eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoPrawo konsumenckiePolisolokaty jako postrach

Polisolokaty jako postrach

2018-07-31 16:52

Polisolokaty jako postrach

Polisolokata © Destina - Fotolia

Polisolokata to słowo budzące wśród wielu konsumentów negatywne skojarzenia. Dlaczego?

Przeczytaj także: Opłaty likwidacyjne: konsumenci wygrywają z ubezpieczycielami

Umowy ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, bo o nich mowa, miały w swoim założeniu chronić ubezpieczonego gwarantując mu lub jego najbliższej rodzinie stosowne świadczenia w postaci środków finansowych na wypadek śmierci lub dożycia przez ubezpieczonego określonego wieku. Z drugiej strony produkt miał być pewną inwestycją gwarantującą wysoki zysk, gdyż ubezpieczyciel obracając pieniędzmi ubezpieczonego miał powiększać jego portfel. Wizja kusząca, stąd zakładom ubezpieczeń klientów nie brakowało.

Podobnie, aktualnie tym samym zakładom ubezpieczeń nie brakuje problemów, gdyż w sądach cywilnych znaczny odsetek spraw stanowią pozwy konsumentów skierowane przeciwko nierzetelnym podmiotom finansowym z tytułu tzw. polisolokat. Okazało się bowiem, że przedmiotowe produkty finansowe, w większości nie tylko nie generowały zysków, a wręcz z każdym miesiącem przynosiły coraz większą stratę, a ochrona ubezpieczeniowa była jedynie iluzoryczna. Ubezpieczony chcąc przerwać impas notorycznego uszczerbku dla swoich finansów, miał tylko jedno wyjście – wystąpić z ubezpieczenia. To rozwiązanie zostało jednak przez ubezpieczyciela obwarowane swoistą karą w postaci pobrania od konsumenta tzw. opłaty likwidacyjnej, która niejednokrotnie była tak wysoka, że finalnie ubezpieczony tracił niemal całe swoje oszczędności przekazane instytucji finansowej.

Jako pełnomocnik konsumentów występuję w sprawach zarówno o zwrot nienależnie pobranej opłaty likwidacyjnej, jak i o zwrot wszelkich składek wpłaconych przez ubezpieczonych na rzecz ubezpieczycieli, dbając o słuszny interes tych pierwszych. Tym wpisem chciałbym przybliżyć jedną z tego rodzaju prowadzonych spraw i pokazać, że zwrot przynajmniej nienależnie pobranej opłaty likwidacyjnej w zasadniczej jej części jest możliwy bez konieczności długotrwałego procedowania się.

Klient, który zlecił mojej osobie prowadzenie sprawy, w związku z przystąpieniem do umowy ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, przekazał ubezpieczycielowi 27 tys. zł. tytułem składki pierwszej. Ponadto przekazywał miesięcznie na rzecz ubezpieczyciela składki bieżące w kwocie po ponad 800 zł. przez ponad trzy lata. Łączna suma inwestycji wyniosła prawie 60 tys. zł. Wbrew własnym oczekiwaniom i początkowym deklaracją agentów ubezpieczeniowych, mój klient zamiast obserwować systematyczny wzrost swojego rachunku udziałów, ubolewał nad systematycznym spadkiem jego wartości, pomimo, że regularnie opłacał kolejne wysokie składki miesięczne. Tak więc efekt inwestycji był wprost odwrotny do oczekiwanego, mianowicie im więcej ubezpieczony przekazywał pieniędzy ubezpieczycielowi tym szybciej wartość jego rachunku udziałów malała, co wynikało ze spadku wartości udziału jednostkowego przypisanego do jego rachunku. W związku z powyższym mój mocodawca postanowił zakończyć ochronę ubezpieczeniową przed końcem okresu ubezpieczenia. Na skutek zgubnej finansowo strategii inwestycyjnej portfel mojego klienta został znacznie uszczuplony. Niemniej jednak ubezpieczyciel nie zapomniał pobrać dla siebie, z ostatecznej wartości rachunku udziałów, „nagrody” za wypracowanie dla mojego klienta „zysku” w wysokości 70% jego stanu tytułem opłaty likwidacyjnej za przedterminowe rozwiązanie umowy w czwartym roku jej obowiązywania. Ostatecznie ubezpieczyciel, po jakże owocnej kampanii inwestycyjnej, był łaskaw zwrócić mojemu Mocodawcy z kwoty 60 tys. zł. przekazanej mu celem pomnożenia, zaledwie… 7 tys. zł.

fot. Destina - Fotolia

Polisolokata

Polisolokaty w większości nie tylko nie generowały zysków, ale wręcz przynosiły straty, a ochrona ubezpieczeniowa była jedynie iluzoryczna


Po zleceniu sprawy przez poszkodowanego i jej analizie doszedłem do przekonania, że w tym konkretnym przypadku domaganie się zwrotu wszelkich wpłaconych składek na drodze sądowej niesie za sobą zbyt duże ryzyko procesowe dla klienta, w związku z tym wystosowałem do ubezpieczyciela przedsądowe pismo z wezwaniem do zwrotu nienależnie pobranej opłaty likwidacyjnej. Zakłady ubezpieczeń co do zasady odmawiają zwrotu jakichkolwiek kwot na drodze przedsądowej, stąd w tym wypadku nie było inaczej. Nadto ubezpieczyciel wyparł się w swojej odpowiedzi jakoby pobrał od ubezpieczonego opłatę likwidacyjną za przedwczesne wystąpienie z ubezpieczenia. W związku z tym, kolejnym krokiem było przygotowanie i wniesienie do sądu pozwu przeciwko ubezpieczycielowi, na który to pozew w drodze rewanżu otrzymałem szczegółową odpowiedzieć.

Spór zawisł przed sądem i wydawało się, że – jak w podobnych sprawach – czeka nas kilkunastomiesięczna batalia zmierzająca do pozytywnego zakończenia sprawy. Jednak dla tego konkretnie procesu została przygotowana nieco inna „strategia” prowadzenia sprawy. Można było domniemać, że pozwany swoje karty będące linią obrony wyrzuci nie na etapie przedsądowym, ale w odpowiedzi na pozew. Wiedząc wcześniej z dużym prawdopodobieństwem jakie będą to w większości karty (miałem już do czynienia z tym ubezpieczycielem) postanowiłem złożyć replikę na odpowiedź na pozew, pomimo, że nie zostałem do tego zobowiązany przez Sąd, a więc istniało ryzyko zwrotu pisma na zasadzie art. 207 § 7 Kodeksu postępowania cywilnego. Obszerna i skrupulatnie przygotowana replika, poparta aktualnym orzecznictwem i doktryną, zbijająca skutecznie każdy argument strony przeciwnej, nie tylko została przez Sąd przyjęta w poczet materiału sprawy, ale przyniosła zamierzony skutek – ubezpieczyciel wystąpił z propozycją ugodową. Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem, nie tylko dla klienta, ale także dla mnie, były warunki ugodowe jakie zostały nam zaproponowane: 80% wartości przedmiotu spory, zwrot połowy kosztów zastępstwa procesowego, oraz zwrot połowy opłaty od pozwy (zwrot drugie połowy opłaty od pozwy klient otrzymał z Sądu). Takich ugód zapewne życzyłoby sobie większość profesjonalnych pełnomocników.

Za ostatecznym sukcesem sprawy przemawia nie tylko perfekcyjna znajomość przepisów i dążenie po prostej linii do prawomocnego wyroku, który często zapada po wielu miesiącach lub latach do tego z niewiadomym ostatecznie wynikiem. Sukcesem jest umiejętność takiego prowadzenia sprawy, aby zakończyła się ona po pierwsze pozytywnie dla klienta mimo czasem pewnych ustępstw, po drugie sprawnie i szybko. Wydaje mi się, że cel ten został w pełni osiągnięty w tym konkretnym opisanym przypadku.

Zakłady ubezpieczeń, pod wpływem Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ostatecznie obniżyły wysokość pobieranych opłat likwidacyjnych. Jednak niższe opłaty mają zastosowanie jedynie do osób, które nadal trwają w toksycznych związkach polisolokatowych. Natomiast sytuacja osób, które wystąpiły z ubezpieczenia przed zmianą na lepsze, pozostaje bez zmian – chcąc odzyskać choć część ze swoich pieniędzy nadal muszą wytaczać ciężkie działa na pole bitwy. Z tym, że jak w każdej bitwie, właściwie dobrana strategia pozwala często szybko zmusić przeciwnika do kapitulacji.

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: