-
31. Data: 2010-11-29 14:30:29
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> Na twoim miejscu postarałbym się o nagranie rozmowy z nauczycielem jak
> dogadujesz się, że sam zapłaci (i musi przyznać, że go nie było).
Wychowawcy nie musialo byc przy tym wypadku - nie kumasz, ze to nie on mial
dyzur? A dyzurujacy nauczyciel zapewne byl.
Dysiek
-
32. Data: 2010-11-29 15:21:42
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Damian" <s...@w...pl>
Czy ktoś orientuje się dokładnie jaki czas posiada szkoła aby zacząć działać
po złożeniu mojego zażalenia do protokołu powypadkowego?
To dla mnie bardzo ważne bo dziś zaniosłem to zażalenie(musiałem bo miałem 7
dni) i poprosiłem o jak najdłuższe zawieszenie działań szkoły bo prowadzimy
rozmowy ugodowe z wychowawcą. Dyrektor jednak stwierdził, że ma 7 dni. Ja
słyszałem(już nie pamiętam gdzie) o 30 dniach.
Ktoś może odpowiedzieć? Ale musi być pewnik!
POzdr
Damian
-
33. Data: 2010-11-29 15:25:28
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> rozmowy ugodowe z wychowawcą.
Ale za co w koncu chcesz go winic? Za to ze nie widzial wypadku czy ze nie
zadzwonil po ciebie? I na jaka ugode liczysz?
Dysiek
-
34. Data: 2010-11-29 15:28:30
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: RadoslawF <radoslawfl@spam_wp.pl>
Dnia 2010-11-29 12:23, Użytkownik Mordzia napisał:
>> No to masz podstawę do pozwania szkoły, pytanie tylko czy warto ?
>
> Nie, na pewno nie warto, lepiej pokazać, że totalna bezmyślność i brak
> kompetencji mogą pozostać bezkarne :/
Zyska od ubezpieczyciela szkoły dwieście do czterystu zł.
To kieszonkowa a nie realny przychód. Narobi sporo kłopotu
nauczycielowi dyżurującemu, wychowawcy i dyrekcji szkoły.
A potem będzie bardzo zaskoczony że dziecko które dotychczas
miało średnią 5 nagle ma 3 lub 3,5. A nauczyciel tez człowiek,
też może uznać że nie daruje no i ma jeszcze sporo kolegów
nauczycieli innych przedmiotów którzy mogą wykazać się
solidarnością zawodową.
Pozdrawiam
-
35. Data: 2010-11-29 16:18:39
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Damian" <s...@w...pl>
Użytkownik "Dysiek" <b...@b...pl> napisał w wiadomości
news:id0glc$8lp$1@inews.gazeta.pl...
>> rozmowy ugodowe z wychowawcą.
>
> Ale za co w koncu chcesz go winic? Za to ze nie widzial wypadku czy ze nie
> zadzwonil po ciebie? I na jaka ugode liczysz?
Chcę go zaprosić na dobrą kolację..... Postawić przy tym dobry trunek......
Przeprosić na kolanach i błagać aby się nie odgrywał już na moim
dziecku.....
To wszystko czego chcę!!!
Damian
-
36. Data: 2010-11-29 16:22:52
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
>> Ale za co w koncu chcesz go winic? Za to ze nie widzial wypadku czy ze
>> nie zadzwonil po ciebie? I na jaka ugode liczysz?
>
> Chcę go zaprosić na dobrą kolację..... Postawić przy tym dobry
> trunek...... Przeprosić na kolanach i błagać aby się nie odgrywał już na
> moim dziecku.....
> To wszystko czego chcę!!!
Normalnie sie pytam, nie musisz byc ironiczny. Chce ci tylko wytlumaczyc, ze
jezeli byl nauczyciel dyzurujacy to opiekun byl obecny podczas wypadku
(wychowawca to niekoniecznie zawsze opiekun) i jezeli nie zauwazyl to
trudno - zdarza sie. Jedyna wina wychowawcy, ktoremu powiedziano o wypadku,
bylo niepowiadomienie ciebie i skazanie dziecka na nialamy bol.
Dysiek
-
37. Data: 2010-11-29 16:29:04
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> skazanie dziecka na nialamy bol.
>
*niemaly
-
38. Data: 2010-11-29 17:18:23
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Damian" <s...@w...pl>
Użytkownik "Dysiek" <b...@b...pl> napisał w wiadomości
news:id0k10$juo$1@inews.gazeta.pl...
> Normalnie sie pytam, nie musisz byc ironiczny. Chce ci tylko wytlumaczyc,
> ze jezeli byl nauczyciel dyzurujacy to opiekun byl obecny podczas wypadku
> (wychowawca to niekoniecznie zawsze opiekun) i jezeli nie zauwazyl to
> trudno - zdarza sie. Jedyna wina wychowawcy, ktoremu powiedziano o
> wypadku, bylo niepowiadomienie ciebie i skazanie dziecka na nialamy bol.
>
A ja przypominam: Pedagog dyżyrujący na korytarzu widział wychowawcę jak
otwierał klasę. Tak jest w protokole. Wychowawca w rozmowie z nami przyznał
się, że go tam nie było bo nie musiał być!
Czy to wszystko gra? Chyba ktoś(dyżurujący) po prostu kłamie. Więc czy jest
to wiarygodny świadek? A może go po prostu nie było na dyżurze lub zszedł z
niego wcześniej? Syn twierdzi, że było po dzwonku. Dzieci są jak pisałem
podzielone czy przed czy po. To wszystko mi się układa w logiczną całość, że
dyżurujący zszedł już z dyżuru i owszem zobaczył wychowawcę ale na całkiem
innym korytarzu którego nie widać z miejsca zdarzenia. A więc dzieci były
bez opieki. Teraz dorabiają na siłę swoje alibi. I to mam tak zostawić???
Damian
-
39. Data: 2010-11-29 17:31:31
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> To wszystko mi się układa w logiczną całość, że dyżurujący zszedł już z
> dyżuru i owszem zobaczył wychowawcę ale na całkiem innym korytarzu którego
> nie widać z miejsca zdarzenia. A więc dzieci były bez opieki.
To wytlumacz mi prosze w jaki sposob bez opuszczania dyzuru po dzwonku
nauczyciel dyzurujacy mialby sie dostac do klasy gdzie ma lekcje? Nikt mu
jej nie otworzy i nie przyniesie dziennika (uczniow posylac nie wolno).
Zawsze zostaje ta minuta po dzwonku kiedy dzieci sa bez opieki bo inaczej
sie nie da! Teleportowac sie nikt nie potrafi. Aha, panie sprzataczki
formalnie opiekunami nie sa i nie moga "dogladac" dzieci poniewaz nie maja
wyksztalcenia pedagogicznego. Wiec w czym szukasz dziury? Ze nauczyciel
zszedl z dyzuru po dzwonku?! Przykro mi ze Twoj dzieciak mial bolesny
wypadek, ale wina nauczyciela jets w tym zadna (nawet jakby widzial to i tak
nie zdarzylby zareagowac - ile podstawia sie noge - 2 sekundy?). Mozna miec
jedynie sluszne pretensje, ze do ciebie nie zadzwonil i tyle. Chcesz
gosciowi co byl na dyzurze narobic problemow za ktore nie powonien byc
odpowiedzialny.
Dysiek
-
40. Data: 2010-11-29 18:53:08
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: Jacek /Jaco/ Jakubowski <j...@p...fm>
W dniu 2010-11-27 22:08, Damian pisze:
> Witam Grupę!
> Mam problem i nie wiem jak to rozwiązać.
> Syn lat 10 w szkole złamał dwa zęby(jedynki) oczywiście stałe. Jeden z
> nich ma nawet obnażoną miazgę zębową i jest zagrożony. Kolega podłożył
> nogę synowi. Syn upadł i kiedy wstawał przewrócił się na jego plecy inny
> kolega. Uderzył twarzą o posadzkę korytarza tak nieszczęśliwie, że
> złamał prawie przy samych dziąsłach zęby.
Nie jestem prawnikiem, ale wtrącę swoje 3gr.
Damian, na prawdę nie wiem po co tak kombinujesz, masz pretensje do
nauczyciela o to, że jakiś debilek wybił Twojemu dzieciakowi zęby?
Idź dalej i oskarż szkołę/nauczycieli/wychowawcę, że Twój dzieciak
został zarażony grypą/świnką/ospą/kokluszem* w szkole. Jedyną winą
szkoły (i to w dodatku kretyńską - no bo ile to zachodu aby
zatelefonować) było to, że Was nie powiadomili (może Twój dzieciak za
mało ryczał, skoro przez 4 lekcje nikt się tym nie zainteresował - taki
z niego twardziel?).
Odszkodowanie w dowolnej** kwocie możesz sobie żądać od sprawcy, a tak
naprawdę od rodziców tego debilka, poza tym, nie boisz się, że skoro
raz Twojemu dzieciakowi ten debilek wybił zęby to na drugi raz może
złamać mu nogę/rękę/kręgosłup?
* - niepotrzebne skreślić
** - żądać możesz ale ile sąd zasądzi, to już inna sprawa
Pozdrawiam
--
Jacek /Jaco/ Jakubowski