-
1. Data: 2010-06-10 05:19:47
Temat: [kronika2prl] O naturze II PRL czyli jak to drzewiej bywało... i bywa
Od: mi <m...@o...pl>
"Wiedza, która zabija"
http://wiadomosci.onet.pl/1612223,2677,1,kioskart.ht
ml
Czyli opowiastka o II PRL zwanej żartobliwie przez michnikowszczyznę
"naszą młodą demokracją", w której prawo częstokroć jest tylko fasadą,
pretekstem i grą pozorów. Zwięzły podręcznik każdego naiwniaka
mieszkającego w protektoracie między Odrą a Bugiem.
No to co, panie i panowie, może kolejna podwyżka podatków na Bardzo
Ważne i Niezbędne Cele Naiwności Społecznej? :>
Korzystając z okazji zbliżających się wyborów gorąco namawiam do
głosowania na Bronka Komorowskiego za piękną akcję z wykończeniem
R.Szeremietiewa. I nie tylko. W końcu dobry z niego chłopak z miasta i
WSI. :]
pozdrawiam, bywajcie do następnego postępowania zastępczego
mi
###
Soczyste cytaty:
"Komenda Główna Policji poinformowała, że w mieszkaniu Popowskiego
,,znaleziono" nielegalną amunicję, arsenał broni, materiały wybuchowe,
narkotyki i tajne dokumenty. Później okazało się, że była to tylko
pożywka dla mediów, która miała zniszczyć reputację znanego detektywa."
"Później, gdy detektyw i funkcjonariusze opuścili cele aresztów, ich
sprawy stanęły w miejscu, a w dziwnych okolicznościach zaginęły ważne
dokumenty ze śledztwa przeciwko nim."
"Popowski zwrócił uwagę, że policja wciąż inwigiluje rodzinę Olewników
zamiast podejmować inne tropy, że tworzy działania parasolowe dla swoich
podwładnych a śledztwo celowo kieruje na inne ślepe tory."
"Z akt sejmowej komisji śledczej wynika, że detektyw Popowski jako
pierwszy odkrył tzw. ,,rosyjski ślad" czyli tropy mogące wiązać
uprowadzenie Krzysztofa z osobami związanymi z wywiadem rosyjskim,
działającym pod przykryciem na rynku handlu stalą i mięsem. Ciekawa
sprawa, że Popowski trafił do aresztu właśnie wtedy, gdy badał ten
wątek. Zastanawiające jest również to, że choć detektyw usłyszał błahy
zarzut, to od razu trafił do aresztu, za to śledztwo w jego sprawie
toczyło się wyjątkowo opornie i na materiałach podkładanych przez KGP
prokuraturze bez wglądu w materiały operacyjne i dowodowe."
###
-
2. Data: 2010-06-10 07:52:09
Temat: Re: [kronika2prl] Przedruk "Wiedza, która zabija", Onet.pl, Leszek Szymowski
Od: mi <m...@o...pl>
Pełny przedruk na wieczną rzeczy pamiątkę
===
"Wiedza, która zabija", Onet.pl, Leszek Szymowski
W niewyjaśnionych okolicznościach giną osoby, które mają choćby
szczątkową wiedzę o głośnych zbrodniach politycznych
Grozi im tym większe niebezpieczeństwo, jeśli wiedza dotyczy udziału w
tych zbrodniach osób związanych ze służbami specjalnymi.
Prokuratura w Warszawie a później w Ostrołęce w ciągu ostatnich miesięcy
prowadziły intensywne śledztwo w sprawie gróźb karalnych kierowanych pod
adresem detektywa Marcina Popowskiego a także wywierania na Niego wpływu
w celu nie składania zeznań przed Sejmową Komisją Śledczą ds. Olewnika.
Popowski przez dłuższy czas odbierał anonimowe emaile z pogróżkami,
listy, nekrologi z własnym nazwiskiem, był nachodzony przez nieznanych
mężczyzn, powodowano różne sytuacje drogowe z jego udziałem. O wszystkim
wiedzieli śledczy i na bieżąco monitorowali zdarzenia. W sprawie podjęto
szereg czynności, jednak nie doprowadziły one do zidentyfikowania
sprawców. Postępowania nie ułatwił fakt, że sprawą zajmowało się już
kilka prokuratur, nie tylko ze stolicy. I, co równie ważne: policja i
prokuratura dokładały wszelkich starań, aby detektyw nie dostał ochrony
i czuł się zagrożony.
Dziwna odsiadka
Problemy Marcina Popowskiego zaczęły się w roku 2004, gdy był jednym z
najbardziej wziętych polskich prywatnych detektywów. Nawiązał z Nim
wówczas kontakt Włodziemierz Olewnik, który rozpaczliwie poszukiwał
zaginionego syna. Detektyw obiecał pomóc i rozpoczął śledztwo na własną
rękę. Popowski zeznał przed Sejmową Komisją, że pisał wówczas pracę
doktorską na temat profilowania i zachowań sprawców uprowadzeń i
zlecenie od Olewnika potraktował również jako możliwość wzbogacenia
swojej wiedzy. W czasie wielomiesięcznego śledztwa, Popowski zwrócił
uwagę na skandaliczne błędy policji i prokuratury popełnione w czasie
śledztwa. Wiedzą tą sukcesywnie dzielił się z rodziną Olewników.
To właśnie Popowski odkrył, że policjanci nie podjęli najważniejszych
wątków i w ogóle nie starają się wyjaśnić sprawy. Spotkało się to z
natychmiastową reakcją. Szef grupy policyjnej - mł. insp. Grzegorz
Korsan - przyjął wersję, że Olewnik dokonał samouprowadzenia, w czym
miał pomagać mu właśnie... Popowski. Ta wersja (choć nie miała żadnej
podstawy w materiale operacyjnym) posłużyła za podstawę do rozpoczęcia
inwigilacji detektywa i penetracji środowisk politycznych i biznesowych.
Dzięki nielegalnie zakładanym podsłuchom, policyjne Biuro Spraw
Wewnętrznych próbowało pozyskiwać wiedzę na temat kontaktów detektywa.
Robiono wszystko by ochronić sprawców zaniedbań w policyjnych mundurach
a zniszczyć detektywa i nie pozwolić na ujawnienie pewnych mechanizmów
rządzących w KGP. W marcu 2006 roku Popowski został zatrzymany i
tymczasowo aresztowany. Wraz z nim, za kratki trafiło dwóch policjantów
pomagających mu rozwikłać sprawę Olewnika. Śledztwo, które zostało
bardzo nagłośnione i miało tak wiele spraw wyjaśnić, okazało się totalną
klapą. Zastosowany areszt wydobywczy też nie przyniósł efektów -
detektyw milczał jak grób. Jego kulisy ujawniła sejmowa komisja śledcza
badająca okoliczności porwania Krzysztofa. Komenda Główna Policji
poinformowała, że w mieszkaniu Popowskiego ,,znaleziono" nielegalną
amunicję, arsenał broni, materiały wybuchowe, narkotyki i tajne
dokumenty. Później okazało się, że była to tylko pożywka dla mediów,
która miała zniszczyć reputację znanego detektywa. Późniejsze śledztwo
prokuratury wykazało, że grupa policyjna kierowana przez G. Korsana
dopuściła się bardzo poważnych nadużyć, a w jej szeregach działał ,,kret"
czyli funkcjonariusz przekazujący informacje przestępcom. Kret do
dzisiaj nie został wykryty, ale wiadomo, ze sam kierownik grupy Grzegorz
K., miał postawione przez Prokuraturę zarzuty przyjmowania korzyści
majątkowych i przekazywania informacji ze śledztw w innej sprawie.
Później, gdy detektyw i funkcjonariusze opuścili cele aresztów, ich
sprawy stanęły w miejscu, a w dziwnych okolicznościach zaginęły ważne
dokumenty ze śledztwa przeciwko nim. Choć od ich zatrzymania mija piąty
rok, sprawa nie trafiła jeszcze na wokandę.
Rosyjski ślad
Według Włodzimierza Olewnika ,,sytuacja, w której się znalazł detektyw
Popowski, to konsekwencja tego, że badał sprawę uprowadzenia jego syna".
Popowski zwrócił uwagę, że policja wciąż inwigiluje rodzinę Olewników
zamiast podejmować inne tropy, że tworzy działania parasolowe dla swoich
podwładnych a śledztwo celowo kieruje na inne ślepe tory.
W. Olewnik w liście do Premiera Donalda Tuska pisze ,,Jak wytłumaczyć
fakt awansów policjantów, którzy brali udział w śledztwie, w świadomy
sposób szkodząc sprawie..., Pomimo zarzutów prokuratorskich są nagradzani
i awansowani. (...) Oburza mnie fakt aresztowania detektywa Marcina
Popowskiego oraz uczestnika grupy śledczej Pana Mirosława Gruszeczki,
który sprzeciwiał się nielogicznemu ukierunkowaniu śledztwa, a w obawie
wykrycia prawdy został poprzez zastosowanie podstępu aresztowany. Według
mnie niewinnie przesiedzial pół roku w areszcie tymczasowym. Gdzie tu
jest sprawiedliwość, że jedni funkcjonariusze mogą przebywać w areszcie,
a drudzy po takich celowych i negatywnych działaniach jak ukrywanie
dowodów w sprawie miejsca przetrzymywania Krzysztofa oraz dowodów w
postaci billingów, gdzie w sposób jednoznaczny z imienia i nazwiska wraz
z miejscem zamieszkania wskazany został uczestnik grupy porywającej
Krzysia są awansowani. Czy to nie woła o pomstę do nieba?".
Z akt sejmowej komisji śledczej wynika, że detektyw Popowski jako
pierwszy odkrył tzw. ,,rosyjski ślad" czyli tropy mogące wiązać
uprowadzenie Krzysztofa z osobami związanymi z wywiadem rosyjskim,
działającym pod przykryciem na rynku handlu stalą i mięsem. Ciekawa
sprawa, że Popowski trafił do aresztu właśnie wtedy, gdy badał ten
wątek. Zastanawiające jest również to, że choć detektyw usłyszał błahy
zarzut, to od razu trafił do aresztu, za to śledztwo w jego sprawie
toczyło się wyjątkowo opornie i na materiałach podkładanych przez KGP
prokuraturze bez wglądu w materiały operacyjne i dowodowe..
Zabójczy raport
W 2002 roku zamach na swoje życie przeżył Jerzy Godlewski - policyjny
detektyw z Hamburga, współpracujący z polską policją przy rozbijaniu
najgroźniejszych grup przestępczych. W stronę samochodu, którym jechał,
tajemniczy snajper oddał kilka strzałów. Kule przebiły szybę lecz nie
dosięgły kierowcy. Godlewski - wykorzystywany jako łącznik niemieckiej
policji - w 1998 roku wiózł do Warszawy ściśle tajny raport przeznaczony
dla generała Marka Papały. Raport ten, sporządzony przez niemiecką
policję kryminalną, opisywał powiązania zorganizowanej, międzynarodowej
grupy przestępczej z polskimi politykami, oficerami tajnych służb,
celnikami i urzędnikami. Najbardziej prawdopodobna wersja zdarzeń mówi,
że Papała podzielił się swoją wiedzą z bohaterami tego raportu, a ci
zorientowali się jak ogromną wiedzę na ich temat posiadł i zastrzelili
go. Musiały minąć prawie cztery lata, zanim prokuratura zdecydowała się
wezwać Godlewskiego na przesłuchanie. Wkrótce później doszło do próby
zabicia go. Co ciekawe: detektyw znał numery samochodów, które go
otaczały w momencie zamachów. Numery takie nie zostały wydane żadnemu
pojazdowi w Polsce. - Samochody, na których znajdowały się te
,,nieistniejące" tablice, należały do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego
- mówi detektyw. Jak zaznacza, sprawę zgłosił w prokuraturze, jednak ta
nie poradziła sobie z jej wyjaśnieniem. Nie można ustalić nazwiska
kierowców samochodów obserwujących Godlewskiego, chociaż ich twarze
zarejestrował system miejskiego monitoringu, a ponadto wiadomo który
starosta i komu wydał przykręcone na nich tablice rejestracyjne.
Ucieczka przed śmiercią
W 2001 roku z Polski uciekać musiał Ryszard Szylhabel - polonijny
biznesmen, wcześniej współwłaściciel spółki Cin&Cin. Decyzję o wyjeździe
podjął po ostrzeżeniu od łódzkiej policji, że jeden z mafijnych
,,kilerów" otrzymał zlecenie na jego głowę. Szylhabel był kluczowym
świadkiem w sprawie morderstwa byłego ministra sportu - Jacka Dębskiego.
W grudniu 2000 roku, kilka miesięcy przed swoją tragiczną śmiercią,
Dębski zaproponował Szylhablowi zakup dokumentów kompromitujących
Andrzeja P. - znanego łódzkiego biznesmena. Andrzej P. w czasach PRL
współpracował z wojskowymi służbami specjalnymi, później robił wiele
interesów z mafią pruszkowską (m.in. reprezentował Jeremiasza
Barańskiego ,,Baraninę" na terenie województwa łódzkiego). Szylhabel
prowadził kilka procesów z Andrzejem P., w których domagał się zwrotu
ogromnych pieniędzy. Z Andrzejem P. skonfliktowany był również Jacek
Dębski. Niezależnie od sporów biznesowych, obaj panowie nie mieli powodu
przepadać za sobą, ponieważ pracowali dla rywalizujących ze sobą służb
(Dębski był Tajnym Współpracownikiem Urzędu Ochrony Państwa).
Zaskakujące, że gdy w sprawie pojawił się Dębski, Andrzej P. natychmiast
zmiękł i zaczął dążyć do zawarcia za wszelką cenę ugody we wszystkich
sprawach. 12 kwietnia 2001 roku Jacek Debski miał przekazać Ryszardowi
Szylhablowi dokumenty kompromitujące Andrzeja P. (miał za to dostać 70
tys. dolarów). Do przekazania pieniędzy nie doszło, ponieważ w nocy z 11
na 12 kwietnia, Jacek Debski został zastrzelony. Wkrótce potem Andrzej
P. wycofał się z postępowania ugodowego, a Ryszard Szylhabel wyjechał z
Polski.
Wiedza, która zabija
Wszystko wskazuje na to, że ofiarami swojej wiedzy padli także trzej
oprawcy Krzysztofa Olewnika. Z akt śledztwa prowadzonego w tej sprawie
wynika, że szef bandy porywaczy - Wojciech Franiewski - opowiadał
strażnikom, że ,,się wywinie", bo za zabójstwem Olewnika stały inne
osoby, zaś on był tylko wykonawcą ich poleceń. Franiewski robił w celi
notatki dotyczące przebiegu zbrodni i profesjonalnie przygotowywał się
do procesu. Zanim zdążył zasiąść na ławie oskarżonych, popełnił dziwne
,,samobójstwo". Sekcja zwłok wykazała w jego organizmie alkohol i
narkotyki. Monitoring zainstalowany w jego celi nie posiadał funkcji
archiwizacji obrazu. W kolejnych miesiącach tajemnicze ,,samobójstwa"
popełnili Sławomir Kościuk i Robert Pazik - skazani za zamordowanie
Olewnika. Powiesił się też strażnik, który jako pierwszy widział zwłoki
Franiewskiego. - Wszystko wskazuje na to, że te zgony miały duży związek
ze śmiercią mojego brata - mówi Danuta Olewnik - Cieplińska, siostra
zamordowanego Krzysztofa. Czy oprawcy młodego biznesmena popełnili
samobójstwo, ponieważ wiedzieli kto naprawdę stał za jego porwaniem i
jaka była prawdziwa przyczyna? Takie pytanie jest tym bardziej
uzasadnione, że w trakcie śledztwa prowadzonego w Sopocie, prokuratorzy
odkryli wątki dotyczące osób związanych z polskimi i rosyjskimi służbami
specjalnymi.
Długa tradycja
Tajemnicze zgony ważnych świadków mają w Polsce długą tradycję. Już w
1984 roku w dziwnym wypadku samochodowym zginęli dwaj oficerowie MSW,
którzy badali działalność trzech esbeków skazanych za zabójstwo księdza
Popiełuszki (odkryli wówczas, że Grzegorz Piotrowski poza wiedzą
przełożonych kontaktował się z KGB). Do roku 2007 zginęły dalsze cztery
osoby, które znały część prawdy o tej zbrodni. W niewyjaśnionych do dziś
okolicznościach zmarło 13 osób, które mogły pomóc rozwiązać zagadkę
zabójstwa Marka Papały. Prawdziwi inspiratorzy głośnych zbrodni zza
kulis wciąż uciszają niewygodnych świadków. Jak długo jeszcze?
===
koniec