-
11. Data: 2005-11-25 09:25:01
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: z...@p...onet.pl
> Własny? Prywatny? To nie lepiej postawić szlaban?
szlaban trzeba wyjsc z auta, podnosic i opuszczac, srednia przyjemnosc robic
to kilka razy dziennie
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
12. Data: 2005-11-25 09:29:51
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: z...@p...onet.pl
Łańcuch jest również uciążliwy w "eksploatacji". Generalnie chodzi o to, że
postawiliśmy znak i zaraz sypnęły się protesty oraz groźby (!), no więc
chciałbym wiedzieć czy ten znak może zostać bez obawy czy też jego
pozostawienie może mieć jakieś przykre następstwa?
Pod znakiem jest "plac prywatny".
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
13. Data: 2005-11-25 09:48:06
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:43b9.00000077.4386d98e@newsgate.onet.pl...
> postawiliśmy znak i zaraz sypnęły się protesty oraz groźby (!), no więc
> chciałbym wiedzieć czy ten znak może zostać bez obawy czy też jego
> pozostawienie może mieć jakieś przykre następstwa?
> Pod znakiem jest "plac prywatny".
Cos bardzo pokrętnie myślisz.
Jak ci obcy człowiek bez pytania wejdzie do mieszkania przez otwarte drzwi to
tez bedziesz tu pytal jaki znak masz postawić, aby na przyszłośc nie wchodził?
Ogródź teren, daj informacje, że teren prywatny i po problemie. Ewentualne
wejscia zgłaszaj na policje.
vertret
-
14. Data: 2005-11-25 10:43:12
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: "PiotRek" <b...@g...pl.invalid>
Użytkownik <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:43b9.00000071.4386d86c@newsgate.onet.pl...
> > Własny? Prywatny? To nie lepiej postawić szlaban?
> szlaban trzeba wyjsc z auta, podnosic i opuszczac, srednia przyjemnosc robic
> to kilka razy dziennie
Można pilotem otwierać.
--
Pozdrawiam
Piotr
-
15. Data: 2005-11-25 10:51:11
Temat: Re: W?asny znak drogowy
Od: Marcin Żyła <m...@m...com>
z...@p...onet.pl wrote:
> Łańcuch jest również uciążliwy w "eksploatacji". Generalnie chodzi o to, że
> postawiliśmy znak i zaraz sypnęły się protesty oraz groźby (!), no więc
> chciałbym wiedzieć czy ten znak może zostać bez obawy czy też jego
> pozostawienie może mieć jakieś przykre następstwa?
> Pod znakiem jest "plac prywatny".
>
Najprostsze rozwiązanie to łańcuch opuszczony oraz i nformacja w stylu"
teren prywatny, parking kosztuje 250zł za każda rozpoczeta godzine.
klient wjechał, łancuch w gore i po sprawie.
Płaci - wyjazd. Nie płaci - SM, Policja.
Co do podatkowych kwestii - umowa zlecenie na parking pomiedzy Toba a
parkującym..
MZ
-
16. Data: 2005-11-25 11:45:08
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: maho <m...@p...net>
Stasio Podróżnik napisał(a):
> SzerszeN napisał(a):
>
>>> Jeśli to teren prywatny, to nie potrzeba żadnych zezwoleń. Właściciel
>>> stawia znak i to sprawę załatwia.
>> i tyle jego ze sobie ten znak postawi bo zadnej mocy prawnej miec nie
>> bedzie
>
> Tak ?
> Załóżmy, że stawiam znak ... WJeżdża ktoś na posesję, wzywam policję,
> informuję, że pojazd taki a taki złamał zakaz ruchu. Przyjeżdża policja
> - wlepia mandata ...
>
> Skąd policja ma wiedzieć, czy znak ma "moc" czy nie ? Sprawdzić alkomatem ?
>
> Czy policja wozi przy sobie wykaz znaków mających "moc".
>
> Czy jak złamiesz zakaz ruchu i złapie Cie na tym policja, prosisz o
> udokumentowanie, że znak ma moc ????
>
Podejrzewam że będzie jak z pasami z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz":
"Co to obywatelu, nie wiecie że nie wolno zatrzymywać się na pasach?.
Mandacik. A pani niech zwinie te pasy bo tylko zamieszanie się robi"
(pisane z głowy :> )
pozdrav
maHo
-
17. Data: 2005-11-25 19:03:12
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: witek <w...@g...pl.spam.invalid>
Stasio Podróżnik wrote:
> SzerszeN napisał(a):
>
>>> Jeśli to teren prywatny, to nie potrzeba żadnych zezwoleń. Właściciel
>>> stawia znak i to sprawę załatwia.
>>
>> i tyle jego ze sobie ten znak postawi bo zadnej mocy prawnej miec nie
>> bedzie
>
temu, który rozstawia znaki drogowe, bez pozwolenia.
-
18. Data: 2005-11-25 20:57:23
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "SzerszeN" <s...@t...pl> napisał w wiadomości
news:dm6gn9$s0e$1@opal.futuro.pl...
Sytuacja nie jest jednoznaczna. Kilka lat temu na tym forum toczyła
się burzliwa dyskusja zmierzająca do wypracowania jednolitej definicji
"drogi publicznej" w rozumieniu Prawa o Ruchu Drogowym, która z tego
co pamiętam nie doprowadziła do konsensusu. Sama przywołana ustawa
definicja takiej nie zawiera, ograniczając się do zdefiniowania
pojęcia "droga" jako wydzielonego pasa terenu składającego się z
jezdni, pobocza, chodnika, drogi dla pieszych lub drogi dla rowerów,
łącznie z torowiskiem pojazdów szynowych znajdującym się w obrębie
tego pasa, przeznaczonego do ruchu lub postoju pojazdów, ruchu
pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt.
Moi oponenci podnosili, iż wobec tego, iż PoRD nie zawiera definicji
"drogi publicznej" należy stosować definicję zawartą w ustawie z dnia
21 marca 1985 r. o drogach publicznych. Zgodnie z tym przepisem drogą
publiczną jest droga zaliczona na podstawie tej ustawy do jednej z
kategorii dróg, z której może korzystać każdy, zgodnie z jej
przeznaczeniem, z ograniczeniami i wyjątkami określonymi w tej ustawie
lub innych przepisach szczególnych. A ustawa wymienia następujące
kategorie dróg:
1) drogi krajowe,
2) drogi wojewódzkie,
3) drogi powiatowe,
4) drogi gminne.
Pomijając kwalifikację dróg o wyższych kategoriach, która nie powinna
chyba budzić większych emocji, to w tej ustawie dalej czytamy, że do
dróg gminnych zalicza się drogi o znaczeniu lokalnym nie zaliczone do
innych kategorii, stanowiące uzupełniającą sieć dróg służących
miejscowym potrzebom, z wyłączeniem dróg wewnętrznych. Zaliczenie do
kategorii dróg gminnych następuje w drodze uchwały rady gminy po
zasięgnięciu opinii właściwego zarządu powiatu. No i teraz zaczyna się
zamieszanie.
Mam tutaj bardzo poważne wątpliwości, czy można i należy w tym
konkretnym wypadku definicję z jednej równorzędnej ustawy przenosić na
grunt drugiej. Przeciwko takiemu zabiegowi przemawia kilka argumentów:
1) Od strony teoretycznej: Ustawa o drogach publicznych w sposób
odmienny do PoRD definiuje już takie pojęcie, jak "droga" za którą
uważa się tam budowlę wraz z drogowymi obiektami inżynierskimi,
urządzeniami oraz instalacjami, stanowiącą całość techniczno-użytkową,
przeznaczoną do prowadzenia ruchu drogowego, zlokalizowaną w pasie
drogowym. W tej sytuacji uważam, że nie było zamiarem ustawodawcy
przenoszenie definicji "drogi publicznej" z jednej ustawy do drugiej
skoro sama definicja "drogi" już jest inna w tych ustawach i z różnych
powodów można znaleźć kilka przykładów takich dróg, które będą "drogą"
w rozumieniu PoRD, a nie będą w rozumieniu ust. o drogach publicznych
i na odwrót. Jak zatem przenieść pojęcie niejako zawężające pojęcie
"drogi"?
2) Od strony praktycznej: Przyjęcie proponowanej wykładni "drogi
publicznej" powodowało by, iż kierujący by być w zgodzie z prawem
powinien przed wybraniem się w drogę co najmniej sprawdzić czy
wszystkie, a jeśli nie to, które odcinki dróg zostały uznane przez
organy gminy (lub stosownie do ustawy inne powołane organy) za
publiczne. No bo jak wiadomo na pozostałych przepisy stosuje się nieco
odmiennie. Wszak przyjmowanie tego na intuicję było by ryzykowne, tym
bardziej że w Polsce w tym zakresie sporo błędów i niektóre drogi mogą
faktycznie nie być uznane formalnie za drogi. Kilka lat temu głośny
był przypadek prywatnego odcinka drogi i bodaj mostu. Mniejsza już o
podstawy prawne roszczeń właściciela gruntu, ale gdyby przyjąć za
wyznacznik ustawę o drogach publicznych, to czy na owych odcinkach
miałby zastosowanie art. 1§2 PoRD?
Dodatkowego argumentu potwierdzającego moją wykładnię dostarcza art.
17 PoRD. Zwróćcie uwagę, że w tym wypadku ustawodawca wyraźnie wśród
dróg wyodrębnia drogi niepubliczne, nieruchomości, obiekty przydrożne,
strefy zamieszkania, pole, drogi gruntowe. Gdyby zamierzeniem
ustawodawcy było przyjęcie podziału z ustawy o drogach publicznych, to
taka konstrukcja art. 17 nie miała by żadnego sensu. Przecież pole,
obiekt przydrożny, nieruchomość były by drogami niepublicznymi, a w
konsekwencji zamiast tej długiej litanii wystarczyło by krótko napisać
o wjeździe z drogi niepublicznej na drogę publiczną i na tym
zakończyć.
Reasumując, to uważam, iż przez wymienione w art. 1 PoRD "drogi
publiczne" należy uważać te, które po prostu są publicznie dostępne. A
więc uznać, że jest to każda "droga" (a więc i plac, parking czy
jakikolwiek inny teren, co do którego z okoliczności towarzyszących
wynika, iż zdaniem zarządcy tego terenu jest przeznaczony do ruchu
pojazdów) - niezależnie od stosunków własnościowych czy też uchwały
gminy lub innego powołanego ustawą organu - do której w sposób wyraźny
i jednoznaczny nie ograniczono publicznego dostępu. No, a dostęp
publiczny tak naprawdę można ograniczyć tylko i wyłącznie poprzez
ogrodzenie posesji lub inny zbliżony zabieg. Tego nawet zakazem ruchu
uczynić nie sposób, bo będą mieli prawo wchodzenia piesi czy też
wjazdu niektóre pojazdy, których na mocy odrębnych przepisów znak ów
nie będzie dotyczył.
W konsekwencji takiej wykładni plac przylegający do drogi, choćby nie
był drogą publiczną w rozumieniu ustawy o drogach publicznych, to o
ile nie jest ogrodzony, a z innych okoliczności wyglądało by na to, iż
jest przeznaczony dla ruchu pojazdów (utwardzony, a nie jakaś tam
rabatka, czy zgoła lasek) byłby mimo wszystko "drogą publiczną" w
rozumieniu PoRD i stosowało by się do niego w pełnym zakresie przepisy
tej ustawy. W dalszej konsekwencji mojej tezy wiążące były by
ustawione tam znaki drogowe włącznie ze skutkiem prawno-karnym
przekroczenia wyznaczonych nimi ograniczeń.
Natomiast na placach wyraźnie odgrodzonych niedostępnych publicznie
stosowało by się PoRD w zakresie określonym art. 1§2 PoRD, a w
pozostałej części kodeks cywilny i inne ustawy normujące uprawnienia
właściciela i innych osób mających prawo zarządzania nieruchomością. W
tym konkretnym przypadku, który jest przedmiotem głównym tego wątku
(czyli parkowania na tym placu przez osoby nieupoważnione) było by to
powództwo o zaprzestanie naruszania własności czy nawet zarzut
przestępstwa naruszenia miru domowego (tyczy się również przecież
nieruchomości). Ale by to miało miejsce plac musiał by moim zdaniem
zostać w sposób wyraźny wyodrębniony z terenu publicznie dostępnego w
sposób jednoznacznie wskazujący, że właściciel nie życzy sobie pobytu
osób trzecich. Uważam, ze sama tablica "teren prywatny" sprawy nie
załatwia, bo nie wyraża jednoznacznie zamiaru właściciela zabronienia
wstępu osobom trzecim. Poza tym jadąc czymś, co wygląda na drogę nie
mam przecież obowiązku czytania wszystkich reklam w oczekiwaniu, że na
jednej z tablic właściciel terenu wyraził swoją wolę co do takiego lub
innego ograniczenia sposobu jego użytkowania. Od tego są właśnie znaki
drogowe.
-
19. Data: 2005-11-25 21:00:14
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "vertret" <vertret@@@op.pl> napisał w wiadomości
news:dm6mjf$cnt$1@news.onet.pl...
> Ogródź teren, daj informacje, że teren prywatny i po problemie
Moim zdaniem, jeśli teren ogrodzi, to informacja nie jest do niczego
potrzebna. Samo ogrodzenie jednoznacznie wskazuje na to, że właściciel
nie życzy sobie, by ktoś tu chodził. Przy czym w mojej ocenie owo
ogrodzenie niekoniecznie musi by trudne do przebycia, a wystarczy, że
będzie w sposób jednoznaczny wskazywać na zamiar właściciela. Tak więc
spełni tę rolę sznur czy nawet taśma wielobarwna na słupkach.
-
20. Data: 2005-11-26 00:14:19
Temat: Re: Własny znak drogowy
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "witek" <w...@g...pl.spam.invalid> napisał w
wiadomości
news:dm7n5n$kro$1@inews.gazeta.pl...
> Stasio Podróżnik wrote:
>> SzerszeN napisał(a):
>>>> Jeśli to teren prywatny, to nie potrzeba żadnych zezwoleń.
Właściciel
>>>> stawia znak i to sprawę załatwia.
>>> i tyle jego ze sobie ten znak postawi bo żadnej mocy prawnej mieć
nie
>>> bedzie
> temu, który rozstawia znaki drogowe, bez pozwolenia.
Rozwiń myśl, bo podejrzewam, że "coś" zginęło po trasie.