Agitacja wyborcza w pracy. Pozwolić czy nie?
2019-04-19 00:35
Agitacja wyborcza w pracy? © Андрей Яланский - Fotolia.com
Przeczytaj także: Czy dojazd do pracy stanowi każdorazowo czas pracy?
Art. 108. § 1 Kodeksu wyborczego zabrania prowadzenia agitacji wyborczej na terenie zakładów pracy w sposób i formach zakłócających normalne funkcjonowanie. Tak sformułowana regulacja pozwala przyjąć, że agitowanie w miejscu pracy jest dozwolone. Pracodawca, który dba o swój wizerunek, bezpieczeństwo prawne oraz relacje między pracownikami, powinien jednak dwa razy się zastanowić zanim zgodzi się na tego rodzaju działania. Warto bowiem zdawać sobie sprawę, że mogą one skutecznie popsuć atmosferę, doprowadzić do antagonizmów między współpracownikami czy też zaowocować zachowaniami, które nosić będą znamiona dyskryminacji ze względu na poglądy.Regulamin zakazuje agitacji wyborczej
Firmy, które wolą wprowadzić na swoim terenie zakaz agitacji wyborczej, powinny uregulować tę kwestię w wewnątrzzakładowym regulaminie.
– Z moich doświadczeń wynika, że wielu pracodawców nie godzi się na agitację wyborczą w ich firmie. Są świadomi konsekwencji, które takie działanie może przynieść, dlatego coraz częściej formalnie zakazują agitacji za pomocą regulaminu firmy – mówi Jacek Grzywa, Radca Prawny i Kierownik Działu Prawnego Grupy Progres. – Mniej lub bardziej nachalna agitacja wyborcza prowadzona w firmie to prosta droga do sprowokowania aktów dyskryminacji, a przynajmniej sytuacji, w której te akty będą wyglądać jak dyskryminacja. Zwłaszcza, gdy przyjmuje treści i formy znane nam z przestrzeni publicznej. Zaangażowany politycznie szef, dający upust swoim sympatiom i antypatiom politycznym w środowisku pracy, może stanowić poważne zagrożenie. Tak jak ten, który obnosi się z innymi uprzedzeniami, np. dotyczącymi religii, wyznania czy bezwyznaniowości, orientacji seksualnej – zaznacza Jacek Grzywa.
fot. Андрей Яланский - Fotolia.com
Agitacja wyborcza w pracy?
Kary za naciski dla pracodawców
Pracodawca nie może też wymagać od pracownika jego podpisu pod kandydaturami na radnych i parlamentarzystów. Jeśli w związku z wyborami wywiera nacisk na pracownika by zyskać podpisy na liście, zgodnie z art. 497 Kodeksu wyborczego, podlega grzywnie w wysokości od 1000 do 10 000 zł. Mimo tego zbieranie podpisów pod kandydaturami na radnych czy parlamentarzystów przez szefów wśród podwładnych to jedna z częściej praktykowanych form agitacji wyborczej, w rzeczywistości mogących skutkować mniej lub bardziej bezpośrednimi aktami dyskryminacji. W szczególności dotykającymi tych, którzy odmówili złożenia podpisu, czy prezentują odmienne poglądy niż te, które głosi szef.
Pracownik ma prawo do poglądów politycznych
– Co do zasady, wyznawanie poglądów politycznych – lewicowych, prawicowych, centralnych – nie może stanowić uzasadnionej przyczyny rozwiązania stosunku pracy z pracownikiem. Wynika to bezpośrednio z jednej z naczelnych zasad pracy - niedyskryminowania w zatrudnieniu – podkreśla Jacek Grzywa z Grupy Progres. – Art. 183a KP zakazuje dyskryminacji bezpośredniej lub pośredniej i obejmuje wszystkie etapy stosunku pracy, tj. zarówno nawiązanie, trwanie, jak i zakończenie stosunku pracy. Na podstawie art. 183d KP osoba, wobec której pracodawca naruszył zasadę równego traktowania w zatrudnieniu, ma prawo do odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę, ustalane na podstawie odrębnych przepisów – zaznacza Radca Prawny i Kierownik Działu Prawnego Grupy Progres.
Kodeks pracy nie reguluje też kwestii prawa do urlopu pracownika kandydującego w wyborach w związku z prowadzoną przez niego kampanią wyborczą. Niemniej jednak pracownik będący w takiej sytuacji ma prawo do złożenia wniosku o bezpłatny urlop, a pracodawca może go udzielić.
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)