eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 181

  • 141. Data: 2006-02-16 16:35:05
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    Sławek" <s...@d...null> napisał

    > Owszem, do "mieszkańców" - ale nie do "mieszkańca".

    Noooo, zgadza się, ale co w związku z tym, bo nie rozumiem.

    >> Co w tym dziwnego, że jest tam parking, na którym to mieszkańcy, a nie
    >> obcy mają prawo parkować swoje samochody?

    > Więc nie wolno - NIE WOLNO ! - aby zaparkowała tam karetka pogotowia, wóz
    > strażacki, policja

    A czy w wątku jest mowa o_parkowaniu_ww_pojazdów_?

    > czy np. karawan lub ciężarówka przywożąca meble?

    Może zatrzymać się tam w celu wyładowania/załadowania i to wszystko.
    Nie może_parkować_.
    Czy muszę tłumaczyć różnicę między "parkować" a "zatrzymać się"?

    > Get real, sytuacja jak opisana sprowadza się do tego: jest mieszkanka
    > mająca "prawo do parkowania" ale zwykle bez samochodu; jest głupek, mający
    > i
    > "prawo" i samochód - srogo rozczarowany, że w danej chwili ktoś postawił
    > auto na jego miejscu, przez co ucierpiało jego ego i co tam jeszcze...

    Postawił ktoś, kto nie jest mieszkańcem bloku i nie ma prawa do parkowania
    swoim samochodem w tym miejscu.

    >> Baranem nazwałabym prędzej kogoś, kto nie rozumie idei takiego znaku i
    >> uparcie blokuje miejsce komuś, kto mieszka w danym miejscu i ma prawo
    >> postawić swój samochód w pobliżu miejsca zamieszkania.

    > Baranem to koleś jest ten, co nie rozumie że ktoś - ale nie on - może: a
    > mieć samochód; b. mieć prawo; c. nie srać w gacie przed chamem, który
    > terroryzuje okoliczne staruszki; d. po prostu zepchnąć jego autko
    > zderzakiem; e. być samotrzeć plus pies rasy niebezpiecznej.

    > Dlatego człowiek cywilizowany liczy się z innymi.

    Przyznam, że nie rozumiem, co chciałeś przez powyższe powiedzieć, a już
    kuriozalne jest dla mnie podsumowanie w ostatnim zdaniu. Ów człowiek
    cywiliwany to ten, który może zepchnąć autko zderzakiem?
    I wyjaśnij może jeszcze słowo "samotrzeć" z punktu e.)


    PozdrawiaM


  • 142. Data: 2006-02-16 16:46:13
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: R2r <b...@m...net.pl>

    Nixe napisał(a):
    > Nadal nie rozumiesz, że to nie chodzi o to jak długo musiałby już
    > mieszkać, by zostać mieszkańcem, bo nie od tego to zależy.
    No ale to co napisałaś jest sprzeczne z tym, co wcześniej podałaś jako
    definicję mieszkańca.

    > Możesz kupić
    > mieszkanie w bloku, zameldować się, wprowadzić, mieszkać godzinę i już
    > wtedy być mieszkańcem danego bloku.
    O! A co to znaczy wprowadzić się?

    > Z drugiej strony możesz przebywać u
    > cioci z wizytą już czwarty dzień z rzędu i NIE być mieszkańcem tego
    > bloku.
    A niby dlaczego, jeśli w tym bloku mieszkam?

    > Nadal tego nie rozumiesz?
    Zdaje się, że to Ty nie rozumiesz. Na podstawie czego właśnie takie
    kryteria narzucasz? Tylko nie mów mi o logicznym myśleniu, bo to co tu
    teraz zaprezentowałaś nie ma nic wspólnego z logiką - to tylko _Twoja_
    próba (nie do końca udolna bo nadal nieprecyzyjna) zdefiniowania pojęcia
    w _Twoim_ rozumieniu - bez faktycznych podstaw.

    > Czy jadąc na tygodniowe wakacje do
    > Zakopca uzurpujesz sobie prawo do nazywania siebie "mieszkańcem
    > Zakopanego"?
    Nie uzurpuję sobie tylko nim się właśnie staję :-)
    Gdybyś mnie chciała wówczas odwiedzić musiałabyś pojechać nie gdzie
    indziej tylko do Zakopanego właśnie. :-)

    >> Język nie definiuje precyzyjnie pojęcia mieszkańca i w związku z tym
    >> nie wystarcza do takiego stwierdzenia.
    >
    > Definiuje na tyle precyzyjnie, że w połączeniu ze zdrowym rozsądkiem
    > nikt nie będzie miał wątliwości [...]
    Bzdura.
    Domysły nazywasz zdrowym rozsądkiem.
    Ciekawym, czy zgodziłabyś się na przyjęcie mandatu za wykroczenie, które
    nie jest sprecyzowane w żadnym akcie prawnym, a jedyną argumentacją
    policjanta byłoby to, że według niego zgodnie ze "zdrowym rozsądkiem"
    popełniłaś wykroczenie...

    >> Brak jest prawnej definicji pojęcia i w związku z tym tabliczka "nie
    >> dotyczy mieszkańców" jest prawnie wadliwa.
    >
    > Czyli gdyby było napisane "nie dotyczy mieszkańców bloku ABC" to nie
    > postawiłbyś tam auta?
    >
    Jeżeli mieszkałbym (nawet czasowo) w którymś z tych bloków to dlaczego nie?

    >> Co i tak nie
    >> określa dokładnie o czyje pojazdy chodzi ;-)
    >
    > Zapewne o pojazdy mieszkańców Europy Środkowej.
    > Masz jakieś wątpliwości? :>
    Tak. Nadal nie doszliśmy do precyzyjnej definicji. Ja uważam, zupenie co
    innego niż Ty i oboje w świetle definicji słownikowej mamy rację. Tylko,
    że taka sytuacja powoduje, że zakaz jest prawnie wadliwy.

    >>> Gdyby samochód autora wątku należał do jego matki, to też nie byłoby
    >>> problemu.
    >
    >> Nieprawda.
    >
    > Co "nieprawda"? Uważasz, że problem nadal by istniał?
    >
    Oczywiście. Bo zawsze ktoś mógłby powiedzieć, że ona zbyt krótko mieszka
    aby można powiedzieć, że jest mieszkańcem...

    --
    Pozdrawiam. Artur.
    ___________________________________________________
    "Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."


  • 143. Data: 2006-02-16 16:51:43
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: Artur Golanski <A...@w...net.pl>

    R2r <b...@m...net.pl> napisał:

    >Miałem na myśli sytuację, gdyby tam w ogóle nie było mojego samochodu.
    O ile właściwie czytam to co napisałeś - nie było twego samochodu=nie
    było wykroczenia, bo 'tamten' nie mógł nikomu zastawać/utrudnić
    wyjazdu z miejsca parkowania.

    >Nadal łoś parkowałby nieprawidłowo, zatem nie ma w sumie znaczenia, czy
    >mój samochód tam był, czy nie.
    Ma znaczenie-usasadnienie j.w.

    >Gdyby mojego pojazdu tam nie było, to również - co już wykazałem.
    Nie zauważyłem owego 'wykazania'. Przede wszystkim brak rysunku
    poglądowego uniemożliwia własciwą ocenę sytuacji.

    --
    Artur Golański


  • 144. Data: 2006-02-16 17:03:35
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:dt2a98$kuj$1@atlantis.news.tpi.pl>
    R2r <b...@m...net.pl> pisze:

    > Nixe napisał(a):
    >> Czy jadąc na tygodniowe wakacje do
    >> Zakopca uzurpujesz sobie prawo do nazywania siebie "mieszkańcem
    >> Zakopanego"?

    > Nie uzurpuję sobie tylko nim się właśnie staję :-)

    W takim razie nie mam więcej pytań.
    Dla mnie to, co napisałeś jest tak absurdalne, że nie widzę sensu w dalszej
    dyskusji.

    --
    PozdrawiaM


  • 145. Data: 2006-02-16 17:14:45
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: R2r <b...@m...net.pl>

    Nixe napisał(a):
    > W wiadomości <news:dt1m7t$cqj$1@nemesis.news.tpi.pl>
    > R2r <b...@m...net.pl> pisze:
    >
    >> No i? Jak widzisz, na podstawie tego jeśli tylko wyjdziesz z domu (np.
    >> do pracy na 8 godzin) , to już stale tam nie mieszkasz...
    >
    > Idąc Twoim tokiem rozumowania nie mogę powiedzieć, że mam stałą pracę,
    > bo przecież nie siedzę_stale_w pracy, lecz również przebywam w domu, a
    > tam jem, śpię, sprzątam, czytam książki itp.
    >
    Nie kombinuję, lecz pokazuję Ci, że logiczną konsekwencją podanych przez
    Ciebie definicji jest coś, co nie koniecznie miałaś na myśli. A zatem
    definicje te są nieprecyzyjne albo wręcz błędne.

    > Użyj zdrowego rozsądku i logiki, nie myśl zerojedynkowo ;-)
    A co to jest ten zdrowy rozsądek? Jak chcesz go usankcjonować prawnie?
    Co do logiki, to właśnie podane przeze mnie problemy są logicznym
    następstwem podanych nieprecyzyjnych definicji.

    >>> Naprawdę potrzebujesz aktu prawnego, by móc stwierdzić, że Twoja mama
    >>> jest mieszkanką bloku, a Ty, jako osoba jedynie ją odwiedzająca,
    >>> jesteś jej gościem?
    >
    >> Tak.
    >
    > W takim razie naprawdę nic nie poradzę.
    A zatem - jak ktoś już to napisał - zakaz nie obowiązuje nikogo gdyż nie
    można go prawnie usankcjonować. Czyn zakazany musi być prawnie określony
    bez pozostawiania wątpliwości - również co do okoliczności - jego
    popełnienia.

    > Rozumiem, że miałbyś także problemy z interpretacją informacji przed
    > restauracją: "parking tylko dla gości" i nawet jeśli udawałbyś się do
    > pobliskiej apteki (a nie do restauracji), to bez skrupułów zaparkowałbyś
    > na tym parkingu auto, tłumacząc się, że jesteś gościem. Wprawdzie
    > gościem swojej cioci Heli, do której niedawno przyjechałeś, ale skoro
    > informacja jest na tyle nieprecyzyjna, to pozwoliłeś sobie ten brak
    > precyzji wykorzystać.
    >
    Zaczynasz rozumieć? No brawo!

    >> W przeciwnym wypadku tabliczka jest prawnie wadliwa, gdyż nie
    >> wiadomo [...] kogo dotyczy.
    >
    > Dobrze, więc czy gdyby było napisane "mieszkańcy bloku ABC" to nadal
    > miałbyś problemy z interpretacją?
    >
    Nadal nie wiadomo kogo można a kogo nie nazwać mieszkańcem więc nic to
    nie zmieni. :-)

    >>> No chyba, że jesteś też lokatorem tego mieszkania i że mieszkasz tam
    >>> na co dzień, ale gdyby tak było, to zapewne nie napisałbyś swojego
    >>> pierwszego posta.
    >
    >> Prawie codziennie tam pomieszkuję :-)
    >
    > I jesteś prawnym lokatorem/współwłaścicielem/najemcą tego mieszkania?
    >
    Tak. Właściciel wyraził zgodę abym tam mieszkał kiedy zechcę. Dał mi
    również klucze.

    > Nie zrozumiałeś. Nikt nie przestaje być mieszkańcem jeśli czegoś nie
    > zrobi, ale jeśli chce się mieć prawa i przywileje mieszkańca, to powinno
    > się też_poczuwać_się do obowiązków wynikających z tego samego tytułu.
    Excuse me! To nie ma związku z dyskusją.

    > Ty - jak mniemam - nie poczuwasz się
    I Twoje kolejne domniemanie (zupełnie nieuzasadnione) przyjęte przez
    Ciebie za pewnik.

    > (co nie jest jednoznaczna z_nie
    > wywiązujesz się_), więc tym bardziej powinno dać Ci to do myślenia, że
    > skoro zebrania mieszkańców i wspólne sprzątanie Cię nie dotyczą, to
    > znaczy, ze nie jesteś mieszkańcem bloku, w którym mieszka Twoja mama.
    >
    Zaczynasz się plątać. Wypełnianie obowiązków wobec wspólnoty
    mieszkaniowej - co raczyłaś zauważyć wyżej - nie ma wpływu na to, czy
    ktoś jest mieszkańcem, czy też nie ("Nikt nie przestaje być mieszkańcem
    jeśli czegoś nie zrobi"). Bądź więc konsekwentna.
    A poza tym ochłoń chwilę i zastanów się o czym rozmawiamy.

    --
    Pozdrawiam. Artur.
    ___________________________________________________
    "Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."


  • 146. Data: 2006-02-16 17:23:50
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: R2r <b...@m...net.pl>

    Artur Golanski napisał(a):
    > R2r <b...@m...net.pl> napisał:
    >
    >> Miałem na myśli sytuację, gdyby tam w ogóle nie było mojego samochodu.
    > O ile właściwie czytam to co napisałeś - nie było twego samochodu=nie
    > było wykroczenia, bo 'tamten' nie mógł nikomu zastawać/utrudnić
    > wyjazdu z miejsca parkowania.
    Ale pozostawiając w tym samym miejscu samochód uniemożliwiłby wjazd na
    miejsce parkingowe, zatem wykroczenie nadal byłoby...

    >> Nadal łoś parkowałby nieprawidłowo, zatem nie ma w sumie znaczenia, czy
    >> mój samochód tam był, czy nie.
    > Ma znaczenie-usasadnienie j.w.
    Nie ma - uzasadnienie j.w. :-)

    >> Gdyby mojego pojazdu tam nie było, to również - co już wykazałem.
    > Nie zauważyłem owego 'wykazania'. Przede wszystkim brak rysunku
    > poglądowego uniemożliwia własciwą ocenę sytuacji.
    >
    W skrócie tak to opiszę (z pamięci): samochód owego łosia stoi tak, że
    uniemożliwia wyjazd z miejsca parkingowego. Stoi po prostu prostopadle
    do tego miejsca na drodze dojazdowej do wszystkich miejsc parkingowych
    (równolegle do jej kierunku). Miejsca parkingowe znajdują się po jednej
    stronie tej drogi wzdłuż niej i samochody nalezy ustawiać (zgodnie z
    oznaczeniem) prostopadle do tej drogi.
    (uff! mam nadzieję, że potrafisz sobie wyobrazić sytuację na podstawie
    tego opisu :-) )
    Tym samym łoś uniemożliwia również wjazd na miejsce parkingowe, które
    wtedy zajmowałem. Zatem nie ma znaczenia, czy mój samochód tam stał, czy
    nie - jego sposób parkowania był nieprawidłowy.

    --
    Pozdrawiam. Artur.
    ___________________________________________________
    "Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."


  • 147. Data: 2006-02-16 17:26:36
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: Przemysław Bernat <p...@p...com>

    Dnia Thu, 16 Feb 2006 17:21:22 +0100, Nixe napisał(a):

    > A ja czasami mieszkam w: Berlinie, w Warszawie, u mojej babci w jej domu i u
    > moich znajomych w ich bloku.
    > Czy to znaczy, że raz jestem mieszkanką Berlina, a innym razem Warszawy, raz
    > domku mojej babci a innym razem bloku moich znajomych?

    To inaczej: kto jest mieszkańcem mieszkania, które kupiłem swojej kochance?
    Ja jestem właścicielem, ona tam mieszka, ale nie jest zameldowana i nie ma
    umowy najmu. Świadczy mi usługi seksualne w zamian za możliwość mieszkania.
    Ja opłacam czynsz, ale nigdy dłużej niż dwie godziny w mieszkaniu nie
    przebywam.
    Teraz pytanie: kto jest mieszkańcem tego mieszkania?

    1. Ja
    2. Kochanka
    3. Masaj

    --

    Pozdrawiam,
    Przemek


  • 148. Data: 2006-02-16 17:29:42
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: R2r <b...@m...net.pl>

    Nixe napisał(a):
    > A ja czasami mieszkam w: Berlinie, w Warszawie, u mojej babci w jej domu
    > i u moich znajomych w ich bloku.
    > Czy to znaczy, że raz jestem mieszkanką Berlina, a innym razem Warszawy,
    > raz domku mojej babci a innym razem bloku moich znajomych?
    >
    No! Zaczynasz wreszcie rozumieć! OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! :-)

    >>> I idąc dalej - czy roszcząc sobie prawa do tytułu mieszkańca tego
    >>> osiedla i do przywilejów z tym związanych, poczuwasz się również do
    >>> obowiązków?
    >
    >> Tak. Czasami wynoszę śmieci :-D
    >
    > To akurat zupełnie nietrafiony przykład, bo wynoszenie śmieci nie
    > stanowi obowiązku mieszkańca danego bloku.
    >
    A jak to nie? Przecież nie wolno wyrzucać przez okno! Obowiązkiem
    mieszkańca jest wynoszenie ich na śmietnik.
    A na żart ten pozwoliłem sobie dlatego że obowiązki mieszkańca i ich
    wykonywanie nie ma _nic_ wspólnego z tym, czy ktoś jest czy nie jest
    mieszkańcem.
    Podatnikiem jest się bez względu na to, czy się wykonuje obowiązki
    podatnika czy też nie.

    --
    Pozdrawiam. Artur.
    ___________________________________________________
    "Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."


  • 149. Data: 2006-02-16 17:35:29
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:dt2buo$rri$1@atlantis.news.tpi.pl>
    R2r <b...@m...net.pl> pisze:

    > A zatem definicje te są nieprecyzyjne albo wręcz błędne.

    Tak mi przykro. Stwórz w związku z tym własny słownik pojęć, jeśli nie
    jesteś w stanie prawidłowo zinterpretować tych, które od lat funkcjonują w
    języku polskim i nikt nie ma problemu z ich zrozumieniem.

    > A co to jest ten zdrowy rozsądek?

    To jest takie coś, co pomaga zrozumieć dane pojęcie i nie kombinować przy
    tym, jak koń pod górkę :)

    > A zatem - jak ktoś już to napisał - zakaz nie obowiązuje nikogo gdyż
    > nie można go prawnie usankcjonować. Czyn zakazany musi być prawnie
    > określony bez pozostawiania wątpliwości - również co do okoliczności
    > - jego popełnienia.

    Stań sobie zatem prywatnym autem przy sklepie spożywczym w pobliżu znaku
    "Zakaz zatrzymywania się - nie dotyczy zaopatrzenia" i kłóć się potem w
    sądzie, że Ty też pracujesz jako zaopatrzeniowiec. Wprawdzie w firmie
    budowlanej w zupełnie innym mieście, ale to przecież nie ma nic do rzeczy.
    Jeśli wygrasz sprawę w sądzie grodzkim, to pozostanie mi tylko pogratulować.

    >> Rozumiem, że miałbyś także problemy z interpretacją informacji przed
    >> restauracją: "parking tylko dla gości" i nawet jeśli udawałbyś się do
    >> pobliskiej apteki (a nie do restauracji), to bez skrupułów
    >> zaparkowałbyś na tym parkingu auto, tłumacząc się, że jesteś
    >> gościem. Wprawdzie gościem swojej cioci Heli, do której niedawno
    >> przyjechałeś, ale skoro informacja jest na tyle nieprecyzyjna, to
    >> pozwoliłeś sobie ten brak precyzji wykorzystać.

    > Zaczynasz rozumieć? No brawo!

    Ja wyżej.
    Powodzenia życzę w przypadku ewentualnej sprawy sądowej i pamiętaj o DUŻEJ
    kasie dla adwokata :)

    > Nadal nie wiadomo kogo można a kogo nie nazwać mieszkańcem więc nic to
    > nie zmieni. :-)

    To jedynie_Ty_nie wiesz, kogo można, a kogo nie nazwać mieszkańcem bloku.

    >> Nie zrozumiałeś. Nikt nie przestaje być mieszkańcem jeśli czegoś nie
    >> zrobi, ale jeśli chce się mieć prawa i przywileje mieszkańca, to
    >> powinno się też_poczuwać_się do obowiązków wynikających z tego
    >> samego tytułu.

    > Excuse me! To nie ma związku z dyskusją.

    Dlaczego?
    Usiłujemy przecież dojść do tego, kim i dlaczego jest lub nie jest
    "mieszkaniec" bloku.

    >> (co nie jest jednoznaczna z_nie
    >> wywiązujesz się_), więc tym bardziej powinno dać Ci to do myślenia,
    >> że skoro zebrania mieszkańców i wspólne sprzątanie Cię nie dotyczą,
    >> to znaczy, ze nie jesteś mieszkańcem bloku, w którym mieszka Twoja
    >> mama.

    > Zaczynasz się plątać. Wypełnianie obowiązków wobec wspólnoty
    > mieszkaniowej - co raczyłaś zauważyć wyżej - nie ma wpływu na to, czy
    > ktoś jest mieszkańcem, czy też nie ("Nikt nie przestaje być
    > mieszkańcem jeśli czegoś nie zrobi"). Bądź więc konsekwentna.

    Jestem. Poczuwanie się do obowiązków nie ma nic wspólnego z ich
    wypełnianiem.
    I tak samo - niepoczuwanie się =/= nie wypełnianie.
    BTW - czy uważając się za mieszkańca bloku swojej mamy jesteś członkiem
    Wspólnoty Mieszkańców tego bloku?
    A może uważasz, że także nazwa tej instytucji jest nielogiczna i
    nieprecyzyjna, bo znów nie wiadomo o kogo tak naprawdę chodzi?

    > A poza tym ochłoń chwilę i zastanów się o czym rozmawiamy.

    Od jakiegoś czasu o interpretacji słowa "mieszkaniec".
    Chcę Ci pokazać, gdzie robisz błędy w myśleniu uważając się za mieszkańca
    danego bloku/terenu.

    --
    PozdrawiaM


  • 150. Data: 2006-02-16 17:39:30
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: R2r <b...@m...net.pl>

    Nixe napisał(a):
    > Uczy się na czuja :)
    ROTFL! W Państwie prawa opierać się należy na prawie a nie na "czuju".
    Zwłaszcza, że - jak widzisz - Twój "czuj" nie koniecznie jest tożsamy z
    "czujem" kogoś innego. "Czuj" łosia kazał mu (bezpodstawnie) twierdzić,
    że określone miejsce na parkingu należy do niego, a drugi jego "czuj"
    pozwalał mu na wymierzanie sprawiedliwości w postaci niezgodnego
    zaparkowania samochodu, ponieważ miejsce wskazane mu przez jego "czuja"
    jako jego okazało się nie jego. :-)

    > Jako mieszkaniec może stanąć na "moim" miejscu, jeśli nie ma innego
    > wolnego, bo są zajęte przez_mieszkańców_.
    Wracamy do punktu wyjścia :-)

    > [...]wraz z postawieniem
    > znaku skończyła się samowolka[...]
    ...i zaczęła się nowa. :-) Np. samowolne wykluczanie z grona mieszkańców
    przez innych. Na podstawie czyjegoś "czuja" - jak można się domyślić. :-)

    --
    Pozdrawiam. Artur.
    ___________________________________________________
    "Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."

strony : 1 ... 10 ... 14 . [ 15 ] . 16 ... 19


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1