eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawofima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 88

  • 71. Data: 2004-06-27 00:39:03
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org> napisał w wiadomości
    news:cbkdv3$n66$2@inews.gazeta.pl...

    > No jak nie jak tak?? Jeśli powód dowodzi, że wysłał do pozwanego jakieś
    > pismo, przedkłada książkę nadawczą, adresy się zgadzają, to w 99,99%
    > przypadków sąd uzna, że pozwany miał możliwość zapoznania się z
    przesyłką, a
    > jeśli tego nie zrobił, bo nie odebrał listu, to jego problem (mówię o
    > poleconych, ale bez potwierdzenia odbioru - ze zwykłymi nie wiem jak
    jest).
    > Czyli skutki rodzi jak najbardziej.

    Można z tym polemizować. Znalazłem takie orzeczenie sądu: "Jeżeli treść
    oświadczenia woli składanego innej osobie zawarta jest w piśmie przesłanym
    pocztą, a przesyłka - wobec niemożności doręczenia - pozostawiona zostanie
    w urzędzie pocztowym z powiadomieniem o tym adresata, dojście oświadczenia
    do wiadomości tej osoby w rozumieniu art. 61 kc następuje z chwilą
    doręczenia pisma w dniu przyjętym analogicznie do daty doręczenia pisma
    sądowego w trybie art. 139 § 1 kpc." [I CR 1410/89]. A zatem jednak
    wygląda na to, że konieczne jest skuteczne doręczenie tego pisma. Choć
    gdyby wierzyciel zdołał dowieść, że dłuznik celowo tego nie odbierał, to
    pewnie miał bys rację. Tylko jak tego dowieść? No chyba, że dłużnik wprost
    oświdczy listonosowi, że odmawia przyjęcia, a listonosz zna osobiście
    dłużnika i zaświadczy, że ta było. W praktyce rzadki zbieg okoliczności.
    >
    > Wszystko zależy, co jest napisane na zwrotce. Jeśli jest informacja, że
    > "adresat wyprowadził się", "adresat nieznany" albo podobne, to
    rzeczywiście
    > przesyłki nie uznaje się za doręczoną. Jednakże w przypadkach, gdy
    adnotacja
    > jest w stylu: "przesyłka nie podjęta w terminie", "adresat odmówił
    > przyjęcia" itp., to mamy doręczenie skuteczne.

    A jakaś podstawa prawna tego stwierdzenia?


  • 72. Data: 2004-06-27 12:08:14
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org>

    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:cbm5ja$k5g$1@inews.gazeta.pl...
    > > No jak nie jak tak?? Jeśli powód dowodzi, że wysłał do pozwanego jakieś
    > > pismo, przedkłada książkę nadawczą, adresy się zgadzają, to w 99,99%
    > > przypadków sąd uzna, że pozwany miał możliwość zapoznania się z
    > przesyłką, a
    > > jeśli tego nie zrobił, bo nie odebrał listu, to jego problem (mówię o
    > > poleconych, ale bez potwierdzenia odbioru - ze zwykłymi nie wiem jak
    > jest).
    > > Czyli skutki rodzi jak najbardziej.
    >
    > Można z tym polemizować. Znalazłem takie orzeczenie sądu: "Jeżeli treść
    > oświadczenia woli składanego innej osobie zawarta jest w piśmie przesłanym
    > pocztą, a przesyłka - wobec niemożności doręczenia - pozostawiona zostanie
    > w urzędzie pocztowym z powiadomieniem o tym adresata, dojście oświadczenia
    > do wiadomości tej osoby w rozumieniu art. 61 kc następuje z chwilą
    > doręczenia pisma w dniu przyjętym analogicznie do daty doręczenia pisma
    > sądowego w trybie art. 139 § 1 kpc." [I CR 1410/89]. A zatem jednak
    > wygląda na to, że konieczne jest skuteczne doręczenie tego pisma.

    Sądowego pisma. Sądowego. Czyli po upływie terminów przewidzianych do
    uznania pisma sądowego za doręczone, uznaje się, że pismo prywatne także
    jest doręczone. Czyli dokładnie tak jak mówiłem.


    > > Wszystko zależy, co jest napisane na zwrotce. Jeśli jest informacja, że
    > > "adresat wyprowadził się", "adresat nieznany" albo podobne, to
    > rzeczywiście
    > > przesyłki nie uznaje się za doręczoną. Jednakże w przypadkach, gdy
    > adnotacja
    > > jest w stylu: "przesyłka nie podjęta w terminie", "adresat odmówił
    > > przyjęcia" itp., to mamy doręczenie skuteczne.
    >
    > A jakaś podstawa prawna tego stwierdzenia?


    ROZPORZĄDZENIE MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI z dnia 17 czerwca 1999 r. w sprawie
    szczegółowego trybu doręczania pism sądowych przez pocztę w postępowaniu
    cywilnym (Dz. U. Nr 62, poz. 697 z późn. zm.).


    --
    Pozdrawiam,
    Washko
    http://www.odpowiedzialnosc.org/


  • 73. Data: 2004-06-28 10:04:19
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org> napisał w wiadomości
    news:cbmdrd$gnl$1@inews.gazeta.pl...

    > > > Wszystko zależy, co jest napisane na zwrotce. Jeśli jest informacja,
    że
    > > > "adresat wyprowadził się", "adresat nieznany" albo podobne, to
    > > rzeczywiście
    > > > przesyłki nie uznaje się za doręczoną. Jednakże w przypadkach, gdy
    > > adnotacja
    > > > jest w stylu: "przesyłka nie podjęta w terminie", "adresat odmówił
    > > > przyjęcia" itp., to mamy doręczenie skuteczne.
    > >
    > > A jakaś podstawa prawna tego stwierdzenia?
    >
    >
    > ROZPORZĄDZENIE MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI z dnia 17 czerwca 1999 r. w
    sprawie
    > szczegółowego trybu doręczania pism sądowych przez pocztę w postępowaniu
    > cywilnym (Dz. U. Nr 62, poz. 697 z późn. zm.).

    A czy zauważyłeś, że owo rozporządzenie dotyczy doręczania PISM SĄDOWYCH?
    Do wysyłanego przez jedną osobę do drugiej pisma - choćby później ów fakt
    stanowił dowód w sprawie - to ono się raczej nie stosuje. Mogę jedynie
    podejrzewać, że rzecz w tym, iż w trakcie postępowania sądowego strona
    wie, że ono się toczy i ma obowiązek informować o zmianach adresu. A w
    "naszym" wypadku nie ma takiego obowiązku. No przecież trudno by było
    powiadomić wszystkie firmy w Polsce, że wyjeżdżam na miesiąc na wakacje. A
    może jakaś w międzyczasie będzie chciała przesłać do mnie jakieś pismo?


  • 74. Data: 2004-06-28 11:40:44
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org>

    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:cbotqt$cq0$6@inews.gazeta.pl...
    > A czy zauważyłeś, że owo rozporządzenie dotyczy doręczania PISM SĄDOWYCH?

    Oczywiście, że tak. Ale sądy stosują zasady tam określone także do
    doręczania pism prywatnych i tyle. Możesz się z tym niezgadzać, ale - na
    szczęście - tak jest :)

    > Do wysyłanego przez jedną osobę do drugiej pisma - choćby później ów fakt
    > stanowił dowód w sprawie - to ono się raczej nie stosuje.

    Bezpośrednio nie. Ale zasady są te same.

    > Mogę jedynie
    > podejrzewać, że rzecz w tym, iż w trakcie postępowania sądowego strona
    > wie, że ono się toczy i ma obowiązek informować o zmianach adresu. A w
    > "naszym" wypadku nie ma takiego obowiązku. No przecież trudno by było
    > powiadomić wszystkie firmy w Polsce, że wyjeżdżam na miesiąc na wakacje. A
    > może jakaś w międzyczasie będzie chciała przesłać do mnie jakieś pismo?

    Ma do tego prawo takie samo jak Ty wyjechać na wakacje. Jednak jeśli
    zaniedbujesz swój obowiązek odbierania korespondencji (oczywiście musi być
    uregulowany w umowie), to musisz się liczyć z tym, że poniesiesz tego
    konsekwencje.

    Żeby było jasne - nie twierdzę, że każde pismo wysłane przez dowolny podmiot
    wywoła skutki w postaci uznania go za doręczone. Mam na uwadze tylko pisma
    od osób, z którymi wiążą nas pewne stosunki cywilnoprawne. Zazwyczaj
    jesteśmy bowiem związani informowaniem kontrahenta o tym, gdzie można się z
    nami skontaktować.



    --
    Pozdrawiam,
    Washko
    http://www.odpowiedzialnosc.org/


  • 75. Data: 2004-06-29 21:05:56
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org> napisał w wiadomości
    news:cbp0eb$oni$1@inews.gazeta.pl...

    > Oczywiście, że tak. Ale sądy stosują zasady tam określone także do
    > doręczania pism prywatnych i tyle. Możesz się z tym niezgadzać, ale - na
    > szczęście - tak jest :)

    Akurat moja opinia w tym względzie nie ma większego znaczenia. Za to w
    wypadku sądów, to w znanych mi wypadkach tak nie bywało. Z reguły sąd
    wymaga, by to wysyłający dowiódł, że pismo skutecznie doręczono. Zastanów
    się, jakie zamieszanie powodowała by Twoja interpretacja przepisów.
    Pierwszy z brzegu przykład.

    Kilka lat temu miałem konto bankowe w jakimś tam banku. Konto zamknąłem i
    z bankiem się rozliczyłem. Później przeprowadziłem się banku owego o tym
    nie informując, bo po co. Bank nagle otrzymuje informację, ze gdzieś tam
    na antypodach pobrałem z bankomatu jakąś kwotę pieniążków w czasie, gdy
    byłem ich klientem. A że u murzynów z komunikacją krucho, no to dajmy na
    to po roku przyszło obciążenie z mojej karty. Bank wysyła pismo na mój
    poprzedni adres i otrzyma je z powrotem z adnotacją, że nie podjęto w
    terminie uznaje je za doręczone, bo przecież wysłane na ostatni im znany
    adres. Wystawia BTE i daje do komornika. Ma prawomocny tytuł wykonawczy. A
    ja operacji owej nie dokonywałem, tylko ktoś sobie na moje konto coś
    zmajstrował. Nieświadom problemu nawet reklamacji złożyć nie mogłem.

    Inny przykład, to wyjazd na urlop. Ktoś wnosi o wydanie nakazu zapłaty na
    moją osobę. Sąd go wydaje i przesyła na mój adres. No ale ja jestem na
    urlopie przez miesiąc. Nakaz wraca, sąd uważa go za doręczony i opatruje
    klauzulą prawomocności.

    To wszystko wynik Twojej interpretacji przepisów. A przecież na gołe oko
    widać, że coś tu nie jest tak. W praktyce sądy przyjmują, że pismo
    doręczono w wypadku, gdy adresat odmówi przyjęcia pisma. Rzecz w tym, że o
    ile w firmie każda osoba tam zastana jest upoważniona do odbierania
    korespondencji i listonosz może z czystym sumieniem napisać, że adresat
    odmówił przyjęcia. To w wypadku mieszanka prywatnego sprawa nie jest już
    taka prosta. Listonosz nie ma prawa legitymować osoby odmawiającej
    przyjęcia przesyłki. Może to być adresat, ale równie dobrze jego teść
    celowo za adresata się podający. Stąd też listonosz nie powinien pisać, że
    adresat odmówił przyjęcia pisma, bo nie ma możliwości owego faktu
    stwierdzić. Jeśli się zagalopuje i napisze coś takiego, to wówczas w łatwy
    sposób taki dowód obalić przesłuchując go w charakterze świadka i
    domagając się sprecyzowania, skąd wie, że to był akurat adresat. Jeśli go
    zna osobiści (na przykład legitymował go przy poprzednich przesyłkach
    poleconych i zapamiętał) to nie ma sprawy. Ale jeśli nie, to dowód zostaje
    obalony.

    Wówczas wysyłający nie ma możliwości udowodnienia, że adresat miał
    możliwość zapoznania się z pismem. Nie ma, bo nie wiadomo, czy to adresat
    odmówił jej przyjęcia, czy może zupełnie inna osoba - w krańcowym wypadku
    nawet pod wspomnianym adresem nie zamieszkująca. Załóżmy opiekunka do
    dziecka, która chwilowo była w mieszkaniu.
    >
    > > Do wysyłanego przez jedną osobę do drugiej pisma - choćby później ów
    fakt
    > > stanowił dowód w sprawie - to ono się raczej nie stosuje.
    >
    > Bezpośrednio nie. Ale zasady są te same.

    Nie, ustalmy, że przepis to przepis. Tu prawem zwyczajowym posługuje sie
    ze znanych ki systemów parwnych prawo anglosaskie i kanoniczne - w polsce
    czegoś takiego w zasadzie nie ma. Podaj podstawę prawną, a będę z Tobą
    polemizował. Inaczej, to nie ma większego sensu.
    >
    > > Mogę jedynie
    > > podejrzewać, że rzecz w tym, iż w trakcie postępowania sądowego strona
    > > wie, że ono się toczy i ma obowiązek informować o zmianach adresu. A w
    > > "naszym" wypadku nie ma takiego obowiązku. No przecież trudno by było
    > > powiadomić wszystkie firmy w Polsce, że wyjeżdżam na miesiąc na
    wakacje. A
    > > może jakaś w międzyczasie będzie chciała przesłać do mnie jakieś
    pismo?
    >
    > Ma do tego prawo takie samo jak Ty wyjechać na wakacje. Jednak jeśli
    > zaniedbujesz swój obowiązek odbierania korespondencji (oczywiście musi
    być
    > uregulowany w umowie), to musisz się liczyć z tym, że poniesiesz tego
    > konsekwencje.

    Ale cóż to za obowiązek odbierania korespondencji? Z czego niby chciał byś
    go wywieść? Pisma polecone poczta roznosi w ten sposób, że jeśli listonosz
    pod adresem nikogo nie zastanie, to zostawia awizo. Dobrze, jak w
    skrzynce, bo trafiają się przypadki, że w drzwiach lub u sąsiada. A takie
    awizo może zginąć - przypadkowo lub celowo. Wówczas nawet bez złej woli
    możesz nie mieć pojęcia, że pismo na Ciebie czeka. Jeszcze gorzej, jak
    jest domu jakiś konflikt i ktoś z domowników - choćby dla grandy i
    przysporzenia kłopotu - awizo owo celowo wyrzuci. Wówczas możesz spokojnie
    nie mieć zielonego pojęcia, ze ktoś chce Ci jakieś pismo doręczyć. W
    konsekwencji przy całym nasileniu dobrej woli może się okazać, że nic to
    nie da. A pamiętaj, że dobra wola wynika z domniemania i to osoba
    próbująca dowieść, że celowo nie odebrałem pisma od niej, by się z nim nie
    zapoznać musi dowieść moją złą wolę. W praktyce moim zdaniem niemal
    niewykonalne poza jakimiś wyjątkowymi przypadkami.
    >
    > Żeby było jasne - nie twierdzę, że każde pismo wysłane przez dowolny
    podmiot
    > wywoła skutki w postaci uznania go za doręczone. Mam na uwadze tylko
    pisma
    > od osób, z którymi wiążą nas pewne stosunki cywilnoprawne. Zazwyczaj
    > jesteśmy bowiem związani informowaniem kontrahenta o tym, gdzie można
    się z
    > nami skontaktować.

    A rem, to pismo pochodziło nie od podmiotu, z którym łączą mnie
    jakiekolwiek stosunki prawne. Idąc tym tokiem rozumowania, to chciał bym
    Ci zwrócić uwagę, ze pismo wysyłał w naszym wypadku windykator. Mnie z nim
    nie łączy żaden stosunek prawny. Z tym, ze to taka dygresja jedynie.

    Dygresja, bo nie ma czegoś takiego w prawie, że od kogoś mam obowiązek
    odbierać, a od kogoś innego nie. Co do samej zasady mam obowiązek odbierać
    pisma od każdego. Rzecz w tym, czy wysyłający pismo potrafi dowieść, że
    celowo owego pisma nie odebrałem, gdyż domniemywa się moją dobrą wolę w
    tym zakresie i to on musiał by to domniemanie obalić.

    Po za tym, to teraz zastanawiam się nad innym aspektem. Obowiązek
    informowania drugiej strony umowy o zmianie adresu wynika z treści umowy.
    Skoro umowa została wypowiedziana, to przestaje obowiązywać. Operator nie
    musi mi dostarczać usług, ja nie muszę mu płacić - to na pewno. Pozostaje
    jedynie jakieś tam roszczenie wynikające z umowy.

    Pytanie mnie nurtujące, to na jakiej podstawie mam go o zmianach adresu
    informować? Przykładowo rezygnuję z usług operatora telefonicznego. On
    nalicza jakieś tam mniej czy bardziej uzasadnione koszty i mnie wzywa do
    ich uregulowania. Ja mu odpisuję, że się z tym nie zgadzam i również
    wysuwam jakieś tam argumenty. Niby oczekiwał bym od niego, że jakoś do
    moich argumentów się ustosunkuje, no ale jak tego nie zrobi to co - mam go
    na wszelki wypadek do swojej śmierci informować, że się przeprowadzam?

    I by uprzedzić spodziewaną ripostę, to od razu spieszę z wyjaśnieniem, że
    akurat w tym wypadku przedawnienie niczego nie załatwi. Nie załatwi, bo z
    nastaniem przedawnienia wierzytelność nie wygasa, a jedynie ja mogę
    podnieść zarzut, że się przedawniła. Ale jak mam podnieść, skoro nie wiem,
    ze nagle po 30 latach gość sobie o tamtym długu przypomniał i domaga się
    jego zwrotu wysyłając pisma na mój adres, który miał w umowie. Wyśle ze
    dwa razy i otrzyma odpowiedź, że nikt nie podjął ma niby uważać to za
    doręczone?


  • 76. Data: 2004-06-29 22:55:35
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    > Ale cóż to za obowiązek odbierania korespondencji?
    Właśnie...

    > Co do samej zasady mam obowiązek odbierać
    > pisma od każdego.
    Widzę sprzeczność, sprzeczność widzę... ;))

    Panowie, śledzę całyczas zapoczątkowany przeze mnie wątek i - bardzo
    proszę - podajcie wreszcie jakiś _niewątpliwy_ i _niepodważalny_ argument
    (przepis) za tym, że osoba prywatna MUSI odbierać każdą korespondencję (poza
    instytucjami administracyjnymi typu sąd, organy ścigania itp.), a jej
    nieodebranie powoduje skutki prawne.
    Wyobraźmy sobie (abstrahując od od tematu wątku - lecz z ciekawości), że np.
    ja otrzymuję awizo do skrzynki na furtce o nadejściu listu poleconego. Idę
    na pocztę. Tam okazuje się, że pismo jest od całkowicie nieznanej mi firmy
    "Józek & Syn Obowiązkowy Montaż Bidetów". Ja nie znam ani Józka, ani jego
    syna. Nie potrzebujemy bidetu (mamy wiadro ;))
    Nie jestem więc zainteresowany i nie chcę z nimi utrzymywać korespondencji w
    jakimkolwiek temacie. Więc uprzejmie pani w okienku dziękuję za to pismo.
    Qrdę - czy coś coś zostało naruszone?! Każdy może każdego molestować swoimi
    piśmidłami i jeszcze dochodzić jakichś praw z tego tytułu?! Jakieś konkrety?

    --
    Pozdrowienia
    Jotte



  • 77. Data: 2004-06-30 01:01:34
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: Marcin Debowski <a...@I...notrix.net>

    In article <cbsruu$d05$1@news.dialog.net.pl>, Jotte wrote:
    > Panowie, śledzę całyczas zapoczątkowany przeze mnie wątek i - bardzo
    > proszę - podajcie wreszcie jakiś _niewątpliwy_ i _niepodważalny_ argument
    > (przepis) za tym, że osoba prywatna MUSI odbierać każdą korespondencję (poza
    > instytucjami administracyjnymi typu sąd, organy ścigania itp.), a jej
    > nieodebranie powoduje skutki prawne.

    ZCW nie ma takiego obowiązku (więc trudno się tu podeprzeć jakimś przepisem), ale
    to nie zwalnia nikogo od skutków prawnych. Nie odbierając ponosisz pewne ryzyko.
    Nie ma prawnego i wyraźnie sprecyzowanego obowiazku zakręcenia wody lejacej się do
    wanny, co nie znaczy że nie odpowiadasz za ewentualne skutki zalania.

    > Wyobraźmy sobie (abstrahując od od tematu wątku - lecz z ciekawości), że np.
    > ja otrzymuję awizo do skrzynki na furtce o nadejściu listu poleconego. Idę
    > na pocztę. Tam okazuje się, że pismo jest od całkowicie nieznanej mi firmy
    > "Józek & Syn Obowiązkowy Montaż Bidetów". Ja nie znam ani Józka, ani jego
    > syna. Nie potrzebujemy bidetu (mamy wiadro ;))
    > Nie jestem więc zainteresowany i nie chcę z nimi utrzymywać korespondencji w
    > jakimkolwiek temacie. Więc uprzejmie pani w okienku dziękuję za to pismo.

    MZ ok. Masz do tego pełne prawo, nawet w przypadku przesyłki z sądu.

    > Qrdę - czy coś coś zostało naruszone?! Każdy może każdego molestować swoimi
    > piśmidłami i jeszcze dochodzić jakichś praw z tego tytułu?! Jakieś konkrety?

    Jeśli to od firmy wobec której nie masz żadnych zobowiązań odnośnie odbierania
    korespondecji, to możesz MZ to olać. W twoim konkretnym przypadku (z tą firmą
    widykacyjną i dłuznikiem) dłużnik nie ma ZCW również obowiązku słania ci
    jakichkolwiek wezwań (o ile sam fakt istnienia długu jest tobie znany). Moze iść od
    razu do sądu.

    --
    Marcin


  • 78. Data: 2004-06-30 03:15:49
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: kam <X#k...@w...pl.#X>

    Jotte wrote:
    > Panowie, śledzę całyczas zapoczątkowany przeze mnie wątek i - bardzo
    > proszę - podajcie wreszcie jakiś _niewątpliwy_ i _niepodważalny_ argument
    > (przepis) za tym, że osoba prywatna MUSI odbierać każdą korespondencję (poza
    > instytucjami administracyjnymi typu sąd, organy ścigania itp.), a jej
    > nieodebranie powoduje skutki prawne.

    Art.61 kc
    "Oświadczenie woli, które ma być złożone innej osobie, jest złożone z
    chwilą, gdy doszło do niej w taki sposób, że mogła zapoznać się z jego
    treścią."

    Jeśli odmówiłeś przyjęcia - z pewnością miałeś możliwość zapoznania się
    z treścia przesyłki. Jeśli po prostu nie odebrałeś - tu juz łatwiej się
    wybronić.

    KG


  • 79. Data: 2004-06-30 10:44:29
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org>

    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:cbsoa3$qbm$10@inews.gazeta.pl...
    > > Oczywiście, że tak. Ale sądy stosują zasady tam określone także do
    > > doręczania pism prywatnych i tyle. Możesz się z tym niezgadzać, ale - na
    > > szczęście - tak jest :)
    >
    > Akurat moja opinia w tym względzie nie ma większego znaczenia. Za to w
    > wypadku sądów, to w znanych mi wypadkach tak nie bywało. Z reguły sąd
    > wymaga, by to wysyłający dowiódł, że pismo skutecznie doręczono.

    Inaczej - domniemuje, na podstawie dowodów przedłożonych przez nadawcę, że
    zostało doręczone, a tym samym na drugiej stronie ciąży obowiązek
    dowiedzenia, że nie miał możliwości zapoznania się z treścią (61 Kc).


    > Zastanów
    > się, jakie zamieszanie powodowała by Twoja interpretacja przepisów.
    > Pierwszy z brzegu przykład.
    > Kilka lat temu miałem konto bankowe w jakimś tam banku. Konto zamknąłem i
    > z bankiem się rozliczyłem. Później przeprowadziłem się banku owego o tym
    > nie informując, bo po co. Bank nagle otrzymuje informację, ze gdzieś tam
    > na antypodach pobrałem z bankomatu jakąś kwotę pieniążków w czasie, gdy
    > byłem ich klientem. A że u murzynów z komunikacją krucho, no to dajmy na
    > to po roku przyszło obciążenie z mojej karty. Bank wysyła pismo na mój
    > poprzedni adres i otrzyma je z powrotem z adnotacją, że nie podjęto w
    > terminie uznaje je za doręczone, bo przecież wysłane na ostatni im znany
    > adres. Wystawia BTE i daje do komornika. Ma prawomocny tytuł wykonawczy. A
    > ja operacji owej nie dokonywałem, tylko ktoś sobie na moje konto coś
    > zmajstrował. Nieświadom problemu nawet reklamacji złożyć nie mogłem.

    W tym przykładzie tkwi pewna niekonsekwencja. Jeśli się wyprowadziłeś, to
    listonosz nie może napisać, że niepodjęto w terminie, tylko, że adresat się
    wyprowadził. Skąd ma to wiedzieć? Znikąd, niestety. Może się więc zdarzyć,
    że stanie się tak jak mówisz (tzn. będzie napisane, że niepodjęto w terminie
    na kopercie), ale skąd w związku z tym nadawca ma wiedzieć, jaki jest stan
    rzeczywisty? Jak ma ocenić, czy Ty olewasz odbiór czy się wyprowadziłeś
    naprawdę i musi Cię szukać gdzie indziej? On przecież zachowuje należytą
    staranność, wysyłając korespondencję na ostatni znany mu adres i ma prawo
    domniemywać, że skoro przesyłki nie podjęto w terminie, tzn. że adresat go
    zlewa.

    A poza tym - jeśli rzeczywiście nie mieszkasz pod adresem, to nie uda się
    doręczyć postanowienia o nadaniu klauzuli na BTE. A jeśli bedzie miała
    ponownie sytuacja jw., to tym bardziej trudno wninić kogokolwiek, że wywodzi
    takie, a nie inne wnioski na podstawie zwracanych przez pocztę pism. I w
    końcu komornik zapewne stwierdzi, że tam nie mieszkasz :)

    > Inny przykład, to wyjazd na urlop. Ktoś wnosi o wydanie nakazu zapłaty na
    > moją osobę. Sąd go wydaje i przesyła na mój adres. No ale ja jestem na
    > urlopie przez miesiąc. Nakaz wraca, sąd uważa go za doręczony i opatruje
    > klauzulą prawomocności.

    Zgadza się. Tak to właśnie wygląda.

    Jeszcze jedno - oba przykłady opierają się na rozporządzeniu, które podałem,
    więc uznaję, że są nietrafione

    > Wówczas wysyłający nie ma możliwości udowodnienia, że adresat miał
    > możliwość zapoznania się z pismem. Nie ma, bo nie wiadomo, czy to adresat
    > odmówił jej przyjęcia, czy może zupełnie inna osoba - w krańcowym wypadku
    > nawet pod wspomnianym adresem nie zamieszkująca. Załóżmy opiekunka do
    > dziecka, która chwilowo była w mieszkaniu.
    > >
    > > > Do wysyłanego przez jedną osobę do drugiej pisma - choćby później ów
    > fakt
    > > > stanowił dowód w sprawie - to ono się raczej nie stosuje.
    > >
    > > Bezpośrednio nie. Ale zasady są te same.
    >
    > Nie, ustalmy, że przepis to przepis. Tu prawem zwyczajowym posługuje sie
    > ze znanych ki systemów parwnych prawo anglosaskie i kanoniczne - w polsce
    > czegoś takiego w zasadzie nie ma. Podaj podstawę prawną, a będę z Tobą
    > polemizował. Inaczej, to nie ma większego sensu.

    Ok. Zastosowanie będzie miał 61 Kc. Dla sądu wysłanie pisma przez nadawcę
    (nie sąd) na ostatni znany adres i jego powrót z adnotacją "nie podjęto w
    terminie" albo "adresat odmówił podjęcia" oznacza, że adresat mógł się z
    pismem zapoznać. Jeśli teraz ten dowiedzie, że tak nie było to piłka wraca
    do nadawcy. Z doświadczenia jednak wiem, że dzieje się tak baardzo rzadko.


    > A rem, to pismo pochodziło nie od podmiotu, z którym łączą mnie
    > jakiekolwiek stosunki prawne. Idąc tym tokiem rozumowania, to chciał bym
    > Ci zwrócić uwagę, ze pismo wysyłał w naszym wypadku windykator. Mnie z nim
    > nie łączy żaden stosunek prawny. Z tym, ze to taka dygresja jedynie.
    > Dygresja, bo nie ma czegoś takiego w prawie, że od kogoś mam obowiązek
    > odbierać, a od kogoś innego nie. Co do samej zasady mam obowiązek odbierać
    > pisma od każdego. Rzecz w tym, czy wysyłający pismo potrafi dowieść, że
    > celowo owego pisma nie odebrałem, gdyż domniemywa się moją dobrą wolę w
    > tym zakresie i to on musiał by to domniemanie obalić.

    Oczywiście, ale jeśli jesteś dłużnikiem, to znacznie łatwiej ją obalić. Są
    umowy, wezwania, brak płatności, nie odbierana korespondencja. To wszystko
    składa się na dość niekorzystną całość dla nieodbierającego pism. Trudno
    więc się dziwić, że sądy tak, a nie inaczej orzekają. Tym bardziej, że jak
    praktyka pokazuje - nieuznanie pisma za doręczone i oddalenie powództwa (czy
    to w części czy całości) skutkuje _zawsze_ apelacją nadawcy. ADresat, który
    nie odebrał już nie ma takiego samozaparcia, więc po co sobie życie
    utrudniać? A sądy są niezawisłe i podlegają tylko ustawom. A ich
    interpretacja może być przeróóóżna :)

    > Po za tym, to teraz zastanawiam się nad innym aspektem. Obowiązek
    > informowania drugiej strony umowy o zmianie adresu wynika z treści umowy.
    > Skoro umowa została wypowiedziana, to przestaje obowiązywać. Operator nie
    > musi mi dostarczać usług, ja nie muszę mu płacić - to na pewno. Pozostaje
    > jedynie jakieś tam roszczenie wynikające z umowy.

    Wynika, bo firmy w ten sposób się zabezpieczają przed idiotycznymi
    orzeczeniami sądów, które ułatwiają dłużnikom uchylanie się od płacenia.
    Firma nie ma możliwości poszukiwania dłużnika i proszenia się, żeby on
    łaskawie odebrał pismo. Niestety był czas, gdy sądy tego nie rozumiały i
    stosowały prawo zupełnie wbrew zasadom współżycia społecznego. Nie wszystkie
    oczywiście.

    Po wygaśnięciu umowy można uznać, że stron już ten obowiązek nie wiąże, ale
    jeśli tydzień po zakończeniu umowy, która nie została w całości wykonana
    (dłużnik nie zapłacił ostatniej faktury) przychodzi wezwanie na znany adres,
    a dłużnik nie odbiera, to trudno przyjąć, żeby działał w dobrej wierze.

    > Pytanie mnie nurtujące, to na jakiej podstawie mam go o zmianach adresu
    > informować? Przykładowo rezygnuję z usług operatora telefonicznego. On
    > nalicza jakieś tam mniej czy bardziej uzasadnione koszty i mnie wzywa do
    > ich uregulowania. Ja mu odpisuję, że się z tym nie zgadzam i również
    > wysuwam jakieś tam argumenty. Niby oczekiwał bym od niego, że jakoś do
    > moich argumentów się ustosunkuje, no ale jak tego nie zrobi to co - mam go
    > na wszelki wypadek do swojej śmierci informować, że się przeprowadzam?

    To jest ciekawe zagadnienie. Imo nie masz obowiązku go informować, o ile
    rozliczyłeś się z nim z umowy, nie zalegasz itd. Nie da się uniknąć
    sytuacji, w której ktoś działa na Twoją szkodę (jak z tymi kartami), ale to
    są sytuacje superwyjątkowe. Trzeba mieć je na uwadze, ale nie można na ich
    podstawie kształtować praktyki orzeczniczej. Zasadą jest bowiem, że pism się
    nie odbiera, bo "może się uda". Jakby nasze społeczeństwo było bardziej
    uczciwe, to i problemów z tym związanych było mniej.

    > I by uprzedzić spodziewaną ripostę, to od razu spieszę z wyjaśnieniem, że
    > akurat w tym wypadku przedawnienie niczego nie załatwi. Nie załatwi, bo z
    > nastaniem przedawnienia wierzytelność nie wygasa, a jedynie ja mogę
    > podnieść zarzut, że się przedawniła. Ale jak mam podnieść, skoro nie wiem,
    > ze nagle po 30 latach gość sobie o tamtym długu przypomniał i domaga się
    > jego zwrotu wysyłając pisma na mój adres, który miał w umowie. Wyśle ze
    > dwa razy i otrzyma odpowiedź, że nikt nie podjął ma niby uważać to za
    > doręczone?

    Taki life, ale zawsze jak już sie dowiesz, że coś się dzieje przeciwko
    Tobie, możesz wykorzystać odpowiednie środki prawne. Czy to powództwo
    opozycyjne czy wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu itd.
    Bezbronny nie jesteś.

    Strasznie się długo zrobiło :) Proponuję trochę poskracać ;]

    --
    Pozdrawiam,
    Washko
    http://www.odpowiedzialnosc.org/


  • 80. Data: 2004-06-30 11:10:10
    Temat: Re: fima windykacyjna - troszkę długie, ale nie za bardzo
    Od: "Robert Tomasik - praca" <r...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Tomasz Waszczynski" <w...@w...org> napisał w wiadomości
    news:cbu652$34r$1@inews.gazeta.pl...

    > Inaczej - domniemuje, na podstawie dowodów przedłożonych przez nadawcę, że
    > zostało doręczone, a tym samym na drugiej stronie ciąży obowiązek
    > dowiedzenia, że nie miał możliwości zapoznania się z treścią (61 Kc).
    >
    Nie, no fajno. Tylko oświeć mnie jakim dowodem doręczenia w tym wypadku
    wysyłający dysponuje. Podkreślam DORĘCZENIA, a nie wysłania.
    >
    > W tym przykładzie tkwi pewna niekonsekwencja. Jeśli się wyprowadziłeś, to
    > listonosz nie może napisać, że niepodjęto w terminie, tylko, że adresat
    się
    > wyprowadził.

    Listonosz zostawi awizo. Nowy lokator je zignoruje. Wówczas poczta odeśle
    jako niedoręczone.

    > Skąd ma to wiedzieć? Znikąd, niestety. Może się więc zdarzyć,
    > że stanie się tak jak mówisz (tzn. będzie napisane, że niepodjęto w
    terminie
    > na kopercie), ale skąd w związku z tym nadawca ma wiedzieć, jaki jest stan
    > rzeczywisty? Jak ma ocenić, czy Ty olewasz odbiór czy się wyprowadziłeś
    > naprawdę i musi Cię szukać gdzie indziej? On przecież zachowuje należytą
    > staranność, wysyłając korespondencję na ostatni znany mu adres i ma prawo
    > domniemywać, że skoro przesyłki nie podjęto w terminie, tzn. że adresat go
    > zlewa.

    Rzecz w tym, że z należytą starannoscią fakt doręczenia w żaden sposób się
    nie wiąże.
    >
    > A poza tym - jeśli rzeczywiście nie mieszkasz pod adresem, to nie uda się
    > doręczyć postanowienia o nadaniu klauzuli na BTE. A jeśli bedzie miała
    > ponownie sytuacja jw., to tym bardziej trudno wninić kogokolwiek, że
    wywodzi
    > takie, a nie inne wnioski na podstawie zwracanych przez pocztę pism. I w
    > końcu komornik zapewne stwierdzi, że tam nie mieszkasz :)

    I co z tego? Prawomocny tytuł pozostanie prawomocny. Jak ustalą aktualny
    adres, to już odwołać się nie będzie można.
    >
    > Zgadza się. Tak to właśnie wygląda.
    >
    > Jeszcze jedno - oba przykłady opierają się na rozporządzeniu, które
    podałem,
    > więc uznaję, że są nietrafione
    >
    > Ok. Zastosowanie będzie miał 61 Kc. Dla sądu wysłanie pisma przez nadawcę
    > (nie sąd) na ostatni znany adres i jego powrót z adnotacją "nie podjęto w
    > terminie" albo "adresat odmówił podjęcia" oznacza, że adresat mógł się z
    > pismem zapoznać. Jeśli teraz ten dowiedzie, że tak nie było to piłka wraca
    > do nadawcy. Z doświadczenia jednak wiem, że dzieje się tak baardzo rzadko.
    >
    Nie wiem, skąd nabyłeś takich doświadczeń. Przejrzyj choćby tę grupę i
    dramatycznie prośby o pomoc osób, które właśnie szukają aktualnego adresu,
    bo sąd nie interesuje ostatni znany, tylko aktualny.
    >
    > Oczywiście, ale jeśli jesteś dłużnikiem, to znacznie łatwiej ją obalić. Są
    > umowy, wezwania, brak płatności, nie odbierana korespondencja. To wszystko
    > składa się na dość niekorzystną całość dla nieodbierającego pism. Trudno
    > więc się dziwić, że sądy tak, a nie inaczej orzekają. Tym bardziej, że jak
    > praktyka pokazuje - nieuznanie pisma za doręczone i oddalenie powództwa
    (czy
    > to w części czy całości) skutkuje _zawsze_ apelacją nadawcy. ADresat,
    który
    > nie odebrał już nie ma takiego samozaparcia, więc po co sobie życie
    > utrudniać? A sądy są niezawisłe i podlegają tylko ustawom. A ich
    > interpretacja może być przeróóóżna :)

    To, że ejstem dłużnikiem nie ma żadnego związku z doręczeniem lub nie.
    >
    > Wynika, bo firmy w ten sposób się zabezpieczają przed idiotycznymi
    > orzeczeniami sądów, które ułatwiają dłużnikom uchylanie się od płacenia.
    > Firma nie ma możliwości poszukiwania dłużnika i proszenia się, żeby on
    > łaskawie odebrał pismo. Niestety był czas, gdy sądy tego nie rozumiały i
    > stosowały prawo zupełnie wbrew zasadom współżycia społecznego. Nie
    wszystkie
    > oczywiście.

    Nie bardzo rozumiem. Jakie to ma niby być zabezpieczenie. Skoro umowa już
    nie obowiązuje, to nic nei zabezpiecza. Stosuje się ogólne prawo.

    > To jest ciekawe zagadnienie. Imo nie masz obowiązku go informować, o ile
    > rozliczyłeś się z nim z umowy, nie zalegasz itd. Nie da się uniknąć
    > sytuacji, w której ktoś działa na Twoją szkodę (jak z tymi kartami), ale
    to
    > są sytuacje superwyjątkowe. Trzeba mieć je na uwadze, ale nie można na ich
    > podstawie kształtować praktyki orzeczniczej. Zasadą jest bowiem, że pism
    się
    > nie odbiera, bo "może się uda". Jakby nasze społeczeństwo było bardziej
    > uczciwe, to i problemów z tym związanych było mniej.

    Zasadą jest, że wierzyciel nie ma obowiązku wysyłania żadnych pism. A z
    parwa wynika domniemanie dobrej wiary, i chcąc je obalić musisz dowieść
    działanie z złej wierze. Nie pisz, co Ty byś uważał za dobre, a opieraj się
    na przepisach prawa. Podaj podstawę twoich rewelacji.
    >
    > Taki life, ale zawsze jak już sie dowiesz, że coś się dzieje przeciwko
    > Tobie, możesz wykorzystać odpowiednie środki prawne. Czy to powództwo
    > opozycyjne czy wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu itd.
    > Bezbronny nie jesteś.

    Nie potrzeba. Sąd nie wyda takiego tytułu.


strony : 1 ... 7 . [ 8 ] . 9


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1