-
1. Data: 2007-02-12 12:21:46
Temat: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: "-=\\\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
Witam.
Moja Przyjaciólka ma powazny problem zyciowy zwiazany z rozwodem ktory
niedawno sie odbyl. Poniewaz sama nie korzysta z Internetu wogole,
postanowilem poszukac porady na wlasna reke tym bardziej ze jestem
sam w pewien sposob zaangazowany w zaistniala sytacje.
Tlo sytuacji:
Pani A poznala pana B okolo 4 lat temu. Poczatkowo wszystko ukladalo
sie dobrze. Pan B byl mily, wydawal sie byc zakochany w A, z
wzajemnaoscia zreszta. A Nie zdawala sobie jednak sprawy z faktycznej
sytuacji pana B. Po roku znajomosci, podjeli decyzje o zalozeniu
rodziny, tym bardziej ze A zaszla w ciaze. Niestety juz krotko przed
slubem zaczelo sie cos psuc: O planowanym slubie dowiedziala sie Matka
pana B i robila wszystko zeby slub ten sie nie odbyl. Okazalo sie ze
pan B jest calkowicie zdominowany przez Matke i praktycznie pozbawiony
wlasnego zdania w dosc istotnych zyciowych kwestiach. decyzja B o
slubie z A zostala podjeta chyba jako desperacka proba
usamodzielnienia sie. W kazdym badz razie B ukrywal przed A stan
faktyczny. A, pomimo watpliwosci, dla dobra dziecka (hmmm....)
postanowila jednak wyjsc za B. Tutaj okazalo sie ze maja mieszkac w
domu razem z Matka pana B, ktora jak sie okazalo nienawidzi A. Zaraz
po zamieszkaniu razem z B, A zaczela doswiadczac slownych atakow ze
strony Matki A pod najdrobniejszymi i najczesciej wymyslonymi
powodami. Pan B pozostawal przy tym calkowicie bierny, lub dolaczal do
Matki. A byla traktowana jako sluzaca, natomiast B spedzal caly wolny
czas z Matka.W trakcie ciazy A miala problemy z zdrowiem (utrzymaniem
ciazy) spowodowan stresem. Zarowno w trakcie tych problemow jak w
pologu. B nie wykazywal zainteresowania stanem zdrowia A. Po urodzeniu
dziecka nic sie nie zmienilo, dodajac fakt ze B wogle sie dzieckiem
nie zajmowal. W koncu sytacja zaognila sie na tyle ze pan B stweirdzil
ponoc, ze jak jej sie nie podoba to niech zabiera dziecko i sie
wyprowadzi. Na takie dictum, pani A wziela kredyt mieszkaniowy w
banku, zabrala dziecko i kupila wlasne mieszkanie spoldzielcze i
zamieszkuje tam do tej pory. A utrzymywala kontakty z B, liczac ze B
zmieni swoja postawe, jednak nic takiego sie nie stalo. B nie
wykazywal wiekszego zainteresowania dzieckiem, a jego wizyty byly
sporadyczne. Nawet w trakcie tych wizyt probowal nastawiac dziecko
przeciw A, jej obecnosci("..nie sluchaj tej glupiej matki..").
Znam A od prawie 20 lat i od czasu jej zamieszkania na mom osiedlu
pare razy wpadalem do niej na herbate. Od sierpnia zeszlego roku nasza
znajomosc zaczela sie coraz bardziej zaciesniac, az do momentu kiedy
bylem u niej codziennie. Przez caly czas ojca syna A nie widzialem ani
razu.
Jesienia ub.r A postanowila w koncu wystapic o rozwod zeby sprowadzic
stan formalny do stanu faktycznego czyli praktycznego rozpadu zwiazku,
trwajacego od dawna. W trakcie sprawy rozwodowej, zeby uniknac wielu
przygnebiajacych rozpraw, powolywania swiadkow etc. zgodzila sie na
rozwod bez orzekania o winie. Sad z automatu (chyba) wyznaczyl ojcu
wizyty u dziecka dwa razy w tygodniu i zasadzil alimenty. Od grudnia
pan B, faktycznie dwa razy tygodniowo przychodzi do syna.
Obecna sytuacja jest dosc krepujaca zarowno dla nas bo praktycznie
obcy juz facet przychodzi do domu A i ma kontakt z dzieckiem, jak i
chora dla samego dzieciaka ktory w trakcie wizyt ojca, kompletnie
glupieje. Robi kompletny balagan, w ogole nie slucha matki. Facet w
zaden sposob nie strofuje dzieciaka i wydaje sie byc zadowolony jak
mały nie slucha A. Przynosi tylko jakies soczki i czekaladki po
ktorych malucha boli brzuch. Zostawia po sobie kompletny balagan i
idzie do domu.
Mozna by to jeszce wytrzymac ale w styczniu B zlozyl pozew do sadu,
zeby mogl zabierac malego na niektore weekendy do domu.
I tutaj nastepuje calkowity sprzeciw A. Spowodowany jest nastepujacymi
kwestiami:
- B nigdy sam nie zajmowal sie dzieckiem i nie ma o tym chyba pojecia.
Sadzac po obserwacji B w trakcie wizyt, jestem sklonny sie z tym
zgodzic.
- Maluch jest bardzo aktywnym dzieckiem, na spacerze i w domu trzeba
miec na niego oko. A twierdzi ze B jest kompletnie nieuwazny i zamiast
miec baczenie na dziecko zajmie sie swoimi sprawami i dzieciak zrobi
sobie krzywde.
- Matka B nienawidzi A i malucha darzy rowniez niechecia, w zwiazku z
tym wystepuje uzasadniona obawa, ze dziecko z jednej strony bedzie w
domu B szykanowane przez jego matke, a zdrugiej strony podlegalao
praniu mozgu zeby nastawic je przeciwko A.
Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
-
2. Data: 2007-02-12 12:31:21
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: "-=\\\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
Drobny dodatek: W biezacym pozwie B twierdzi ze A utrudnia mu kontakty
z dzieckiem. W srodku tygodnia sila rzeczy nie jestem w stanie
stwierdzic jak sytuacja wyglada, ale wtedy zarowna ja jak i A jestesmy
w pracy, wiec kontakt ojca z dzieckiem odbywa sie w obecnosci
opiekunki, jednak w trakcie weekendow NIGDY nie widzialem
jakichkolwiek przejawów utrudniania kontaktow z dzieckiem. W
wyznaczonych godzinach A jest zawsze z dzieckiem w domu czekajac na
wizyte i nigdy nie robi zadnych problemow.
-
3. Data: 2007-02-12 13:19:02
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: "Angie" <j...@o...eu>
Użytkownik "-=\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
napisał w wiadomości news:4be0t2pccgg3bcft2mjaph19rnes46t13u@4ax.com...
> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
Nie utrudniac ojcu kontaktow z dzieckiem bo tak sie sklada, ze to jest ICH
dziecko, a nie jej i ojciec jak najbardziej ma prawo domagac sie wizyt u
dziecka, a skoro wam przeszkadza ze "obcy facet" przychodzi do domu to
powinno byc wam na reke, ze chce zabierac dziecko do siebie. trzeba sie tez
liczyc z tym, ze bedzie chcial i bedzie mial do tego prawo do zabierania
dziecka np na 2 tyg wakacji.
ANgie
-
4. Data: 2007-02-12 13:25:04
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: ">mi<" <...@o...pl>
>
> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
Wnieśc sprawę o zawieszenie/ograniczenie/pozbawienie władzy rodzicielskiej.
Przy powaznych powodach, uzasadnionych argumentach, wiarygodnych świadkach i
dobrym adwokacie jest szansa, że się uda.
IMO nie ma co takiej sytuacji tolerować bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
-
5. Data: 2007-02-12 13:27:23
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: "-=\\\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
On Mon, 12 Feb 2007 14:19:02 +0100, "Angie" <j...@o...eu> wrote:
>
>Użytkownik "-=\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
>napisał w wiadomości news:4be0t2pccgg3bcft2mjaph19rnes46t13u@4ax.com...
>
>> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
>
>Nie utrudniac ojcu kontaktow z dzieckiem bo tak sie sklada, ze to jest ICH
>dziecko, a nie jej i ojciec jak najbardziej ma prawo domagac sie wizyt u
>dziecka, a skoro wam przeszkadza ze "obcy facet" przychodzi do domu to
>powinno byc wam na reke, ze chce zabierac dziecko do siebie. trzeba sie tez
>liczyc z tym, ze bedzie chcial i bedzie mial do tego prawo do zabierania
>dziecka np na 2 tyg wakacji.
>
>ANgie
>
Jak napisalem w osobnym poscie, A nie utrudnia kontaktow z dzieckiem.
-
6. Data: 2007-02-12 13:33:45
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: "-=\\\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
On Mon, 12 Feb 2007 14:19:02 +0100, "Angie" <j...@o...eu> wrote:
>
>Użytkownik "-=\\Piotter//=-" <piotr_k_@precz_z_mielonka.poczta.onet.pl>
>napisał w wiadomości news:4be0t2pccgg3bcft2mjaph19rnes46t13u@4ax.com...
>
>> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
>
>Nie utrudniac ojcu kontaktow z dzieckiem bo tak sie sklada, ze to jest ICH
>dziecko, a nie jej i ojciec jak najbardziej ma prawo domagac sie wizyt u
>dziecka, a skoro wam przeszkadza ze "obcy facet" przychodzi do domu to
>powinno byc wam na reke, ze chce zabierac dziecko do siebie. trzeba sie tez
>liczyc z tym, ze bedzie chcial i bedzie mial do tego prawo do zabierania
>dziecka np na 2 tyg wakacji.
>
>ANgie
>
Wydawalo mi sie ze wyraznie to napisalem, ale w takim razie bede
bardziej konkretny: "A" boi sie o zdrowie dziecka i o jego psychike i
ma do tego powody !!
Jezeli uwazasz ze ta kobieta powinna przez caly weekend zamartwiac sie
co dzieje sie z dzieckiem po "opieka" ojca i jego matki , pozniej
ponosic ciezar poczynan tej pary i uwazasz ze nam to byloby na reke,
to nie mamy o czym gadac.
-
7. Data: 2007-02-12 13:36:51
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: Johnson <j...@n...pl>
-=\\Piotter//=- napisał(a):
> uwazasz ze nam to byloby na reke,
> to nie mamy o czym gadac.
I co szukasz poklasku dla swojej opinii że dziecka nie dawać ojcu?
Angie ma rację.
--
@2007 Johnson
j...@p...com
"Ars iuris non habet osorem nisi ignorantem"
-
8. Data: 2007-02-12 13:41:40
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: Johnson <j...@n...pl>
-=\\Piotter//=- napisał(a):
> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
Iść po rozum, może jeszcze gdzieś dają ...
--
@2007 Johnson
j...@p...com
"Ars iuris non habet osorem nisi ignorantem"
-
9. Data: 2007-02-12 13:41:57
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: Johnson <j...@n...pl>
>mi< napisał(a):
>> Pytanie jest takie: Co A moze w tej sytuacji zrobic ?
>
> Wnieśc sprawę o zawieszenie/ograniczenie/pozbawienie władzy rodzicielskiej.
Nie ma to jak trochę sie popieniaczyć w sądach. Pewnie niedługo w głowie
pani a urodzi się myśl że pan b molestuje syna.
Tylko współczuć synowi.
> Przy powaznych powodach, uzasadnionych argumentach, wiarygodnych świadkach i
> dobrym adwokacie jest szansa, że się uda.
Jakich argumentach? Autor wątku nie przedstawił żadnych argumentów za
mieszaniem w prawach rodzicielskich.
> IMO nie ma co takiej sytuacji tolerować bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
>
>
Jakiej sytuacji tolerować?
Ale rzeczywiście nic dobrego z tego nie wyniknie. Dzieciak ma przechlapane.
--
@2007 Johnson
j...@p...com
"Ars iuris non habet osorem nisi ignorantem"
-
10. Data: 2007-02-12 13:46:38
Temat: Re: Rozwod i kwestia dziecka i bylego meza
Od: Herbi <z...@o...pl>
Dnia 12 lut o godzinie 14:36, na pl.soc.prawo, Johnson napisał(a):
>> uwazasz ze nam to byloby na reke,
>> to nie mamy o czym gadac.
>
> I co szukasz poklasku dla swojej opinii że dziecka nie dawać ojcu?
> Angie ma rację.
Miałeś jakikolwiek kontakt z takimi dziećmi, po rozwodzie ich rodziców?
Szczerze i poważnie poddaje to pod wątpliwość. Twoja opinia jest tylko
odbiciem suchych paragrafów. Życie częstokroć jest bardziej brutalne.
To nie same książki i kodeksy chłopku.
--
Herbi
12-02-2007 14:46:35