-
21. Data: 2010-12-22 19:19:53
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
On 12/22/2010 11:37 AM, frank drebin wrote:
>
> bzdury to ty chłopie piszesz.
> Najlepsza jest twoja analogia niewidocznego samochodu zaparkowanego w
> niedozwolonym miejscu z towarem ułożonym w jasno oświetlonym sklepie..
a co ma jasne oświetlenie do niedbale ustawionego towaru.
to juz blizej niedbałej ekspozycji do zaparkowanego zle samochodu niż do
żarówki.
Jeszcze raz powtórze, ze w sklepie powinni się cieszyć, że po
wyciągnięciu przez dziecko, tego kubka spod spodu reszta mu na łeb nie
spadła.
>
> No i rozumiem, że powiedzenie "zwykła przyzwoitość" jest ci obca.
> Smutne.
>
no właśnie,
postawili towar byle gdzie i jak popadnie, to zwykła przyzwoitość
wymagałaby nieczepianie się klientów za własne niedbalstwo.
tego raczej w sklepie nie uświadczysz.
chociaż przepraszam, trafiło mi sie.
raz upuściłem na ziemie kilogramowe opakowanie swiezych malin, ślicznie
sie rozmamłały na podłodze.
Pan z obsługi przeprosił za niedbale zamknięte opakowanie.
Drugi raz rozwaliłem całkiem kosztowne okulary przeciwsłoneczne.
Wyciągając jedne, spadły drugie. Były zbyt blisko siebie i metki się
splątały. Manager sklepu przeprosił za kłopot i zaproponował 20% zniżki
na te, które chciałem kupić.
Tyle, ze to było w Austrii.
trafiło mi się też kilka razy, że jedząc w restauracji na pytanie jak mi
smakuje trochę się poskarżyłem na niedogotowane jedzenie.
Zwykle reagowali bardzo szybko. Pojawiał się szef kuchni osobiscie z
przeprosinami. Zwykle albo oferowali cos ekstra, albo odliczali tą część
od rachunku, a raz w ogóle nic nie zapłaciłem. Włochy.
Wiesz czemu to zrobili? Z czystego zysku.
Mogłem w obu przypadkach zaplacic, ale gdyby to sie skonczylo awanturą,
to po pierwsze niczego bym nie kupił i na pewno do tego sklepu wiecej
nie przyszedl. Tak, mają tyle samo kasy w portfelu i cholernie
zadowolonego klienta.
Z tym, że w Polsce jeszcze na to nie wpadli.
-
22. Data: 2010-12-22 19:20:58
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: kam <...@...pl>
W dniu 2010-12-22 19:39, RadoslawF pisze:
> W tym przypadku nie należy się z powodu: "albo że szkoda byłaby
> powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru."
> Jak chcesz to możesz udowodnić że nadzór był nie staranny.
> :-)
problem polega na tym, że to kto inny ma dowodzić tego, że nadzór był
staranny
KG
-
23. Data: 2010-12-22 19:25:24
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
On 12/22/2010 12:02 PM, .B:artek. wrote:
> W dniu 22-12-2010 01:32, m4rkiz pisze:
>> nic tylko ustawic monitoring i wykladac porcelane za grube tysiace na
>> podloge
>
> Jak ktoś nie patrzy gdzie lezie...
>
>> nieprawda, jest tam afair stwierdzenie o nalezytej starannosci, w
>> opisanej
>> sytuacji to rownie dobrze 'sklep' moglby odpowiadac za stworzenie
>> zagrozenia
>
> Art. 427 Kodeksu cywilnego: [w nawiasach moje komentarze]
> Kto z mocy ustawy [rodzic] lub umowy jest zobowiązany do nadzoru nad
> osobą, której z powodu wieku [dziecko] albo stanu psychicznego lub
> cielesnego winy poczytać nie można, ten obowiązany jest do naprawienia
> szkody wyrządzonej przez tę osobę, chyba że uczynił zadość obowiązkowi
> nadzoru albo że szkoda byłaby powstała także przy starannym wykonywaniu
> nadzoru.
>
> Innymi słowy, jakby rodzic dziecka upilnował, to by nie weszło w
> wystawę. I trudno argumentować, że dziecko jest małe i wystawy nie
> widziało.
no właśnie bardzo łatwo jest argumentować.
Dziecko nie musi być w sklepie prowadzone na smyczy, zeby czegoś nie
potrąciło.
Dokładnie tak to jest interpretowane. Rodzić jak najbardziej uczynił
zadoś obowiązkowi nadzoru. Dziecko było przy nim, a towar był ustawiony
tak, że łatwo dało się w niego wleźć.
>
>
>> wystawa powinna byc tak zorganizowana zeby nie zagrazala malym dzieciom
>
> No plisss... A jak mały gamoń piłką wybije szybę w oknie, to szyby
> powinny być takiej klasy, by wytrzymały kopnięcie piłką z odległości 3
> metrów przez dziecko do lat 16 ? A jak dziecko zarysuje czymś (nawet
> przypadkowo) stojący na ulicy samochód, to wina kierowcy, że parkuje
> auto w zasięgu dzieci?
>
No i zebys sie nie zdziwił w sądzie jak ci sąd powie, że stawiając
samochód na ulicy w poblizu placu zabaw lub szkoły narażasz się na takie
ryzyko.
No chyba, ze chłopak ma 15 lat i zdaje sobie sprawę z tego co robi.
Za wybitą szybę piłką przez 7-latka grającego na podwórku odszkodowania
od rodziców nie wywalczysz w sądzie na 100%.
-
24. Data: 2010-12-22 19:55:25
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: ".B:artek." <m...@n...ma.i.nie.bylo.pl>
W dniu 22-12-2010 20:25, witek pisze:
> no właśnie bardzo łatwo jest argumentować.
> Dziecko nie musi być w sklepie prowadzone na smyczy, zeby czegoś nie
> potrąciło.
> Dokładnie tak to jest interpretowane. Rodzić jak najbardziej uczynił
> zadoś obowiązkowi nadzoru. Dziecko było przy nim, a towar był ustawiony
> tak, że łatwo dało się w niego wleźć.
Jakby uczynił zadość, to by dziecko w wystawę nie weszło. Ja to tak
rozumiem.
> No i zebys sie nie zdziwił w sądzie jak ci sąd powie, że stawiając
> samochód na ulicy w poblizu placu zabaw lub szkoły narażasz się na takie
> ryzyko.
Pewnie... Teraz w przypadku stłuczki na drodze sąd też powie, że
kierowca (poszkodowany) powinien liczyć się z tym, że ktoś mu w dupę
wjedzie, bo jest zima i musi być ślisko. I odszkodowania niet.
> Za wybitą szybę piłką przez 7-latka grającego na podwórku odszkodowania
> od rodziców nie wywalczysz w sądzie na 100%.
Ale z przyczyn materialnych czy proceduralnych, tj. problemów z
udowodnieniem sprawcy?
--
.B:artek.
-
25. Data: 2010-12-22 19:59:10
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: ".B:artek." <m...@n...ma.i.nie.bylo.pl>
W dniu 22-12-2010 19:39, RadoslawF pisze:
> Gdyby nie pilnował i poszedł np. na piwo to owszem.
A tu był full nadzór, bo rodzic szedł 2 metry obok i gapił się na dziecko?
> W tym przypadku nie należy się z powodu: "albo że szkoda byłaby
> powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru."
> Jak chcesz to możesz udowodnić że nadzór był nie staranny.
> :-)
Ciężar dowodu leży tu gdzie indziej - to rodzice muszą wykazać
okoliczność wyłączającą ich odpowiedzialność.
> Ale w tym przypadku dziecko nie grało w sklepie piłką tylko
> "Nagle syn potknął się o tę wysepkę" jak rozumiem przy przechodzeniu
> obok. Wystawa była źle zabezpieczona skoro można się było o nią
> potknąć i skoro w wyniku potknięcia coś się rozbiło.
Acha... To tak jak z wypadkami. Jednym z najczęstszych winowajców
wypadków drogowych są drzewa. Stoją przy drodze bezczelnie i czyhają na
biednych kierowców mknących między nimi. Pierwsze procesy już w nowym
roku...
--
.B:artek.
-
26. Data: 2010-12-22 20:09:06
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
On 12/22/2010 1:55 PM, .B:artek. wrote:
> W dniu 22-12-2010 20:25, witek pisze:
>> no właśnie bardzo łatwo jest argumentować.
>> Dziecko nie musi być w sklepie prowadzone na smyczy, zeby czegoś nie
>> potrąciło.
>> Dokładnie tak to jest interpretowane. Rodzić jak najbardziej uczynił
>> zadoś obowiązkowi nadzoru. Dziecko było przy nim, a towar był ustawiony
>> tak, że łatwo dało się w niego wleźć.
>
> Jakby uczynił zadość, to by dziecko w wystawę nie weszło. Ja to tak
> rozumiem.
Masz dzieci?
>
>> No i zebys sie nie zdziwił w sądzie jak ci sąd powie, że stawiając
>> samochód na ulicy w poblizu placu zabaw lub szkoły narażasz się na takie
>> ryzyko.
>
> Pewnie...
no to do pierwszego zdziwienia sie
> Teraz w przypadku stłuczki na drodze sąd też powie, że
> kierowca (poszkodowany) powinien liczyć się z tym, że ktoś mu w dupę
> wjedzie, bo jest zima i musi być ślisko. I odszkodowania niet.
za mało danych
>
>
>> Za wybitą szybę piłką przez 7-latka grającego na podwórku odszkodowania
>> od rodziców nie wywalczysz w sądzie na 100%.
>
> Ale z przyczyn materialnych czy proceduralnych, tj. problemów z
> udowodnieniem sprawcy?
>
nie widzę winy rodziców w niedochowaniu starnnosci w przypadku dziecka
grajacego z kolegami w piłkę na podwórku.
-
27. Data: 2010-12-22 20:15:32
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: RadoslawF <radoslawfl@spam_wp.pl>
Dnia 2010-12-22 20:59, Użytkownik .B:artek. napisał:
> A tu był full nadzór, bo rodzic szedł 2 metry obok i gapił się na dziecko?
>
>> W tym przypadku nie należy się z powodu: "albo że szkoda byłaby
>> powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru."
>> Jak chcesz to możesz udowodnić że nadzór był nie staranny.
>> :-)
>
> Ciężar dowodu leży tu gdzie indziej - to rodzice muszą wykazać
> okoliczność wyłączającą ich odpowiedzialność.
Jeśli właściciel sklepu uprze się iść z tym do sądu to
wykażą, jak rozumiem między łatwym do strącenia eksponatem
nie było żadnej barierki.
>> Ale w tym przypadku dziecko nie grało w sklepie piłką tylko
>> "Nagle syn potknął się o tę wysepkę" jak rozumiem przy przechodzeniu
>> obok. Wystawa była źle zabezpieczona skoro można się było o nią
>> potknąć i skoro w wyniku potknięcia coś się rozbiło.
>
> Acha... To tak jak z wypadkami. Jednym z najczęstszych winowajców
> wypadków drogowych są drzewa. Stoją przy drodze bezczelnie i czyhają na
> biednych kierowców mknących między nimi. Pierwsze procesy już w nowym
> roku...
Zawsze m spotykałem drzewa nie rosnące na drodze, ale widać
innym trafił się inny rodzaj drzew. :-)
Pozdrawiam
-
28. Data: 2010-12-22 20:22:06
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: "frank drebin" <b...@v...pl>
witek wrote:
> On 12/22/2010 11:37 AM, frank drebin wrote:
>>
>> bzdury to ty chłopie piszesz.
>> Najlepsza jest twoja analogia niewidocznego samochodu zaparkowanego w
>> niedozwolonym miejscu z towarem ułożonym w jasno oświetlonym
>> sklepie..
>
> a co ma jasne oświetlenie do niedbale ustawionego towaru.
a co to jest "niedbale wystawiony towar"?
To znaczy jest niewidzialny i dopiero ujawnia się kiedy ktoś się potknie?
A jeżeli mały wjedzie rowerkiem do sklepu i coś strąci, to też nie zapłacisz
i powiesz, że brak wywieszki o zakazie wjazdu rowerkiem?
A jak kobieta wjedzie dużym wózkiem do sklepu i coś strąci?
>
> to juz blizej niedbałej ekspozycji do zaparkowanego zle samochodu niż
> do żarówki.
> Jeszcze raz powtórze, ze w sklepie powinni się cieszyć, że po
> wyciągnięciu przez dziecko, tego kubka spod spodu reszta mu na łeb nie
> spadła.
Pierdzielisz bzdety.
Twoim zdaniem towar powinien być za siatką?
>>
>> No i rozumiem, że powiedzenie "zwykła przyzwoitość" jest ci obca.
>> Smutne.
>>
>
> no właśnie,
> postawili towar byle gdzie i jak popadnie, to zwykła przyzwoitość
> wymagałaby nieczepianie się klientów za własne niedbalstwo.
nie ma czegoś takiego jak byle gdzie.
To nie jest spacerniak tylko sklep.
> tego raczej w sklepie nie uświadczysz.
>
> chociaż przepraszam, trafiło mi sie.
> raz upuściłem na ziemie kilogramowe opakowanie swiezych malin,
> ślicznie sie rozmamłały na podłodze.
> Pan z obsługi przeprosił za niedbale zamknięte opakowanie.
Ty zniszczyłeś przez swoje niedbalstwo a on przeprosił? frajer nie
sprzedawca.
> Drugi raz rozwaliłem całkiem kosztowne okulary przeciwsłoneczne.
> Wyciągając jedne, spadły drugie. Były zbyt blisko siebie i metki się
> splątały. Manager sklepu przeprosił za kłopot i zaproponował 20%
> zniżki na te, które chciałem kupić.
> Tyle, ze to było w Austrii.
Może miał ubezpieczony towar albo miał w dupie użeranie się z Polakiem.
Większość sklepów ma wywieszki, żeby samemu nie ściągać towaru.
Ciebie to pewnie nie dotyczy, bo pewnie łamie jakieś twoje prawa?
> trafiło mi się też kilka razy, że jedząc w restauracji na pytanie jak
> mi smakuje trochę się poskarżyłem na niedogotowane jedzenie.
> Zwykle reagowali bardzo szybko. Pojawiał się szef kuchni osobiscie z
> przeprosinami. Zwykle albo oferowali cos ekstra, albo odliczali tą
> część od rachunku, a raz w ogóle nic nie zapłaciłem. Włochy.
nie widzę analogii niedogotowanego jedzenia ze zniszczeniem jedzenia.
Jak przez swoją nieuwagę wywalisz kelnera z jedzeniem i zastawą to też cię
przeproszą?
Nie oglądaj więcej filmów.
>
> Wiesz czemu to zrobili? Z czystego zysku.
> Mogłem w obu przypadkach zaplacic, ale gdyby to sie skonczylo
> awanturą, to po pierwsze niczego bym nie kupił i na pewno do tego
> sklepu wiecej nie przyszedl. Tak, mają tyle samo kasy w portfelu i
> cholernie zadowolonego klienta.
> Z tym, że w Polsce jeszcze na to nie wpadli.
Ja to takiego klienta który niszczy towar to bym do sklepu więcej nie
wpuścił.
--
Nigdy nie kłóć się z głupcem, ludzie mogą nie dostrzec różnicy.
-
29. Data: 2010-12-22 21:21:25
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: ".B:artek." <m...@n...ma.i.nie.bylo.pl>
W dniu 22-12-2010 21:09, witek pisze:
> nie widzę winy rodziców w niedochowaniu starnnosci w przypadku dziecka
> grajacego z kolegami w piłkę na podwórku.
No to zacznijmy od tego, że odpowiedzialność rodziców opiera się na
zasadzie ryzyka, a nie winy. Cytowałem art. 427 Kodeksu cywilnego.
Rodzic odpowiada i już - chyba, że uda mu się wykazać jedną z dwóch
przesłanek wyłączających odpowiedzialność.
--
.B:artek.
-
30. Data: 2010-12-22 21:53:29
Temat: Re: szkody w sklepie
Od: "Krzysztof" <k...@a...pl>
"frank drebin" <b...@v...pl> napisał
> a co to jest "niedbale wystawiony towar"?
Niezabezpieczony w wystarczający sposób.
Taki, który spada, rozsypuje się, przewraca, rozlewa, podczas robienia
normalnych zakupów.
> A jeżeli mały wjedzie rowerkiem do sklepu i coś strąci, to też nie
> zapłacisz i powiesz, że brak wywieszki o zakazie wjazdu rowerkiem?
Od kiedy to można wjeżdżać rowerkami do sklepu?
> A jak kobieta wjedzie dużym wózkiem do sklepu i coś strąci?
To sklep ma problem, jeśli nie przewidział takich sytuacji.
A jeśli dodatkowo kobiecie lub dziecku coś się stanie, to problem tym
większy.
> Pierdzielisz bzdety.
> Twoim zdaniem towar powinien być za siatką?
Powinien być umiejscowiony w takim miejscu i zabezpieczony w taki sposób,
by nie stwarzał ryzyka dla klientów.
Wczoraj się urodziłeś?
>> postawili towar byle gdzie i jak popadnie, to zwykła przyzwoitość
>> wymagałaby nieczepianie się klientów za własne niedbalstwo.
> nie ma czegoś takiego jak byle gdzie.
Ależ jest, czego dowodem jest historia z tego wątku.
> To nie jest spacerniak tylko sklep.
Nic nie stoi na przedszkodzie, by wywiesić tabliczkę "tu się nie spaceruje,
tylko kupuje"
A najlepiej zamknąć drzwi i wydawać towar przez okienko.
Bo jeśli się nie potrafi w odpowiedni sposób wyeksponować i zabezpieczyć
wystawy, to pretensje można mieć jedynie do siebie.
> Ty zniszczyłeś przez swoje niedbalstwo a on przeprosił? frajer nie
> sprzedawca.
Nie, to Ty żyjesz chyba jeszcze w czasach PRLu, gdzie sklepikarz był panem,
a klient złem koniecznym.
> Ja to takiego klienta który niszczy towar to bym do sklepu więcej nie
> wpuścił.
Nie obawiaj się, z taką mentalnością, jaką tu prezentujesz, po miesiącu
nikt by do Ciebie nawet nie zajrzał :)
K.