chronologii. Był jak bestia.
Uwaga! Jankowski idzie!
- Dzieci z okolicznych domów bawiły się często na podwórku za kamienicą.
Stał tam trzepak, robiliśmy na nim wygibasy i fikołki. Gdy ktoś
zauważał, że on wychodzi z kościoła, podnosił alarm: ,,Uwaga! Jankowski
idzie". Dzieciaki rozpierzchały się.
Egzorcyzmy
Czytaj także:
Naga, związana, obmacana. Egzorcyzmy po polsku
- Rozmawialiście o tym?
- Nie. Czuło się, że wszyscy wiedzą, ale nikt nie puszczał pary z ust.
Kiedyś mój młodszy o cztery lata brat, Boguś - zmarł na zawał dwa lata
temu - powiedział: ,,On próbował wsadzić Jankowi". ,,Co wsadzić?" -
spytałam. ,,No wiesz". Tak wyglądała rozmowa 12-latki z 8-latkiem o seksie.
- A dorośli?
- Wiedziałam, że jak powiem mamie, to zleje mnie i tyle. Byłam bita i
karana za byle co.
- A ojciec?
- Był alkoholikiem, pracował w stoczni i tygodniami nie pokazywał się w
domu. Widywałam go najczęściej pierwszego, gdy matka wysyłała mnie po
pieniądze. Szukałam go pod bramą stoczni, po kochankach, knajpach,
spelunach.
- Jak wyglądał pierwszy raz?
- Chciałam uciec przez strych i wybiec drugim wejściem. Ale tym razem
drzwi były zamknięte. Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał
piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w
majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam
spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i
odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co
to znaczy ,,od tyłu". A on mówił: ,,Ja ci pokażę, jak się spuścić". Był
obleśny.
- A kolejne razy?
- Pamiętam, jak złapał mnie za buzię i próbował otworzyć usta.
Pomyślałam, że jak mi wsadzi, to go ugryzę. Wtedy sąsiadka krzyknęła:
,,Kto tutaj tak tarabani". Zakrył mi buzię i groził drugą ręką. Ta
kobieta mieszkała na pierwszym piętrze. Często siedziała w oknie i
krzyczała: ,,Co to za hałas, nie można odpocząć". Ratowała nas. On zwykle
odpowiadał, że sprawdza, czemu dzieci nie przyszły na religię, i
uspokajał się.
Innym razem, gdy zbliżał się do kamienicy, grupka młodszych dzieci
schowała się w piwnicy. Był tam mój braciszek. Przeraziłam się, że zrobi
mu krzywdę. Zeszłam za nim do piwnicy. Trzymaliśmy się za ręce, ale
Jankowski szarpnął mnie i puściliśmy się. Boguś schował się za murek.
Jankowski, który już się onanizował, pchnął mnie na ścianę i spuścił mi
się na sukienkę. Pamiętam, że już w mieszkaniu chciałam ją wyprać, ale
wymiotowałam. Boguś przynosił mi wodę i powiedział: ,,Jak dorosnę, to go
zabiję".
- Co czułaś wtedy?
- Strach, obrzydzenie. Myślałam, że to dlatego, że jestem zła. Zresztą
mama powtarzała mi to na okrągło. Myślałam też o samobójstwie,
kombinując, jak się zabić. Najpierw chciałam się utopić. Potem rzucić
pod samochód, odkręcić gaz. Ale pomyślałam, że Boguś wejdzie i też się
zatruje. Dopóki mieszkałam przy Łąkowej, nigdy nie weszłam do kościoła
św. Barbary. A mając 23 lata, wyjechałam, czy raczej uciekłam, od matki,
Gdańska i wspomnień. Z Australijczykiem, który oświadczył mi się po
kilku dniach znajomości.
- I milczałaś przez 50 lat?
- Ale nie zapomniałam o Jankowskim. Gdy przechodziłam obok kościoła albo
widziałam księdza, to natychmiast wracało. Będąc już matką, bałam się,
że przez to przestanę dostrzegać problemy moich córek. Trafiłam do
psychiatry - dopadła mnie depresja - jemu także nie byłam w stanie
powiedzieć o Jankowskim. Poprosił, żebym zaczęła pisać. Dla siebie. Więc
mówiłam na kartkach papieru i chowałam je w szufladzie.
Pedofilia w Kościele. Ksiądz gwałcił 13-latkę. Nadal odprawia msze
[REPORTAŻ JUSTYNY KOPIŃSKIEJ]
Czytaj także:
Pedofilia w Kościele. Ksiądz gwałcił 13-latkę. Nadal odprawia msze
[REPORTAŻ JUSTYNY KOPIŃSKIEJ]
Po prostu zniknął
Cichych znajdujemy w parku za św. Barbarą. Opiekują się wnuczką.
- Pamięta pani tę dziewczynę, która skoczyła z okna? - Marek znów nie
wytrzymuje. - A jakże - odpowiada ona. On jest milczący, przytakuje żonie.
- Pani wie, pani Cicha, że ksiądz Jankowski molestował mnie i inne
dzieci? - pyta Basia.
- Mówiło się, że gania za dziećmi - kobieta kiwa głową. - Ale wtedy
ksiądz to był ho, ho... O piciu, księżowskich dzieciach, o tym wszystkim
w ogóle nie myślano, że to możliwe.
- Pani wie, dlaczego go przenieśli?
- Po prostu zniknął, a potem stał się sławny.
Sutanny ze spodni milicjantów
Gdy Basia, 12-letnia błękitnooka blondynka, ucieka przed Henrykiem
Jankowskim, 33-letni wikary ma opinię świetnego organizatora. Jest 1969
rok, razem z proboszczem Edwardem Masewiczem odbudowuje odebraną
ewangelikom św. Barbarę. Zaraz po seminarium nawiązuje kontakty z
niemieckimi katolikami - trzy spiżowe dzwony ufundowane przez wiernych z
diecezji magdeburskiej zamiast do bazyliki mariackiej trafiają do św.
Barbary.
Henryk (rocznik 1936), jak cała jego rodzina (miał siedem sióstr),
biegle mówił po niemiecku. Matka, Jadwiga, pochodziła z Gdańska, ojciec,
Antoni, z Lubawy. Ojca prawie nie znał, zaraz po wybuchu wojny osadzono
go w obozie Stutthof i tylko dzięki matce, która miała obywatelstwo
Wolnego Miasta Gdańska i pochodziła z zamożnej kupieckiej rodziny, udało
się go wyciągnąć.
Potem, gdy Henryk został księdzem, PRL-owska bezpieka miała na niego
oko. W 1973 roku ppłk A. Świerczewski raportował zwierzchnikom: ,,Ojciec
został powołany do Wehrmachtu i w 1943 r. zginął w walkach o
Pierwomajsk. Matka, z domu Jeschwitz, otrzymuje z NRF miesięczną rentę
wdowią w wysokości 75 marek zachodnioniemieckich".
Być może dlatego, że jego matka słabo mówiła po polsku i w domu
rozmawiano po niemiecku, Henryk oblał maturę (zdał dopiero w liceum
wieczorowym). Zanim przyjęto go do seminarium w Gdańsku (w Pelplinie
odmówiono), pracował w urzędzie skarbowym, w dziale egzekucji.
Został alumnem jako 22-latek. - Bardzo go wszyscy lubili - usłyszałam od
kolegi Jankowskiego z seminarium. - Był miły i zaradny. Został
sekretarzem rektora seminarium.
- Nauczyciele z liceum wspominali, że miał problemy z nauką - wtrącam. -
Nie był za bystry.
- Raczej tępy, chwalił się, że żadnej książki nie przeczytał, ale miał
inny, może dla Kościoła ważniejszy talent. Wszystko potrafił załatwić.
Gdy przed święceniami okazało się, że nie można nigdzie kupić materiału
na sutanny, Henio załatwił kilka bel tkaniny z resortowych magazynów,
miały pójść na spodnie dla milicjantów.
Kto wam płaci? Konserwator czy ja?
Początek 1970 roku. Biskup Edmund Nowicki przeniósł Jankowskiego w ruiny
św. Brygidy. Ma odbudować świątynię po wojennych zniszczeniach. Kościół
ma osmolone ściany, wewnątrz gruzowisko porastają młode drzewa, wszystko
gnije. Nad głową gwiazdy, bo sklepienie przetrwało jedynie nad prezbiterium.
Pedofilia w Kościele. Ofiara: Kuria chciała mnie zdyskredytować [CYKL
ZŁY DOTYK W KOŚCIELE]
Czytaj także:
Pedofilia w Kościele. Ofiara: Kuria chciała mnie zdyskredytować [CYKL
ZŁY DOTYK W KOŚCIELE]
Jankowski miał plan: odbuduje Brygidę za pieniądze Niemców i dawnych
gdańszczan. Pod koniec lat 50. w Niemczech zaczęła działać Akcja Znaku
Pokuty, katolicy chcieli zadośćuczynić za wojenne zbrodnie. Jankowski to
wykorzystał: niemiecka młodzież będzie pracować przy odbudowie św.
Brygidy, a on ruszy na Zachód po pieniądze. Co dwa tygodnie kursował do
Berlina lub Magdeburga, zbierał intencje od wiernych. Marki przemycał w
zakamarkach mercedesa.
W Polsce strasznie go irytuje, że tak trudno uzyskać zgody w urzędach,
zwłaszcza że ma gotówkę. Buduje więc bez potrzebnych dokumentów. Co
jakiś czas wybuchały awantury - przychodził konserwator i kazał schodzić
robotnikom z rusztowań. Chwilę później wpadał Jankowski i krzyczał: ,,Kto
wam płaci? Konserwator czy ja?". Więc murarze wracali do roboty. 14
października 1973 roku odbudowany kościół odwiedził prymas Stefan
Wyszyński, przyjechał uczcić 600. rocznicę śmierci św. Brygidy.
Biskupem był już wtedy Lech Kaczmarek, Jankowskiego traktował z mniejszą
pobłażliwością niż poprzednik, zarzucał mu samowolę, słabe
zainteresowanie parafianami, obnoszenie się z bogactwem. W dodatku
wybucha afera w gdańskim seminarium. Studiował tam wychowanek
Jankowskiego, były ministrant ze św. Brygidy, ulubieniec proboszcza,
jako nastolatek zadomowiony na plebanii i obdarowywany prezentami. W
lutym 1980 roku został wyrzucony z seminarium za ,,uleganie wpływowi
księdza Jankowskiemu, który ma materialistyczne podejście do życia".
Kuria postanawia odizolować od proboszcza św. Brygidy także resztę kleryków.
- Czy mogło chodzić o seksualne zaczepki ze strony Jankowskiego? - pytam
księdza, który jest równolatkiem Jankowskiego. Dziś jest już emerytem.
- Wtedy nie było mody, żeby o tym mówić. Ale jak Paetz zaczął za bardzo
brykać, też zabroniono mu kontaktu z klerykami.
Jankowski żąda od biskupa ,,naprawienia wyrządzonych mu szkód moralnych".
Konflikt zaostrza się, ale szczęśliwie dla Jankowskiego w stoczni
wybucha strajk. Lech Kaczmarek, znany z ostrożności wobec
komunistycznych władz, spragnionych księdza stoczniowców wysłał do
proboszcza św. Brygidy, która obejmowała opieką duszpasterską wszystkie
stocznie. Nie wybrał rozpolitykowanych dominikanów ze św. Mikołaja ani
księży z bazyliki mariackiej.
Święte obrazki z Jankowskim
Jankowski, gdy dowiedział się, że to on ma pójść do stoczni i odprawić
mszę, podobno spisał testament. Ostatecznie miał go przekonać
temperamentny konferansjer z Opery Bałtyckiej, który przyszedł na
plebanię i wypalił: ,,Księże, kurwa, to przecież księdza parafia! To jak
ksiądz ma nie pójść? Jak na wojnę, to na wojnę!".
Kierowca pożyczonym dużym fiatem (na co dzień proboszcz jeździł
mercedesem) zawiózł Jankowskiego do stoczni. Do przedniej szyby
przykleili napis ,,pomoc duszpasterska". Był 17 sierpnia 1980 roku.
- Jankowski krążył wśród stoczniowców i rozdawał święte obrazki, tyle że
na odwrocie modlitwy było jego zdjęcie - wspominał Jerzy Borowczak,
jeden z przywódców strajku.
Melbourne, 2 maja 2018 r. Kardynał George Pell w eskorcie policji
opuszcza gmach sądu . Były watykański prefekt sekretariatu ds.
gospodarczych jest oskarżony o kilkadziesiąt przestępstw seksualnych
Czytaj także:
Katolickie piekło na ziemi. Pedofilia w Pensylwanii, Irlandii, połowie
świata... A Polska?
Prymas Wyszyński zdecydował, że to proboszcz parafii św. Brygidy będzie
kapelanem ,,Solidarności". Z czasem żadne ważne wydarzenie, posiedzenie
Komisji Krajowej, spotkanie, rozmowa nie odbędzie się bez niego. W
latach 80. ksiądz zostanie nieoficjalnym ministrem spraw zagranicznych
,,Solidarności", opiekunem rodziny Wałęsów i dystrybutorem zagranicznej
pomocy. Tiry z lekami, jedzeniem, ubraniami zajeżdżały na parafię św.
Brygidy co kilka dni. Z Zachodu płynęły też pieniądze, Jankowski nikomu
nie odmawiał pomocy - wystarczyło poprosić. Tylko w listopadzie 1982
roku z pomocy ośrodka przy plebanii stale korzystało 500 rodzin.
Mimo istnienia wielu instytucji pomocowych dominowała jednak instytucja
księdza Henryka - przyznawał w rozmowach z dziennikarzami biskup
Gocłowski, który w 1984 roku zastąpił Lecha Kaczmarka. Nie był
entuzjastą Jankowskiego, który miał gdzieś kościelne procedury i robił,
co chciał. Ale Jankowski Kaczmarka się bał, a Gocłowskiego lekceważył i
nazywał go biskupkiem.
Całował ich w usta
Dopóki trwał PRL, plebanię św. Barbary odwiedzały sławy z całego świata,
gościli tu: premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, prezydent
Niemiec Richard von Weizsäcker, sekretarz generalny NATO Manfred Wörner,
Jane Fonda, Joan Baez, Edward Kennedy. Tutaj Wałęsa przyjmował
zagranicznych dziennikarzy. Przyjeżdżali też Frasyniuk, Kuroń, Michnik,
Mazowiecki.
W III RP Lech Wałęsa odsunął się od swojego brata bliźniaka, jak nazywał
proboszcza św. Brygidy. Prałat Jankowski (honorowy tytuł otrzymał w 1990
roku) nie został jego spowiednikiem, nie został też biskupem polowym, o
czym marzył (miał już uszyty odpowiedni mundur). Odesłano go z powrotem
do kościoła.
Na plebanii nadal bywali biznesmeni, zaczęli pojawiać się przeciwnicy
nowej władzy. Na wszystkich wnętrze robiło duże wrażenie. Salon i wielką
klimatyzowaną jadalnię wypełniały gdańskie meble z ciemnego orzecha,
szklane gabloty z zabytkowymi monstrancjami. Hol, nazywany przez
pracowników zbrojownią, obwieszony był szablami, mieczykami, sztyletami,
ryngrafami. - Inni mają żony, a ja mam meble - tłumaczył ksiądz, gdy
zarzucano mu zbytnie bogactwo. - Zbierałem je sztuka po sztuce i
odnawiałem. Mam też bibliotekę białych kruków, kolekcję obrazów i to
wszystko po mnie zostanie.
Prywatne mieszkanie proboszcza też nie było banalne. Sypialnia z
olbrzymim łożem, różowe zasłony, jasne tapety, telefony, puzderka, w
olbrzymiej łazience dwumetrowa wanna, sztuczne kwiaty, specjalne łóżko
do masażu. Ksiądz lubił złoto. Często zmieniał pierścienie, a te, które
mu się znudziły, oddawał na Jasną Górę. I lubił luksusowe, niemieckie
samochody.
Po plebanii kręciła się gromadka nastolatków. Nie krępowali się gości.
Podczas wizyty dziennikarzy na początku lat 90. jeden, ubrany w szorty i
białą podkoszulkę z napisem ,,Jestem dziewicą", wprowadzał rower.
Dziesięć lat później kawę i biszkopty podał chłopiec w bawełnianych
spodenkach i białym T-shircie. Jak nie było nic do zrobienia, chłopcy
oglądali telewizję i wideo. Gdy prałat przyjmował gości, do obiadów i
kolacji wkładali identyczne garnitury - księdzu zależało, by wyglądali
schludnie.
Profesor Stanisław Obirek
Czytaj także:
Pedofilia w Kościele. Stanisław Obirek: Unikałem niedzielnej mszy [CYKL
ZŁY DOTYK W KOŚCIELE]
W 2004 roku ksiądz Krzysztof Czaja (w latach 1994-2004 wikary u św.
Brygidy) zezna w prokuraturze: ,,Dużo osób zwracało mu na to uwagę,
duchownych i świeckich. Ja także delikatnie poruszałem ten temat podczas
luźnych rozmów przy obiedzie. Sygnalizowałem negatywne zachowanie Sławka
i innych chłopców. Prałat bardzo się obruszał na te uwagi. Wiem, że
chłopcy nocowali u prałata, on tłumaczył to tym, że źle się czuje w
nocy. Przed Sławkiem było jeszcze kilku chłopców pozyskanych przez
prałata spośród ministrantów, którzy także przychodzili na plebanię. Z
wielkim niesmakiem odbierałem to, jak prałat witał się z nimi. Całował
ich w usta".
Ksiądz Józef Paner, obrońca węzła małżeńskiego z biskupiego sądu
duchownego, rezydował w parafii od 1988 roku. ,,Chłopcy pojawili się na
plebanii pięć, sześć lat temu - opowie śledczym w 2004 roku. - Nikomu z
księży tam mieszkających nie podobało się, że chłopcy podają gościom
alkohol. Nie reagowałem, bo to było niezależne ode mnie. Jednak kiedyś
przy stole w jadalni specjalnie sprowadziłem rozmowę na temat całowania
w usta między mężczyzną a chłopcem. W odpowiedzi ksiądz Jankowski
zapytał mnie: >>A co w tym złego czy dziwnego?<<".
Ma słabość do blondynów
- Dlaczego nikt nie reagował? - pytam księdza, który pracował w kurii.
- Ludzie byli zniesmaczeni, ale traktowali to z uśmiechem: ,,Ma słabość
do blondynów" albo ,,Prałat nie lubi być sam".
- Arcybiskup Gocłowski także uczestniczył w przyjęciach, podczas których
polewali 14-latkowie. Nie wiedział, że bez skrępowania całuje chłopców w
usta?
- Biskup powiedział mi kiedyś, że Jankowski jest homoseksualistą.
Pedofilia była wtedy poza zasięgiem wzroku. A najważniejsze było ,,dobro
Kościoła". Obowiązywała instrukcja ,,Crimen sollicitationis" z 1962 roku:
,,W sprawach dotyczących przestępstw seksualnych osób duchownych należy
bardziej niż zazwyczaj dbać o to, by postępowano w nich z zachowaniem
najściślejszej tajemnicy, kiedy zostaną już rozstrzygnięte, pozostaną
pod zobowiązaniem wiecznego milczenia. Wszyscy, którzy uczestniczyli w
jakikolwiek sposób w ich osądzaniu lub dowiedzieli się o tych sprawach z
racji swojego urzędu, są zobowiązani do zachowania nienaruszalnego i
najściślejszego sekretu, nazywanego sekretem Świętego Oficjum, pod karą
automatycznej ekskomuniki".
- W latach 80. i na początku 90. Jankowski był za silny, by Gocłowski
mógł mu coś zrobić - usłyszę od byłego księdza, który odszedł z Kościoła
kilka lat po święceniach. - Jankowskiego uwielbiała przełożona brygidek
matka Tekla Famiglietti, która miała bezpośredni dostęp do Jana Pawła
II. Biskup liczył, że zostanie kardynałem, nie chciał ryzykować.
Zdjęcie poglądowe
Czytaj także:
Michał Kelm, adwokat Kościoła [CYKL "ZŁY DOTYK W KOŚCIELE"]
- Gocłowski wiedział o chłopcach na plebanii?
- O tym mówiło się nawet w seminarium, wszyscy wiedzieli, bo on się z
tym nie krył. Gdy poszedłem wieczorem do mieszkania księdza - kazał mi
przynieść jakąś przesyłkę - wyszedł do mnie w samych majtkach. Miałem 20
lat i byłem w św. Brygidzie na praktyce wakacyjnej. Osłupiałem i
uciekłem. Opowiedziałem o tym wikaremu. Usłyszałem, żebym unikał
sytuacji sam na sam z proboszczem. Dowiedziałem się też, że nie ma co
robić szumu, bo i tak nic się nie wskóra. Chłopcy mieli klucz do
plebanii, przez którą wchodziło się do prywatnych apartamentów
proboszcza. Zwykle pochodzili z niezamożnych, często niepełnych rodzin.
Mieli 13-17 lat.
Polski Kościół jak łachmyta
Odstawiony na boczny tor przez dawnych znajomych Henryk Jankowski wiąże
się z Andrzejem Lepperem, Samoobronę nazywa nową ,,Solidarnością". Jerzy
Borowczak wspomina, że rozżalony powtarzał: ,,Luje, tu żarły, tu zrobiły
karierę i tak się odwdzięczają". W 1997 roku Jankowski mówi podczas
mszy: ,,Nie można tolerować mniejszości żydowskiej w polskim rządzie, bo
naród tego się boi" (za tę wypowiedź biskup Gocłowski na rok zabrania mu
głoszenia kazań), co Wielkanoc gdańszczanie biegną do św. Brygidy
oglądać dekorację grobu. W 1995 roku proboszcz umieścił obok siebie
symbole Unii Wolności, PSL, SLD, SS, NKWD i KGB. ,,Gwiazdy Dawida nie
włączyłem tylko dlatego, że jest ona wpisana w symbole swastyki oraz
sierpa i młota" - zanotowali jego wypowiedź dziennikarze.
W 2001 roku Grób Pański przedstawiał nadpaloną stodołę, z której
wystawał szkielet. Obok figura Chrystusa w otoczeniu czaszek i napis:
,,Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali". Trzy
lata później ksiądz ozdabia grób kościotrupem trzymającym flagę Unii i
odbiera od Leppera nagrodę Człowiek Roku 2004.
Prałat poza prowokowaniem zajął się lobbingiem, pomocą charytatywną i
przyjemnościami życia. Codziennie przychodził do niego fryzjer. ,,Polski
Kościół wygląda jak łachmyta - odpowiadał, gdy zarzucano mu próżność. -
Grzebienia nie ma czy co?".
W szafie wisiały sutanny szyte na miarę, wyszukane ornaty (w jeden
wszyty był przedwojenny sztandar), garnitury, surdut, biały smoking,
płaszcz Rycerstwa Czarnej Madonny z niebieskim krzyżem. Ksiądz nosił też
mundur komandora marynarki wojennej, którym mianował go jeden z
emigracyjnych rządów. Gdy obchodził 40-lecie święceń kapłańskich,
Akademia Polonijna z Częstochowy uhonorowała go tytułem profesorskim -
dzień później przechadzał się po kościele w profesorskiej todze.
W 2001 roku, na 65. urodziny, zaprosił ponad 500 gości do Opery
Bałtyckiej, występował tam zespół Mazowsze, a ,,Happy birthday"
zaśpiewała mu amerykańska pieśniarka Gail Gilmore.
70. urodziny. Prałat Jankowski ze swoimi młodymi przyjaciółmi, Gdańsk,
klasztor Brygidek, 2006 rok70. urodziny. Prałat Jankowski ze swoimi
młodymi przyjaciółmi, Gdańsk, klasztor Brygidek, 2006 rok Fot. Renata
Dąbrowska / Agencja Gazeta
Wszystko przestało być ważne, gdy 28 lipca 2004 roku prokuratura
rozpoczęła śledztwo w sprawie ,,doprowadzenia do obcowania płciowego i
poddania innej czynności seksualnej wobec małoletniego". Henryk
Jankowski miał 68 lat, coraz mniej pieniędzy i zamożnych przyjaciół,
cukrzycę, kłopoty z prostatą i chore serce.
Wałęsa: Szatan różnych ludzi kusi
Już w niedzielę 1 sierpnia grzmiał z ambony: ,,Na własnej skórze człowiek
doświadcza tego, co można nazwać totalną wojną z Kościołem i polskością,
w której metody walki są nieograniczone żadnymi normami i są najbardziej
plugawe, zakłamane, budzące obrzydzenie! Nie słuchajcie kłamców, nie
czytajcie gazet wroga!". Kilkuset wiernych homilię nagrodziło owacją.
Od pierwszych dni sprawę relacjonowały wszystkie tytuły prasowe, stacje
telewizyjne i radiowe. Ryszarda Socha, dziennikarka ,,Polityki", na
gorąco odpytała przyjaciół prałata, co sądzą o zarzutach. Tekst ukazał
się 9 sierpnia.
Lech Wałęsa: - Trochę mnie to zaskoczyło. Jestem człowiekiem starej
daty, wychowanym w duchu, że ksiądz to sprawa święta. W mojej filozofii
nie mieści się coś takiego. Ale szatan różnych ludzi kusi w różnym
wieku. Ja, dzięki Bogu, z żoną mam aż ósemkę dzieci, więc nie jestem o
nic podejrzany. Ale też nie wiadomo, co może mnie dopaść po wykonaniu
tego obowiązku. Człowiek jest tak skomplikowany, że trudno cokolwiek
przewidzieć. A więc nie sądźmy, żebyśmy nie byli sądzeni.
- Zbaraniałem - mówi Krzysztof Pusz, podsekretarz stanu w kancelarii
Wałęsy, później wicewojewoda pomorski. - A potem rozdzwoniły się
telefony od moich braci, od Ryszarda Kokoszki...
- Czuję dyskomfort, tyle ważnych rzeczy z naszej przeszłości związanych
jest z parafią św. Brygidy - mówił Bogdan Lis. - Już samo podejrzenie
jest uderzeniem obuchem w przeszłość. Ludzie zaczynają tracić wiarę, że
to, co widzą, jest prawdą, a nie pozorem kryjącym diametralnie różny
obraz. To sprawa z gatunku szokujących.
Matka mówi bzdury
Siedem miesięcy wcześniej, 15 grudnia 2003 roku, rodzice nastoletniego
przyjaciela księdza Jankowskiego zgłosili się do Sądu Rejonowego w
Gdańsku. Chcieli, by ich syna skierowano na przymusowe leczenie,
podejrzewali, że Sławek jest uzależniony od narkotyków. Adwokatka, która
z urzędu reprezentowała chłopca, uznała, że rodzina jest ,,wydolna", tyle
że biedna. Ojciec był kolejarzem, matka zarabiała sprzątaniem. Gdy
opowiedzieli jej o znajomości syna z księdzem Jankowskim (całowanie w
usta, przytulanie, spanie w jednym łóżku, obdarowywanie prezentami i
dużymi sumami pieniędzy), nakłoniła sędzię, by skierować sprawę do
prokuratury. Za zaangażowanie nieznani sprawcy podpalili jej samochód i
słali listy z groźbami. Nie dała się zastraszyć i w maju 2004 roku
doprowadziła do spotkania rodziców z biskupem Gocłowskim.
Matka zeznała potem prokuratorowi, że po tym, gdy biskup wezwał prałata
na ,,rozmowę dyscyplinującą", zaczepił ją dyrektor gimnazjum Sławka: ,,Jak
pani mogła poskarżyć się na księdza do biskupa?". Ksiądz Jankowski
namówił też Sławka, by napisał list do biskupa, w którym przepraszał za
rodziców: ,,Matka mówi bzdury i kłamstwa", i bronił prałata: ,,Jest dla
mnie autorytetem". Oszustwo się wydało, bo w śledztwie chłopiec przyznał
się do wszystkiego. ,,Ksiądz dzwonił i mówił, że mam namówić mamę, aby
odwołała wszystko u biskupa - zeznał. - Powiem prawdę, jak było z tym
listem. Dostałem kartkę i przepisałem to, co ksiądz wcześniej napisał".
Kościół płaci za pedofilię księdza. Rewolucyjny wyrok polskiego sądu:
milion odszkodowania i renta
Czytaj także:
Kościół płaci za pedofilię księdza. Rewolucyjny wyrok polskiego sądu:
milion odszkodowania i renta
Do tyłka mu się nie dobierał
Matka Sławka zeznawała w prokuraturze 28 lipca o godzinie 9.30. -
Zaczęło się w 2001 roku. Sławek chodził do pierwszej klasy gimnazjum.
Zasłabł i ksiądz Jankowski zabrał go na plebanię. Służył tego dnia do
mszy. Niepokoiliśmy się, ale ksiądz zadzwonił i powiedział mężowi, że
pomoże Sławkowi. Syn po powrocie z plebanii był zauroczony prałatem.
Opowiadał o wystroju, szablach i orderach. Zaprzyjaźnił się z księdzem i
od razu po szkole szedł na plebanię, zostawał tam trzy, cztery godziny.
Byłam dumna, że ktoś tak znany, ksiądz, zainteresował się moją rodziną.
Z czasem syn zaczął zostawać u księdza na noc. W lutym proboszcz zabrał
go do Rzymu na ferie, pojechali tylko we dwójkę. Byli 10 dni. Sławek
powiedział mi, że spał z księdzem w jednym łóżku. Miał wtedy 13 lat.
Jakiś czas później syn po powrocie do domu napisał na kartce: >>Mamo,
wróciłem tak późno, bo wolałem iść z chłopakami, niż pójść do księdza.
Zaraz ci coś napiszę, tylko się nie przestrasz, ksiądz jest
homoseksualistą - znalazłem kasetę<<. Zauważyłam, że jak zabieram Sławka
z plebanii do domu, ksiądz całuje go prosto w usta i głaszcze po twarzy.
Kiedyś ksiądz powiedział mi, że Sławek w nocy kasłał i się pocił.
Spytałam: >>czy ksiądz śpi ze Sławkiem w jednym łóżku?<<. Gdy potwierdził,
zapytałam: >>a czy ksiądz go nie skrzywdził?<<. Usłyszałam, że >>mogę być
spokojna, do tyłka mu się nie dobierał i może mi spojrzeć prosto w
oczy<<. Po wyjeździe Sławka z Jankowskim do Hamburga, a jeździł z nim
wielokrotnie, zadzwonił ksiądz i powiedział, że Sławek robił mu jakieś
zdjęcia w łazience, i prosi, żebym zniszczyła kliszę. Wyrzuciliśmy z
mężem ją do kosza".
Matka Sławka, która za 800 złotych miesięcznie zaczęła sprzątać na
plebanii, widziała, że Jankowski całuje w usta innych chłopców, klepie
ich po pośladkach, przytula. Sławek od początku dostawał od księdza
markowe ubrania, telefony komórkowe i sporo gotówki. Jednorazowo prałat
potrafił dać mu kilka tysięcy złotych. Wyróżniał go spośród innych chłopców.
,,Zmieniła się osobowość mojego syna - zeznała matka. - Stał się
agresywny, słuchał tylko księdza Jankowskiego. Palił papierosy, pił
alkohol, brał narkotyki. 1 grudnia 2003 roku Sławek rzucił gimnazjum i
uciekł z domu. Ksiądz Jankowski nadal się z nim kontaktował i dawał mu
pieniądze". Po siedmiu godzinach przesłuchanie przerwano ze względu na
zmęczenie świadka.
Ksiądz był zazdrosny
Siedmiu policjantów podjechało po godzinie 16 pod plebanię i osłupiałej
sekretarce pokazało nakaz rewizji. Gdy proboszcz otworzył sejf, na
wierzchu leżała kopia listu Sławka do biskupa Gocłowskiego. ,,Dostałem go
od Sławka - tłumaczył się policjantkom. - Ta jego matka to złodziejka,
jest chora psychicznie".
Arkadiusz Jakubik: Naszym konsultantem, obecnym prawie przy każdej
scenie, był Piotrek Szeląg. Były ksiądz, który zna Kościół od podszewki
wywiad
Czytaj także:
Arkadiusz Jakubik: Żaden polski rząd nie miał odwagi zerwać paktu o
nieagresji z Kościołem. Ale to nieuniknione
W mieszkaniu księdza znaleziono kilkanaście kaset wideo. Na jednej
odkryto film pornograficzny. Podczas przeglądania zawartości twardych
dysków na komputerach informatyk dotarł do śladów plików, które dzień
przed rewizją skasowano. Wyczyszczono zdjęcia młodych mężczyzn i witryny
o charakterze pornograficznym. Na płycie CD-R śledczy znaleźli
zeskanowane podpisy konserwatora zabytków, biskupa Gocłowskiego i wielu
innych osób. Z plebanii zabrano notesy prałata, pistolet gazowy, amunicję.
Wikarego Krzysztofa Czaję prokuratorzy wezwali na wieczór. Przesłuchanie
zaczęto o godzinie 20.05. ,,Sławek, jak go poznałem, był bardzo dobrym i
wrażliwym dzieckiem - zeznał ksiądz. - Jednocześnie przestał być
akceptowany wśród swoich kolegów i koleżanek w szkole z uwagi na te
bliskie, towarzyskie kontakty z prałatem".
Sławka wezwano trzy dni później. 16-letni, ładny blondyn był
zdenerwowany. ,,Nie straszcie mnie - hardo odzywał się do śledczych. -
Wiem, że jest jakaś sprawa o homoseksualistwo księdza Jankowskiego.
Powiem krótko: nigdy nic takiego nie było. Pomagałem przy stole,
nalewałem alkohol. Jak nocowaliśmy na plebanii, to słuchaliśmy radia i
piliśmy piwo z innymi chłopakami".
Gdy prokurator spytał o całowanie w usta, Sławek odpowiedział:
,,Wiedziałem, że jak nie będę nic mówił, to coś dostanę. Zresztą innych
też obejmował i całował. Gdybym nic nie dostawał od księdza, tobym nie
pozwolił, aby mnie dotykał i całował. Mówił do mnie >>Mycuś<<. Kiedyś
wkurzyłem się, bo ksiądz za bardzo mnie przytulał. Miałem wtedy 14 lat.
Mnie to krępowało, ale nie rozmawiałem o tym z innymi chłopakami. Ksiądz
mówił, że dziewczyny brzydko pachną, że śmierdzą. Sugerował, że
mężczyźni są fajniejsi. Z początku było to dla mnie trudne, to
przytulanie i całowanie, potem zobaczyłem, że mogę coś z tego mieć.
Ksiądz był zazdrosny o mój czas, miałem swoje zainteresowania, piłka
nożna, rower, ryby, a on ograniczał mnie czasowo. Jak byliśmy gdzieś na
przyjęciu, to nie chciał, bym gdzieś szedł, miałem być tylko z nim".
Wojciech Tochman
Czytaj także:
Etyka handlarzy ludźmi [TOCHMAN]
Lew-Starowicz: forma okazywania bliskości
,,Oczekuję od pana ministra opublikowania przeprosin za dopuszczenie do
tego wszystkiego, co dzieje się w podległych panu placówkach i mediach.
Dlaczego Kościół i mnie wszyscy mogą opluwać?" - napisał 10 sierpnia
Henryk Jankowski do ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego. Tego
samego dnia prałat składa w prokuraturze okręgowej zawiadomienie o
pomówieniu go przez przedstawicieli środków masowego przekazu (odmówiono
wszczęcia postępowania). Tydzień później pełnomocnik księdza prosi
prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, by śledztwo prowadziła prokuratura
spoza Trójmiasta. Pisze: ,,Jest to typowe polowanie z nagonką, gdzie rola
zwierzyny przypadła kapłanowi, dziennikarze spełniają rolę naganiaczy, a
prokuratorzy starają się przejąć rolę myśliwego". Kilka dni później
śledztwo przeniesiono do Elbląga.
Biskup Tadeusz Gocłowski zareagował dopiero 17 sierpnia. Dwa dni po tym,
gdy podczas kazania prałat nazywał polityków ,,geszefciarzami", którzy
przedstawiają Polaków jako pijaków, degeneratów, zboczeńców i oskarżają
o różne ,,molestowania", biskup zajechał na plebanię i zażądał, aby
Jankowski dobrowolnie zrezygnował z probostwa. Zarzucał mu nieobyczajne
zachowania i uprawianie polityki.
20 sierpnia Tadeusz Gocłowski pisze do Jankowskiego: ,,Poważny problem,
który od kilku lat budzi mój niepokój, to twój stosunek do młodych
mężczyzn, do chłopców, którzy stale kręcą się po plebanii, chodzili po
twoich pokojach, nalewali wino w czasie obiadu czy kolacji. Zwracałem ci
na to uwagę. Kapłani i inni pracujący w św. Brygidzie sygnalizowali i
tobie, i mnie niebezpieczeństwo złośliwych komentarzy. Twoje wyjazdy z
chłopcami do Rzymu czy Niemiec ten niepokój pogłębiały". Biskup grozi,
że jeśli prałat nie złoży rezygnacji dobrowolnie, dostanie dekret
zwalniający go z funkcji, co pociągnie za sobą powiadomienie Watykanu.
Prałat i biskup wymieniają jeszcze kilka listów, Henryk Jankowski nie
chce oddać probostwa dobrowolnie. Jedzie do Rzymu i tam szuka poparcia.
Nie pomaga - 16 listopada Tadeusz Gocłowski mianuje administratorem
parafii Krzysztofa Czaję. Jankowski może zostać na plebanii, ale ma się
przeprowadzić - zostają mu salonik i sypialnia na piętrze z osobnym
wejściem.
Ksiądz pedofil wywiózł dziecko do Włoch
Czytaj także:
Ksiądz pedofil wywiózł 13-latka do Włoch. Dziś proponuje: ty zapomnij i
ja zapomnę. Zacznijmy żyć po bożemu
20 grudnia 2004 roku prokurator Barbara Kamińska z Prokuratury Okręgowej
w Elblągu umarza śledztwo w sprawie ,,doprowadzenia małoletniego do
obcowania płciowego i poddania innej czynności seksualnej". Mimo że
biegła psycholog sugerowała, że Sławek zataił, co działo się między nim
a prałatem, zwyciężyła opinia innego biegłego. Profesor Zbigniew
Lew-Starowicz napisał: ,,Zachowanie polegające na całowaniu w usta,
klepaniu po pośladkach, przyciąganiu mocno do siebie i jednocześnie
przytulaniu do klatki piersiowej oraz głaskaniu po twarzy miały
charakter publiczny. Wyżej wymienione zachowania księży wobec chłopców
są dość często spotykane i w wielu przypadkach nie mają charakteru
seksualnego, bywają formą okazywania bliskości".
30 grudnia Henryk Jankowski pisze do Kongregacji do spraw Duchowieństwa
rekurs, chce, aby przywrócono go na stanowisko. Ale Watykan podtrzymuje
decyzję biskupa Gocłowskiego.
Prokurator umarza oba śledztwa
Ta sama prokurator zamyka 20 grudnia jeszcze jedno śledztwo, o którym
mało kto wie. Piotr, były ministrant z wioski w Borach Tucholskich,
napisał do Prokuratury Rejonowej w Poznaniu, Prokuratury Okręgowej w
Gdańsku i w Elblągu. Gdy nikt nie zareagował, wysłał list do Prokuratury
Generalnej. Chciał, by przesłuchano go jako świadka w sprawie księdza
Henryka Jankowskiego. Zeznania złożył 13 października 2004 roku w
Warszawie. - 8 grudnia 1997 roku po raz pierwszy uciekłem z domu. Byłem
uczniem siódmej klasy, bałem się, że będę miał jedynkę z fizyki.
Pojechałem do Gdańska. Wieczorem głodny i zmęczony drzemałem na dworcu
PKP. Ktoś mi powiedział, żebym poszedł do parku przy Żaku, który leży
blisko dworca. Kręciło się tam sporo chłopców i mężczyzn. Starszy,
elegancki pan w okularach zaoferował, że mi pomoże. Zgodziłem się, bo
rozpoznałem w nim Henryka Jankowskiego. Pojechaliśmy zagranicznym
samochodem na plebanię. Chciałem się wykąpać, ksiądz otworzył drzwi
łazienki i przyglądał się, kazał mi odwrócić się przodem. Potem zrobił
mi herbatę, podał kanapki, podczas kolacji opowiadałem księdzu, dlaczego
uciekłem z domu. Po pół godzinie Jankowski powiedział, że mogę zostać na
plebanii, jeśli będę z nim spał w jednym łóżku. Było mi wszystko jedno,
ledwo stałem na nogach. Gdy oglądałem jeden z obrazów, ksiądz podszedł
do mnie i zaczął głaskać po głowie, po chwili muskał ustami policzki.
Kiedy pocałował mnie w usta, odruchowo odepchnąłem go. Jankowski skarcił
mnie i kazał się rozebrać. Gdy stałem nagi, proboszcz spytał się, czy
napiję się drinka. Szybko wychyliłem szklankę i zaszumiało mi w głowie.
Ksiądz jedną ręką rozpiął rozporek, drugą trzymał mnie mocno za plecy.
Klęknąłem, wtedy zbliżył się i włożył mi członka do ust. Powiedział, że
nie będę tego żałował. Po wszystkim zrobiło mi się niedobrze i pobiegłem
do toalety zwymiotować. Rano Jankowski dał mi 1000 złotych i wypchnął za
drzwi. ,,Należy ci się, bo byłeś dobry" - usłyszałem na pożegnanie. To
zdarzenie z grudnia 1997 roku wpłynęło na moje dalsze życie prywatne i
seksualne, spowodowało, że zostałem homoseksualistą i utrzymywałem się z
prostytucji - zakończył zeznanie.
W 2001 roku Piotr usiłował popełnić samobójstwo, skacząc z komina
kotłowni. Z domu uciekał 50 razy, prostytuował się, kradł pieniądze z
automatów, a gdy zamknięto go w poprawczaku, miał kolejną próbę
samobójczą. Od 16. do 18. roku życia przebywał w Młodzieżowym Ośrodku
Adopcji Społecznej w Studzieńcu. Biegły psycholog ocenił, że ,,relacja
Piotra dotycząca jego kontaktów seksualnych z księdzem Jankowskim jest
wiarygodna zarówno z punktu widzenia oceny psychologicznej, jak i
seksuologicznej". Ale prokuratorzy przesłuchują babcię chłopca, nie
wierzy, że jej wnuk jest homoseksualistą. Podobnie matka nigdy nie
podejrzewała syna o skłonności homoseksualne. ,,Zawsze wolał się bawić z
dziewczynkami niż z chłopcami" - zeznaje. Prokurator umarza śledztwo, w
uzasadnieniu pisze, że ,,nie zebrano danych dostatecznie uzasadniających
podejrzenie popełnienia przez Henryka Jankowskiego przestępstwa".
Kilka lat temu Piotr wystąpił ze swoim partnerem w programie Ewy
Drzyzgi, w którym homoseksualne pary opowiadały o swych związkach.
Próbowałam go odnaleźć, nie udało mi się. Jego kuzyn powiedział, że nie
życzy sobie o nim rozmawiać. Rodzice: ,,Nie znamy takiego człowieka".
Sąsiedzi: ,,Piotruś już tu nie mieszka".
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Elblągu Iwona Piotrowska informuje
mnie, że prokurator Kamińska jest na zwolnieniu lekarskim, ale ,,nie ma
co czekać, aż wróci do pracy, bo i tak nie będzie ze mną rozmawiać o tym
śledztwie". Na koniec dodaje, że to była trudna sprawa.
Danuta Wałęsowa: ,,Byłam oburzona"
- Niczego takiego nie dostrzegłem - zapewnia Jerzy Borowczak, gdy pytam
go o chłopców na plebanii. - Pomagali przy stole, ale żeby coś więcej -
nie! A od sierpnia 1980 roku bywałem tam bardzo często. Przecież coś by
mi wpadło w oko.
- Poznałem go w latach 80. - mówi adwokat Jacek Taylor, członek komisji
charytatywnej, która działała na plebanii św. Brygidy. - Nic
szczególnego nie zaobserwowałem, ale byłem tak zalatany, że wpadałem tam
i wypadałem. Na pokojach prałata bywałem rzadko. Potem, w latach 90.,
grupowo obraziliśmy się na księdza Jankowskiego i mało kto tam przychodził.
Danuta Wałęsowa w swojej biografii ,,Marzenia i tajemnice" napisała: ,,W
obecności kobiet i dorastających dzieci potrafił wypowiadać obleśne
słowa. Byłam oburzona... Dlatego te wszystkie hece, jakie wyczyniał,
mnie nie zaskoczyły i nie zgorszyły". Ale dziś nie chce do tego wracać,
tym bardziej że Henryk Jankowski nie żyje.
Przyjaciel księdza, restaurator i właściciel sieci piekarni Grzegorz
Pelowski wytrwał z prałatem do końca, pomagał mu finansowo, karmił i
opiekował się nim. - Mocno podupadł na zdrowiu, gdy biskup odebrał mu
probostwo. Zaczęły się też problemy z pamięcią. Jechaliśmy do Skarszew
na imieniny do znajomego, a prałat pięć razy mnie pytał: ,,Gdzie ja jestem?".
- A chłopcy? Spotykał pan ich na plebanii?
- Byli różni, pomagali, ale nie szanowali go. Spodnie zostawił, bo szedł
się kąpać, któryś wyciągnął klucz do sejfu i zginęło 5 tysięcy złotych.
Był dla nich pobłażliwy. A potem pojawił się Mariusz Olchowik i omotał
księdza. Jankowski zgodził się na wino ze swoją podobizną, wodę
mineralną. Olchowik chciał zakładać sieć kawiarni, w których zatrzymywać
się mieli pielgrzymujący do stoczni turyści, oraz sieć komórkową Prałat
Mobile. Prałat był ciężko chory, a oni jeździli z nim po Polsce jak z
misiem i załatwiali interesy.
- Ostrzegał pan księdza?
- Oczywiście, ale nie skutkowało. Księdza opuściła większość znajomych,
nie dojadał, żalił się, że zamykają przed nim kuchnię na plebanii. On,
taki elegant, chodził w poplamionej koszuli i spodniach. Nie miał się
nim kto zająć. Na szczęście arcybiskup Leszek Głódź zapraszał go do
siebie na kolacje, dbał o niego.
,,Żegnaj rycerzu Rzeczpospolitej..."
O arcybiskupie Sławoju Leszku Głódziu Henryk Jankowski powie, że
,,zwrócił mu honor". W 2008 roku Głódź zajął miejsce Tadeusza
Gocłowskiego, który odszedł na emeryturę. Parafią odtąd miało kierować
dwóch kapłanów, jednym z nich był Jankowski. Na skandale nie trzeba było
długo czekać, podczas kazań prałat nazwał pisarza Pawła Huellego
,,Żydziskiem wstrętnym", szefa SLD Grzegorza Napieralskiego ,,polityczną
kreaturą". Nowemu biskupowi to nie przeszkadzało.
Czytaj także:
1997. Ks. Jankowski mówił: "Nie można tolerować mniejszości żydowskiej w
polskim rządzie". Politycy milczeli
Jesienią 2009 roku Henryk Jankowski przechodzi na emeryturę. Jest chory,
amputowano mu kawałek stopy, potem kolejny, słabnie mu pamięć. Jest
rozgoryczony. ,,Tyle zrobiłem, a nikt tego nie docenił" - mówi do
znajomego księdza. Pelowski i inni znajomi zrzucali się po kilkaset
złotych, płacili też za jego telefon. Henryk Jankowski zmarł 12 lipca
2010 roku. Kilka dni później rodzina zabrała wszystko, co po nim zostało.
Arcybiskup Głódź decyduje, że prałat zostanie pochowany w bocznej nawie
św. Brygidy. W pierwszych ławkach siedzą: prezydent Gdańska Paweł
Adamowicz, Marian Krzaklewski, Janusz Śniadek, Katarzyna i Aleksander
Hallowie. Jest też Danuta Wałęsa, ojciec Tadeusz Rydzyk, Jacek Kurski,
Marian Krzaklewski, Janusz Śniadek, Andrzej Lepper, Zbigniew Niemczycki.
W świątyni mieści się 1500 osób. Reszta ogląda mszę na telebimie przed
kościołem.
Afery pedofilskie w Kościele na świecie
Czytaj także:
Pedofilia w Kościele
,,Żegnaj, rycerzu Rzeczpospolitej. Byłeś i jesteś ikoną >>Solidarności<<.
Miano Ci za złe, że lubisz piękne przedmioty i garnitury. Liczono, ile
ich masz, a masz ich dwa - biały i czarny. I laskę ze srebrnym okuciem -
mówił podczas kazania Leszek Głódź. - Nie stanęli w Twojej obronie ci,
którzy cię dobrze znali, z którymi szedłeś przez najtrudniejszy czas".
Arcybiskup podkreślał, że Jankowski był niedoceniany przez rodaków. W
ostatnich latach życia dotknęło go ,,doświadczenie Hioba - doświadczenie
choroby, samotności, opuszczenia i upokorzenia".
Leszek Głódź zgodził się ze mną spotkać i porozmawiać o księdzu
Jankowskim. - Przyjdzie pani i nagramy wszystko.
Gdy kilka dni później dzwonię, słyszę: - Nie mam czasu, a zresztą jestem
jedną nogą na tamtym świecie.
- Obiecał ksiądz - mówię.
- Nic nie obiecywałem - irytuje się biskup. - Zresztą wiem, co pani chce
napisać. Wszystko, co mam do powiedzenia o księdzu Jankowskim,
powiedziałem podczas mszy pogrzebowej. Wysłać pani treść kazania?
- Dziękuję. Znam.
130 tysięcy na cokole
Rok po śmierci prałata Grzegorz Pelowski i szef gdańskiej ,,S" Krzysztof
Dośla powołali komitet budowy pomnika prałata Jankowskiego. Zebrali 130
tysięcy złotych (Paweł Adamowicz, ministrant w św. Brygidzie, jako jeden
z pierwszych dał 3 tysiące złotych), a urzędnicy magistratu
błyskawicznie udzielili zgód. Rzeźbiarz Giennadij Jerszow zrobił projekt
za darmo, a żeby było taniej, odlew powstał w Kijowie.
31 sierpnia 2012 roku 2,6-metrowy ksiądz Jankowski stanął na cokole
twarzą w stronę bazyliki mariackiej. To tam cztery lata później spotkała
go Barbara Borowiecka.
Korzystałam z książek: Jerzy Danilewicz, ,,Bursztynowy prałat", Świat
Książki, Warszawa 2014, Peter Raina, ,,Ostatnia bitwa prałata. Sprawa ks.
Henryka Jankowskiego o molestowanie osób małoletnich w świetle
dokumentów", Dzieszko.com, Rzeszów 2013
-
10. Data: 2018-12-06 10:47:49
Temat: Re: Jeszcze zboczeńcowi pomnik postawili [ks. Jankowski: w GW napisali w 2018, a w "Fakty i Mity" w 2004]
Od: "A. Filip" <a...@p...pl>
Animka <a...@t...nieja.idm.pl> pisze:
> https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/gdansk-znany
-ksiadz-molestowal-nowe-wstrzasajace-fakty/m0fs4k7?u
tm_source=www.fakt.pl_viasg_fakt&utm_medium=referal&
utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
>
> O księdzu Jankowskim.
> Kiedyś widocznie ludzie bali się skarżyć na swoje krzywdy, bo jeszcze
> zostaliby wyśmianii. Dopiero teraz z dnia na dzień wychodzą na jaw
> różne przemilczane sprawy.
A co to ma wspólnego z prawem?
Jak "w GW napisali" to *musi* to być szczera prawda a nie zniesławienie
w całości lub (sporej) części?
Czy dobre imię Lecha Wałęsy zostało zniesławione (przez GW) tym że był
szefem Solidarności z kapelanem pedofilem?
--
A. Filip
| Głupcy o sobie zawsze dobrze rozumują. (Przysłowie polskie)