-
121. Data: 2006-02-15 20:37:29
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
W wiadomości <news:dsv94m$4ts$1@atlantis.news.tpi.pl>
R2r <b...@m...net.pl> pisze:
> A jeszcze do pełnego zrozumienia definicji podaj co oznacza słowo
> "stale" :-)
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=58594
> Jak widzisz oczywistość pojęcia mieszkańca jest tylko pozorna.
Nie. Wystarczy tylko pomyśleć :)
> Chyba, że wskażesz akt prawny, który _precyzyjnie_
> określa kogo nazywa się mieszkańcem, a kto już nim nie jest.
Naprawdę potrzebujesz aktu prawnego, by móc stwierdzić, że Twoja mama jest
mieszkanką bloku, a Ty, jako osoba jedynie ją odwiedzająca, jesteś jej
gościem?
No chyba, że jesteś też lokatorem tego mieszkania i że mieszkasz tam na co
dzień, ale gdyby tak było, to zapewne nie napisałbyś swojego pierwszego
posta.
> Póki co "nie dotyczy mieszkańców osiedla" dla mnie znaczy tyleż samo,
> co "nie dotyczy użytkowników mieszkań osiedla" :-)
A jesteś prawnym użytkownikiem mieszkania swojej mamy?
Czy jeśli u mamy na klatce schodowej zobaczysz ogłoszenie "Dnia 12.12.2005
odbędzie się zebranie mieszkańców bloku 12" to udasz się na takie zebranie?
Czy jeśli inna wywieszka głosić będzie "W pierwszą sobotę miesiąca
mieszkańcy klatki A sprzątają pomieszczenia wspólne w piwnicy" to pójdziesz
posprzątać?
--
PozdrawiaM
-
122. Data: 2006-02-15 20:41:55
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
W wiadomości <news:dsv1ms$hfa$1@news.mm.pl>
Krystian Zaczyk <z...@s...etan.pl> pisze:
> Co to znaczy "na jej miejscu"?
> Ponowię pytanie, na które nie odpowiedziałaś:
> W jaki sposób oznaczone jest przyporządkowanie miejsc?
Nie widziałam wcześniej pytania.
Miejsca (na naszym parkingu) nie są jakoś specjalnie oznaczone.
Przypisane są w sposób umowny i każdy stara się tego pilnować.
Jeśli do osoby A przyjedzie gość, to pewnie, że może stanąć na miejscu osoby
A, ale w takim wypadku osoba A nie zajmuje miejsca innych mieszkańców.
Generalnie jednak goście i osoby obce stają w zupełnie innym miejscu. Nie
wybrażam sobie (i zresztą nikt z moich sąsiadów, bo inaczej nie
ustalilibyśmy takich zasad i nie postawiono by znaku), że mieszkańcy
zmuszeni byliby do parkowania szmat drogi od własnego domu tylko dlatego, że
parking pod blokiem zajęty jest przez obce samochody.
--
PozdrawiaM
-
123. Data: 2006-02-15 20:44:09
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
W wiadomości <news:dsv9ub$mep$3@nemesis.news.tpi.pl>
R2r <b...@m...net.pl> pisze:
> Nieprawda! Ja u niej mieszkam od czasu do czasu. :-)
Ja od czasu do czasu mieszkam w Berlinie, a mimo to nie odważyłabym się
nazwać siebie mieszkańcem tego miasta.
>> Obawiam się jednak, że zupełnie nie tak wyglądała sytuacja, bo autor
>> wątku nie stanął nawet pod blokiem swojej mamy.
> Jak to nie? Możesz wskazać skąd ta informacja?
Przepraszam, musiałam Cię źle zrozumieć.
To ten "łoś" zmuszony był stanąć pod innym blokiem tak?
Dopytuję się, bo nie mam już tamtych postów.
--
PozdrawiaM
-
124. Data: 2006-02-15 20:48:08
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
W wiadomości <news:dsv9i5$mep$1@nemesis.news.tpi.pl>
R2r <b...@m...net.pl> pisze:
> Cały problem w tym, że ja uważam się za mieszkańca tego osiedla.
Z ciekawości - na jakiej podstawie?
I idąc dalej - czy roszcząc sobie prawa do tytułu mieszkańca tego osiedla i
do przywilejów z tym związanych, poczuwasz się również do obowiązków?
--
PozdrawiaM
-
125. Data: 2006-02-15 21:54:54
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: Rafał Święch <r...@g...pl>
Dnia Tue, 14 Feb 2006 11:40:06 +0100, R2r napisał(a):
> Nixe napisał(a):
>> W tej historii też był zakaz zatrzymywania się i postoju, a autor wątku
>> nie zastosował się do niego.
> A to już jest tylko Twoja interpretacja. Moim zdaniem błędna. Jeszcze
> raz pytam: podasz akt prawny definiujący precyzyjnie pojęcie mieszkańca?
>
>> Swoją drogą jakbyś się czuł wracając do domu, widząc pod swoim blokiem
>> pełno obcych samochodów (bo do pobliskiej restauracji zjechali się
>> goście na wesele, a parking przy restauracji jest płatny, więc poszli na
>> łatwiznę) i mając świadomość, że będziesz musiał parkować kilka ulic
>> dalej w szemranej okolicy?
> A to już jest inny przypadek. I przed takim właśnie mają zabezpieczać
> takie zakazy, a nie przed parkującymi gośćmi (czyli jak już pisałem
> chwilowymi mieszkańcami) osiedla. A to, że łosiowi nie podoba się, że
> kogoś na osiedlu ludzie odwiedzają, nie znaczy, że może łamać przepisy.
> Żadne miejsce na parkingu, o którym mowa nie należy do jakiejś
> konkretnej osoby. To tak jakbyś miała pretensje, że ludzie nie
> mieszkający w Twojej klatce schodowej chodzą przed wejściem do niej.
Niestety nie przeczytałem wszystkich postów i nie jestem specjalistą w tej
dziedzinie ale zauważyłem co następuje:
Przepisy karne nie mogą być interpretowane rozszerzająco, w prawie karnym
oraz w prawie wykorczeń istnieje zakaz stosowania analogii. Podstawą
wydania mandatu w tym wypadku miałaby być norma, której stosowanie jest
wyłączone przez tabliczkę "nie odtyczy mieszkańców". Pojęcie to może być
interpretowane bardzo szeroko, co najmniej można założyć, że chodzi o
mieszkańców danego miasta. Przemawia za tym wykładnia jezykowa. Jako, że
jak wspomniałem wyżej wykroczenie musi być ściśle określone przpisami
prawa, dana osoba musi jednoznacznie wiedzieć co jej wolno, a co nie, zatem
niedopuszczalne jest wystawienie mandatu karnego w tym wypadku.
Mam również pewne wątpliwości co do zgodności z prawem aktu prawnego, który
kształtuje prawa podmiotowe jednostek posługując się kryterium miejsca
zamieszkania. Wydaje się, że jest to niezgodne z zasadą równości wobec
prawa, a co do obywateli państw UE (z wyjątkiem Polaków w tym wypadku)
narusza swobode przepływu osób - wolność przemieszczania się.
-
126. Data: 2006-02-15 22:11:33
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: Przemysław Bernat <p...@p...com>
Dnia Wed, 15 Feb 2006 21:31:02 +0100, Nixe napisał(a):
>> Nie mam na myśli potocznego rozumienia
>> określenia mieszkaniec, ale skutki prawne do jakich prowadzi
>> tabliczka "Nie dotyczy mieszkańców".
>
> Przepraszam, ale GDZIE widzisz problem?
> Nie dotyczy osób, które nie są mieszkańcami danego (np. bloku)
> Czyli nie są właścicielami/lokatorami/użytkownikami danego mieszkania.
Ale skąd wiesz kto to jest mieszkaniec? Jaka jest definicja? Czy jeżeli
przez weekend jestem w odwiedzinach u rodziny, to jestem już mieszkańcem?
Mieszkając w takim mieszkaniu dwa dni jestem użytkownikiem, a więc
mieszkańcem, czy nie? Kto jest władny to stwierdzić? Na jakiej podstawie?
Meldunku w dowodzie? Czy jak odprowadzę samochód znajomego, który mieszka w
tym domu, ale zapił i poprosił mnie o przysługę, to mogę zaparkować? Bo
przecież nie jestem mieszkańcem, ale właściciel auta jest. Czy mieszkając w
tym domu i będąc zameldowanym mogę postawić w obszarze obowiązywania tego
znaku służbowe auto zarejestrowane na firmę z drugiego końca Polski?
Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym definiuje tak oczywiste pojęcia jak:
"kierujący", "kierowca", "pieszy", czy "uczestnik ruchu". I wcale definicje
prawne nie są tożsame z potocznym znaczeniem tych słów. Wobec braku
określenia kto to jest "mieszkaniec", taki znak można śmiało potraktować
jako skutek chorobliwej chciwości użytkowników parkingu, którzy albo są
zbyt skąpi by ogrodzić teren i zainstalować bramę, albo nie mają tytułu
prawnego by to zrobić, a w oczy ich kole, że jakieś przybłędy parkują na
"ich" terenie. W Gdyni jest to bardzo często spotykane.
> Doprawdy?
> Jeśli ktoś zaparkuje na Twoim_prywatnym_podwórku to pozostanie Ci tylko
> westchnąć z żalem?
A cóż innego? Za złamanie zakazu zatrzymywania i postoju na prywatnym
terenie policja nie wystawi nikomu mandatu. Właściciel postawił znak, to
niech się martwi. Co to może obchodzić państwową policję? Właściciel
ustanowił prawo, które zabrania parkować w tym miejscu, to niech teraz
egzekwuje jego stosowanie. I nie zacznij teraz opowiadać bajek o
wtargnięciu, bo znak nie zakazuje wjazdu, ale parkowania. Czyli zgoda
właściciela na wjazd jest.
--
Pozdrawiam,
Przemek
-
127. Data: 2006-02-16 06:56:31
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
W wiadomości <news:1pd04ablpr9kt.oyvhv9uvgc4h$.dlg@40tude.net>
Przemysław Bernat <p...@p...com> pisze:
> Ale skąd wiesz kto to jest mieszkaniec? Jaka jest definicja? Czy
> jeżeli przez weekend jestem w odwiedzinach u rodziny, to jestem już
> mieszkańcem?
Czy przez weekend to znaczy "stale"?
> Mieszkając w takim mieszkaniu dwa dni jestem
> użytkownikiem, a więc mieszkańcem, czy nie?
Nie. Mieszkasz u niej jedynie jako gość.
> Kto jest władny to stwierdzić? Na jakiej podstawie?
Na podstawie znajomości języka polskiego i zdolności logicznego myślenia.
Naprawdę nic nie poradzę, że paru z Was ma tak ogromne problemy z
określeniem, kto jest mieszkańcem danego bloku, a kto jedynie gościem
mieszkańca.
> Meldunku w dowodzie? Czy jak
> odprowadzę samochód znajomego, który mieszka w tym domu, ale zapił i
> poprosił mnie o przysługę, to mogę zaparkować?
Tak, bo samochód należy do mieszkańca bloku, który mieszka/parkuje tam
stale.
Gdyby samochód autora wątku należał do jego matki, to też nie byłoby
problemu.
> Czy mieszkając w tym domu i
> będąc zameldowanym mogę postawić w obszarze obowiązywania tego znaku
> służbowe auto zarejestrowane na firmę z drugiego końca Polski?
A dlaczego nie?
> Wobec braku określenia kto to jest "mieszkaniec", taki znak można
> śmiało potraktować jako skutek chorobliwej chciwości użytkowników
> parkingu, którzy albo są zbyt skąpi by ogrodzić teren i zainstalować
> bramę, albo nie mają tytułu prawnego by to zrobić, a w oczy ich kole,
> że jakieś przybłędy parkują na "ich" terenie.
Dlaczego uważasz, że to jedynie chciwość czy zazdrość powoduje mieszkańcami
danego bloku, że stawiają sobie znak zakazujący parkowania pojazdom nie
należącym do mieszkańców? Naprawdę nie rozumiesz istoty problemu?
Niech zgadnę - sam albo nie masz samochodu albo masz, ale mieszkasz w domu z
własnym garażem, tak?
> W Gdyni jest to bardzo często spotykane.
Może dlatego, że jest mało miejsc parkingowych i mieszkańcy bloków
(zwłaszcza w centrum) nie mają nawet gdzie postawić_własnych_aut.
>> Jeśli ktoś zaparkuje na Twoim_prywatnym_podwórku to pozostanie Ci
>> tylko westchnąć z żalem?
> A cóż innego?
W takim razie współczuję bezsilności i nieudolności.
No chyba, że robisz sobie ze mnie jaja.
> Za złamanie zakazu zatrzymywania i postoju na prywatnym
> terenie policja nie wystawi nikomu mandatu.
Ale wyciąga przecież inne sankcje.
> Właściciel postawił znak, to niech się martwi. Co to może obchodzić
> państwową policję?
Nieno, właściwie nic :>
Analogicznie - co może obchodzić państwową policję, że ktoś wszedł sobie do
obcego, prywatnego mieszkania i postanowił sobie tam posiedzieć bez zgody
właściciela.
> Właściciel ustanowił prawo, które zabrania parkować w tym miejscu, to
> niech teraz egzekwuje jego stosowanie. I nie zacznij teraz opowiadać
> bajek o wtargnięciu, bo znak nie zakazuje wjazdu, ale parkowania.
> Czyli zgoda właściciela na wjazd jest.
LOL.
I co z tego, że jest zgoda na wjazd, jeśli nie ma zgody na parkowanie, a o
złamaniu zakazu parkowania (a nie wjazdu) tu rozmawiamy.
--
PozdrawiaM
-
128. Data: 2006-02-16 10:50:33
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: R2r <b...@m...net.pl>
Nixe napisał(a):
>> Mieszkając w takim mieszkaniu dwa dni jestem
>> użytkownikiem, a więc mieszkańcem, czy nie?
>
> Nie. Mieszkasz u niej jedynie jako gość.
>
LOL. Mieszka, ale nie jest mieszkańcem? To ile Twoim zdaniem musiałby
mieszkać aby stać się tym mieszkańcem?
>> Kto jest władny to stwierdzić? Na jakiej podstawie?
>
> Na podstawie znajomości języka polskiego i zdolności logicznego myślenia.
> Naprawdę nic nie poradzę, że paru z Was ma tak ogromne problemy z
> określeniem, kto jest mieszkańcem danego bloku, a kto jedynie gościem
> mieszkańca.
>
Język nie definiuje precyzyjnie pojęcia mieszkańca i w związku z tym nie
wystarcza do takiego stwierdzenia. Na podstawie języka Ty twierdzisz, że
ktoś nie jest mieszkańcem, ale ktoś inny twierdzi (nadal zgodnie z
choćby definicją ze słownika), że jest.
Brak jest prawnej definicji pojęcia i w związku z tym tabliczka "nie
dotyczy mieszkańców" jest prawnie wadliwa.
>> Meldunku w dowodzie? Czy jak
>> odprowadzę samochód znajomego, który mieszka w tym domu, ale zapił i
>> poprosił mnie o przysługę, to mogę zaparkować?
>
> Tak, bo samochód należy do mieszkańca bloku, który mieszka/parkuje tam
> stale.
No to chyba Ty nie zrozumiałaś napisu: tam było "nie dotyczy
mieszkańców" a nie "nie dotyczy pojazdów mieszkańców". Co i tak nie
określa dokładnie o czyje pojazdy chodzi ;-)
> Gdyby samochód autora wątku należał do jego matki, to też nie byłoby
> problemu.
Nieprawda.
> Dlaczego uważasz, że to jedynie chciwość czy zazdrość powoduje
> mieszkańcami danego bloku, że stawiają sobie znak zakazujący parkowania
> pojazdom nie należącym do mieszkańców? Naprawdę nie rozumiesz istoty
> problemu?
Bo tak właśnie jest. Przeczytaj dokładniej wątek. To prosto wynika z
zachowania łosia.
> Niech zgadnę - sam albo nie masz samochodu albo masz, ale mieszkasz w
> domu z własnym garażem, tak?
:-D
--
Pozdrawiam. Artur.
___________________________________________________
"Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."
-
129. Data: 2006-02-16 11:03:00
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: R2r <b...@m...net.pl>
Nixe napisał(a):
> W wiadomości <news:dsv94m$4ts$1@atlantis.news.tpi.pl>
> R2r <b...@m...net.pl> pisze:
>
>> A jeszcze do pełnego zrozumienia definicji podaj co oznacza słowo
>> "stale" :-)
>
> http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=58594
>
No i? Jak widzisz, na podstawie tego jeśli tylko wyjdziesz z domu (np.
do pracy na 8 godzin) , to już stale tam nie mieszkasz...
A już nie wyjeżdżaj - broń Boże - na urlop, bo Cię nie wpuszczą na
osiedle - zgodnie z Twoją definicją stałego mieszkania.
>> Jak widzisz oczywistość pojęcia mieszkańca jest tylko pozorna.
>
> Nie. Wystarczy tylko pomyśleć :)
>
Coś jednostronnie myślisz...
>> Chyba, że wskażesz akt prawny, który _precyzyjnie_
>> określa kogo nazywa się mieszkańcem, a kto już nim nie jest.
>
> Naprawdę potrzebujesz aktu prawnego, by móc stwierdzić, że Twoja mama
> jest mieszkanką bloku, a Ty, jako osoba jedynie ją odwiedzająca, jesteś
> jej gościem?
Tak. W przeciwnym wypadku tabliczka jest prawnie wadliwa, gdyż nie
wiadomo (pozostaje tylko domyślać się a to stwarza pole do
nadinterpretacji) kogo dotyczy.
> No chyba, że jesteś też lokatorem tego mieszkania i że mieszkasz tam na
> co dzień, ale gdyby tak było, to zapewne nie napisałbyś swojego
> pierwszego posta.
>
Prawie codziennie tam pomieszkuję :-)
>> Póki co "nie dotyczy mieszkańców osiedla" dla mnie znaczy tyleż samo,
>> co "nie dotyczy użytkowników mieszkań osiedla" :-)
>
> A jesteś prawnym użytkownikiem mieszkania swojej mamy?
Oczywiście. Dostałem od niej klucze i prawo wstępu o dowolnej porze oraz
użytkuję mieszkanie za jej zgodą.
> Czy jeśli u mamy na klatce schodowej zobaczysz ogłoszenie "Dnia
> 12.12.2005 odbędzie się zebranie mieszkańców bloku 12" to udasz się na
> takie zebranie?
> Czy jeśli inna wywieszka głosić będzie "W pierwszą
> sobotę miesiąca mieszkańcy klatki A sprzątają pomieszczenia wspólne w
> piwnicy" to pójdziesz posprzątać?
Czy jeśli ktoś - przez Ciebie określany mieszkańcem - nie zrobi tego to
już przestaje być mieszkańcem? :-D
--
Pozdrawiam. Artur.
___________________________________________________
"Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."
-
130. Data: 2006-02-16 11:09:59
Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
Od: R2r <b...@m...net.pl>
Artur Golanski napisał(a):
> R2r <b...@m...net.pl> napisał:
>
>> Zapomniałeś, że również gdy utrudnia wjazd :-)
> Nie zapomniałem, bo wjezdzie (gdzie w tył twego pojazdu) w ogóle nie
> było mowy.
>
Miałem na myśli sytuację, gdyby tam w ogóle nie było mojego samochodu.
Nadal łoś parkowałby nieprawidłowo, zatem nie ma w sumie znaczenia, czy
mój samochód tam był, czy nie.
>> Jakie masz podstawy prawne, aby odmówić mi tego prawa?
> Napisałem choć jedno takie zdanie ? Nie! To po co to wyciągasz?
> Każdy ma prawo j.w. Ja też. Zresztą to ty pytałeś, a ja wyraziłem
> tylko swoją opinię.
OK. To nie było pytanie skierowane personalnie do Ciebie. Powinno
zabrzmieć "jakie ktoś może mieć podstawy prawne... itd.
>> nie ma wątpliwości: łoś popełnił wykroczenie.
> To ty nie masz wątpliwości, co nie oznacza, że to prawda oczywista,
> którą na pewno podzieliłby policjant/sędzia.
W naszym kraju to już nic mnie nie zdziwi. ;-)
> Dla mnie 'tak' (wiele razy to potwierdzałem), zakładając, że twój
> pojazd parkował tam zgodnie z przepisami.
Gdyby mojego pojazdu tam nie było, to również - co już wykazałem.
--
Pozdrawiam. Artur.
___________________________________________________
"Oczko mu odpadło, Panie Kierowniku! Temu misiu..."