-
1. Data: 2003-01-16 08:18:10
Temat: Jak to mozliwe?
Od: "Michal Kukula" <m...@a...net.pl>
Oszustwo doskonałe
RZESZÓW. W kwietniu ubiegłego roku, fikcyjna firma "Net - Com", miała
zamiar wyłudzić od mieszkańców Rzeszowa potężne pieniądze. Na trop
oszustów,
dzięki pomocy i uczciwości przypadkowo uwikłanych w niecny proceder ludzi,
wpadła policja i Super Nowości. W porę ostrzegliśmy potencjalnych
klientów,
skuszonych supertanim dostępem do internetu, przed nieuczciwą firmą.
Policji
udało się zatrzymać dwie osoby z Lublina, które zawiadywały "biznesem" w
Rzeszowie. Prokuratura ustaliła, że owszem doszło do przestępstwa, że
usiłowano wyłudzić pieniądze, ale sprawców nie udało się ustalić. Przed
dwoma tygodniami śledztwo umorzono. Czyżby popełniono oszustwo doskonałe?
Gdzie teraz bezkarni oszuści wyłudzają pieniądze? Może w Krośnie, może w
Tarnobrzegu, a może w Szczecinie.
Kwiecień ubiegłego roku. Na klatkach schodowych rzeszowskich bloków
pojawiają się plakaty i ulotki z niezwykle atrakcyjną ofertą stałego
dostępu
do internetu. Firma "Net - Com" proponuje niewiarygodnie niskie ceny,
minimalne opłaty miesięczne, a dodatkowo gratisowe zestawy komputerowe.
Plan oszustów stojących za fikcyjną firmą był prosty: zebrać zaliczki i
zniknąć. Zatrudnieni w Rzeszowie, bogu ducha winni przedstawiciele
nieistniejącej firmy, którzy podpisywali umowy z amatorami taniego
internetu, zaczęli podejrzewać, że coś tu nie gra. Informacje o tym
dotarły
do naszej redakcji. Szybko ustaliliśmy, że "Net - Com" nie istnieje, że
pieczątki i druki umów to jedna wielka fikcja. Na łamach Super Nowości
ostrzegliśmy mieszkańców przed oszustami. Sprawą zainteresowali się także
policjanci z Sekcji Przestępstw Gospodarczych.
Przy współpracy z mężczyzną, który nieświadomie został wciągnięty w
misternie skonstruowaną oszukańczą machinę, policja zatrzymała dwie
kobiety
z województwa lubelskiego, które w Rzeszowie kręciły całym "biznesem".
Werbowały do pracy (podpisywania umów i pobierania zaliczek, rozklejania
plakatów i ulotek) bezrobotnych z Rzeszowa. Była to Dorota P., która
podawała się za Annę J. i Elżbieta K. - podawała się za Beatę P.
Policja na tacy przekazała sprawę prokuraturze. Rozpoczęło się
dochodzenie,
a później śledztwo. Wydawało się, że oszuści staną przed obliczem sądu, a
potem za kratki. Nie trafią, bo Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów
śledztwo umorzyła, ponieważ "nie zdołano ustalić sprawców przestępstwa".
Co
w takim razie ustalono?
Dorota P. szuka pracy
Na przełomie lutego i marca ubiegłego roku Dorota P. z Lublina znalazła w
internecie ofertę pracy, polegającą na sprzedaży usług internetowych.
Wypełniła zamieszczony na stronie www formularz, podając tam swoje dane z
numerem telefonu. Skontaktował się z nią mężczyzna, podający się za
Tomasza
W. i zaproponował pracę. Na spotkaniu przekazał Dorocie P. m.in. pieczątki
z
nazwą nieistniejącej, jak się później okazało, firmy "Net - Com" oraz
druki
umów założenia internetu. Dorota P. miała przekazać to w Rzeszowie
Sławomirowi M., mężczyźnie, który także szukając pracy został przypadkowo
wplatany w nieuczciwy interes.
Elżbieta K. jedzie do Rzeszowa
Dorocie P. rozchorowało się dziecko i z dokumentami do Rzeszowa pojechała
jej koleżanka Elżbieta K. Na miejscu przekazała pieczątki i dokumenty
Sławomirowi M. i poinformowała go, że ma już pierwszego umówionego
klienta.
Na jego przykładzie miała pokazać Sławomirowi M. na czym będzie polegała
jego praca. Tak też się stało. Udali się do pierwszego klienta i pobrali
od
niego zaliczkę - 300 zł. Potem Elżbieta K. przekazała Sławomirowi M.
nazwiska 4 kolejnych klientów, z którymi miał podpisać umowy i pobrać
zaliczki.
W międzyczasie, do pracy został zwerbowany drugi, bogu ducha winny
mieszkaniec Rzeszowa - Grzegorz B., którego zadaniem było rozklejanie
ulotek
reklamowych fikcyjnej firmy. Biznes zaczął się kręcić. Ulotki pojawiły się
na klatkach schodowych, a do Sławomira M. zgłaszali się kolejni klienci.
Zasadzka
To właśnie Sławomir M. jako pierwszy zaczął podejrzewać, że firma "Net -
Com" to wielka lipa i powiadomił o tym policję. Także Grzegoż B. zaczął
przypuszczać, że sprawa nie jest czysta. Sygnał o nieuczciwym procederze
dotarł również do naszej redakcji, stąd nasz kwietniowy artykuł "Internet
dla naiwnych".
Sławomir M. rozpoczął współpracę z policją. Umówił się na spotkanie pod
rzeszowskim urzędem wojewódzkim z paniami Dorotą P. i Elżbietą K., pod
pozorem przekazania im pieniędzy z zaliczek. Policja już czekała na
miejscu,
obie panie zatrzymała i przesłuchała. Tak skończyło się wyłudzanie
pieniędzy, a zaczęło prokuratorskie dochodzenie.
Tajemniczy Tomasz W.
Podczas przesłuchania, Dorota P. i Elzbieta K. zeznały, że nie
podejrzewały,
iż firma "Net - Com" w rzeczywistości nie istnieje. Nie udało się dotrzeć
do
tajemniczego mężczyzny, podającego się za Tomasza W. Dorota P. tłumaczyła,
że nie zna jego adresu, ani numeru telefonu, to on kontaktował się z nią
telefonicznie. Zeznała także, że na życzenie tego mężczyzny podawała się
za
Annę J.
Elżbieta K. zeznała natomiast, że nigdy nie spotkała Tomasza W., a
przedstawiała się jako Beata P. na prośbę koleżanki - Doroty P.
Oszuści nadal na wolności
W taki oto sposób obie panie, przedstawiające się fikcyjnymi nazwiskami,
posługujące się pieczątką nieistniejącej firmy, uznano za pokrzywdzone -
wplatane w nieuczciwy proceder. Nie ustalono jednak mózgów oszukańczego
procederu, zakładając, że tacy w ogóle istnieją. Prokuratura stwierdziła,
że
przestępstwo było, ale sprawców nie wykryto. Można przypuszczać, że w tej
chwili gdzieś w Polsce, a może na Podkarpaciu, ci sami oszuści, którzy
stali
za internetowymi wyłudzeniami w Rzeszowie, prowadzą podobny interes, a
wymiarowi sprawiedliwości śmieją się w nos.
MARCIN STOPA
*****
Podinsp. Wiesław Dybaś, rzecznik prasowy KWP w Rzeszowie:
- Niewątpliwie policja i Super Nowości osiągnęły jeden, bardzo ważny
sukces:
zapobiegły wyłudzeniu potężnych pieniędzy od mieszkańców Rzeszowa. Szkoda,
że nie ustalono winnych, ale mam nadzieję, że do tej sprawie jeszcze
wrócimy. Policjanci cały czas przyglądają się podobnym oszustwom. Być może
w
ten sposób natrafimy właśnie na tych, którzy stali za próbą wyłudzenia
pieniędzy w Rzeszowie. Śledztwo wprawdzie zostało umorzone, ale wystarczy
jeden nowy ślad, jeden dowód, aby zostało wszczęte na nowo. Fot. Paweł
Międlar
*******
Grzegorz B., jeden z pokrzywdzonych:
- Dziwię się, że umorzono to śledztwo, że uwierzono ludziom, którzy
podawali
się za kogoś zupełnie innego. Okazuje się, że każdy z nas może wyrobić
fałszywe pieczątki i dokumenty, posługiwać się fikcyjnym nazwiskiem,
wyłudzać pieniądze, a w razie wpadki powiedzieć, że został zatrudniony np.
przez marsjan. Nie dam za wygraną i będę dochodził swoich praw. Złoże
sprawę
do sądu z powództwa cywilnego.
Super Nowości z dnia: 15_01_2003
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/