-
11. Data: 2019-07-12 09:02:19
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>
W dniu 12.07.2019 o 03:07, Sonn pisze:
>>> https://www.wprost.pl/kraj/10149899/wraca-sprawa-smi
erci-jolanty-brzeskiej-wazny-apel-policji.html
>>> Wraca sprawa śmierci Jolanty Brzeskiej. Ważny apel policji
>>> 3 września 2018
>> Mamy 9 miesięcy później. W jakim celu tu to wrzuciłeś?
> Bo to zwykły troll i idiota. Nie zauważyłeś jeszcze?
>
Nadzieja umiera ostatnia. Zakładałem, że gość coś chciał na ten temat
napisać, a zapomniał. Dostrzegam w Tobie brak wiary w "boskie dzieło".
Skoro Bóg go powołał do życia, widocznie miał jakiś swój boski plan w
tym i trzeba go jedynie dostrzec.
-
12. Data: 2019-07-12 11:20:22
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: RadoslawF <u...@d...invalid>
W dniu 2019-07-12 o 00:45, Robert Tomasik pisze:
>>>> ty reprezentujesz ogół społeczeństwa ?:)
>>> Ty reprezentujesz ogół wydawnictw których strony tu linkujesz?
>> nie, ja piszę w swoim imieniu, niczyim więcej:)
>>
> Ale to chyba nie oiznacza, że u tych innych inaczej czas biegnie?
Dla idiotów może oznaczać.
Pozdrawiam
-
13. Data: 2019-07-12 12:27:56
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: n...@o...pl
u2 <u...@o...pl> napisał(-a):
> Policjanci z CBŚP apelują do osób, które mogłyby pomóc w wyjaśnieniu
> śmierci Jolanty Brzeskiej, działaczki zaangażowanej w obronę
> eksmitowanych lokatorów, której spalone ciało znaleziono w 2011 roku w
> warszawskim Lesie Kabackim.
to ta kobieta której kamienicę sprywatyzował układ PIS
-
14. Data: 2019-07-12 12:56:57
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: ąćęłńóśźż <...@...pl>
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/smierc-brz
eskiej-jak-mafia-pokonala-panstwo/fz79snm
-----
> Zakładałem, że gość coś chciał na ten temat napisać
-
15. Data: 2019-07-12 13:10:32
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: u2 <u...@o...pl>
W dniu 12.07.2019 o 00:45, Robert Tomasik pisze:
> W dniu 11.07.2019 o 22:47, u2 pisze:
>
>>>> ty reprezentujesz ogół społeczeństwa ?:)
>>> Ty reprezentujesz ogół wydawnictw których strony tu linkujesz?
>> nie, ja piszę w swoim imieniu, niczyim więcej:)
>>
> Ale to chyba nie oiznacza, że u tych innych inaczej czas biegnie?
>
każdy ma swój czas, im szybciej się poruszasz tym wolniej czas płynie:)
a twoja megalomania, że piszesz w imieniu ogółu społeczeństwa oznacza,
żeś typowy żydo-bolszewik uzurpujący sobie władzę nade mną:)
--
I love love
-
16. Data: 2019-07-12 13:12:04
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: u2 <u...@o...pl>
W dniu 12.07.2019 o 05:52, ąćęłńóśźż pisze:
> Sqrwysonnie, zadzwoń do jakiejś agencji (niekoniecznie ABW), za 50 zł
> będziesz miał dobrze.
>
ano:))))))))))))))
--
I love love
-
17. Data: 2019-07-12 13:17:34
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: u2 <u...@o...pl>
W dniu 12.07.2019 o 12:56, ąćęłńóśźż pisze:
> https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/smierc-brz
eskiej-jak-mafia-pokonala-panstwo/fz79snm
>
>
>
w końcu coś na temat, a nie bicie piany przez żydo-bolszewików:)
Ukradzione miasto
Śmierć Brzeskiej. Jak mafia pokonała państwo
Janusz Schwertner
Andrzej Gajcy
25 maja 17 06:00 aktualizacja 8 lip, 07:54
Ten tekst przeczytasz w 14 minut
Widzieliśmy dokument Prokuratury Krajowej z lipca 2016 r. Zbadała
ona gruntownie dotychczasowy przebieg śledztwa. Wiele mówi on o
starannym zacieraniu śladów na miejscu zdarzenia i innych błędach śledztwa
W pierwszym śledztwie służby same zadbały o zatarcie śladów, a
przyjęcie wersji o samobójstwie miało zamknąć sprawę - twierdzi nasze źródło
Świadek, który wykonał zdjęcia na miejscu zdarzenia, wpadł w
tarapaty. "Nie wiedział, że nadepnął na odcisk mafii" - mówi nam jeden z
rozmówców. Dziś prokuratura sprawdza, czy nie jest pedofilem
Politycy PiS tłumaczyli w mediach, że Brzeską "zabiła mafia
reprywatyzacyjna", tymczasem służby sprawdzały zupełnie inną wersję.
Zachowywały się tak, jakby o zabójstwo zaczęły podejrzewać... córkę
Magda Brzeska: W końcu pękłam. Zaczęłam krzyczeć: O co wy pytacie?
Sądzicie, że wywiozłam moją mamę do lasu, polałam benzyną i spaliłam?
W ramach naszej nowej kampanii "Prawda" przypominamy wybrane teksty
Onetu, które wpłynęły na otaczającą nas rzeczywistość. W najbliższych
miesiącach na stronie głównej Onet.pl będą prezentowane kolejne artykuły
z serii #WybieramyPrawdę.
prawdaonetpl
Śmierć Jolanty Brzeskiej wstrząsnęła Polską. 1 marca 2011 r. ktoś
wywiózł ją z centrum Warszawy do podmiejskiego Lasu Kabackiego. Tam jej
ciało zostało polane olejem napędowym i podpalone. Jeszcze żyła, gdy w
całości pokryły ją płomienie.
Umierała w cierpieniu, którego nie sposób sobie wyobrazić.
Opisując historię Jolanty Brzeskiej na podstawie rozmów z naszymi
źródłami i będącego w naszym posiadaniu raportu samej prokuratury o
przebiegu śledztwa, stawiamy polskiemu państwu poważny akt oskarżenia.
Mało tu bowiem powodów do optymizmu: zagubiona policja, amatorska
prokuratura i politycy, którzy na sprawę patrzą przez pryzmat
sondażowych słupków.
Od naszej publikacji minęły dwa lata. Co wydarzyło się po tekście Onetu?
Jolanta Brzeska była ikoną ruchu lokatorskiego i założycielką
Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Konsekwentnie walczyła zarówno o
swoje prawa, jak i prawa mieszkańców wyrzucanych ze zreprywatyzowanych
mieszkań przez tajemniczych kamieniczników. Szczególnie naraziła się
tzw. czyścicielom kamienic, którzy bez skrupułów i często z użyciem
przemocy pozbywali się niewygodnych lokatorów. Brzeska jako ostatnia w
całym budynku na warszawskim Mokotowie nie dała się wyrzucić na bruk.
Stała się ciężarem. Konsekwentnie walczyła o swoje prawa i tę walkę
przypłaciła życiem.
Gdy 19 sierpnia ub.r. Ziobro zwołał specjalną konferencję prasową, można
było liczyć na nowe otwarcie. Minister stwierdził, że Brzeska z
pewnością została zamordowana. Dwa miesiące później wspomniał o
"dowodach" i "pewnych nowych ustaleniach". Samobójstwo kobiety zostało
jednak wykluczone już ponad rok wcześniej, o czym świadczą ekspertyzy
znajdujące się w aktach śledztwa, o czym min. Ziobro dobrze wiedział.
Prokuratura dotąd nie przedstawiła nikomu zarzutów. Pytamy o to
prowadzącą obecnie śledztwo w sprawie śmierci pani Brzeskiej Prokuraturę
Regionalną w Gdańsku. Prok. Maciej Załęski odpowiada lakonicznie:
"Prokuratura na tym etapie nie komentuje ani nie odnosi się do żadnych
informacji dotyczących przebiegu i ustaleń prowadzonego śledztwa".
Wiadomo jednak, że w nowym śledztwie czynności realizowane są przez
specjalną grupę z CBŚ oraz policyjnych analityków.
My drążymy dalej. I sprawdzamy, dlaczego od początku fatalnie prowadzone
śledztwo do dziś nadal nie przynosi rezultatów.
Mordercy mieli pozostać nieznani
Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej wszczęła 3 marca 2011 r.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po dwóch latach śledczy postanowili je
zamknąć bez ustalenia winnych.
Jak twierdzą informatorzy Onetu, którzy znają kulisy trwającego w
Wydziale Spraw Wewnętrznych PK postępowania w sprawie nieprawidłowości
przy wyjaśnianiu zabójstwa, "skala popełnionych błędów prowadzi do
wniosku, że zamknięte śledztwo nigdy nie miało na celu odnalezienie
morderców Brzeskiej".
- Prokuratorzy i policjanci, głównie z komendy na warszawskim Mokotowie
i z tamtejszej prokuratury, mogli celowo popełniać błędy, by prawda
nigdy nie wyszła na jaw - mówi jeden z naszych informatorów.
A lista błędów i nieprawidłowości jest bardzo długa.
Szukanie ofiarnego kozła
Z naszych informacji wyłania się ponury obraz pracy policji i
prokuratury na miejscu zdarzenia w Lesie Kabackim.
Osoba dobrze poinformowana w śledztwie: - Zwłoki Brzeskiej odnalazł
przypadkowo przechodzący tam chłopak. Stał się olbrzymim problemem, bo
zaczął utrudniać zacieranie śladów. Ten chłopak to syn policjanta, w
Lesie Kabackim urządzał sobie sesje fotograficzne. Gdy odkrył spalone
zwłoki, postanowił je sfotografować z myślą, że przydadzą się policji.
Nie wiedział jednego, że nadepnął na odcisk mafii.
Policja początkowo szczegółowymi zdjęciami z miejsca zdarzenia nie była
zainteresowana. Świadek tłumaczył funkcjonariuszom, że "był na plenerze
foto", ale nikt go nie dopytywał o żadne szczegóły.
REKLAMA
Nasz informator: - Chłopak się łapał za głowę, gdy na miejsce wpadło
kilka policyjnych samochodów, a funkcjonariusze bez skrępowania biegali
wokół zwłok. Tak starannie zacierali ślady, że gdyby nie te fotografie,
to szczegółów nikt by już nie odtworzył. Zabójcy po prostu mieli pecha.
Nie mogli przewidzieć, że obok zwłok przejdzie akurat syn policjanta z
aparatem foto.
Świadek, który przekazał policji cenne dowody, a przy okazji podważał
profesjonalizm pracy policjantów, wkrótce sam zaczął mieć kłopoty.
Według naszych źródeł, po dwóch latach prokurator chciał mu postawić
zarzut nieudzielenia pomocy. Miał także szczegółowo sprawdzać jego
połączenia telefoniczne. - To wszystko pachniało kompletnym absurdem.
Ten chłopak mówił, że spalone ciało pani Brzeskiej przypominało leżący
manekin. A oni mu zarzuty nieudzielenia pomocy chcieli stawiać!
To nie koniec. Jak się dowiedzieliśmy, kłopotliwym świadkiem właśnie
zajmuje się Prokuratura Regionalna w Gdańsku, która przejęła śledztwo w
sprawie Jolanty Brzeskiej po interwencji ministra Ziobry. Po sześciu
latach od odnalezienia przez świadka zwłok Brzeskiej śledczy sprawdzają,
czy nie jest on... pedofilem.
W tym celu policja zabrała jego aparat fotograficzny, dysk zewnętrzny i
kartę pamięci. Nie udało nam się ustalić, na jakiej podstawie
prokuratura nagle podjęła takie działania. Wiemy tylko, że biegli
szukali na nośnikach pornografii.
O sprawę pytamy prok. Macieja Załęskiego. - Potwierdzam podjęcie decyzji
o zabezpieczeniu nośników pamięci elektronicznej - mówi. Jednak powodów,
dla których takie działania zostały podjęte, zdradzić nie chce.
Dodaje tylko: - W trakcie jednego z przeszukań zabezpieczono materiały,
które wyłączono do odrębnego postępowania, bo nie dotyczyły przedmiotu
śledztwa.
Osoba dobrze znająca śledztwo: - To wygląda na próbę znalezienia kozła
ofiarnego. Boję się o tego chłopaka. Ponosi karę za to, że znalazł się w
złym miejscu i w złym czasie.
Jak zacierano ślady
O starannym zacieraniu śladów na miejscu zdarzenia wiele mówi dokument
Prokuratury Krajowej z lipca ub.r. Prokuratura na polecenie Zbigniewa
Ziobry zbadała gruntownie dotychczasowy przebieg śledztwa.
Okazuje się, że na miejscu ujawnienia zwłok nie przeprowadzono oględzin
i nie przeszukano terenu. Tymczasem policyjny pies podjął trop, który
zgubił dopiero, dochodząc do asfaltowej drogi. Tam mógł znajdować się
pojazd służący do przewiezienia Brzeskiej.
"Zabezpieczenie śladów na miejscu zdarzenia było niedokładne, albowiem
świadek [tu pada jej imię i nazwisko, to inny świadek od opisanego
powyżej; dane zachowujemy do naszej wiadomości - red.) w kwietniu 2011
r. ujawniła tam i następnie przekazała policji cztery nadpalone kawałki
materiału, przez co wcześniej nie zostały one poddane badaniom
fizykochemicznym. Świadczy to niestety o braku profesjonalizmu, skoro
nie wszystkie ślady zabezpiecza na miejscu zdarzenia organ procesowy, a
po kilku dniach świadek dostarcza je na policję" - piszą autorzy raportu
z PK.
W dokumencie znajduje się także informacja, że badania zabezpieczonych
śladów i przedmiotów były zlecane "na raty". Wszystko wskazuje więc na
to, że prowadzący postępowanie nie miał koncepcji, co i jak badać.
Chaos i brak planu
W ocenie PK, śledztwo prowadzone było "chaotycznie, bez koncepcji i
wyczerpania inicjatywy dowodowej". Od samego początku śledczy powinni
prowadzić dochodzenie w kierunku zabójstwa, a nie w sprawie nieumyślnego
spowodowania śmierci.
Ponadto plan śledztwa sporządzono dopiero 5 września 2011 r., czyli pół
roku po znalezieniu zwłok w Lesie Kabackim. "W mojej ocenie niezwłoczne
i prawidłowe sporządzenie takiego planu >>zmusiłoby<< prowadzącego
postępowanie do głębokiej analizy okoliczności zdarzenia, doprowadziło
do przyjęcia wszystkich możliwych wersji oraz zaplanowania wszystkich
możliwych i planowanych na dany moment czynności procesowych" - uważa
prokurator, który pięć lat po śmierci Brzeskiej analizował działania
prokuratorów i policji.
Samobójstwo jedyną wersją
W planie śledztwa samobójstwo Jolanty Brzeskiej przyjęto początkowo jako
jedyną możliwą wersję. To był kolejny błąd.
Jak czytamy w audycie Prokuratury Krajowej, Brzeska nigdy nikomu nie
wspominała, że myśli o odebraniu sobie życia. Nie zostawiła listu
pożegnalnego, a ostatniego dnia swego życia była na poczcie, brała
udział w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, a w banku wypłacała
pieniądze. Miejsce odnalezienia jej ciała jest znacznie oddalone od
miejsca jej zamieszkania. Poza tym samopodpalenie jest bardzo drastyczne
i niesie ze sobą ogromny ból i cierpienie. Samobójca szuka raczej
szybkiego sposobu na odebranie sobie życia.
- Mama nie była osobą, która poszłaby do lasu i się podpaliła - mówi nam
Magda Brzeska, córka pani Jolanty. - Nawet jeśli taka myśl przeszłaby
jej przez głowę, to chciałaby głośno zademonstrować swój sprzeciw.
Zwróciłaby uwagę na problem reprywatyzacji. Przed śmiercią pukała od
drzwi do drzwi, od gabinetu do gabinetu: PiS, PO, SLD... Każdemu była w
stanie zaprzedać duszę, ale wszędzie całowała klamkę. Wszyscy mieli ją
gdzieś.
"Czyściciele kamienic" pod ochroną?
Do olbrzymich zaniedbań doszło podczas zbierania dowodów dotyczących
ewentualnego udziału w zabójstwie dwóch mężczyzn: Huberta M. i Marka M.
(prokuratura podaje w raporcie ich pełne nazwiska), którzy przejmując w
Warszawie kilkanaście nieruchomości wraz z ich mieszkańcami, w tym
kamienicę, w której mieszkała Brzeska, stworzyli duet określany przez
lokatorów jako "czyściciele kamienic".
"Od samego początku pojawiały się nazwiska M. i M." - czytamy w audycie
PK. Jednak mimo wskazań świadków, śledczy przesłuchali ich dopiero osiem
miesięcy po zabójstwie Brzeskiej - 3 i 7 listopada 2011 r. "Po takim
czasie nie byli oni w stanie kategorycznie podać, co robili krytycznego
dnia, gdzie i w jakim czasie przebywali" - stwierdzają audytorzy.
Osoba dobrze znająca śledztwo: - Brzeska się bała. Któregoś dnia pan M.
ze swoimi gorylami odwiedził ją w obecności policjantów. To było wtedy,
gdy przepiłował sztaby antywłamaniowe, chcąc wystraszyć Brzeską i
zniechęcić do dalszego zajmowania lokalu. Policjanci asystowali i
przekonywali, że wszystko dzieje się zgodnie z prawem. I nikt nie
widział w tym problemu! Czy nie tak działa mafia? - mówi nasz rozmówca.
I dodaje: - To była zwarta ekipa, pan M., jego siłacze i policja.
Policja nie zbadała także samochodu należącego do Huberta M. ani nie
sprawdziła alibi obu panów na dzień zabójstwa. Nie zainteresowano się
też pojazdem kierowcy prawej ręki Marka M. - Kamila K., który był osobą
notowaną, a z którym czynności przeprowadzono dopiero 15 stycznia 2013
r., blisko 2 lata po zabójstwie. Dlaczego było to takie ważne? "Chodziło
o zbadanie, czy mogły być [w samochodzie] ślady Jolanty Brzeskiej" -
zaznaczają śledczy.
Ponadto Marek M. zeznał, że 3 marca, a więc dwa dni po zniknięciu pani
Brzeskiej, miał kolizję drogową. Jego samochód uległ całkowitemu
zniszczeniu i został odstawiony do warsztatu. Śledczy ten trop także
zlekceważyli - do ubezpieczyciela z pytaniem o tę sprawę wystąpili
dopiero pod koniec grudnia. Także oględziny pojazdu Marka M. pod kątem
ujawnienia ewentualnych śladów Jolanty Brzeskiej przeprowadzono już po
jego nabyciu przez inną osobę.
Byli i dobrzy
Według naszych informacji, rozpaczliwe próby rozwiązania zagadki śmierci
Brzeskiej podejmowali równocześnie z oficjalnym śledztwem inni policjanci.
Nasz informator: - Pozytywnie wyróżniał się Wydział do Walki z Korupcją.
Szczególnie zaangażowali się dwaj funkcjonariusze, którzy zarzucili
szeroką sieć na Marka M. Mieli nadzieję, że wpadnie na czymkolwiek, tak
jak Al Capone wpadł na podatkach. Ale w końcu rozłożyli ręce: niby mieli
wiele punktów zaczepienia, ale brakowało dowodów, by postawić
jakiekolwiek zarzuty.
Były warszawski policjant: - W pewnym momencie sprawą zaczął interesować
się pewien młody i ambitny policjant z Wydziału Zabójstw. Był bardzo
aktywny, sprawdzał dawne ślady, szukał nowych powiązań ze śmiercią
Brzeskiej. W pewnym momencie w Pałacu (chodzi o siedzibę policji w
Warszawie - red.) zorientowali się, że węszy za daleko. Został odsunięty.
Córka Brzeskiej: - Rzeczywiście, wiem, o którego policjanta chodzi. Był
najjaśniejszą postacią tego śledztwa. Słuch nagle po nim zaginął.
Tajemnicza wizyta
Błędy popełniano na każdym etapie postępowania. Jak się okazuje, nie
dokonano niezwłocznie oględzin mieszkania denatki, mimo że już 7 marca
2011 r. policja wiedziała, że znalezione w Lasku Kabackim zwłoki to
Jolanta Brzeska. Uczyniono to dopiero dziewięć dni później, 16 marca, i
to - jak czytamy w raporcie - ,,bez efektu, gdyż córka denatki była w tym
mieszkaniu i zmieniła stan faktyczny poprzez zbieranie różnych przedmiotów".
O wspomnienie tamtego dnia prosimy Magdę Brzeską. - Nie wiem, dlaczego
nie zaplombowano ani nie obejrzano mieszkania. Niektórzy mówią, że ja je
wysprzątałam, ale to nie jest prawda. Tak uznała prokuratura? Kompletna
bzdura! Ja wyrzuciłam jedynie śmieci, stare mięso z lodówki, no i
pozmywałam naczynia. I tyle! Nawet nie odkurzałam - opowiada córka
zamordowanej działaczki.
Z opowieści i zeznań córki Brzeskiej wynika, że policjanci stawili się w
mieszkaniu już 7 marca 2011 roku. W prokuraturze nie ma jednak żadnego
dokumentu dotyczącego tego faktu.
Spóźniony monitoring, zagubione billingi, pominięte odciski palców z
miejsca zbrodni
Kolejnym zaskakującym niedopatrzeniem prowadzących śledztwo było
zlecenie dopiero 23 marca 2011 r. zabezpieczenia monitoringu z okolic
miejsca zamieszkania Jolanty Brzeskiej oraz z parku Powsin w Warszawie,
gdzie zaczyna się Lasek Kabacki. 24 marca wpłynął wniosek dowodowy
pełnomocnika pokrzywdzonej, wskazujący bardzo szczegółowo, z jakich ulic
monitoring należy zabezpieczyć. Tę sprawę przekazano policji do realizacji.
Nie ma jednak żadnego śladu wskazującego na to, że prokurator pilnował
realizacji tej czynności. W konsekwencji nie zdołano zabezpieczyć
wszystkich nagrań. Co więcej, procesowego odtworzenia monitoringu
dokonano dopiero po pół roku!
Znów córka Brzeskiej: - Moja prawniczka na własną rękę odnalazła
wszystkie kamery na trasie monitoringu. Z prywatnych domów, choćby z ul.
Nabielaka [przy tej ulicy mieszkała pani Brzeska], gdzie stał dom
wyposażony w kamerę. Widziałam te nagrania. Na jednym z nich było widać
moją mamę, jak z banku udaje się w kierunku domu... Czy służby same
zadbałyby o zabezpieczenie monitoringu? Proszę sobie samemu odpowiedzieć
na to pytanie.
Prokuratorzy prowadzący śledztwo nie zadbali też o to, by niezwłocznie
ustalić wszystkie telefony, jakie w tamtym czasie logowały się do
najbliżej usytuowanej stacji. "Te ustalenia pozwoliłyby na wstępną
selekcję osób, z którymi należy wykonać czynności procesowe" - czytamy w
raporcie.
Ujawniono także odwzorowania linii papilarnych na kawałkach gazet
znajdujących się w torbie materiałowej zabezpieczonej na miejscu
zdarzenia. Z opinii biegłych wynika, że o ich przydatności
identyfikacyjnej będzie można wypowiedzieć się po ich zestawieniu z
materiałem porównawczym w postaci odcisków palców, czego z niewiadomych
powodów w toku śledztwa nie uczyniono.
Nikt nie chce przyjąć zaginięcia
Niełatwo było także zgłosić zaginięcie Brzeskiej, jeszcze zanim w Lesie
Kabackim odnaleziono jej zwłoki.
Taką próbę podjęła córka na komisariacie przy ul. Malczewskiego na
Mokotowie w Warszawie. W teorii przyjmuje się, że zaginięcia policja
odnotowuje po upływie 24 godzin od zniknięcia danej osoby. Choć w tym
przypadku było już znacznie później, funkcjonariusze z przyjęciem
zgłoszenia mocno się ociągali. Najpierw kazali dostarczyć zdjęcie.
Magda Brzeska wróciła więc do rodzinnego Legionowa po drugiej stronie
Warszawy i żeby nie tracić więcej czasu, postanowiła zgłosić zaginięcie
już na miejscu. Tam jednak z powrotem odesłano ją na ul. Malczewskiego,
gdzie zgłoszenie nareszcie przyjęto. Wówczas pojawił się jednak problem
z wydaniem odpowiedniego zaświadczenia, przez co rodzina ofiary miała
problem z przekazaniem sprawy do Fundacji Itaka, pomagającej odnaleźć
zaginionych.
Po kilku dniach doszło do kolejnego dziwnego zdarzenia. Magda Brzeska w
domu swojej mamy odnalazła pozostawiony przez nią dowód wypłaty
dokonanej w dniu zaginięcia w jednym z banków. Z papierem udała się na
policję, ale i tym funkcjonariusze nie byli zainteresowani. Dokument
przyjęli dopiero po kilku tygodniach.
Prowokacja się nie udała
Gdy w sierpniu 2016 r. Zbigniew Ziobro - pięć lat po zabójstwie
Brzeskiej - na konferencji prasowej zapowiedział nowe śledztwo, nadzieja
na ustalenie sprawców odżyła. Zwłaszcza że minister zasugerował, że w
sprawie doszło do przełomu. Mówił o nowych dowodach i potwierdzał teorię
o zabójstwie.
Jak twierdzą nasi informatorzy, dokładnie tego dnia włączono podsłuchy
na kilku telefonach osób, które mogły brać - zdaniem śledczych - udział
w zabójstwie Jolanty Brzeskiej. - Liczyliśmy na to, że konferencja
prasowa ministra sprawiedliwości, który ogłosił, że Jolanta Brzeska
została zamordowana, wywoła jakąś reakcję u podsłuchiwanych osób.
Niestety nic takiego się nie wydarzyło i nic się nie nagrało - mówi nam
jeden z funkcjonariuszy.
Od czasu konferencji minęło prawie 10 miesięcy. Zarzutów nie postawiono
nikomu. - Powiem szczerze: mam żal do pana Ziobry. Powiedział, że są
dowody, no to dlaczego ich nie pokazał? Na co czeka? A tak w ogóle to, o
jakie dowody chodzi? - zastanawia się Magda Brzeska.
I nie kryje irytacji. - Mam też żal, że nikt z ministerstwa ani
prokuratury nawet mnie nie poinformował o tych rzekomo nowych dowodach.
O wszystkim dowiedziałam się z telewizji. Wyszedł pan Ziobro i zrobił
pokazówę, ale sądzę, że chodziło mu po prostu o polityczny zysk. Jak im
wszystkim. A że wykorzystał nasze emocje i na nowo rozgrzebał stary
dramat? A co go to interesuje?
Gdańską prokuraturę, która przejęła śledztwo po kolegach z Warszawy,
pytamy, czy polskie państwo nie mogło zachować się z większą gracją.
Otrzymujemy lakoniczną i formalną odpowiedź: "Z przepisów procedury
karnej wynika konieczność poinformowania strony w formie pisemnej o
wydaniu postanowienia o podjęciu sprawy z umorzenia".
Ta "pisemna forma" rzeczywiście trafiła do Magdy Brzeskiej - kilka
tygodni po głośnej konferencji ministra.
Podejrzana: Magda Brzeska
Po konferencji prasowej ministra śledczy wzięli się do pracy. Jednak z
działań, jakie podjęli, można wysnuć wniosek, że o spalenie Jolanty
Brzeskiej zaczęli podejrzewać... jej córkę. Już jesienią ub.r.
warszawska policja, na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Gdańsku,
zaczęła przesłuchania Magdy Brzeskiej.
- To trudne wspomnienie - przyznaje ona sama. - Byłam przesłuchiwana
tak, jakbym była sprawcą tego zabójstwa. Pytano, czy mama była
ubezpieczona i czy ja to ubezpieczenie wzięłam. Powiem szczerze,
zaczęłam mieć tego dość. Przyszłam na przesłuchanie w dobrej wierze i
chciałam naprawdę pomóc. A w pewnym momencie czułam się osaczona.
Tłumaczyłam im, że mama ubezpieczona nie była, ale oni nie odpuszczali.
Złożyli zapytania do wszystkich możliwych towarzystw ubezpieczeniowych -
mówi.
- W końcu pękłam. Zaczęłam krzyczeć: O co wy pytacie? Sądzicie, że
wywiozłam moją mamę do lasu, polałam benzyną i spaliłam? Czy naprawdę to
chcecie usłyszeć?!
REKLAMA
Gdy więc w mediach politycy partii rządzącej i przedstawiciele wymiaru
sprawiedliwości mówili o "mafii, która zabiła Brzeską", śledczy
sprawdzali zupełnie inną wersję: zabójstwa matki w celu uzyskania
odszkodowania. I to pomimo ustaleń biegłych z krakowskiego Instytutu
Sehna, których zdaniem zabójstwa dokonało dwóch albo trzech mężczyzn.
Absurdalnych posunięć śledczych było więcej. Brzeską po sześciu latach
od śmierci jej matki zaczął przesłuchiwać psycholog, tym razem na
zlecenie Prokuratury Krajowej. Miał badać, czy wydarzenia związane z tym
zabójstwem wpłynęły na jej zdolność postrzegania rzeczywistości. Magda
Brzeska była pytana o to, czy przeszkadza jej zapach kawy, czy lubi
pracować z innymi ludźmi i czy przeszkadzają jej metki w ubraniach.
Brzeską zapytano także, czy po śmierci matki wspomagała się jakimiś
lekami. Odparła, że gratuluje każdemu, kto zdołałby normalnie
funkcjonować po spaleniu najbliższej osoby.
"Ktoś tu chce komuś dowalić"
Magda Brzeska: - Ja bym chciała, żeby ktoś mnie potraktował poważnie.
Wiecie panowie, że ja oficjalnie nadal nie wiem, że moja mama nie żyje?
Oficjalnie nie wiem, że wyniki DNA zaświadczają o tym, że ciało należy
do mojej mamy. Spostrzegłam niedawno, po tylu latach, że nikt mnie nie
poinformował! Czyli ja cały czas jestem w tym śledztwie, a właściwie
mnie nie ma.
Według naszych ustaleń, śledczy z Gdańska nie tylko skupili część
działań na tropieniu rzekomej pedofilii u jednego ze świadków oraz na
wątku Magdy Brzeskiej, ale też sami nie ustrzegli się formalnych błędów.
Kilka miesięcy temu córce Jolanty Brzeskiej zostały przesłane dokumenty
dotyczące sprawy, z kopią do pełnomocnika. Nie wzięto jednak pod uwagę,
że do nowego śledztwa kobieta mogła zatrudnić już innego prawnika albo
nie mieć go wcale.
I tak w istocie się stało - gdańska prokuratura niepubliczne dokumenty
przekazała w ręce osoby, która Brzeskiej już nie reprezentowała. - Tak,
to prawda. Moja była pełnomocniczka nieźle się zdziwiła - potwierdza nam
córka.
Śledczy się bronią. W oświadczeniu przesłanym Onetowi piszą: "Przepisy
prawa nie przewidują ustania pełnomocnictwa na skutek wydania decyzji o
umorzeniu postępowania przygotowawczego. Brak jest podstaw prawnych do
występowania do strony z zapytaniem, czy ustanowione wcześniej
pełnomocnictwo jest nadal aktualne".
Jeszcze raz Magda Brzeska: - Przyzwyczaiłam się do bałaganu. To
obrzydliwe, co powiem, ale ja się cieszę, że matkę skremowałam, bo tak
to by ją wyciągali, badali i powodowali u mnie dodatkowy ból. Bo oni nie
zdają sobie sprawy, że każdy taki powrót do tej sprawy, to dla nas ból i
olbrzymie przeżycie. Ja widzę jedno: przyszli nowi i za wszelką cenę
chcą komuś dowalić. Najbardziej drugiej stronie sceny politycznej. Pan
Ziobro sobie wychodzi przed kamery i coś ogłasza, ale nie mam wrażenia,
że komukolwiek jeszcze chodzi o to, by odkryć prawdę. Choć tak bardzo
chciałabym się mylić.
Chcesz porozmawiać o tej sprawie? Napisz! j...@g...pl
--
I love love
-
18. Data: 2019-07-12 17:01:27
Temat: Re: Tajemnicza śmierć w Lasku Kabackim
Od: Sonn <x...@p...onet.pl>
W dniu 2019-07-12 o 09:02, Robert Tomasik pisze:
> W dniu 12.07.2019 o 03:07, Sonn pisze:
>
>>>> https://www.wprost.pl/kraj/10149899/wraca-sprawa-smi
erci-jolanty-brzeskiej-wazny-apel-policji.html
>>>> Wraca sprawa śmierci Jolanty Brzeskiej. Ważny apel policji
>>>> 3 września 2018
>>> Mamy 9 miesięcy później. W jakim celu tu to wrzuciłeś?
>> Bo to zwykły troll i idiota. Nie zauważyłeś jeszcze?
>>
> Nadzieja umiera ostatnia. Zakładałem, że gość coś chciał na ten temat
> napisać, a zapomniał. Dostrzegam w Tobie brak wiary w "boskie dzieło".
> Skoro Bóg go powołał do życia, widocznie miał jakiś swój boski plan w
> tym i trzeba go jedynie dostrzec.
>
Pomyłki też się zdarzają, na co on jest najlepszym dowodem
--
Sonn