-
11. Data: 2007-08-23 18:23:21
Temat: Re: Zmiana wyglądu domu be zgody sąsiada
Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>
Użytkownik "Mariusz" <m...@w...pl> napisał
> >
> > - oba powyższe punkty można obejść... sądem :)
>
> Ale co moze sąd przekonac??
>
> Do sądu napewno nie pójdę, ale chce kilkoma paragrafami rzucic
> i chce byc rozeznany w temacie, w razie czego.
> Bo moze byc tak ze poniem "NIE" i sprawa sie skonczy.
To nie ty miałbyś iść do sądu tylko sąsiad, który chce coś budować.
Jeśli ty mówisz 'nie' to on legalnie niczego nie zbuduje. Sąd może
to twoje 'nie' uchylić (na wniosek zainteresowanego sąsiada), ale
sąsiad musiałby mieć bardzo mocne argumenty. Schody do ogrodu wprost
z mieszkania to IMO nie jest ważna potrzeba lecz fanaberia. Przecież
dostęp do ogrodu sąsiad posiada (inną drogą). Za to zasłonięcie
twoich okien to jest dla ciebie konkretna szkoda więc powód musiałby
być naprawdę ważny.
-
12. Data: 2007-08-23 19:16:40
Temat: Re: Zmiana wyglądu domu be zgody sąsiada
Od: "Mariusz" <m...@w...pl>
> To nie ty miałbyś iść do sądu tylko sąsiad, który chce coś budować.
> Jeśli ty mówisz 'nie' to on legalnie niczego nie zbuduje. Sąd może
> to twoje 'nie' uchylić (na wniosek zainteresowanego sąsiada), ale
> sąsiad musiałby mieć bardzo mocne argumenty. Schody do ogrodu wprost
> z mieszkania to IMO nie jest ważna potrzeba lecz fanaberia. Przecież
> dostęp do ogrodu sąsiad posiada (inną drogą). Za to zasłonięcie
> twoich okien to jest dla ciebie konkretna szkoda więc powód musiałby
> być naprawdę ważny.
Dzieki
Pozdr
-
13. Data: 2007-08-24 08:13:41
Temat: Re: Zmiana wyglądu domu be zgody sąsiada
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Thu, 23 Aug 2007, Mariusz wrote:
>> Ale trzeba pamiętać, że w sumie to oni zaatakują *wspólnotę*, która
>> jest właścicielem, za to że "dopuściła do samowoli" :)
>
> Godfryd, troche nie rozumiem tego zdania
> z tego co rozumiem ,oni się dopuszczają samowoli ,
Przypominam, że teoretyzujemy o możliwej samowoli, a nie
stanie faktycznym ani o postępowaniu zgodnym z prawem.
"weżmie i postawi" - jak rozumiem, bez skutecznego sprzeciwu
innych współwłaścicieli.
Pominęliśmy dyskusję, czy *w trakcie* współwłaściciele mogą
się skutecznie sprzeciwić (wzywając policję na przykład...).
No to jako współwłaściciele odpowiadają solidarnie.
Popatrz na to tak: masz nieruchomość. Ktoś Ci naśmieci.
Nie wiadomo kto.
Jak ktoś (policja, straż,...) będzie się czepiał "nieutrzymywania
porządku", to kogo będzie się czepiać? Pomijam sprawę praktyczną,
czyli to że być może będą woleli nie widzieć (i nie dostać
stosiku zgłoszeń ze strony właściciela - na czyn niedozwolony
w postaci naśmiecenia mu przez nieznanych sprawców, na bezczynność
w sprawie tego naśmiecenia itp :)).
Co się zmieni, jak sprawca będzie znany?
A co, jak będzie jednym ze współwłaścicieli?
To właściciel odpowiada za nieruchomość, a w przypadku współwłasnosci
wszyscy współwłasciciele, prawda?
> czyli ich wina??
Nie jest wykluczone, ze istnieje przepis "kto stawia, zmienia lub
rozbiera nieruchomość stojącą na czyimś gruncie zwalnia właściciela
od obowiązku doprowadzenia do stanu zgodnego z przepisami" :]
Jest? :)
Jeśli nie ma, to trzeba oddzielić:
- postępowanie między współwłaścicielami, o charakterze cywilnym
i być może elementami karnymi (w ostateczności - za niewykonanie
polecenia sądu)
- postępowanie między urzędem a współwłaścicielami, o ch-rze
administracyjnym i być może elementami karnymi (w ostateczności
za niewykonywanie prawomocnych decyzji administracyjnych).
Zauważ, że w tym drugim przypadku stroną (dla urzędu) są
współwłaściciele, dobrze gadam?
Oczywiście, w zupełności się zgadzam, że współwłaściciele mogą
zwrócić się do "naruszającego" o dobrowolną realizację *ich* obowiązków.
Ale tak formalnie, to jak nie zechce, wychodzi mi iż:
- powinni wykonać decyzje administracyjne (w tym popłacić ew. kary :>)
i wspólnie usunąć samowolę (w tym w razie braku czynności owego
"mieszającego" zlecić to osobie trzeciej i rachunek zachować
jako dowód na krok 2)
- a później, w postępowaniu cywilnym, domagać się zwrotu przez
współwłaściciela-winowajcę wszelkich wydatków.
Oczywiście, *jeśliby* ów winowajca czynnie przeszkadzał wykonywaniu
decyzji administracyjnej, to już by się jakaś "indywidualna" kara
dla niego mogła znaleźć.
Ale dopóki on "tylko nie kiwnie palcem" (znaczy nie chce nic robić,
w tym rozwalić tego co sam bezprawnie postawił) to cierpią wszyscy
równo, a swoich szkód mogą dochodzić cywilnie (tylko).
Być może będzie ono proste, ale faktu że decyzja administracyjna
będzie (uprzednio) dotyczyć *wszystkich* (współwłaścicieli) to nie zmieni.
Źle myślę? - to jaki przepis mamy na podorędziu? :)
W szczególności, w jaki sposób wynika z tego (ewentualnego przepisu),
że nawet "indywidualna" karalność ew. sprawcy samowoli ma zwalniać
pozostałych współwłaścicieli od "przywrócenia do stanu zgodnego
z przepisami"?
pzdr, Gotfryd