-
1. Data: 2005-01-07 04:50:25
Temat: Wypadek w szkole - długie
Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>
Witam.
Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.
Mianowicie dwa dni temu mój syn miał wypadek w szkole, kolega uderzył go drzwiami.
Do całego zdarzenia doszło z powodu zwykłej głupoty i bezmyslności, kolega
drażnił syna szarpiąc go za włosy, ten nie wytrzymał wstał z ławki i zaczął go
gonić, tamten zatrzasnął mu drzwi od klasy przed nosem. Tak pechowo, że uderzył
zębami w wystajacą część zamka. W efekcie doszło do ubicia dwóch zębów i
poważnego uszkodzenia jednego, ze skomplikowanym złamaniem korony i otwarciem
komory. Zęba nie da się uratować, jest martwy. Do tego dochodzi skomlikowane
leczenie - odbudowa tego zęba. Stomatolog twierdzi, że nie da się przewidzieć
jak to leczenie w przyszłości będzie wyglądać, całkiem możliwe, ze za jakiś czas
trzeba będzie założyc korone lub nawet implant. To górna jedynka.
Syn jest ubezpieczony od NNW, ale nie sądzę by firma ubezpieczeniowa pokryła
całość kosztów leczenia, nie będę też narażać dziecka na kontakt z publiczną
służbą zdrowia.
Koledzy syna z klasy mówili mi, ze do całego zdarzenia doszło tuż przed
dzwonkiem na przerwę, czyli na lekcji. Konkretnie na lekcji religii. Katecheta
był w sali, ale nie reagował. To relacja nie tylko mojego syna, ale także
kilkorga innych uczniów. Dowiedziałam się od wychowawczyni (i niejednokrotnie
mówiło to moje dziecko), ze ksiądz sobie z nimi nie radzi i nie panuje nad
klasą, uczniowie robią co chcą, rozrabiają, chodzą po klasie w czasie lekcji. A
jest to klasa integracyjna, gdzie jest czwórka dzieci z orzeczeniem lekarskim o
niepełnosprawności, więc tym bardziej staranniej powinno się dobierac pedagogów.
Wiem, ze gdy zdarzył się wypadek, to nie ksiadz a jedna z uczennic zareagowała i
pobiegła po innego nauczyciela, ten zaprowadził syna do gabinetu lekarskiego,
tam obejrzała do higienistka. Ksiądz nie zgłosił tez wypadku dyrekcji, zrobiła
to wychowawczyni. Wydaje mi się, ze wypadek był na tyle poważny, że szkoła
powinna była wezwać karetkę pogotowia. Nie sądzę by higienistka miała na tyle
wiedzy i doświadczenia by stwierdzić iż nie doszło do innych obrażeń np wstrzasu
mózgu, albo złamania/pękniecia kości, krwiaka itd. Wydaje mi się, ze w takiej
sytuacji powinien zbadac go lekarz, szczególnie ze dziecko skarzyło się na bół
głowy. Syna zadzwonił do mnie z komórki, wyszłam z pracy by go odebrać i
zaprowadzić na badanie. Kiedy byłam już w drodze do szkoły skontaktowała się ze
mną wychowawczyni. Na zebraniu podawałam numer tel. do pracy, jest wpisany w
dzienniku. Mam w zwiazku z tym pytanie, czy szkoła nie dopuściła się
zaniedbania? Dla mnie jest ono ewidentne, wysyłajac dziecko do szkoły wierzę, ze
zatrudnia ona kompetentnych pedagogów, którzy wiedzą jak reagowac w takich
sytuacjach. I że szkoła potrawi zabewnić dzieciom bezpieczeństwo.
Byłam w szkole na rozmowie z dyrektorem, ale on bagatelizuje sprawę, uważajac że
nic się nie stało i ze był to tylko nieszczęsliwy wypadek. Potem sugerował, ze
to na pewno jakieś porachunki pomiędzy chłopcami i ze do zdarzenia dosżło na
przerwie, ale na szczęscie słyszały to dwie nauczycielki, które gwałtownie
zaprotestowały. Własciwie to one jedne się tym przejęły i wychwawczyni.
Dowiedziłam się, że ciagu tego roku było już w szkole kilka wypadków, podobny
dwa tygodnie temu - chłopiec miał wiecej szczęścia skończyło się na potłuczonej
ręce.
Mój syn chodził do tej szkoły gdy była jeszcze podstawówką, teraz kończy tam
gimnazjum. Przez wszystkie te lata ani razu nie byłam wzywana do szkoły z powodu
jakichś wybryków czy chuligańskich incydentów. Natomiast sprawca wypadku to
zwykły chuligan, na porządku dziennym są takie zaczepki, a to rozerwana kurtka,
rozbite okulary itp itp... No i teraz rozbite zęby mojego dziecka:( Tamten
łobuz dopiero za pół roku skonczy 16-lat, jest nieletni z i z punktu widzenia
prawa niewiele można mu zrobić. Wiem też, ze nie mogę się na drodze sądowej
domagać żadnego zadośćuczynienia i odszkodowania od rodziców tamtego chłopca, bo
wypadek zdarzył się gdy nie był pod ich opieką. Boli mnie, że szkoła toleruje
takie wybryki i zwykłe bandyctwo, tuszuje to i nikt z tego tytułu nie ponosi
konsekwencji. Chłopakowi najwyżej obniżą zachowanie, a to dla niego żadna kara.
Wciąz nie rozumiem dlaczego mój syn ma płacić bólem, cierpieniem i ogromnym
stresem z powodu czyjejś głupoty czy zaniedbania. Przez prawie 16 lat dbałam o
jego zdrowie, uzębienie miał w idealnym stanie, bez żadnej plomby:( Żadne
pieniądze mu tego nie zrekompensują. Umówiłam się z matką tamtego chłopca, ale
zupełnie nie wiem co powinnam zrobić i co mam jej powiedzieć. Wzięłam ze szkoły
formularz do wypłaty odszkodowania, dostałam też od stomatologa coś w rodzaju
obdukcji z dokładnym opisem uszkodzeń i potwierdzeniem, ze przed wypadkiem te
zęby nie były leczone i że nie miały zmian próchnicowych. W szkole jest tez
karta syna z przeglądów stomatologicznych, więc to akurat nie jest trudno
sprawdzić.
Chcę by ktoś poniósł odpowiedzialność za to co się stało. Nie boję się presji
szkoły ani dyrektora, syn dobrze się uczy, nauczyciele i koledzy go lubią.
Jednak za swój łagodny chrakter zapłacił wysoką cenę. Wiem, ze powinnam się
cieszyć, ze nie skonczyło się na cięższych obrażeniach, ale w tej chwili żadne
to pocieszenie.
Nie wiem co powinnam zrobić, kogo zawiadomić? Policję, kuratorium? Lokalne
gazety? Moze gdy wokół tej sprawy zrobi się szum i uchroni to chociaż jedno
dziecko, to chyba warto.
Moze ktoś z Państwa spotkał się z podobną sytuacją i poradzi mi co powinnam zrobić.
Dziękuję i pozdrawiam
Iga
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
2. Data: 2005-01-07 08:28:06
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Sasza" <s...@p...onet.pl>
Użytkownik "Iga" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:1a6e.000006bc.41de1511@newsgate.onet.pl...
> Witam.
>
> Syn jest ubezpieczony od NNW, ale nie sądzę by firma ubezpieczeniowa
pokryła
> całość kosztów leczenia, nie będę też narażać dziecka na kontakt z
publiczną
> służbą zdrowia.
A niby dlaczego ubezpieczalnia nie pokryje kosztów leczenia?
życzę powrotu do zdrowia synowi
Daniel Słota
-
3. Data: 2005-01-07 09:27:05
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Roman G." <r...@g...pl>
Dnia 7 Jan 2005 05:50:25 +0100, Iga napisał(a):
> Koledzy syna z klasy mówili mi, ze do całego zdarzenia doszło tuż przed
> dzwonkiem na przerwę, czyli na lekcji. Konkretnie na lekcji religii. Katecheta
> był w sali, ale nie reagował.
{\b 1997.11.25 wyrok SN III CKN 264/97 OSNC 1998/5/83
glosa krytyczna: Kremis J. OSP 1999/4/80
przegląd orzeczn.: Robaczyński W. PS 1999/7-8/82
1. Nauczyciela szkoły gminnej należy uważać za funkcjonariusza samorządu
terytorialnego także w stanie prawnym obowiązującym przed dniem wejścia w
życie ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z
1997 r. Nr 9, poz. 43). }
2. Odpowiedzialność gminy za szkody wyrządzone z winy nauczyciela uczniowi
takiej szkoły, przed nowelizacją kodeksu cywilnego, dokonaną ustawą z dnia
23 sierpnia 1996 r. (Dz. U. Nr 114, poz. 542), kształtuje się na podstawie
art. 417 § 1 k.c. w zw. z art. 5 ust. 7 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o
systemie oświaty (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329 ze zm.).
Przewodniczący: sędzia SN H. Ciepła (sprawozdawca).
Sędziowie: SA B. Kamiński, SN B. Myszka.
Sąd Najwyższy po rozpoznaniu w dniu 25 listopada 1997 r. na rozprawie
sprawy z powództwa Marcina P., działającego przez przedstawiciela
ustawowego Marka P., przeciwko Skarbowi Państwa - Kuratorium Oświaty i
Wychowania w L., Gminie L., Grzegorzowi S., reprezentowanemu przez Annę i
Krzysztofa S., o zapłatę, na skutek kasacji pozwanej Gminy L. od wyroku
Sądu Wojewódzkiego w Lublinie z dnia 24 kwietnia 1997 r. sygn. akt (...)
1) oddalił kasację w części zaskarżającej wymieniony wyrok Sądu
Wojewódzkiego oddalający apelację Gminy L. od wyroku Sądu Rejonowego w
Lublinie z dnia 25 lipca 1996 r. sygn. akt (...) uwzględniającego w
stosunku do niej powództwo,
2) poza tym kasację odrzucił.
Sąd Rejonowy w Lublinie wyrokiem z dnia 26 lipca 1996 r. zasądził od
pozwanej Gminy L. na rzecz małoletniego powoda kwotę 7.000 zł z ustawowymi
odsetkami, tytułem zadośćuczynienia za krzywdę, jakiej doznał na skutek
ugodzenia go dnia 1 marca 1994 r. cyrklem w oko, przez drugiego ucznia w
czasie zajęć szkolnych, co spowodowało zaćmę oka prawego i 20% inwalidztwa.
Ustalił też odpowiedzialność Gminy za przyszłe, mogące wyniknąć dla
małoletniego powoda szkody. Jako podstawę rozstrzygnięcia powołał przepisy
art. 417 § 1 art. 445 § 1 k.c.
Natomiast powództwo w stosunku do pozwanego Skarbu Państwa - Kuratorium
Oświaty i Wychowania w L. oraz pozwanych Krzysztofa i Anny małżonków S.
oddalił.
Apelacja Gminy od tego wyroku została oddalona wyrokiem Sądu Wojewódzkiego
w Lublinie z dnia 24 kwietnia 1997 r., który po uzupełnieniu postępowania
dowodowego podzielił pogląd sądu pierwszej instancji, że zdarzenie, w
wyniku którego małoletni powód doznał uszkodzenia oka, nastąpiło na skutek
braku właściwego nadzoru ze strony nauczycielki E.F., która nawet nie
próbowała wprowadzić dyscypliny w czasie lekcji i nie panowała nad
uczniami, którzy nie tylko zachowywali się bardzo głośno, a nawet między
małoletnim powodem i Grzegorzem S. doszło do kłótni, która przerodziła się
w szarpaninę. Nauczycielka nie reagowała na tę sytuację, kilkakrotnie
wychodziła na zaplecze i podczas jej nieobecności doszło do tego
nieszczęśliwego zdarzenia.
Uznając trafność zarzutu apelacji, dotyczącego naruszenia przez sąd
pierwszej instancji przepisu art. 328 § 2 k.p.c. przez nieustosunkowanie
się do zeznań świadków E.F., E.Z. i A.B., Sąd Wojewódzki dokonał ich oceny
i uznał, że nie zasługują one na wiarę jako sprzeczne z zeznaniami uczniów
- bezpośrednich obserwatorów zdarzenia, którzy nie są zainteresowani
wynikiem procesu. W konsekwencji Sąd Wojewódzki podzielił zasadnicze
ustalenia dokonane przez sąd pierwszej instancji.
Podzielając też zarzut apelacji co do naruszenia przez sąd pierwszej
instancji przepisów prawa materialnego w zakresie podstawy
odpowiedzialności pozwanej Gminy (art. 417 k.c.) Sąd Wojewódzki wyprowadził
tę odpowiedzialność z innej podstawy. Przyjął mianowicie, że wynika ona z
przepisów art. 417 § 1 k.c. w zw. z art. 5 ust. 7 ustawy z dnia 7 września
1991 r. o systemie oświaty (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329
ze zm.), a jako alternatywną podstawę powołał art. 5 ust. 7 wymienionej
ustawy i art. 120 k.p.
Wyrok Sądu Wojewódzkiego pozwana Gmina zaskarżyła kasacją opartą na
podstawach określonych w art. 3931 pkt 1 i 2 k.p.c. Zdaniem skarżącej, Sąd
Wojewódzki naruszył przepisy art. 120 k.p. przez niewłaściwe zastosowanie,
art. 417 k.c. i art. 5 ust. 7 pkt 1 wymienionej ustawy o systemie oświaty
przez błędną wykładnię i niewłaściwe zastosowanie, art. 227 i 234 k.p.c.
przez wadliwe ustalenie, że małoletni Grzegorz S. działał bez rozeznania.
Wniosła o uchylenie wyroków sądów obu instancji i przekazanie sprawy do
ponownego rozpoznania.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
W pierwszej kolejności wymaga rozważenia zarzut naruszenia przepisów
postępowania, jako rzutujący na możliwość oceny zasadności naruszenia prawa
materialnego.
Uchybienia procesowe w ujęciu skargi kasacyjnej w istocie zmierzają do
podważenia oddalenia powództwa w stosunku do pozwanych rodziców sprawcy
szkody, co między współpozwanymi w procesie jest niedopuszczalne (por.
orzeczenie SN z dnia 4 września 1967 r. I PR 245/67 - OSNCP 1968, z. 4,
poz. 70). Ma to ten skutek, że Sąd Najwyższy jest związany stanem
faktycznym przyjętym za podstawę rozstrzygnięcia i dalsze rozważania
ogranicza do oceny zasadności zarzutu naruszenia prawa materialnego.
Skarżąca upatruje naruszenia art. 417 § 2 k.c. w braku podstaw do
zastosowania analogii z tego przepisu, z tej przyczyny, że nauczycielka
E.F. nie była pracownikiem samorządowym w rozumieniu ustawy z dnia 22 marca
1990 r. o pracownikach samorządowych (Dz. U. Nr 21, poz. 124), ani nie
została zaliczona do funkcjonariuszy w rozumieniu art. 4201 k.c.
Zarzut ten jest chybiony.
Według ugruntowanego w orzecznictwie poglądu luka w prawie występuje m.in.
wtedy, gdy dla danego stanu faktycznego brak jest w ogóle uregulowania
(por. uchwałę SN z dnia 26 września 1969 r. III CZP 8/69 - OSNCP 1970, poz.
97). Z taką sytuacją mamy do czynienia w sprawie. Ustawa z dnia 8 marca
1990 r. o samorządzie terytorialnym (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 13,
poz. 74 ze zm.), tworząc samorząd terytorialny, w ramach którego działają
gminy (ich związki), nie uregulowała odpowiedzialności funkcjonariuszy
gmin. Powstał więc problem, czy w drodze analogii stosować przepisy o
odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy
(art. 417-419 k.c.), czy przepisy o deliktowej odpowiedzialności osób
prawnych.
Sąd Wojewódzki, przyjmując jedno z możliwych rozwiązań, prawidłowo
zastosował przez analogię art. 417 § 1 k.c., a prawidłowość tę potwierdza
nowelizacja kodeksu cywilnego dokonana ustawą z dnia 23 sierpnia 1996 r. o
zmianie ustawy - Kodeks cywilny (Dz. U. Nr 114, poz. 542) i ustawa z dnia
20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z 1997 r. Nr 9, poz. 43
ze zm.), wypełniające wymienioną lukę w prawie.
W pierwszej z wymienionych ustaw ustawodawca w art. 4201 k.c. rozciągnął
zasady odpowiedzialności Skarbu Państwa także na odpowiedzialność jednostek
samorządu terytorialnego za szkody wyrządzone przez ich funkcjonariuszy, a
w § 2 tego przepisu podał legalną definicję funkcjonariusza samorządu
terytorialnego w zbliżonej formule do art. 417 § 2 k.c. Ponieważ tak
określone pojęcie funkcjonariusza samorządu terytorialnego nie obejmowało
swoim zakresem pracowników gminnych zakładów budżetowych, luka ta została
wypełniona przez drugą z wymienionych ustaw, a której art. 8 rozszerzył
pojęcie funkcjonariusza samorządu na pracowników wszystkich komunalnych
zakładów budżetowych, jakim jest niewątpliwie nauczyciel szkoły publicznej.
Tak więc, mimo że ma rację skarżąca, w stanie prawnym obowiązującym w dacie
zdarzenia (1 marca 1994 r.), nauczycielka szkoły gminnej nie była
pracownikiem samorządowym w rozumieniu przepisów ustawy o pracownikach
samorządowych, przytoczone rozważania uzasadniały uznanie jej za
funkcjonariusza samorządu w drodze analogii z art. 417 § 2 k.c.
Chybiony jest też zarzut naruszenia przez Sąd Wojewódzki przepisu art. 5
ust. 7 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (jedn. tekst:
Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329). Gmina bowiem, według tego przepisu w
brzmieniu obowiązującym w dacie zdarzenia, ponosiła odpowiedzialność za
działalność szkoły i odpowiedzialność taką ponosi w świetle zmienionego
stanu prawnego. Akcentowana przez skarżącą zmiana wymienionego przepisu,
polegająca na wyszczególnieniu, że do zadań organu prowadzącego szkołę
należy m.in. zapewnienie bezpiecznych warunków nauki, wychowania i opieki,
nie jest zmianą merytoryczną, a stanowi jedynie określenie zadań gminy
wchodzących w zakres pojęcia działalności szkoły.
W tej sytuacji, gdy zasadnicza podstawa odpowiedzialności skarżącej,
przyjęta przez Sąd Wojewódzki, jest prawidłowa, bezprzedmiotowe są
rozważania zarzutów kasacyjnych zwalczających powołaną alternatywną
podstawę tej odpowiedzialności.
Z tych przyczyn kasację, jako pozbawioną uzasadnionych podstaw w części
zaskarżającej wyrok Sądu Wojewódzkiego oddalający jej apelację, oddalono, a
w części zaskarżającej oddalenie powództwa w stosunku do pozwanych
małżonków S. odrzucono, jako niedopuszczalną (art. 3938 k.p.c.).
RG
-
4. Data: 2005-01-07 09:54:21
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Robert Tomasik - praca" <r...@p...onet.pl>
Użytkownik "Roman G." <r...@g...pl> napisał w wiadomości
news:12nvdjht1gjpn$.6g9cfrjtx8o0$.dlg@40tude.net...
Moją wątpliwość jednak budzi, czy i na ile szkoda została wyrządzona przez
nauczyciela.
-
5. Data: 2005-01-07 10:07:40
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Roman G." <r...@g...pl>
Dnia Fri, 7 Jan 2005 10:54:21 +0100, Robert Tomasik - praca napisał(a):
> Użytkownik "Roman G." <r...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:12nvdjht1gjpn$.6g9cfrjtx8o0$.dlg@40tude.net...
> Moją wątpliwość jednak budzi, czy i na ile szkoda została wyrządzona przez
> nauczyciela.
Hm, nie art. 427 kc?
Jeśli jedynym winnym byłby tu uczeń, to jego odpowiedzialność jest przecież
tylko teoretyczna.
Nauczyciel patrzy i nie reaguje na niebezpieczne zachowania podopiecznych,
to chyba niewłaściwie wykonuje obowiązek nadzoru?
RG
-
6. Data: 2005-01-07 16:55:06
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "m." <m...@w...pl>
Użytkownik "Iga" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:1a6e.000006bc.41de1511@newsgate.onet.pl...
> Witam.
>
> Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.
[ciach]
Myślę, że może sie Pani domagać odszkodowania od szkoły za urazy których
doznał Pani syn, jak też zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę.
Wynika to z kilku art kodeksu cywilnego z tytułu VI - o czynach
niedozwolonych:
1. Art. 444. § 1. W razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia
naprawienie szkody obejmuje wszelkie wynikłe z tego powodu koszty. Na
żądanie poszkodowanego zobowiązany do naprawienia szkody powinien wyłożyć z
góry sumę potrzebną na koszty leczenia, a jeżeli poszkodowany stał się
inwalidą, także sumę potrzebną na koszty przygotowania do innego zawodu.
§ 2. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy
zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki
powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia
szkody odpowiedniej renty.
§ 3. Jeżeli w chwili wydania wyroku szkody nie da się dokładnie ustalić,
poszkodowanemu może być przyznana renta tymczasowa.
W tej sytuacji na pewno będzie mieć zastosowanie § 1 - nastapiło
uszkodzenie ciała, więc wszelkie koszty - leczenie, lekarstwa, płatne wizyty
u lekarze, środki opatrunkowe, dojazdy do lekarza powinny być poniesione
przez zobowiązanego do naprawienia szkody (o zobowiązanym i dlaczego jest on
zobowiazany oraz z jakiego art. niżej). Wszystkie te wydatki powinna mieć
Pani udokumentowane - rachunki.
2. Art. 445. § 1. W wypadkach przewidzianych w artykule poprzedzającym sąd
może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia
pieniężnego za doznaną krzywdę.
Tutaj chodzi o krzywdę natury psychicznej - cierpienie, a nie szkodę. Jest
to fakultatywne, sąd może przyznać zadośćuczynienie, nie musi. W praktyce
przyznaje, ale jako drobne kwoty.
3. Art. 4201. § 1. Jeżeli szkoda została wyrządzona przez funkcjonariusza
jednostki samorządu terytorialnego przy wykonywaniu powierzonej mu
czynności, odpowiedzialność za szkodę ponosi ta jednostka samorządu
terytorialnego, w której imieniu czynność była wykonywana. Przepisy art.
418, 419 i 420 stosuje się odpowiednio.
§ 2. Funkcjonariuszami jednostek samorządu terytorialnego w rozumieniu
niniejszego tytułu są pracownicy samorządowi, radni, wójtowie
(burmistrzowie, prezydenci miast), członkowie zarządów powiatów i
województw, a także inne osoby, do których stosuje się przepisy o
pracownikach samorządowych. Za funkcjonariuszy jednostek samorządu
terytorialnego uważa się także osoby działające na zlecenie organów
jednostek samorządu terytorialnego oraz ich związków.
Proszę spojrzeć na posta Romana G. "Nauczyciela szkoły gminnej należy uważać
za funkcjonariusza samorządu terytorialnego także w stanie prawnym
obowiązującym przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o
gospodarce komunalnej.."
Czyli nauczyciel gimnazjum jest również funkcjonariuszem samorządu
terytorialnego. Z tego co wiem (mogę się mylić) katecheta w chwili obecnej
podpisuje umowę z dyrektorem szkoły, więc jego status jest porównywalny
(albo taki sam w zakresie nauczania religii) co nauczyciela zwykłego
przedmiotu.
Katecheta - opiekun dzieci na czas przebywania ich na lekcji spowodował
szkodę poprzez ZANIECHANIE. Nie zrobił tego, co do niego należało. A do jego
obowiązków nalezy opieka nad dziećmi w szkole, zwłaszcza w trakcie lekcji.
Wyrok SN z dn. 22 sierpnia 1968r. II CR 326/68, OSN CP 1969 z.5 poz.98
"Do podstawowych obowiązków administracji szkolnej nalezy zapewnienie
bezpieczenstwa uczacej się młodzieży w czasie zajęć szkolnych i przerw
międzylekcyjnych. Okoliczność, że kierownictwo szkoły nie dysponuje środkami
pozwalającymi na zorganizowanie właściwej pieczy nad uczniami nie zwalnia
Skarbu Państwa od opartej na przepisie 417 k.c. odpowiedzialności za skutki
nieszczęśliwego wypadku"
(art. 417 jest podobny w brzmieniu do cytowanego wyzej art. 420 z indeksem
1 - tyle, że dotyczy odpowiedzialności funkcjonariuszy państwowych) Kiedyś
bowiem zadania oświaty wykonywało państwo, w tej chwili jest to obowiązek
gmin albo powiatów - w każdym razie jednostek sam. teryt.
Do Pani wyboru pozostaje czy wystapić na długotrwałą drogę sądową. Gdyby sie
Pani zdecydowała, to proszę pamietać, że powodem w tym sporze będzie syn, a
Pani jego przedstawicielem ustawowym.
To tyle, tak na szybko, bez zbytniego szukania.
Życzę zdrowia.
m.
-
7. Data: 2005-01-07 19:15:29
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>
>
> > Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.
>
>
> [ciach]
>
> Myślę, że może sie Pani domagać odszkodowania od szkoły za urazy których
> doznał Pani syn, jak też zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę.
> Wynika to z kilku art kodeksu cywilnego z tytułu VI - o czynach
> niedozwolonych:
>
<ciach>
Dziękuję bardzo za radę, zancznie rozjaśniło mi to sytuację.
Nie wiem jednak czy mam dość uporu by dochodzić odszkodowania przed sądem, nie
cchę już syna narażać na dodatkowe stresy. I jest haczyk - występując przeciwko
Gminie musiałabym wystąpić przeciwko swojemu pracodawcy:(
Będę się jednak domagac od dyrekcji szkoły wyjaśnienia całej sytuacji i
rozwiązania umowy z katechetą.
Pozdrawiam
Iga
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
8. Data: 2005-01-07 20:05:37
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "m." <m...@w...pl>
> Dziękuję bardzo za radę, zancznie rozjaśniło mi to sytuację.
> Nie wiem jednak czy mam dość uporu by dochodzić odszkodowania przed sądem,
nie
> cchę już syna narażać na dodatkowe stresy. I jest haczyk - występując
przeciwko
> Gminie musiałabym wystąpić przeciwko swojemu pracodawcy:(
> Będę się jednak domagac od dyrekcji szkoły wyjaśnienia całej sytuacji i
> rozwiązania umowy z katechetą.
Tak mnie przyszło jeszcze do głowy - czy ten katecheta jest osobą świecką
czy księdzem? Bo rozumując juz nie koniecznie po prawniczemu a bazując na
ludzkich reakcjach to jeżeli to ksiądz to może się Pani udać do jego
przelozonego - zapewne proboszcza( akurat na kościele kat. to ja się nie
znam). Może zechce załagodzić sprawę - jakoś się z Panią ułożyć, żeby
uniknąć "afery". Chociaż jak nie lubi tego człowieka to raczej nic z tego.
To tak jeszcze dodatkowo i raczej nie po prawniczemu. I jeszcze jedno gdyby
Pani rozmawiała z proboszczem (czy inną "górą") to proszę uważać na sposób
wypowiedzi - bo wszystko zależy od sformułowania, łatwo tu orzreć się o
szantaż i ewentulna przykre sytuacje gotowe. Przykro mi z powodu sytuacji w
której sie Pani znalazła.
pozdrawiam
m.
-
9. Data: 2005-01-07 20:35:20
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>
> Tak mnie przyszło jeszcze do głowy - czy ten katecheta jest osobą świecką
> czy księdzem? Bo rozumując juz nie koniecznie po prawniczemu a bazując na
> ludzkich reakcjach to jeżeli to ksiądz to może się Pani udać do jego
> przelozonego - zapewne proboszcza( akurat na kościele kat. to ja się nie
> znam). Może zechce załagodzić sprawę - jakoś się z Panią ułożyć, żeby
> uniknąć "afery". Chociaż jak nie lubi tego człowieka to raczej nic z tego.
> To tak jeszcze dodatkowo i raczej nie po prawniczemu.
Katecheta to ksiądz katolicki, osoba duchowna. Zastanawiłam sie nad tym. I tym
bardziej nie rozumiem, że potraktował to wszystko z taką obojętnością, nawet nie
zainteresował się tym co się stało.
> I jeszcze jedno gdyby
> Pani rozmawiała z proboszczem (czy inną "górą") to proszę uważać na sposób
> wypowiedzi - bo wszystko zależy od sformułowania, łatwo tu orzreć się o
> szantaż i ewentulna przykre sytuacje gotowe. Przykro mi z powodu sytuacji w
> której sie Pani znalazła.
>
Wiem, dzisiaj rozmawiałam z mamą tamtego chłopca i szczerze mówiąc jak widziałam
na jego twarzy głupawy uśmiech to miałam ochotę potraktować go biblijnie, ząb za
ząb...
Pomyślałam, że nie będę się wdawać w dyskusje, po prostu załatwię to wszystko na
piśmie, by nie dać się ponieść emocjom. Będę nalegac i domagać się wyjaśnień.
Niewiele to już zmieni, ale skoro nikt nie przeciwstawia się chamstwu,
chuligaństwo - szczególnie szkoła, ktora w moim odczuciu toleruje i bagatelizuje
takie zachowania, to moze czas najwyższy by uświadomić dyrekcji i innym
rodzicom, ze nie wolno na takie rzeczy się godzić i przechodzić obok nich
obojętnie.
Pozdrwiam
Iga
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
10. Data: 2005-01-14 08:42:58
Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
Od: g...@w...studio.tpi.pl (Adam Wysocki)
Iga <i...@p...onet.pl> wrote:
> Katecheta był w sali, ale nie reagował.
Katecheci i inni tego typu w naszym pięknym kraju-raju są nietykalni.
> Natomiast sprawca wypadku to zwykły chuligan, na porządku dziennym są
> takie zaczepki, a to rozerwana kurtka, rozbite okulary itp itp... No
> i teraz rozbite zęby mojego dziecka:(
Doświadczenie uczy, że prawo jest bezsilne w stosunku do takich chuliganów.
Pokojowe sposoby łagodzenia konfliktów także. Kiedyś wyznawałem zasadę
(http://www.google.pl/groups?threadm=gophi.8813%40ne
ws.gophi.net), że
nie należy się uciekać do przemocy w takich przypadkach, ale niestety.
Nie chcę namawiać do przestępstwa, ale agresję takich gnojków można
przytemperować jedynie spuszczając porządny wpier...ol w ciemnej ulicy.
Życie.
> syn dobrze się uczy, nauczyciele i koledzy go lubią.
Więc niech wspólnie zrobią piekło z życia temu gnojkowi. Na pewno są
w klasie inne osoby, którym zachowanie łobuza przeszkadza, tylko boją
się wychylać.
Niestety tylko takie metody są skuteczne.
--
Adam Wysocki * http://www.gophi.rulez.pl/ * GG 1234 * GSM 0508878856
twoja ewentualna kobieta bedzie miala raj:) (C) meganka o crontabach