-
1. Data: 2020-04-24 09:19:23
Temat: kulsony w służbie Partii
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
"Fotoreporter "Wyborczej" stanie przed sądem w związku z tym, że
fotografował protest pod domem Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Policja
skierowała sprawę do sądu, nie czekając nawet na wyjaśnienia.
....................................................
..
Protest odbywał się w niedzielę, 29 marca, po tym, jak w nocy z piątku na
sobotę PiS przemycił zmiany w Kodeksie wyborczym, przegłosowując pierwszą
wersję tzw. tarczy antykryzysowej.
Przed domem Kaczyńskiego protestowały dwie osoby - w związku z faktem, że w
Polsce obowiązywał już stan epidemii. Restrykcyjne obostrzenia dotyczące
wychodzenia z domu wprowadzono dopiero dwa dni później.
.....................................
. W oddaleniu od nich stali dziennikarze i fotoreporterzy - w tym fotograf
"Wyborczej", a oprócz niego m.in. fotograf PAP i ekipa TVP.
Łącznie, razem z protestującymi, przed domem Kaczyńskiego było dziewięć
osób, które policja połączyła w swoich rachunkach w zwartą grupę (pomimo że
o zachowaniu odstępu pomiędzy przedstawicielami poszczególnych redakcji
świadczą zdjęcia).
W zawiadomieniu z Wydziału Prewencji Komisariatu Policji Warszawa-Żoliborz
czytamy, że Atys "wspólnie i w porozumieniu z ustalonymi osobami bez
wyjątkowego uzasadnienia, w dziewięcioosobowej grupie przemieszczał się na
tym obszarze pieszo jednocześnie nie zachowując wymaganej od siebie
odległości 1,5 m"
...................................
Atys kategorycznie zaprzecza oskarżeniom policji. W wyjaśnieniu, jakie 22
kwietnia złożył na żoliborskim komisariacie, stwierdza, że nie był
uczestnikiem pikiety, a jedynie wykonywał swoje obowiązki służbowe.
Jednocześnie poinformowano go, że policja skierowała sprawę do sądu, nie
czekając na jego wyjaśnienia, pomimo że termin na ich złożenie miał upłynąć
dopiero w piątek, 24 kwietnia.
- W zawiadomieniu napisano, że na złożenie wyjaśnień mam tydzień, ale kiedy
je przyniosłem, policjant powiedział, że sprawa i tak jest już w sądzie -
relacjonuje Atys. Zarzeka się też, że już na miejscu poinformował
policjantów, że jest dziennikarzem i że wykonuje swoją pracę.
Jak twierdzi fotoreporter "Wyborczej", przy okazji pikiety pod domem
Kaczyńskiego spisano wszystkich dziennikarzy. Według nieoficjalnych
informacji zawiadomienie o czynnościach wyjaśniających w sprawie o
wykroczenie - takie jak to, które otrzymał Atys - policja wysłała również
fotoreporterowi PAP. Czy zawiadomienia dostała też ekipa telewizji
publicznej? I czy ich sprawy również znajdą się w sądzie? Na te pytania nie
odpowiada jeszcze ani policja, ani biuro prasowe TVP."
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,258919
76,fotoreporter-wyborczej-stanie-przed-sadem-za-will
e-jaroslawa.html?_ga=2.20718584.1509160027.158736428
6-864217066.1487590675#a=190&c=8000
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Na razie stoimy na stanowisku, że mamy rację"
Jacek Czaputowicz
http://grzegorz-tracz.ucoz.pl/
-
2. Data: 2020-04-24 20:11:25
Temat: Re: kulsony w służbie Partii
Od: Kviat
W dniu 24.04.2020 o 09:19, Olin pisze:
> "Fotoreporter "Wyborczej" stanie przed sądem w związku z tym, że
> fotografował protest pod domem Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Policja
> skierowała sprawę do sądu, nie czekając nawet na wyjaśnienia.
I dlatego właśnie jedną z pierwszych rzeczy jeżeli (jeżeli!) wrócimy do
normalności, to będzie konieczność zrobienia weryfikacji służb, które
również mają bezpośrednią styczność z obywatelami.
Wszystkich kulsonów, którzy kopali i wyciągali siłą ludzi protestujących
przeciwko faszystom, którzy bez szemrania i krzty refleksji wykonywali
rozkazy niezgodne z prawem, ścigających np. ludzi zakładających koszulki
na pomnikach z napisem "Konstytucja" powinno się odesłać do domów bez
prawa do emerytury i bez taryfy ulgowej, jak w to się działo w latach
90tych. Tzw. "grube kreski" tylko utwierdzają takich ludzi w
przekonaniu, że mogą włazić w dupę reżimom bez ponoszenia konsekwencji.
To się nigdy nie skończy, gdy mentalnym kanaliom w mundurach takie
rzeczy będą uchodzić na sucho.
To jest aż niesamowite, że 75 lat po II wojnie światowej, z powszechnym
dostępem do edukacji i do podręczników historii nadal do służb
przyjmowani są ludzie, których mottem jest "ja tylko wykonuję rozkazy"
bez umiejętności samodzielnego myślenia.
Nie twierdzę, że wszyscy tam są tacy, ale w pale się nie mieści, że
służby nie potrafią wyeliminować ze swoich szeregów takich bezmyślnych
pokemonów.
Pozdrawiam
Piotr