-
51. Data: 2005-04-10 18:52:49
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: Johnson <j...@n...pl>
J.A. napisał(a):
>
> No to wytłumacz jeszcze dlaczego twoim zdaniem jest złamaniem ustawy
> przestrzeganie sformułowań ustawy (że w termnie do miesiąca następuje
> rozstrzygnięcie), natomiast nie jest twoim zdaniem naruszemiem ustawy
> nieprzestrzeganie sformułowań ustawy (że rozstrzygnięcie następuje w
> termnie do miesiąca).
>
A kto powiedział, że przekroczenie terminu nie jest złamaniem ustawy. To
tylko kwestia sankcji tego złamania.
--
@ Johnson
--- za treść postu nie odpowiadam
-
52. Data: 2005-04-10 19:50:53
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Sun, 10 Apr 2005 20:52:49 +0200, na pl.soc.prawo, Johnson napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>>
>> No to wytłumacz jeszcze dlaczego twoim zdaniem jest złamaniem ustawy
>> przestrzeganie sformułowań ustawy (że w termnie do miesiąca następuje
>> rozstrzygnięcie), natomiast nie jest twoim zdaniem naruszemiem ustawy
>> nieprzestrzeganie sformułowań ustawy (że rozstrzygnięcie następuje w
>> termnie do miesiąca).
>>
>
> A kto powiedział, że przekroczenie terminu nie jest złamaniem ustawy. To
> tylko kwestia sankcji tego złamania.
Tylko, czy aż?
--
J.A.
-
53. Data: 2005-04-11 06:57:24
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: "J.A." <l...@p...com>
> Sun, 10 Apr 2005 20:52:49 +0200, na pl.soc.prawo, Johnson napisał(a):
>
>> J.A. napisał(a):
>>>
>>> No to wytłumacz jeszcze dlaczego twoim zdaniem jest złamaniem ustawy
>>> przestrzeganie sformułowań ustawy (że w termnie do miesiąca następuje
>>> rozstrzygnięcie), natomiast nie jest twoim zdaniem naruszemiem ustawy
>>> nieprzestrzeganie sformułowań ustawy (że rozstrzygnięcie następuje w
>>> termnie do miesiąca).
>>>
>>
>> A kto powiedział, że przekroczenie terminu nie jest złamaniem ustawy. To
>> tylko kwestia sankcji tego złamania.
>
> Tylko, czy aż?
No właśnie. Niektórym się zdaje, że sformułowania prawa interpretuje się ze
względu na to do kogo się odnoszą, a nie ze względu na to, co mówią.
Jeżeli więc odnoszą się do organu państwowego, to okazuje się, że sankcje
są "tylko". To znaczy bez skutków procesowych.
Identyczne sformułowanie dotyczące zwykłego obywatela jest już "aż", bo
czyni jego czynność prawną nieważną. Minie ci termin odwołania, to organ ma
pełne prawo uważać odwołanie takie za nieważne i nie ma "zmiłuj się", ani
grzywny za przekroczenie terminu przez obywatela.
Nie jest więc ważne jak prawo brzmi, tylko do kogo się odnosi.
To jest postawienie prawa na głowie.
Identycznie sformułowany przepis powinien znaczyć to samo niezależnie od
tego, do kogo się odnosi, chyba że tekst tego przepisu precyzuje, że termin
to właściwie nie jest termin, ale coś tam jeszcze.
Jeżeli to "coś tam jeszcze" ma być, to ma być zawarte w ustawie, a nie poza
nią, bo to ustawa jest źródłem prawa, a nie interpretacje.
Jeżeli więc w ustawie jest termin, to ma być terminem i tyle, chyba że
ustawa zażyczy sobie inaczej.
W interpretacji prawników jest dokładnie odwrotnie - "jeżeli w ustawie jest
podany termin, to ten termin nie jest właściwie terminem, chyba że ustawa
sprecyzuje że jest on jednak terminem".
Paranoja.
Interpretacja prawnicza - "złamałeś przepis, ale złapią cię czy nie to
decyzja jest ważna".
Innymi słowy - "Ukradłeś milion złotych, odsiedziałeś za to uczciwie parę
lat. Pieniądze ci się należą, a jak cię nie złapali, to jeszcze lepiej".
Dokładnie taki sposób rozumowania panuje w sytuacji naruszenia prawa przez
organ państwowy - pozwolę je sobie tu sparafrazować: "termin przekroczony,
ale nie szkodzi - twoja decyzja jest ważna, bo cię objechali za zwłokę, a
jeżeli tego nie zrobili, to jeszcze lepiej. Co tam prawo? Nie patrz na nie,
tylko na to, co my ci możemy zrobić. Jeżeli możemy niewiele, to możesz
robić co chcesz."
Dziwi kogoś w tej sytuacji, że prawo w Polsce jest nieprzestrzegane
nagminnie?
Gdy ja widzę coś takiego, to też mi trudno traktować poważnie to, co samo
się ośmiesza.
Gdybym nie miał własnych zasad, już dawno przestałbym się tym przejmować.
Wielu tak rabi, a kto wie, czy nie coraz więcej. A nasze prawo pogrąża się
coraz bardziej - nie tylko dzięki fatalnemu Sejmowi, ale dzięki fatalnym
interpretacjom prawniczym w równym, a może nawet w jeszcze większym
stopniu.
--
J.A.
-
54. Data: 2005-04-13 19:35:25
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: kam <X#k...@w...pl#X>
J.A. napisał(a):
> Czyli nie można wnieść sprawy przeciwko urzędowi, tylko trzeba znaleźć
> konkretną osobę?
Wprost przeciwnie, odpowiadać może tylko urząd (w uproszczeniu), a nie
konkretna osoba.
KG
-
55. Data: 2005-04-14 07:59:55
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Wed, 13 Apr 2005 21:35:25 +0200, na pl.soc.prawo, kam napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>> Czyli nie można wnieść sprawy przeciwko urzędowi, tylko trzeba znaleźć
>> konkretną osobę?
>
> Wprost przeciwnie, odpowiadać może tylko urząd (w uproszczeniu), a nie
> konkretna osoba.
>
> KG
W takim razie nie bardzo rozumiem dlaczego miałeś wątpliwości w tym swoim
pytaniu: "przeciwko komu?" i jakie mogą być problemy ze znalezieniem
pozwanego.
Sprawa jest w tej sytuacji chyba jasna przeciwko komu wnosi się sprawę?
Przeciwko urzędowi.
Czyżbyś sugerował, że wynik sprawy zależy od tego przeciwko któremu
urzędowi się wnosi sprawę?
--
J.A.
-
56. Data: 2005-04-17 14:45:20
Temat: Re: "Termin instrukcyjny" - kuriozum prawne?
Od: Paweł Sakowski <p...@s...pl>
Pawcio wrote:
> Dlatego jeżeli już to ten termin powinien z mocy prawa
> mówić że gdy termin jest przekroczony , decyzja jest odmowna
Decyzja odmowna, wg kpa, wymaga uzasadnienia (zatwierdzająca już
niekoniecznie). I jest to wymóg istotny, gdyż od decyzji można się
odwoływać obalając tezy zawarte w uzasadnieniu. Jak w takim razie się
odwołać od odmowy "automatycznej"?
--
Paweł Sakowski <p...@s...pl>