-
51. Data: 2006-02-19 10:25:44
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: JaromirD <r...@q...pl>
Robert Tomasik wrote:
> JaromirD [###r...@q...pl.###] napisał:
>
>> Przenosiny po cichu do innej parafii?
>
>
> Przede wszystkim podstawową karą w kościele jest pokuta. Ta pokuta
> może być realizowana przykładowo w jakimś zakonie kontemplacyjnym.
> Niby to nie więzienie, ale ...
>
> Poza tym przeniesienie do inne parafii - chwilowo nieistotne, czy
> ciche czy głośne - w wielu wypadkach jest bardzo dobrym pomysłem.
> Jeśli kłopoty danej osoby są związane z miejscowym środowiskiem
> (załóżmy jakieś zauroczenie kobietą, hazard, alkohol) to jest to
> przede wszystkim bardzo dobry sposób pomocy zainteresowanemu. Pomoże
> mu po prostu w zerwaniu niepożądanych kontaktów. Toteż niekoniecznie
> takie przenosiny mają na celu zatuszowanie sprawy.
Jak dla mnie, to ksiądz może popełnić trzy rodzaje "przestępstw":
1. przeciwko wewnętrznemu prawu organizacji, której jest członkiem, np. ma
romans - nie jest to w Polsce zabronione, ale jego akurat obowiązuje ślub
czystości,
2. przeciwko Kodeksowi Kanonicznemu i przeciwko prawu obowiązującemu w
Polsce, np. zdefrauduje pieniądze parafii,
3. przeciwko polskiemu prawu (ale nie przeciwko Kodeksowi Kanonicznemu), np.
sławne już molestowanie.
Problem polega na tym, że Kościół w każdym z tych przypadków stosuje te same
środki: przenosiny w inne miejsce (i ewentualnie pokuta).
O ile w pkt. 1. sposób rozwiązania problemu jest wewnętrzną prawą Kościoła,
to w pozostałych dwóch przypadkach oznaczają one po prostu niechęć do
ukarania przestępcy. Co gorsza, oznacza również, że Kościół ma gdzieś
ofiary działalności takiego księdza. Daleki jestem od domagania się
sprawiedliwości "społecznej", ale z ich punktu widzenia "zesłanie" do
zakonu kontemplacyjnego, czy przenosiny do innej parafii nie są żadną karą
dla sprawcy lecz próbą zatuszowania problemu.
Przez ostanie kilka lat uzbierało się dość przykładów na to, że Kościół woli
postępować w ten właśnie sposób.
> Poza tym większość wiernych postrzega osoby duchowne jako takie coś
> pośredniego między Bogiem, a człowiekiem. Jako takie nadistoty nie
> powinny mieć one skaz. Jak ksiądz miałby w imieniu Boga napominać
> kogoś, że grzeszy współżyjąc bez ślubu z kobietą w sytuacji, gdy
> powszechnie wiadomo, że on to też robi?
Tu się zgadzam w całej rozciągłości. Ale to nie wina ludzi, że tak patrzą na
księży.
JaromirD
--
Odpowiadając zamień "q" na "o".
-
52. Data: 2006-02-20 15:20:47
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
news:dslrsi$kkf$1@inews.gazeta.pl...
> Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
>
> > Jeśli nie możemy z tym /na razie?/ nic zrobić to przynajmniej
> otwarcie o
> > tym mówmy...
>
> A co byś chciał z tym zrobić?
Uchronić przed tym skrzywieniem ludzi...
-
53. Data: 2006-02-20 16:11:30
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
news:dsltob$pmi$1@inews.gazeta.pl...
> Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
>
> > A to dlaczego? ;)
> > Rodzice działali z czyjegoś konkretnego pod/p/uszczenia.
> > Można więc mówić o współwinie lub współsprawstwie -czyż nie? ;)
>
> Ja tam sądzę, że z reguły,jeśli rodzice nie kierują sie przy chrzcie
> względami wiary, to tradycją, zwyczajem, środowiskiem.
I to wszystko uważasz za wystarczające by dokonywac jakichś "aktów
uprzynależniających" nad bogu-ducha-winnymi niemowlętami? Podziwiam łatwość
z jaką tym uzasadnieniom nadajesz moc usprawiedliwiajacą
ubeznowłasnowolnienie kogokolwiek.
> > Chrzest można traktować jako pierwszy z dalszego ciągu po tymże
> akcie
> > następujących wydażeń -pogłebiających zależność od danej
> organizacji.
>
> Weź że wreszcie wykaż, w jakieś to uzależnienie popada człowiek w
> wyniku przyjęcia chrztu. Zwłaszcza w wieku niemowlęcym, gdy z reguły
> tego nie pamięta.
Nie czuję potrzeby wykazywania się niczym przed tobą.
A owo uzależnienie od "jedynie słusznej" idei - jest wpajane w ciągu
nastepującego po chrzcie dziecka procesu jego indoktrynacji/bo inaczej tego
nzwać się nie da/. Inaczej odbiera treści religijne jednostka której się od
poczatku mówi ze jest "wewnątrz"/poprzezchrzest właczona we wspólnotę
wierzących" -że jest "jednym z członków" -a inaczej -nawet młoda osoba która
wie że jest niezwiązana zadną "przynależnością".
> > Naliczanie przedawnienia powinno zdaje się więc rozpoczynać od
> momentu
> > ustania owego ciągu zdarzeń lub wpływu okoliczności z nich
> wynikających -i
> > wcale nie o władzy rodzicielskiej mowa -ale o zależnosci od
> oddziaływania
> > danej organizacji religijnej. ;)
>
> Może i powinno, tym nie mniej w ustawie nie ma tego. Pisz do Sejmu, by
> zmienili :-)
Dziękuję za radę. Będę coś robił w kierunku -ale zapewne nie rozstrzygnięć
prawnych -które uważam za nieskuteczne mentalnie -co widać słychać i czuć.
Całe nasze "prawo" to jedna wielka lipa. Twierdzisz inaczej? Toś chyba
ślepy... ;)
> > Nie mówmy o oczywistościach /typu "wolność jednego kończy się tam
> gdzie
> > zaczyna wolność drugiego"/ -ale o wypadkach owocujacych ewidentnymi
> > patologiami.
>
> O jakiej patologii piszesz?
O zniewoleniu poprzez odebranie możliwości podjęcia świadomego i wolnego
wyboru. A owoców tego szukaj choćby w gazetach -jeśli nie masz wstępu i
wglądu co się dzieje na najbliższej ci farze, zakonach czy seminariach
duchownych.
> > Jeśli na tym by się kończyło to rzeczywiście nie byłoby tematu.
> Niestety u
> > pewnej -wcale nie marginalnej ale znaczącej- części populacji
> > "ochrzczonych" na tym "pustym geście" się nie kończy /dla jednych
> > niestety dla drugich -na szczęście/...a czasem kontynuacja tak
> > rozpoczętej "drogi" prowadzi do znaczących nadużyć wobec "bliźnich"
> od
> > nietolerancji poprzez "mobbing religijny" po zabójstwa włącznie, na
> co
> > historia organizacji tego typu dowodów jest pełna... ;)
>
> Ale co ma z tym wspólnego chrzest? Jeśli ktoś postanawia wystąpić z
> kościoła, to chrzest ma dla niego akurat najmniejsze znaczenie.
> Prędzej będzie się wahał z uwagi na nacisk miejscowej społeczności,
> rodziny, przyjaciół. Ze względu na obawy natury etycznej. Chrzest dla
> niewierzącego - zwłaszcza przyjęty w wieku niemowlęcym - nie jest
> przecież żadną przeszkodą.
Chrzest dzieci ma to do całej sprawy że jest jawną
niesprawiedliwością -wcielaniem do organizacji o charakteże ideologicznym
jednostek nie mogacych podjąć świadomie decyzji -za lub przeciw temu aktowi.
Chrzest dorosłych to inna sprawa. Kto chce -to proszę bardzo! Inną sprawą
jest kto by chciał jeśliby mu było dobrze...więc nie dziwi mnie wielokrotnie
słyszana z ust "duszpasterzy" ze "im gorzej[ludziom] tym lepiej[im jako
siewcom religii]"
> Na całym świecie ludzie są wychowywani zgodnie z przekonaniami ich
> rodziców. To przecież jest normalne i oczywiste. Choćby z tej
> prozaicznej przyczyny, że to rodzice płacą za to wychowanie - jak już
> inne argumenty do Ciebie nie przemawiają. Stąd też mamy kraje
> tradycyjnie katolickie, protestanckie, muzułmańskie itd. Bo dzieci są
> wychowywane w wierze rodziców. Nowa religia pojawia sie najczęściej w
> wyniku napływu ludności o innych tradycjach.
>
> Nie uważam się za religioznawcę, ale każda z religii wiąże się z
> różnego rodzaju naukami kierowanymi do młodzieży i dzieci. To przecież
> oczywiste i normalne. I nikt dzieci nie pyta, czy chcą, bo i pytanie
> nie miało by głębszego sensu. Jak mają wiedzieć, czy chcą lub nie,
> skoro nie wiedzą, w co mają wierzyć? Trzeba im najpierw pokazać tę
> wiarę. Potem, niech wybierają. Oczywiście, jakimś tam ideałem było by
> przekazanie każdemu dziecku założeń wszystkich istniejących na świecie
> religii i danie prawa wyboru.
I to uważam za uczciwe postawienie sprawy -ale wcielanie
ubezwłasnowolnionych dzieci jest po prostu nieuczciwe. Rozwiązaniem
jest -owszem etyka i religioznawstwo od właściwego wieku -a jeśli
chrzest -to dorosłych.
Bajki o potępieniu wiecznym dzieci zmarłych bez chrztu -już dziś są
wyrzucane do kosza. Ale kto odpowie za miliony skrzywionych osobowości i
zmarnowanych szans na piękne i godne -bo prowadzone w wolności- życie?!
> Ale po pierwsze, przy założeniu, że jest jeden Bóg, nie ma to sensu.
> Bo skoro jest jeden, to wychodzi na to, że różnimy się od braci w
> innej wierze jedynie sposobem wyrażania wiary. A zakładając, ze go nie
> ma, to jaki sens jest nauczać o czymś, czego nie ma.
Istnienie Boga tak jak ukazują go religie nie zostało dowiedzione -więc jaki
cel mają owe religie w przekonywaniu do swoich światopoglądów? Na pewno nie
prowadzenie do obiektywnie stwierdzonej prawdy o rzeczywistości...więc ich
"metodyka wychowawcza" jest nieuprawnionym nadużyciem -indoktrynacją
właśnie.
> Po drugie każdy z nas na swój własny sposób wierzy. Nawet wiara w to,
> że nie ma Boga jest też przecież wiarą. Tak więc zawsze przekaz będzie
> obarczony subiektywizmem przekazującego. Będzie on zawsze odnosił
> informacje o innych religiach do tej, której jest wyznawcą.
Więc należy uczciwie informować dzieci że nie wiemy czy jest czy nie ma
Boga...a nie na siłę od małego przekonywać że Jest...lub go nie ma...
> Po trzecie tych religii jest tak dużo, że w rozsądnym czasie i tak nie
> był byś w stanie ich wszystkich poznać w miarę gruntownie, a pobieżne
> poznanie nie ma żadnego sensu, bo generalnie niczym się nie różnią
> poza tradycją. Każda uczy miłości, szacunku i dobroci.
Niestety -to sa twoje pobożne życzenia. Nawet te które wiele mówią o
miłości...tylko mówią... Gołosłowność, pustosłowie...itp...
> No i po czwarte: Zastanów się, czy warto poświęcać tyle energii w
> walkę z czymś, w istnienie czego jak sam piszesz nie wierzysz?
Ja nie walczę "z czymś".
Ja na swoim doświadczeniu życiowym oraz na tym co wręcz oczywiste
naokoło -widzę ze to czego mnie i wielu uczono od dziecka -się po prostu nie
sprawdza -więc rozmija najnormalniej z prawdą. Gdybym owe wiele lat naprawdę
ciężkiego zaangażowania -do którego mnie przekonano/nie inaczej/ poświęcił
na nieograniczoną światopoglądowym kagańcem naukę zasad realnego
życia -byłbym dziś w zupełnie innym miejscu-etapie-poziomie możliwości
życiowych. Więc osobiście odczuwam że pozbawiono mnie -ograniczono
możliwości rozwojowe -a co za tym idzie właściwie okradziono z tego
wszystkiego co mógłbym już dziś "sobą prezentować" lub czym po prostu
mógłbym dysponować -dla własnego i innych pożytku i godnego życia.
-
54. Data: 2006-02-20 17:26:20
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: wytnijto <""k_s_lis_\"@(wytnijto)poczta.onet.pl">
> Uchronić przed tym skrzywieniem ludzi...
To Ty chcesz krzywdy ludzi.
Twój postulat o zakazie decydowania o wychowaniu dzieci przez rodziców
jest najgorszą formą najciemniejszego totalitaryzmu. Praktykowany
powszechnie w hitlerowskich Niemczech, ZSRR za Stalina, w Kambodży.
Druga sprawa - jest to rozwiązanie społecznie nieopłacalne, prowadzi
bowiem statystycznie do bardziej amoralnych zachowań. Z tego powodu w
art. 48 naszej Konstytucji, oraz w każdej porządnej Ustawie Zasadniczej
jest wzmianka że rodzic ma pełne prawo (i obowiązek) do wychowywania
swych dzieci na własną modłę. O ile nie popełnia przestępstw.
pozdr. lisu
-
55. Data: 2006-02-20 21:35:16
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Użytkownik "wytnijto" <""k_s_lis_\"@(wytnijto)poczta.onet.pl"> napisał w
wiadomości news:dtcu99$plh$1@news.agh.edu.pl...
> > Uchronić przed tym skrzywieniem ludzi...
>
> To Ty chcesz krzywdy ludzi.
> Twój postulat o zakazie decydowania o wychowaniu dzieci przez rodziców
> jest najgorszą formą najciemniejszego totalitaryzmu. Praktykowany
> powszechnie w hitlerowskich Niemczech, ZSRR za Stalina, w Kambodży.
> Druga sprawa - jest to rozwiązanie społecznie nieopłacalne, prowadzi
> bowiem statystycznie do bardziej amoralnych zachowań. Z tego powodu w
> art. 48 naszej Konstytucji, oraz w każdej porządnej Ustawie Zasadniczej
> jest wzmianka że rodzic ma pełne prawo (i obowiązek) do wychowywania
> swych dzieci na własną modłę. O ile nie popełnia przestępstw.
Jeszcze niedawno człowieku napisałbym tak samo jak ty...a być może nawet
jutro sam zmienisz front kiedy dostaniesz wreszcie w kość od "swoich".
Uprawiasz demagogię i nic więcej...w obronie fałszywych racji.
Jeśli choć trochę znasz się na teologii powinieneś wiedzieć dlaczego
wycofano się z uważania nieochrzczonych dzieci za niegodne zbawienia. To
wstęp do wycofywania się raczkiem z chrztu niemowląt.
Celibat też stoi pod znakiem zapytania i w końcu zostanie zniesiony...o czym
wspomniał poprzedni -jeszcze ten "nasz" papież. Idą wielkie zmiany -których
nie powstrzyma nikt... ;P
A wracając do tematu:
Czy przestępstwem nie jest wprowadzanie kogoś od dziecka na drogę takiego
kształtowania jego osobowości która skutkuje niezdolnością do pełnego
zrealizowania potencjału życiowego i utrwalania zależności życiowej od
kogokolwiek?
Gdyby/scie/ dawali możność pełni rozwoju -nie byłoby takich jak ty...i
takich jakich znam na pęczki...o własnych trudnościach w samodzielnym życiu
nie wspominając.
Nie byłoby takich którzy nawet po parudziesięciu latach niezwykle
intensywnego zaangażowania /powtarzam !niezwykle silnego! -mogę ci napisać
na priva szczegóły- będziesz chciał to sobie nawet sprawdzić możesz gdzie
trzeba bez problemu jeśli jesteś tym kim się "opisujesz"/ właściwie odkryli
że przez cały ten czas byli wpuszczani w maliny, nabijani w butelkę -czy jak
to tam sobie nazwiesz...
A kiedy kogoś się wykręci /choćby przypadkiem nawet za mocno/ jak cytrynę to
się go ze wstydem pozbywa...znam setki takich przypadków -osobiście.
I to nazywasz szczytnym chrześcijaństwem czy katolicyzmem jako religiami
miłości?
Bo ja to nazywam tchórzliwym sekciarstwem uprawianym pod płaszczykiem
pustych frazesów bez pokrycia.
"Poznacie prawdę i prawda nas wyzwoli..."
-
56. Data: 2006-02-21 08:55:14
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>
Re to: Sky [Mon, 20 Feb 2006 22:35:16 +0100]:
> Czy przestępstwem nie jest wprowadzanie kogoś od dziecka
> na drogę takiego kształtowania jego osobowości która skutkuje
> niezdolnością do pełnego zrealizowania potencjału życiowego
> i utrwalania zależności życiowej od kogokolwiek?
A kto w zasadzie powinien decydować, co jest tą pełnią potencjału
życiowego? Ty? A dlaczego Ty? Masz choćby blade pojęcie o tym, co
to dla mnie znaczy? Bo ja nie wiem, co to znaczy dla Ciebie i z
tego powodu nie zamierzam Ci narzucać swoich 'zainteresowań'.
Czemu Ty chcesz innym narzucać swoje?
Przekonanie że jest się absolutnie nieomylnym to jest bardzo
niebezpieczna zabawa, wiesz?
> Gdyby/scie/ dawali możność pełni rozwoju -nie byłoby takich
> jak ty...i takich jakich znam na pęczki...
I dlaczego byłoby to lepsze, niż stan kiedy "tacy jak on" są?
Myślisz, że "tacy jak on" są niezadowoleni z tego, że istnieją?
Czemu chciałbyś się ich pozbyć - burzą Twoje poczucie Jedynie
Słusznej Wizji Świata? Uraz jakiś czy co?
> I to nazywasz szczytnym chrześcijaństwem czy katolicyzmem
> jako religiami miłości?
> Bo ja to nazywam tchórzliwym sekciarstwem uprawianym pod
> płaszczykiem pustych frazesów bez pokrycia.
A nazywaj sobie jak tam chcesz. Sęk w tym, że jak ktoś ma sobie
ochotę być tchórzem i rzucać frazesami, to nie Twój zafajdany
interes to jest - więc się nie wpieprzaj i tyle. Proste, nie?
> "Poznacie prawdę i prawda nas wyzwoli..."
O, pokaż mi Prawdę, o wielki Sky!
Kira (ubawiona po pachy :-])
--
_____
// //))) priv: kira(a)wwt.pl ~ lub: 1565217 ~ wybierz sobie ;) |
\_\c -( http://cyber-girl.net/kira/ - Kira & Pędrak [|_15%__] |
///'__/ ~~~~~~ Ruszyło Nowe CGN: http://Cyber-Girl.NET ~~~~~~ |
-
57. Data: 2006-02-21 09:15:27
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Sky [Mon, 20 Feb 2006 17:11:30 +0100]:
> I to wszystko uważasz za wystarczające by dokonywac
> jakichś "aktów uprzynależniających" nad bogu-ducha-winnymi
> niemowlętami?
Dzieci już tak mają, że spora część ich życia zależy jednak
od ich rodziców. Mnie też moi rodzice wychowywali, zapisali
mnie nawet nie pytając o zdanie do szkoły. A, i zmieniali mi
pieluchy - a może ja sobie chciałam w brudnych latać, a?
> Podziwiam łatwość z jaką tym uzasadnieniom nadajesz moc
> usprawiedliwiajacą ubeznowłasnowolnienie kogokolwiek.
Podziwiam Twój dramatyzm :-) - to tylko parę kropel wody.
> A owo uzależnienie od "jedynie słusznej" idei - jest wpajane
> w ciągu nastepującego po chrzcie dziecka procesu jego
> indoktrynacji/bo inaczej tego nzwać się nie da/.
Da się nazwać nauką życia. Każdy się go uczy nieco inaczej.
I jest to zjawisko normalne, zdajesz sobie sprawę?
Anyway - tak patrzę po sporej części własnej rodziny, i coś
ta ich indokrynacja wyjątkowo chujowo wyszła... To może nie
wystarczy jednak łepetyny polać wodą, hmm...?
> O zniewoleniu poprzez odebranie możliwości podjęcia
> świadomego i wolnego wyboru.
Świadomy wybór w wykonaniu niemowlęcia? ;-)) Kolega wczoraj
coś w zabawnym nastroju musiał być :-)
Aż taki masz żal do rodziców, że Cię ochrzcili? Co ci ten
fakt takiego zrobił? Wiesz, urazy należy leczyć, a nie się
mścić na reszcie Świata. To dużo zdrowsze.
> A owoców tego szukaj choćby w gazetach -jeśli nie masz wstępu
> i wglądu co się dzieje na najbliższej ci farze, zakonach czy
> seminariach duchownych.
Chrzest implikuje pójście do seminarium duchownego...?
> Chrzest dzieci ma to do całej sprawy że jest jawną
> niesprawiedliwością -wcielaniem do organizacji o charakteże
> ideologicznym
Na czym polega konkretnie to wcielanie? Bo, że tak nieśmiało
przypomnę, mówimy o polaniu łebka paroma kroplami wody. Czujesz
się przez to przynależny do KRK? Jeśli tak, to zastanów się,
czy to przypadkiem Ty nie masz problemu z podjęciem świadomej
i przemyślanej decyzji.
> Rozwiązaniem jest -owszem etyka
Która etyka? Bo etyka, z samej swojej definicji niemalże, jest
efektem jakiejś filozofii życiowej. Którą proponujesz?
> Istnienie Boga tak jak ukazują go religie nie zostało
> dowiedzione -więc jaki cel mają owe religie w przekonywaniu
> do swoich światopoglądów?
A miłość to tylko chemia produkowana przez układ hormonalny
człowieka, nastawiona stricte na podtrzymanie gatunku. Więc
jaki sens jest uczyć dzieci kochać?
> Na pewno nie prowadzenie do obiektywnie stwierdzonej
> prawdy o rzeczywistości...
O, coś mnie ominęło? Ktoś już się wziął i obiektywnie określił
prawdę o rzeczywistości? Kiedy ta sztuka się udała? :-)
Moja sąsiadka jest zdania, że hip-hop jest przyjemny dla ucha.
Mnie on wkurwia. Jaka jest obiektywna prawda na temat hip-hopu:
jest on fajny czy nie jest? Nie powinieneś mieć chyba większych
problemów z odpowiedzią, więc będę wdzięczna za objawienie :-)
> Ja na swoim doświadczeniu życiowym oraz na tym co wręcz
> oczywiste naokoło
Twoje doświadczenie niekoniecznie jest doświadczeniem wszystkich
ludzi naokoło, wiesz?
> Więc osobiście odczuwam że pozbawiono mnie -ograniczono
> możliwości rozwojowe
No ale to chyba pretensje do Twoich rodziców, prawda? Nie
sądzisz, że ktoś inny mógłby mieć te pretensje w dokładnie
odwrotną stronę, i w wieku lat 20 uznać, że został okradziony
z możliwości religijnego przeżycia dzieciństwa i młodości?
> -a co za tym idzie właściwie okradziono z tego wszystkiego
> co mógłbym już dziś "sobą prezentować" lub czym po prostu
> mógłbym dysponować -dla własnego i innych pożytku i godnego
> życia.
Z czego konkretnie okradli Cię Twoi rodzice? Kim takim byłbyś,
gdybyś nie doszedł do wszystkiego samodzielnie?
Widzisz, problem w tym, że zamiast dorosnąć i zdać sobie
sprawę, że jesteś tym kim jesteś właśnie dlatego, że Twoje
życie wyglądało tak a nie inaczej - próbujesz się rzucać
i sam sobie wmawiasz, że mógłbyś być lepszy. Co znaczy ni
mniej ni więcej tylko tyle, że w tej chwili uważasz, że
jesteś do luftu. A akceptacja siebie to ważna rzecz.
Kira
--
_____
// //))) priv: kira(a)wwt.pl ~ lub: 1565217 ~ wybierz sobie ;) |
\_\c -( http://cyber-girl.net/kira/ - Kira & Pędrak [|_15%__] |
///'__/ ~~~~~~ Ruszyło Nowe CGN: http://Cyber-Girl.NET ~~~~~~ |
-
58. Data: 2006-02-21 15:53:55
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: Marta Wieszczycka <m...@N...pl>
Sky napisał(a):
> To kwestia głębsza- dotykająca podmiotowej wolności wewnętrznej danej
> jednostki -oraz praktyk mających na celu owej wolności ograniczenie lub
> wręcz odebranie - i utrzymanie w mocy owego mentalnego uzależnienia od
> poglądów ludzi realizujących doktrynę religijną -nawet po fakcie formalnego
> "odejścia". To wręcz zahacza o sekciarstwo.
Ty byś chyba chciał, żeby ktoś KK nakazał odwołanie chrztu, najlepiej w
formie podobnej ceremonii ;-)
--
Marta
http://doradcy-prawni.pl
-
59. Data: 2006-02-22 08:17:03
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Użytkownik "Marta Wieszczycka" <m...@N...pl> napisał w wiadomości
news:dtfd36$r9n$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Sky napisał(a):
>
> > To kwestia głębsza- dotykająca podmiotowej wolności wewnętrznej danej
> > jednostki -oraz praktyk mających na celu owej wolności ograniczenie lub
> > wręcz odebranie - i utrzymanie w mocy owego mentalnego uzależnienia od
> > poglądów ludzi realizujących doktrynę religijną -nawet po fakcie
formalnego
> > "odejścia". To wręcz zahacza o sekciarstwo.
>
> Ty byś chyba chciał, żeby ktoś KK nakazał odwołanie chrztu, najlepiej w
> formie podobnej ceremonii ;-)
Nie. A po co zresztą -skoro taka ceremonia już istnieje i jest stosowana?
Wystarczy że ludzi chcących wystąpić spośród swoich "szeregów" próbują
zobligować do poniżającego poddania się takiemu właśnie aktowi
"wyodrębnienia"...jaki jest zapisany w Prawie Kanonicznym...
Niestety każdy z "uniezależniających się" odczuwa konieczność szukania w
sobie własnej formuły mentalnego "zerwania pępowiny" zależności...zresztą
życie wielokroć załatwia to "zerwanie" samo...niestety zbyt często na tyle
boleśnie...że owocuje długotrwałym osłabieniem i bezwładem...jeśli nie
trwałym skrzywieniem, nadłamaniem lub wręcz nieodwracalnym "złamaniem"
osobowości...
-
60. Data: 2006-02-24 22:27:01
Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
JaromirD [###r...@q...pl.###] napisał:
> 3. przeciwko polskiemu prawu (ale nie przeciwko Kodeksowi
Kanonicznemu),
> np. sławne już molestowanie.
Generalnie ka żde przestępstwo jest grzechem, a więc stanowi
wykroczenie przeciwko prawu kościelnemu.
> Problem polega na tym, że Kościół w każdym z tych przypadków stosuje
te
> same środki: przenosiny w inne miejsce (i ewentualnie pokuta).
> O ile w pkt. 1. sposób rozwiązania problemu jest wewnętrzną prawą
> Kościoła, to w pozostałych dwóch przypadkach oznaczają one po prostu
> niechęć do ukarania przestępcy. Co gorsza, oznacza również, że
Kościół
> ma gdzieś ofiary działalności takiego księdza. Daleki jestem od
> domagania się sprawiedliwości "społecznej", ale z ich punktu
widzenia
> "zesłanie" do zakonu kontemplacyjnego, czy przenosiny do innej
parafii
> nie są żadną karą dla sprawcy lecz próbą zatuszowania problemu.
> Przez ostanie kilka lat uzbierało się dość przykładów na to, że
Kościół
> woli postępować w ten właśnie sposób.
A czy to przeszkadza w prowadzeniu postępowania karnego lub skazaniu?
> Tu się zgadzam w całej rozciągłości. Ale to nie wina ludzi, że tak
> patrzą na księży.
To nie jest niczyja wina. To akurat po prostu tak jest i już.