-
1. Data: 2004-11-01 17:50:14
Temat: lekarz stwierdził, że
Od: "juras" <j...@m...ru>
. Lekarze nie chcieli zbadać dziecka, bo rodzice źle zaparkowali samochód
Aleksandra Pezda 01-11-2004 , ostatnia aktualizacja 01-11-2004 15:45
Rodzice chorego dziecka zostawili samochód na parkingu dla szpitalnego
personelu. Lekarze odmówili przyjęcia małego pacjenta, dopóki auto stamtąd
nie wyjechało. Skończyło się awanturą i policyjną interwencją
Państwo Oziewiczowie przyjechali do szpitala z półtorarocznym synkiem w
czwartek około godz. 21. Chłopczyk miał ponad 38 st. C gorączki i mocno
spuchniętą rączkę. Tego samego dnia dostał czwartą dawkę szczepienia na
polio, błonicę, tężec i krztusiec. Rodzice podejrzewali więc, że to
powikłanie. Kiedy dotarli pod budynek szpitalny zobaczyli, że wejście główne
tarasują rozkopy. Bramą z boku wjechali na dziedziniec i zaparkowali auto
obok innych. W drodze do izby przyjęć zatrzymał ich portier i kazał
przestawić samochód.
- Powiedziałem "za pięć minut", bo żona była tak przerażona stanem dziecka,
że nie chciałem jej zostawiać - opowiada Krzysztof Oziewicz. Portier jednak
nie odpuścił, wszedł za nimi na izbę przyjęć i pożalił się lekarzom.
- Już zaczęłam mówić, co się dzieje z dzieckiem, kiedy lekarz stwierdził, że
go nie zbada, dopóki nie przestawimy samochodu. Struchlałam - mówi Wioletta
Oziewicz. - Mąż stracił panowanie i zaczął się kłócić, ale po dwóch minutach
wyszedł i przestawił samochód. - Wtedy dopiero lekarze przyjęli dziecko. Z
powodu stanu zapalnego ręki, chłopiec został umieszczony na oddziale
zakaźnym.
Z dyrektorem szpitala nie udało nam się skontaktować. Ordynator chirurgii
Stanisław Paradowski (przełożony lekarza, który pełnił w czwartek dyżur na
Szpitalnym Oddziale Ratunkowym) przyznał jednak, że lekarze użyli takiego
szantażu.
- Ten człowiek obrzucił ich stekiem przekleństw. Lekarze pracują ciężko, 24
godziny na dobę, dlaczego mają jeszcze tolerować chamstwo? - pyta Stanisław
Paradowski. Jego zdaniem dziecku nie groziło żadne niebezpieczeństwo:- To
zwykły obrzęk poszczepienny, nie trzeba go było przecież reanimować.
Na pytanie, czy auto Oziewiczów zastawiało przejazd karetkom, Paradowski
odpowiada:- Nie wiem, ale nie o to chodzi. Na ulicy jest miejsce do
parkowania i wszyscy tam stają, to czemu on miał mieć ekstra prawa?
Sprawdziliśmy - przed wejściem głównym do szpitala stoi tablica z napisem:
"wejście i wjazd do szpitala obok". Strzałka na tablicy kieruje właśnie do
bramki, przez którą wjechali Oziewicze.
W trakcie kłótni z rodzicami szpital wezwał też policję (Oziewicz twierdzi,
że stało się to po tym, kiedy bez skutku domagał się nazwiska lekarza, który
kazał mu przestawić auto). Policjanci zakończyli interwencję pouczeniem obu
stron.
Dla Gazety
Marek Makowski, dyrektor zachodniopomorskiego oddziału Narodowego Funduszu
Zdrowia:
Ta sytuacja w ogóle nie powinna się zdarzyć. Lekarze nie powinni w ogóle
angażować się w spory ochrony szpitala z klientem. Bezwzględnie natomiast
muszą badać pacjentów. A rodzice mają prawo bać się o zdrowie dziecka,
uprawnione jest ich zdenerwowanie. Nie każdy w końcu jest lekarzem i potrafi
ocenić, kiedy sytuacja jest naprawdę pilna, a kiedy nie. Cóż to za różnica,
gdzie postawili samochód, jeśli nie zagrodzili dojazdu karetkom? Łatwiej
byłoby szybko zbadać dziecko i pozwolić im odjechać, niż wikłać się w
kłótnie.
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,2369264.htm
l?nltxx=1078304&nltdt=2004-11-01-17-50
-
2. Data: 2004-11-01 20:21:52
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "juras" <j...@m...ru> napisał w wiadomości
news:cm5t3e$jqm$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Lekarze nie chcieli zbadać dziecka, bo rodzice źle zaparkowali samochód
To, co opisałeś, to oczywiście nie najlepiej świadczy o rzeczonym lekarzu, o
ile opis jest rzetelny. Powinien zająć się dzieckiem, a jeśli uważał, że
samochód rodzice źle zaparkowali, to wezwać Policję, by sprawę w tym czasie
uregulowała. Ba, wniosek o ukaranie, to nawet bez Policji ochrona szpitala
mogła do sądu złożyć.
Przy czym, jeśli zwłoka w udzieleniu pomocy nie mogła mieć wpływu na życie
czy zdrowie małego pacjenta, to pozostaje ewentualnie odpowiedzialność
dyscyplinarna. Zastanawiam się, czy w tym wypadku nie można by było
ewentualnie przeciwko lekarzowi skierować do sądu wniosku o ukaranie z art.
138 kw. W końcu zajmuje się zawodowo świadczeniem usług, a nie spodziewam
się, by sąd wadliwe zaparkowanie pojazdu uznał za wystarczający powód do
odmowy świadczenia usługi badania lekarskiego.
Natomiast przy okazji chciał bym Ci zwrócić uwagę, że to nie jest błąd w
sztuce lekarskiej. Wiem, że nigdzie tego nie napisałeś. Ale Stowarzyszenie,
którego poglądy przez ostatnie kilka dni tak pracowicie szerzyłeś na wielu
grupach - narażając się zresztą na utarczki ze mną i innymi osobami za formę
rozpowszechniania poglądów - właśnie głownie zajmuje się takimi, jak ta
opisana przez Ciebie sprawami. I choć bez wątpienia lekarz popełnił tutaj
błąd, to jednak nie jest to błąd w sztuce lekarskiej. Bądź uprzejmy to
zauważyć.
No i ostatnia uwaga. Nie wiadomo jak rzetelny jest opis dziennikarski w tej
sprawie. Nie było mnie tam, więc nie zarzucam kłamstwa opisującym. Jednak
mam wątpliwość, bowiem nie wiem skąd ów lekarz miałby wiedzieć, gdzie
zaparkowano ten samochód, przystępując do badania lekarskiego. Czy nie było
czasem tak, że lekarz powiedział do gościa, że dziecku nic nie jest i by
poszedł przeparkować samochód, a on tym czasem zajmie się dzieckiem? Zaś
ojciec dziecka podbuzowany adrenaliną powiedział, ze nie i zrobił aferę? No
bo z drugiej strony przecież obecność ojca przy tym badaniu nie była jakaś
nieodzowna pewnie, więc co stało na przeszkodzie, by po dostarczeniu matki z
dzieckiem do lekarza wyszedł i przeparkował swój samochód w miejsce, gdzie
nie będzie to nikomu przeszkadzać. Czy czasem nie jest tak, że wina leży tu
akurat po obydwu stronach?
-
3. Data: 2004-11-02 10:23:39
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Massai" <t...@w...pl>
Robert Tomasik wrote:
> No i ostatnia uwaga. Nie wiadomo jak rzetelny jest opis dziennikarski
> w tej sprawie. Nie było mnie tam, więc nie zarzucam kłamstwa
> opisującym. Jednak mam wątpliwość, bowiem nie wiem skąd ów lekarz
> miałby wiedzieć, gdzie zaparkowano ten samochód, przystępując do
> badania lekarskiego. Czy nie było czasem tak, że lekarz powiedział do
> gościa, że dziecku nic nie jest i by poszedł przeparkować samochód, a
> on tym czasem zajmie się dzieckiem? Zaś ojciec dziecka podbuzowany
> adrenaliną powiedział, ze nie i zrobił aferę? No bo z drugiej strony
> przecież obecność ojca przy tym badaniu nie była jakaś nieodzowna
> pewnie, więc co stało na przeszkodzie, by po dostarczeniu matki z
> dzieckiem do lekarza wyszedł i przeparkował swój samochód w miejsce,
> gdzie nie będzie to nikomu przeszkadzać. Czy czasem nie jest tak, że
> wina leży tu akurat po obydwu stronach?
Zazwyczaj osoba przywożąca chorego jest przekonana, że tylko jej się
spieszy, że to właśnie jej chory jest tym najbardziej potrzebującym.
Stąd codzienne problemy, nimoznośc wytłumaczenia "musi Pan poczekac w
kolejce".
Celują w tym panowie w garniturach, który przywożą swoje pociechy na
zastrzyk, i potrafią przepychać się miedzy "zawałem w toku" i "otwartym
złamaniem". Oczywiście wcześniej zatarasowawszy dojazd karetce.
--
Pozdro
Massai
http://www.zusdajnamluz.pl/
-
4. Data: 2004-11-02 14:12:15
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: PAweł <p...@w...uzyjskrotu.pl>
Robert Tomasik wrote:
(...)
>
> Przy czym, jeśli zwłoka w udzieleniu pomocy nie mogła mieć wpływu na
> życie czy zdrowie małego pacjenta, to pozostaje ewentualnie
> odpowiedzialność dyscyplinarna. Zastanawiam się, czy w tym wypadku
> nie można by było ewentualnie przeciwko lekarzowi skierować do sądu
> wniosku o ukaranie z art. 138 kw. W końcu zajmuje się zawodowo
> świadczeniem usług, a nie spodziewam się, by sąd wadliwe zaparkowanie
> pojazdu uznał za wystarczający powód do odmowy świadczenia usługi
> badania lekarskiego.
>
> Natomiast przy okazji chciał bym Ci zwrócić uwagę, że to nie jest
> błąd w sztuce lekarskiej.
Uważam, że ze zbytnia dezynwolturą podchodzisz do postępowania lekarza.
Ciekawe, czy równiez uważałbyś, ze jest to wyłącznie kwestia dyscyplinarna,
gdyby lekarz UZALEŻNIŁ udzielenia pomocy lekarskiej (bo wbrew temu, co
piszesz, chodziło tu nie wyłącznie o badanie, ale o udzielenie pomocy w
jednak poważnej chorobie,- opisywane dzicko musiało byc przecież
hospitalizowane) Twojemu dziecku z krwotokiem (choć, jak dopiero PÓŹNIEJ
okazało się, nie śmiertelnym) od odtańczenia przez Ciebie samby z figurami
i odśpiewania pięśni "Wołga, Wołga", czyli spełnienia przez Ciebie
nieistotnych w tej sytuacji warunków, do stawiania których lekarz w sposób
oczywisty nie był uprawniony. Oczywiście , przykład celowo jaskrawy, ale
dokładnie odpowiadający opisanej sytuacji.
(..)> No i ostatnia uwaga. Nie wiadomo jak rzetelny jest opis dziennikarski
> w tej sprawie. Nie było mnie tam, więc nie zarzucam kłamstwa
> opisującym. Jednak mam wątpliwość,
+ (dalsze rozważania RT nt możliwego rozwoju wypadków)
Myślę, że takie stawianie sprawy nie ma sensu. Jeśli bowiem uznać, że
przytaczany opis jest nieprawdziwy, to jedynym uprawnionym wnioskiem jest wg
mnie żądanie ustalenia prawdziwego przebiegu wydarzeń.
Wszelkie bowiem inne dywagacje na ten temat są wyłącznie ćwiczeniem fantazji
dywagującego:).
Przecież takich mozliwych scenariuszy podać można tysiąc i jeden, np, że
lekarz przyjmujący zażądał od ojca dziecka łapówki za badania i aby
uprawdopodobnic swoją odmowę zajęcia się natychmiast pacjentem wymyślał tak
dziwaczne warunki jak zmiana miejsca parkowania samochodu. A ojciec o tym
żądaniu łapówki nie mówi, bo nie ma żadnego na to dowodu i boi się procesu o
pomówienie:).
Oczywiście znów przejaskrawiam, ale to po to, żeby wykazać, że ma sens
wyłącznie albo rozpatrywanie opisywanego zdarzenia, albo tez uznanie ( z
twardym uzasadnieniem), że takie zdarzenie nie mogło miec miejsca i żądanie
podania faktycznego jego przebiegu.
Natomiast sugerowanie, bez żadnych dowodów, że opis jest nieprawdziwy ( ale
niewygodny dla powziętej tezy) to wg mnie strata czasu i bicie piany.
--
Przy odpowiedzi bezpośrednio do mnie, w adresie użyj zamiast pełnej
nazwy "wirtualnapolska" jej skrót, tj. "wp" Pozdr.
P
-
5. Data: 2004-11-02 18:42:05
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "PAweł" <p...@w...uzyjskrotu.pl> napisał w
wiadomości news:cm84k0$3u4$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Uważam, że ze zbytnia dezynwolturą podchodzisz do postępowania lekarza.
> Ciekawe, czy równiez uważałbyś, ze jest to wyłącznie kwestia
dyscyplinarna,
> gdyby lekarz UZALEŻNIŁ udzielenia pomocy lekarskiej (bo wbrew temu, co
> piszesz, chodziło tu nie wyłącznie o badanie, ale o udzielenie pomocy w
> jednak poważnej chorobie,- opisywane dzicko musiało byc przecież
> hospitalizowane) Twojemu dziecku z krwotokiem (choć, jak dopiero PÓŹNIEJ
> okazało się, nie śmiertelnym) od odtańczenia przez Ciebie samby z
figurami
> i odśpiewania pięśni "Wołga, Wołga", czyli spełnienia przez Ciebie
> nieistotnych w tej sytuacji warunków, do stawiania których lekarz w sposób
> oczywisty nie był uprawniony.
Zajrzyj do ustawy, a zrozumiesz, że z punktu widzenia prawa niestety tak
jest. Sama odmowa świadczenia usługi jest tylko wykroczeniem. By przerodziła
się w przestępstwo trzeba by było dowieść, ze istniało niebezpieczeństwo dla
zdrowia lub życia.
Co więcej, mogą istnieć sytuacje, gdy lekarz ma prawo w ogóle odmówić
świadczenia takiej pomocy, o ile jej brak nie zagraża bezpośrednio zdrowiu
lub życiu. Jak choćby brak ubezpieczenia rzeczonej osoby oraz gotowości
zapłaty za usługę.
> Myślę, że takie stawianie sprawy nie ma sensu. Jeśli bowiem uznać, że
> przytaczany opis jest nieprawdziwy, to jedynym uprawnionym wnioskiem jest
wg
> mnie żądanie ustalenia prawdziwego przebiegu wydarzeń.
> Wszelkie bowiem inne dywagacje na ten temat są wyłącznie ćwiczeniem
fantazji
> dywagującego:).
moje powątpiewanie w prawdziwość opisu wynika z doświadczenia. Niestety
dziennikarze często naciągają prawdę, by była bardziej sensacyjna. Po za tym
zaznaczyłem, ze to moje dywagacje. Do rzeczy nic nie mają, bowiem jak
napisałem znaczenie dla oceny prawnej znaczenia miało przede wszystkim to,
czy brak natychmiastowej pomocy mógł zagrażać życiu lub zdrowiu i to
bezpośrednio.
-
6. Data: 2004-11-03 22:25:21
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: PAweł <p...@w...uzyjskrotu.pl>
Robert Tomasik wrote:
> Użytkownik "PAweł" <p...@w...uzyjskrotu.pl> napisał w
> wiadomości news:cm84k0$3u4$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
>> Uważam, że ze zbytnia dezynwolturą podchodzisz do postępowania
>> lekarza. Ciekawe, czy równiez uważałbyś, ze jest to wyłącznie
>> kwestia dyscyplinarna, gdyby lekarz UZALEŻNIŁ udzielenia pomocy
>> lekarskiej (bo wbrew temu, co piszesz, chodziło tu nie wyłącznie o
>> badanie, ale o udzielenie pomocy w jednak poważnej chorobie,-
>> opisywane dzicko musiało byc przecież hospitalizowane) Twojemu
>> dziecku z krwotokiem (choć, jak dopiero PÓŹNIEJ okazało się, nie
>> śmiertelnym) od odtańczenia przez Ciebie samby z figurami i
>> odśpiewania pięśni "Wołga, Wołga", czyli spełnienia przez Ciebie
>> nieistotnych w tej sytuacji warunków, do stawiania których lekarz w
>> sposób oczywisty nie był uprawniony.
>
> Zajrzyj do ustawy, a zrozumiesz, że z punktu widzenia prawa niestety
> tak jest. Sama odmowa świadczenia usługi jest tylko wykroczeniem. By
> przerodziła się w przestępstwo trzeba by było dowieść, ze istniało
> niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia.
Mozna domniemywać, że istniało w opisywanym przypadku zagrożenie dla zdrowia
dziecka, skoro jednak je hospitalizowano. Zapewne jednak, znając niezdrową
solidarność lekarską, byłoby to niestety trudne do wykazania.
--
Przy odpowiedzi bezpośrednio do mnie, w adresie użyj zamiast pełnej
nazwy "wirtualnapolska" jej skrót, tj. "wp" Pozdr.
P
-
7. Data: 2004-11-04 00:09:04
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "PAweł" <p...@w...uzyjskrotu.pl> napisał w
wiadomości news:cmblsn$kru$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Mozna domniemywać, że istniało w opisywanym przypadku zagrożenie dla
zdrowia
> dziecka, skoro jednak je hospitalizowano. Zapewne jednak, znając niezdrową
> solidarność lekarską, byłoby to niestety trudne do wykazania.
Zwróć uwagę, że to musi być zagrożenie bezpośrednie. A hospitalizacja ma z
tym związek luźny. jestem stanie wymyślić wiele przypadków zagrożenia
bezpośredniego, które po usunięciu hospitalizacji nie wymagają, a i
odwrotnie cały szereg przypadków niegroźnych bezpośrednio dla życia zjawisk
wymagających hospitalizacji. A nie jestem lekarzem. lekarz by pewnie jeszcze
więcej wymyślił.
-
8. Data: 2004-11-05 11:24:31
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Przemek R." <p...@t...gazeta.pl>
>
> No i ostatnia uwaga. Nie wiadomo jak rzetelny jest opis dziennikarski w
tej
> sprawie. Nie było mnie tam, więc nie zarzucam kłamstwa opisującym.
Jednak
> mam wątpliwość, bowiem nie wiem skąd ów lekarz miałby wiedzieć, gdzie
> zaparkowano ten samochód, przystępując do badania lekarskiego. Czy nie
było
> czasem tak, że lekarz powiedział do gościa, że dziecku nic nie jest i by
> poszedł przeparkować samochód, a on tym czasem zajmie się dzieckiem? Zaś
> ojciec dziecka podbuzowany adrenaliną powiedział, ze nie i zrobił aferę?
No
> bo z drugiej strony przecież obecność ojca przy tym badaniu nie była
jakaś
> nieodzowna pewnie, więc co stało na przeszkodzie, by po dostarczeniu
matki z
> dzieckiem do lekarza wyszedł i przeparkował swój samochód w miejsce,
gdzie
> nie będzie to nikomu przeszkadzać. Czy czasem nie jest tak, że wina leży
tu
> akurat po obydwu stronach?
>
ochrona powiedziala lekarzowi, napisal to.
P.
-
9. Data: 2004-11-07 11:49:19
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: "Leszek" <l...@p...fm>
Użytkownik "Massai" <t...@w...pl> napisał w wiadomości
news:cm7n7a$ja0$1@inews.gazeta.pl...
> Celują w tym panowie w garniturach, który przywożą swoje pociechy na
> zastrzyk, i potrafią przepychać się miedzy "zawałem w toku" i "otwartym
> złamaniem". Oczywiście wcześniej zatarasowawszy dojazd karetce.
Wyjąłeś mi z ust.
Chamski tatuś i nic więcej.
Pzdr
Leszek
-
10. Data: 2004-11-07 14:03:22
Temat: Re: lekarz stwierdził, że
Od: poreba <d...@p...com>
"Leszek" <l...@p...fm> popełnił 07 lis 2004 na pl.soc.prawo
utwór news:cml23g$fmh$1@opal.icpnet.pl:
>> Celują w tym panowie w garniturach,
> Wyjąłeś mi z ust.
> Chamski tatuś i nic więcej.
Trzeba było od razu napisać żeś Ty tym portierem jest, byłeś tam,
właśnie zamiatałeś podwórze a inicjator wątku bezczelnie kłamie.
MSPANC
-
pozdro
poreba