eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawokodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 22

  • 11. Data: 2007-12-19 10:32:29
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Koju" <m...@p...onet.pl>

    bo np. ktos umyslnie jadac przez skrzyzowanie 55km/h na ograniczeniu
    50 bylby winny spowodowania kolizji z kims, kto nie zauwazyl
    czerwonego swiatla ;)

    Powiem szczerze, że chyba jest to wbrew pozorom rozsadniejsze niż to. W
    sensie ze jak obie strony robią coś "źle" to obie ponoszą konsekwencje. W
    sytuacji o ktorej pisałem - konsekwencje ponosi tylko jedna strona (no i w
    moim mniemaniu o mniejszej winie). Po prostu pod coś takiego można podłączyć
    w tym momencie to, że jak ktoś będzie jechał pod prąd a ty skręcajac w prawo
    zderzysz się z nim czołowo, to też będzie to jego wina - uderzyłeś w
    samochód przed tobą (co z tego ze od przodu), nie zachowałeś bezpiecznej
    odległości od pojazdu przed Tobai takie tam:) Wiem ze to absurd, ale jestem
    zły:)



  • 12. Data: 2007-12-19 12:38:04
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: mvoicem <m...@g...com>

    Koju wrote:

    >> Co za pierdoły.
    >> To znaczy, że jak już przejadę za czerwone światło to wszyscy powinni mi
    >> ustąpić? A jak kogoś trąbnę w bok na czerwonym, to czywiście będzie wina
    >> tego drugiego bo mi nie ustąpił? Chyba cię porąbało.
    >
    > Ja się nie znam, ale w świetle tego co się nam przytrafiło, to DOKŁADNIE
    > tak będzie - będzie to wina tego co był "z lewej". A Ty dostaniesz mandat
    > za wjazd na czerwonym:)
    > Nieźle porabane, co? WARTA na podstawie takiego myślenia odmówiła wypłaty
    > odszkodowaina i uznania NAWET współwiny.
    > Paranoja jakaś - mam do zrobienia lewy przód samochodu - kulturalnie
    > wjeżdzam na skrzyzowanie, czekam na czerwone, samochody ruszaja,
    > poczatkowo jada wolno wiec jest bezpiecznie a juz na tyle szybko aby
    > szkoda byla i jakby nigdy nic wjezdzam pod jakis maly samochod (cobym
    > zdrowiu nie ucierpial), ale nowy (aby ten "niedobry" sprawca mial AC - po
    > co niewinnego na koszty narazac). Dostaje 200-600zl mandatu ale przod
    > autka mam jak nowy i do przodu jestem jakies 4000 zł.
    > Jesli tak jest to mamy za****scie chore prawo, ale w sumie mnie by to
    > chyba az tak bardzo nie zdziwilo... I powiem wiecej - o ile przedtem
    > strasznie narzekałem na prawo w USA, gdzie kazdy kazdego o wszystko
    > pozywa, to teraz zaczynam widziec dobre tego strony...

    Ale po co tak kombinować, skoro możesz jechać na parking supermarketu, gdzie
    jedna z uliczek jest traktowana jako główna. Czekasz na samochód z
    lewej ...

    dalej tak jak opisałeś, tylko bez mandatu dla ciebie.

    p. m.


  • 13. Data: 2007-12-19 14:10:11
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Koju" <m...@p...onet.pl>

    >>> Co za pierdoły.
    >>> To znaczy, że jak już przejadę za czerwone światło to wszyscy powinni mi
    >>> ustąpić? A jak kogoś trąbnę w bok na czerwonym, to czywiście będzie wina
    >>> tego drugiego bo mi nie ustąpił? Chyba cię porąbało.
    >>
    >> Ja się nie znam, ale w świetle tego co się nam przytrafiło, to DOKŁADNIE
    >> tak będzie - będzie to wina tego co był "z lewej". A Ty dostaniesz mandat
    >> za wjazd na czerwonym:)
    >> Nieźle porabane, co? WARTA na podstawie takiego myślenia odmówiła wypłaty
    >> odszkodowaina i uznania NAWET współwiny.
    >> Paranoja jakaś - mam do zrobienia lewy przód samochodu - kulturalnie
    >> wjeżdzam na skrzyzowanie, czekam na czerwone, samochody ruszaja,
    >> poczatkowo jada wolno wiec jest bezpiecznie a juz na tyle szybko aby
    >> szkoda byla i jakby nigdy nic wjezdzam pod jakis maly samochod (cobym
    >> zdrowiu nie ucierpial), ale nowy (aby ten "niedobry" sprawca mial AC - po
    >> co niewinnego na koszty narazac). Dostaje 200-600zl mandatu ale przod
    >> autka mam jak nowy i do przodu jestem jakies 4000 zł.
    >> Jesli tak jest to mamy za****scie chore prawo, ale w sumie mnie by to
    >> chyba az tak bardzo nie zdziwilo... I powiem wiecej - o ile przedtem
    >> strasznie narzekałem na prawo w USA, gdzie kazdy kazdego o wszystko
    >> pozywa, to teraz zaczynam widziec dobre tego strony...
    >
    > Ale po co tak kombinować, skoro możesz jechać na parking supermarketu,
    > gdzie
    > jedna z uliczek jest traktowana jako główna. Czekasz na samochód z
    > lewej ...
    >
    > dalej tak jak opisałeś, tylko bez mandatu dla ciebie.
    >
    > p. m.

    wiesz, mi nie chodzi o wyłudzenie pieniedzy, ale o pewien absurd,
    zilustrowany jedynie takim przykładem
    MK



  • 14. Data: 2007-12-19 18:28:38
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Ryba" <N...@p...onet.pl>


    Użytkownik "Koju" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:fkarkn$hvm$1@news.onet.pl...
    >> Co za pierdoły.
    >> To znaczy, że jak już przejadę za czerwone światło to wszyscy powinni mi
    >> ustąpić? A jak kogoś trąbnę w bok na czerwonym, to czywiście będzie wina
    >> tego drugiego bo mi nie ustąpił? Chyba cię porąbało.
    >
    > Ja się nie znam, ale w świetle tego co się nam przytrafiło, to DOKŁADNIE
    > tak będzie - będzie to wina tego co był "z lewej". A Ty dostaniesz mandat
    > za wjazd na czerwonym:)
    > Nieźle porabane, co? WARTA na podstawie takiego myślenia odmówiła wypłaty
    > odszkodowaina i uznania NAWET współwiny.

    No niezupełnie tak jest. Tak jak już wcześniej napisałem w tej sytuacji
    (zgodnie z PoRD) współwinni będą obaj kierujący. Jeden dlatego, że nie
    ustąpił pierwszeństwa przejazdu drugi zaś dlatego, że ten pierwszy
    spodziewał się, że wszyscy użytkownicy będą poruszać się zgodnie z
    przepisami PoRD (chyba, że z ich zachowania wynikało inaczej).

    > Paranoja jakaś - mam do zrobienia lewy przód samochodu - kulturalnie
    > wjeżdzam na skrzyzowanie, czekam na czerwone, samochody ruszaja,
    > poczatkowo jada wolno wiec jest bezpiecznie a juz na tyle szybko aby
    > szkoda byla i jakby nigdy nic wjezdzam pod jakis maly samochod (cobym
    > zdrowiu nie ucierpial), ale nowy (aby ten "niedobry" sprawca mial AC - po
    > co niewinnego na koszty narazac). Dostaje 200-600zl mandatu ale przod
    > autka mam jak nowy i do przodu jestem jakies 4000 zł.
    > Jesli tak jest to mamy za****scie chore prawo, ale w sumie mnie by to
    > chyba az tak bardzo nie zdziwilo... I powiem wiecej - o ile przedtem
    > strasznie narzekałem na prawo w USA, gdzie kazdy kazdego o wszystko
    > pozywa, to teraz zaczynam widziec dobre tego strony...
    >
    > MK

    Ano właśnie tak jest. Światła światłami a pierwszeństwo pierwszeństwem. Moim
    skromnym zdaniem problem polega nie na niedoskonałości prawa, bo w tym
    konkretnym przypadku jest ono jak najbardziej jednoznaczne i całkiem
    sensowne (co starałem się wykazać poprzednio), a na dziwnej (nie popartej
    żadnymi przepisami) wierze w "zielone światło", które to wielu kierujących
    zwalnia z myślenia oraz z przestrzegania przepisów PoRD. Jeśli jednak
    zamierzasz wcielić w życie swój pomysł (czego Ci nie życzę) pamiętaj aby
    mieć świadków a najlepiej kamerę przemysłową w zanadrzu oraz przygotować się
    do walki o swoje w sądzie co najmniej II instancji ;).

    Zdróweczko wszem i wobec
    Ryba co się może mylić



  • 15. Data: 2007-12-19 18:50:04
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Ryba" <N...@p...onet.pl>


    Użytkownik "Koju" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:fkarvo$j9j$1@news.onet.pl...
    > bo np. ktos umyslnie jadac przez skrzyzowanie 55km/h na ograniczeniu
    > 50 bylby winny spowodowania kolizji z kims, kto nie zauwazyl
    > czerwonego swiatla ;)
    >
    > Powiem szczerze, że chyba jest to wbrew pozorom rozsadniejsze niż to. W
    > sensie ze jak obie strony robią coś "źle" to obie ponoszą konsekwencje. W
    > sytuacji o ktorej pisałem - konsekwencje ponosi tylko jedna strona (no i w
    > moim mniemaniu o mniejszej winie). Po prostu pod coś takiego można
    > podłączyć w tym momencie to, że jak ktoś będzie jechał pod prąd a ty
    > skręcajac w prawo zderzysz się z nim czołowo, to też będzie to jego wina -
    > uderzyłeś w samochód przed tobą (co z tego ze od przodu), nie zachowałeś
    > bezpiecznej odległości od pojazdu przed Tobai takie tam:) Wiem ze to
    > absurd, ale jestem zły:)

    Widzisz, ocena moralna to jedno a obowiązujące prawo to drugie. Ponieważ
    jednak o ewentualnej winie będzie decydował sąd, będzie on się opierał (to
    tylko moja nadzieja bo z sądami różnie bywa) o obowiązujące prawo - w tym
    wypadku PoRD. W sytuacji, którą tu przytaczasz (jadący "pod prąd" drogą z
    pierwszeństwem vs wyjeżdżający z drogi "podporządkowanej") znowu mamy do
    czynienia (zgodnie z PoRD) z przypadkiem nieustąpienia pierwszeństwa
    przejazdu. Niestety ale PoRD w kwestii pierwszeństwa przejazdu nie
    przewiduje żadej taryfy ulgowej. Masz ustąpić pierwszeństwa temu kto je
    posiada. Koniec i kropka. Newet jeśli będzie to UFO lecące pod prąd z Twoją
    teściową/teściem ;). Oczywiście moralnie współwinnym będzie również ten,
    który jechał "pod prąd" ale PoRD nie rozróżnia (w stytuacji ustalenia
    pierwszeństwa przejazdu) jadących "pod prąd" oraz "z prądem" (nie mylić z
    herbatką z prądem - to zupełnie co innego). Czy to jest absurd - nie mnie to
    oceniać. Tak zostało PoRD skonstruowane przez ustawodawcę i nic na to nie
    poradzę. Oczywiście zawsze możesz próbować wykazać, że wykroczenie
    popełnionie przez "drugą stronę" miało decydujący wpływ na przebieg wypadków
    ale to Ty musisz udowodnić, że tak faktycznie było.

    Niestety, ale żadne prawo (na szerokim świecie) nie jest doskonałe tym nie
    mniej niektóre są znacznie bardziej doskonalsze niż większość przepisów
    obowiązujących obecnie w pomrocznej (nie wspominając o ich egzekwowaniu). No
    ale taki ustawodawca jakie społeczeństwo.

    I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wszem i wobec
    Ryba co się może mylić



  • 16. Data: 2007-12-19 18:51:16
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Koju" <m...@p...onet.pl>

    >>> Co za pierdoły.
    >>> To znaczy, że jak już przejadę za czerwone światło to wszyscy powinni mi
    >>> ustąpić? A jak kogoś trąbnę w bok na czerwonym, to czywiście będzie wina
    >>> tego drugiego bo mi nie ustąpił? Chyba cię porąbało.
    >>
    >> Ja się nie znam, ale w świetle tego co się nam przytrafiło, to DOKŁADNIE
    >> tak będzie - będzie to wina tego co był "z lewej". A Ty dostaniesz mandat
    >> za wjazd na czerwonym:)
    >> Nieźle porabane, co? WARTA na podstawie takiego myślenia odmówiła wypłaty
    >> odszkodowaina i uznania NAWET współwiny.
    >
    > No niezupełnie tak jest. Tak jak już wcześniej napisałem w tej sytuacji
    > (zgodnie z PoRD) współwinni będą obaj kierujący. Jeden dlatego, że nie
    > ustąpił pierwszeństwa przejazdu drugi zaś dlatego, że ten pierwszy
    > spodziewał się, że wszyscy użytkownicy będą poruszać się zgodnie z
    > przepisami PoRD (chyba, że z ich zachowania wynikało inaczej).
    >
    >> Paranoja jakaś - mam do zrobienia lewy przód samochodu - kulturalnie
    >> wjeżdzam na skrzyzowanie, czekam na czerwone, samochody ruszaja,
    >> poczatkowo jada wolno wiec jest bezpiecznie a juz na tyle szybko aby
    >> szkoda byla i jakby nigdy nic wjezdzam pod jakis maly samochod (cobym
    >> zdrowiu nie ucierpial), ale nowy (aby ten "niedobry" sprawca mial AC - po
    >> co niewinnego na koszty narazac). Dostaje 200-600zl mandatu ale przod
    >> autka mam jak nowy i do przodu jestem jakies 4000 zł.
    >> Jesli tak jest to mamy za****scie chore prawo, ale w sumie mnie by to
    >> chyba az tak bardzo nie zdziwilo... I powiem wiecej - o ile przedtem
    >> strasznie narzekałem na prawo w USA, gdzie kazdy kazdego o wszystko
    >> pozywa, to teraz zaczynam widziec dobre tego strony...
    >>
    >> MK
    >
    > Ano właśnie tak jest. Światła światłami a pierwszeństwo pierwszeństwem.
    > Moim skromnym zdaniem problem polega nie na niedoskonałości prawa, bo w
    > tym konkretnym przypadku jest ono jak najbardziej jednoznaczne i całkiem
    > sensowne (co starałem się wykazać poprzednio), a na dziwnej (nie popartej
    > żadnymi przepisami) wierze w "zielone światło", które to wielu kierujących
    > zwalnia z myślenia oraz z przestrzegania przepisów PoRD. Jeśli jednak
    > zamierzasz wcielić w życie swój pomysł (czego Ci nie życzę) pamiętaj aby
    > mieć świadków a najlepiej kamerę przemysłową w zanadrzu oraz przygotować
    > się do walki o swoje w sądzie co najmniej II instancji ;).
    >
    > Zdróweczko wszem i wobec
    > Ryba co się może mylić

    Nie, żeby było jasne, nie mam zamiaru tego wcielać w życie:)
    Chodzi mi o to, że po jakąś cholerę są przepisy i z jakiegoś powodu powinno
    się je przestrzegać.
    Jeśli ktoś ich nie przestrzega to powinien być sam sobie winien. Jeśli nie
    posypiesz piachem oblodzonego chodnika, to powinieneś być winny tego że ktoś
    sobie złamie nogę, bez względu na to czy był pijany czy nie. I akurat chyba
    tak jest. Wiec czemu u licha tu nie ma? Tak jak jedziesz po pijaku to w
    większości wypadków będziesz winien - od taka odgórna zasada.
    Wiesz, równie dobrze można powiedzieć ruch prawostronny ruchem
    prawostronnym, a pierwszeństwo pierwszeństwem. Będę sobie jeżdził pod prąd i
    niech mi jakaś sierota z prawej (a moze z lewej teraz!?) wyjedzie. Czyja
    będzie wina? Ja *tylko* jechałem w drugą stronę, bom taki malorozgarniety -
    myślałem że to wszyscy inni pod prąd jadą:)
    I oczywiście drogą główną.

    PS
    A odnosnie wcielania w zycie - po co kamera itd? Przeciez można się bez
    problemów przyznać, że wjechało się na czerwonym. I powiedziec policjantom
    czy sedziemu: swiatła swiatłami a pierwszenstwo pierwszenstwem:)



  • 17. Data: 2007-12-19 18:53:27
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Koju" <m...@p...onet.pl>

    >> Powiem szczerze, że chyba jest to wbrew pozorom rozsadniejsze niż to. W
    >> sensie ze jak obie strony robią coś "źle" to obie ponoszą konsekwencje. W
    >> sytuacji o ktorej pisałem - konsekwencje ponosi tylko jedna strona (no i
    >> w moim mniemaniu o mniejszej winie). Po prostu pod coś takiego można
    >> podłączyć w tym momencie to, że jak ktoś będzie jechał pod prąd a ty
    >> skręcajac w prawo zderzysz się z nim czołowo, to też będzie to jego
    >> wina - uderzyłeś w samochód przed tobą (co z tego ze od przodu), nie
    >> zachowałeś bezpiecznej odległości od pojazdu przed Tobai takie tam:) Wiem
    >> ze to absurd, ale jestem zły:)
    >
    > Widzisz, ocena moralna to jedno a obowiązujące prawo to drugie. Ponieważ
    > jednak o ewentualnej winie będzie decydował sąd, będzie on się opierał (to
    > tylko moja nadzieja bo z sądami różnie bywa) o obowiązujące prawo - w tym
    > wypadku PoRD. W sytuacji, którą tu przytaczasz (jadący "pod prąd" drogą z
    > pierwszeństwem vs wyjeżdżający z drogi "podporządkowanej") znowu mamy do
    > czynienia (zgodnie z PoRD) z przypadkiem nieustąpienia pierwszeństwa
    > przejazdu. Niestety ale PoRD w kwestii pierwszeństwa przejazdu nie
    > przewiduje żadej taryfy ulgowej. Masz ustąpić pierwszeństwa temu kto je
    > posiada. Koniec i kropka. Newet jeśli będzie to UFO lecące pod prąd z
    > Twoją teściową/teściem ;). Oczywiście moralnie współwinnym będzie również
    > ten, który jechał "pod prąd" ale PoRD nie rozróżnia (w stytuacji ustalenia
    > pierwszeństwa przejazdu) jadących "pod prąd" oraz "z prądem" (nie mylić z
    > herbatką z prądem - to zupełnie co innego). Czy to jest absurd - nie mnie
    > to oceniać. Tak zostało PoRD skonstruowane przez ustawodawcę i nic na to
    > nie poradzę. Oczywiście zawsze możesz próbować wykazać, że wykroczenie
    > popełnionie przez "drugą stronę" miało decydujący wpływ na przebieg
    > wypadków ale to Ty musisz udowodnić, że tak faktycznie było.
    >
    > Niestety, ale żadne prawo (na szerokim świecie) nie jest doskonałe tym nie
    > mniej niektóre są znacznie bardziej doskonalsze niż większość przepisów
    > obowiązujących obecnie w pomrocznej (nie wspominając o ich egzekwowaniu).
    > No ale taki ustawodawca jakie społeczeństwo.
    >
    > I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wszem i wobec
    > Ryba co się może mylić

    Ok, mam już odpowiedz na pytanie zadane 1 minutę temu w poście powyzej (ad
    tesiowej w UFO) :)

    MK



  • 18. Data: 2007-12-19 18:57:50
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Ryba" <N...@p...onet.pl>


    Użytkownik "witek" <w...@g...pl.invalid> napisał w wiadomości
    news:fk9kmh$qpq$2@inews.gazeta.pl...
    > Ryba wrote:
    >>
    >> przepraszam za dosadność, ale nie myl chuja z ogórkiem. Co prawda kształt
    >> podobny ale zastosowanie inne. Ale do rzeczy.
    >> Nigdzie nie napisałem, że "wjechanie na czerwonym" jest "legalne".
    >> Stwierdziłem jedynie (i nadal to podtrzymuję) że pierwszeństwo przejazdu
    >> (z jednym drobnym wyjątkiem) nie zależy od sygnałów nadawanych przez
    >> sygnalizację swietlną. Zgadzam się, że sygnalizacja świetlna ma "wyższy
    >> priorytet" (pierwszeństwo) niż znaki oraz przepisy PoRD (co wynika z Art.
    >> 5 PoRD) tym nie mniej, zgodnie z rozdziałem 5 Rozporządzenia o znakach i
    >> sygnałach drogowych, sygnał "zielony" zezwala wyłącznie na wjazd za
    >> sygnalizator i to wszystko. Tak więc za sygnalizatorem pierwszeństwo
    >> przejazdu pozostaje niezmienione (chyba, że na sygnalizatorze były jakieś
    >> znaki zmieniające to pierwszeństwo, co czasami się zdarza), niezależnie
    >> od tego czy sygnalizator działa czy też nie jak też niezależnie od tego,
    >> czy świeci na zielono, niebiesko albo w różowe kropki.
    >>
    >> Tak więc proszę nie insynuować mnie czegoś, czego nie napisałem.
    >>
    > Co za pierdoły.

    Jak na grupę, która ma w nazwie prawo jest to bardzo ineresujący argument
    a'la Zero.

    > To znaczy, że jak już przejadę za czerwone światło to wszyscy powinni mi
    > ustąpić? [..]

    Nie wszyscy, tylko ci, w stosunku do których masz pierwszeństwo przejazdu.

    > [..] A jak kogoś trąbnę w bok na czerwonym, to czywiście będzie wina tego
    > drugiego bo mi nie ustąpił?

    Jeśli wykażesz, że wjechałeś "na zielonym" to będzie wyłącznie jego wina,
    natomiast jeśli Tobie udowodnią, że wjechałeś na czerwonym - to będzie
    współwina obu kierujących (tak Twoja jak i jego).

    > Chyba cię porąbało.

    Tego pozwolisz, że nie będę komentował, chociaż z drugiej strony wiem już z
    kim mam przyjemność zakończyć dyskusję.

    Zdróweczko mimo wszystko
    Ryba co się może mylić



  • 19. Data: 2007-12-19 19:21:56
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Ryba" <N...@p...onet.pl>

    > Nie, żeby było jasne, nie mam zamiaru tego wcielać w życie:)
    > Chodzi mi o to, że po jakąś cholerę są przepisy i z jakiegoś powodu
    > powinno się je przestrzegać.
    > Jeśli ktoś ich nie przestrzega to powinien być sam sobie winien. Jeśli nie
    > posypiesz piachem oblodzonego chodnika, to powinieneś być winny tego że
    > ktoś sobie złamie nogę, bez względu na to czy był pijany czy nie. I akurat
    > chyba tak jest. Wiec czemu u licha tu nie ma? Tak jak jedziesz po pijaku
    > to w większości wypadków będziesz winien - od taka odgórna zasada.
    > Wiesz, równie dobrze można powiedzieć ruch prawostronny ruchem
    > prawostronnym, a pierwszeństwo pierwszeństwem. Będę sobie jeżdził pod prąd
    > i niech mi jakaś sierota z prawej (a moze z lewej teraz!?) wyjedzie. Czyja
    > będzie wina? Ja *tylko* jechałem w drugą stronę, bom taki
    > malorozgarniety - myślałem że to wszyscy inni pod prąd jadą:)
    > I oczywiście drogą główną.
    >
    > PS
    > A odnosnie wcielania w zycie - po co kamera itd? Przeciez można się bez
    > problemów przyznać, że wjechało się na czerwonym. I powiedziec policjantom
    > czy sedziemu: swiatła swiatłami a pierwszenstwo pierwszenstwem:)

    Widzisz ten świat nigdy nie był, nie jest i nie będzie sprawiedliwy. Tym
    bardziej, że każdy ma "swoją" prawdę. W tym przypadku ustawodawca wyszedł z
    założenia, że pierwszeństwo - rzecz święta. Niewątpliwie nie jest to
    "sprawiedliwe", również w moim odczuciu, tym nie mniej takie podejście ma
    jedną niezaprzeczalną zaletę - jednoosobową odpowiedzialność za popełnione
    wykroczenie (co nie znaczy "sprawiedliwą"). Większy problem stanowi rozmycie
    odpowiedzialności na obu (wielu) uczestników ruchu. Wyobraź sobie np.
    oznaczone skrzyżowanie "drogi głównej" z "drogą podporządkowaną" i wyobraź
    sobie, że jakiś kretyn jadący drogą główną na takim skrzyżowaniu realizuje
    manewr wyprzedzania; tymczasem z "drogi podporządkowanej" w (swoje) prawo
    wyjeżdża na "drogę główną" inny pojazd i dochodzi do wypadku. W takiej
    sytuacji, zgodnie z PoRD ten wyjeżdżający z drogi podporządkowanej musi
    ustąpić pierwszeństwa wszystkim a więc również temu kretynowi co wyprzedza
    na skrzyżowaniu. Z drugiej strony to samo PoRD zabrania wyprzedzać na
    skrzyżowaniu. A więc wspówinni wypadkowi są obaj kierujący.

    Intencją ustawodawcy w tym wypadku (prawdopodobnie) było podwójne
    zabezpieczenie przed ewentualnym wypadkiem. O ile z reguły dodawanie
    zabezpieczeń w systemach zautomatyzowanych powoduje zwiększenie ich
    bezpieczeństwa (choć znam wyjątki od tej reguły) to w przypadku ludzi regułą
    jest zmniejszenie tego bezpieczeństwa. Ano własnie dlatego, że
    odpowiedzialność za popełnione czyny się rozmywa. Jednemu się wydaje, że ten
    co wyjeżdża z podporządkowanej i tak musi ustąpić jemu pierwszeństwa a
    drugiemu się wydaje, że żaden kretyn na skrzyżowaniu wyprzedzać nie będzie.
    No i masz babo placek.

    Tak więc prawo jakie mamy przyjęło taką a nie inną filozofię opanowania
    problemu co nie znaczy że jest ona tożsama ze "sprawiedliwością" samą w
    sobie. No ale nad tym ślęczą dużo bardziej mądre głowy niż ta, podpisana
    poniżej.

    Zdróweczko
    Ryba co się może mylić



  • 20. Data: 2007-12-19 19:54:05
    Temat: Re: kodeks drogowy, odszkodowanie, wspolwina - pytanie
    Od: "Koju" <m...@p...onet.pl>

    > Widzisz ten świat nigdy nie był, nie jest i nie będzie sprawiedliwy. Tym
    > bardziej, że każdy ma "swoją" prawdę. W tym przypadku ustawodawca wyszedł
    > z założenia, że pierwszeństwo - rzecz święta. Niewątpliwie nie jest to
    > "sprawiedliwe", również w moim odczuciu, tym nie mniej takie podejście ma
    > jedną niezaprzeczalną zaletę - jednoosobową odpowiedzialność za popełnione
    > wykroczenie (co nie znaczy "sprawiedliwą"). Większy problem stanowi
    > rozmycie odpowiedzialności na obu (wielu) uczestników ruchu. Wyobraź sobie
    > np. oznaczone skrzyżowanie "drogi głównej" z "drogą podporządkowaną" i
    > wyobraź sobie, że jakiś kretyn jadący drogą główną na takim skrzyżowaniu
    > realizuje manewr wyprzedzania; tymczasem z "drogi podporządkowanej" w
    > (swoje) prawo wyjeżdża na "drogę główną" inny pojazd i dochodzi do
    > wypadku. W takiej sytuacji, zgodnie z PoRD ten wyjeżdżający z drogi
    > podporządkowanej musi ustąpić pierwszeństwa wszystkim a więc również temu
    > kretynowi co wyprzedza na skrzyżowaniu. Z drugiej strony to samo PoRD
    > zabrania wyprzedzać na skrzyżowaniu. A więc wspówinni wypadkowi są obaj
    > kierujący.
    >
    > Intencją ustawodawcy w tym wypadku (prawdopodobnie) było podwójne
    > zabezpieczenie przed ewentualnym wypadkiem. O ile z reguły dodawanie
    > zabezpieczeń w systemach zautomatyzowanych powoduje zwiększenie ich
    > bezpieczeństwa (choć znam wyjątki od tej reguły) to w przypadku ludzi
    > regułą jest zmniejszenie tego bezpieczeństwa. Ano własnie dlatego, że
    > odpowiedzialność za popełnione czyny się rozmywa. Jednemu się wydaje, że
    > ten co wyjeżdża z podporządkowanej i tak musi ustąpić jemu pierwszeństwa a
    > drugiemu się wydaje, że żaden kretyn na skrzyżowaniu wyprzedzać nie
    > będzie. No i masz babo placek.
    >
    > Tak więc prawo jakie mamy przyjęło taką a nie inną filozofię opanowania
    > problemu co nie znaczy że jest ona tożsama ze "sprawiedliwością" samą w
    > sobie. No ale nad tym ślęczą dużo bardziej mądre głowy niż ta, podpisana
    > poniżej.
    >
    > Zdróweczko
    > Ryba co się może mylić

    Poddaje się, rozumiem Twój punkt widzenia, rozumiem intencje i nawet je
    podzielam, ale jakby na to nie patrzec nie jestem zadowolony z takiego
    obrotu sprawy (w sensie dotyczas mialem naiwne wrazenie, ze prawo *w zamysle
    chociaz* powinno byc sprawiedliwe ) :)
    Powiem wiecej - odkrywa to przedemna nowy wymiar absurdu, ale jest
    jednocześnie dobra nauczką - widac, że nawet jak mnie zlapia za reke podczas
    kradziezy* to musze mowic ze to nie moja reka - coś się pewnie znajdzie,
    wszystko kwestią odpowiedniego podejscia i interpretacji :)

    Pozdrawiam i zycze milego wieczoru
    Michal

    * Nie oznacza to ze zaczne krasc :)


strony : 1 . [ 2 ] . 3


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1