-
71. Data: 2005-11-04 13:17:56
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: Renata Gołębiowska <R...@a...waw.pl>
In article <dkfjlk$fka$1@opal.futuro.pl>, SzerszeN wrote:
> castrol wrote:
>
>> Aha, rozumiem ze nie mamy w naszym kraju juz prawa wyjechac na wakacje, bo
>> to jest glupota przeciez
>
> samochod tez zostawiasz na ulicy z radiem w srodku?
To trzeba było od razy, że ty z gatunku tych, co krzyczą, że winien
nie ten co ukradł, tylko ten co nie pilnował swojej własności i
jeszcze biedaka na pokuszenie wodzi. Przeszedłby sobie człowiek
spokojnie koło pustego, zamkniętego samochodu, a tu mu taka menda
laptopa kładzie na siedzeniu i jeszcze samochodu nie zamknęła. No
noramlnie złodzieja z uczciwego człowieka chcą zrobić. Do pierdla z
nim za demoralizację uczciwych ludzi.
Renata
-
72. Data: 2005-11-04 14:31:44
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: Renata Gołębiowska <R...@a...waw.pl>
In article <dkfrrs$ljl$1@opal.futuro.pl>, SzerszeN wrote:
> sorry cie bardzo, ale jesli dana posiadlosc sluzyla najpierw dlugi czas
> narkomanom za "jadlodajnie" zdazyla natyle podupasc na kondycji, ze
> ciekl dach, potem zainstalowali sie oni i dokonali rzeczonych napraw, to
> to musiala byc niezla chwila
To co jaką "chwilę" należy zaglądać do własnego domu, żeby nie być
wg ciebie winnym temu, że ktoś go zajął?
Renata
-
73. Data: 2005-11-04 14:36:13
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
Kira wrote:
> W zasadzie, to ja bym wolała _żadnych_ lewych lokatorów. A jak
> już są, to jest mi obojętne czy to mendy squaterskie czy mendy
> menelskie, bo efekt jest ten sam: mam mendy na głowie.
zasadniczo sie mylisz, jedni ci mieszkanie/dom demoluja, drudzy
remontuja, roznica widoczna nawet dla slepego :)
-
74. Data: 2005-11-04 14:39:55
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
Kira wrote:
> Pardon, ale jego winą jest to, że nie chciało mu się co chwilę
> sprawdzać, czy jakiś kretyn mu się nie wpierniczył do domu?...
sorry cie bardzo, ale jesli dana posiadlosc sluzyla najpierw dlugi czas
narkomanom za "jadlodajnie" zdazyla natyle podupasc na kondycji, ze
ciekl dach, potem zainstalowali sie oni i dokonali rzeczonych napraw, to
to musiala byc niezla chwila
> Nic jak wyżej. Czemu do cholery ciężkiej miałabym ponosić
> dodatkowe koszta? Z powodu idiotycznego prawa?
nie idiotycznego prawa, nigdzie na swiecie nie masz tak, ze jak
zostawisz cos bez ochrony to nikt tego nie ruszy, nawet w stanach gdzie
masz do granic rozbudowane prawo wlasnosci, jak sie nie pilnuje swojego
to jest sie sobie winnym
> Nakazem czego, wpuszczenia ich do MOJEGO domu, w którym już
> ich żadnych rzeczy nie ma i z którego oficjalnie nigdy nie
> korzystali? Bez jaj.
wpuszczenia spowrotem, wszystko zalezy od tego co ktos bedzie chcial
osiagnac i jakiego papuge do tego wynajmie,
-
75. Data: 2005-11-04 14:46:15
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
castrol wrote:
> Samochodu mi nie ukradli, radia tez nie :) No ale samochod to Skoda Favorit,
> a radio to Blaupunkt z tym ze chyba starszy ode mnie :P
no widzisz, ale jak mialbyc nowsza fure albo radio to bys zabieral a nie
zostawial, swojego nalezy pilnowac i tyle, nikt za nas tego nie zrobi
> Pytam jeszcze raz, robiles wywiad srodowiskowy?? W tym momencie pomowiles
> wlasciciela o kradziez, pamietaj ze wine najpierw trzeba udowodnic a nie od
> razu sadzic.
stoi jak byk "Squatersi przez cały dzień nie mogli zabrać swoich
rzeczy." a wiec zabor mienia
> Zgadzam sie rowniez, z tym ze zgodnie z obowiazujacym prawem facet nie mial
> prawa ich wywalic. O to zgoda, ale dyskusja toczy sie o cos zupelnie innego,
> ze to absurd i glupota.
ale z tym ze to absurd i glupota ja sie z toba zgadzam, wiec nie
rozumiem, a moze sie myle, czemu masz do mnie pretensje :)
> Oj chetnie bym sprzedal ale to nie takie proste.
> Raz ze jestem tylko wspolwlascicielem.
> Dwa ze moj pradziadek wybudowal je wlasnymi rekoma.
> Trzy ze nikt nie bedzie chcial kupic kamienic z jakimis lokatorami mendami -
> gdyby ich tam nie bylo, a mieszkaliby tylko tacy "normalni" to gwarantuje Ci
> ze kazdy ze wspolwlascicieli bylby zadowolony, i panstwo tez.
wiem wiem :)
tak sobie tylko powiedzialem, no coz moj dziadek tez kiedys nabyl
kamienice, ale niestety wojna i komuna pozbawily mnie tej "przyjemnosci"
jaka ty masz :)
> Wiem ze zgodnie z obowiazujacym prawem nie moze, i o to sie oburzam, nie
> stoje po zadnej ze stron. Chcialbym tylko aby w naszym kraju wlasciciel mogl
> robic ze swoja wlasnoscia co mu sie podoba. Czyli mam dom, i nie chce w nim
> mieszkac to nie mieszkam i stoi on pusty, a nikomu nic do tego i kropka
tez bym chcial i calkowicie nie rozumiem takiego zapisu, jak i pewnie
paru innych, natomiast na samym poczatku wyraznie zaznaczylem ze moje
zdanie (popieranie squatersow) dotyczy tylko tej konkretnej sprawy
-
76. Data: 2005-11-04 14:47:27
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
Renata Gołębiowska wrote:
> To trzeba było od razy, że ty z gatunku tych, co krzyczą, że winien
> nie ten co ukradł, tylko ten co nie pilnował swojej własności i
widze z ty juz zmeczona tym internetem jestes i wyciagasz nazbyt daleko
idace wnioski
-
77. Data: 2005-11-04 14:48:56
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
Renata Gołębiowska wrote:
>> a to czemu?
> Bo np. tak taniej.
jak widac nie bardzo, bo jak widac na powyzszym przykladzie, zajmujesz
rudere ktora sie wlasciciel nie interesuje, doprowadzasz ja do stanu
uzywalnosci i masz wtedy 99% pewnosci ze wlasciciel sobie o niej
przypomni i cie wywali
-
78. Data: 2005-11-04 17:02:56
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: Kira <c...@W...pl>
SzerszeN wrote:
> sorry cie bardzo, ale jesli dana posiadlosc sluzyla najpierw
> dlugi czas narkomanom za "jadlodajnie" zdazyla natyle podupasc
> na kondycji, ze ciekl dach, potem zainstalowali sie oni i dokonali
> rzeczonych napraw, to to musiala byc niezla chwila
No i? Ponawiam pytanie: mam jakiś obowiązek wybierać się raz
w tygodniu na przegląd swoich 'posiadłości' bo jak tego nie
zrobię, to każdy dupek może mi je rąbnąć i żądania wysuwać?
> nie idiotycznego prawa, nigdzie na swiecie nie masz tak, ze
> jak zostawisz cos bez ochrony to nikt tego nie ruszy, nawet
> w stanach gdzie masz do granic rozbudowane prawo wlasnosci,
> jak sie nie pilnuje swojego to jest sie sobie winnym
Znaczy się w stanach jak ktoś Ci Twoją własność rąbnie, to go
policja nie ściga o ile własność nie była pilnie strzeżona? :>
Wiesz, bywałam w miejscach, gdzie prawo istnieje tylko w teorii
i tam się takie sprawy załatwiało szybko - za pomocą dostępnych
pod ręką narzędzi, najlepiej ciężkich i łatwych do wzięcia
solidnego zamachu. I chyba tak wolę jednak.
> wpuszczenia spowrotem, wszystko zalezy od tego co ktos bedzie
> chcial osiagnac i jakiego papuge do tego wynajmie
Ponawiam: wpuszczenie do MOJEGO DOMU, gdzie nigdy oficjalnie
nie mieszkał i gdzie nie ma jego gratów...?
Kira
-
79. Data: 2005-11-05 02:32:14
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: "Artur M. Piwko" <p...@p...kielce.pl>
In the darkest hour on Fri, 4 Nov 2005 13:50:26 +0100,
castrol <j...@w...blumen.pl> screamed:
>
> Samochodu mi nie ukradli, radia tez nie :) No ale samochod to Skoda Favorit,
> a radio to Blaupunkt z tym ze chyba starszy ode mnie :P
>
Nie uogólniałbym. Koledze z malucha ukradli super radio Safari za 10zł.
Oczywiście przez szybę.
--
[ Artur M. Piwko : Pipen : AMP29-RIPE : RLU:100918 : From == Trap! : SIG:223B ]
[ 03:31:27 user up 10786 days, 15:26, 1 user, load average: 0.06, 0.06, 0.06 ]
female, n.: Life support system for a pussy.
-
80. Data: 2005-11-07 09:07:32
Temat: Re: Prawo squatersów
Od: SzerszeN <s...@t...pl>
Kira wrote:
> No i? Ponawiam pytanie: mam jakiś obowiązek wybierać się raz
> w tygodniu na przegląd swoich 'posiadłości' bo jak tego nie
na tyle czesto aby nie pluc sobie potem w brode
> Znaczy się w stanach jak ktoś Ci Twoją własność rąbnie, to go
> policja nie ściga o ile własność nie była pilnie strzeżona? :>
nie, ale jak nie pilnujesz swojego to nikt za ciebie tego nie zrobi i
jesli poniesiesz z tego tytulu straty, to mozesz winic jedynei siebie
> Wiesz, bywałam w miejscach, gdzie prawo istnieje tylko w teorii
> i tam się takie sprawy załatwiało szybko - za pomocą dostępnych
> pod ręką narzędzi, najlepiej ciężkich i łatwych do wzięcia
> solidnego zamachu. I chyba tak wolę jednak.
no coz, jak to kiedys powiedziano "ma to swoje plusy dodatnie ale ma tez
i plusy ujemne" chyba nawet ty nie chcialabys zyc w takim miejscu, gdzie
prawo wyznacza silniejszy, bo wtedy zapewne nic bys nie miala, nawet siebie
> Ponawiam: wpuszczenie do MOJEGO DOMU, gdzie nigdy oficjalnie
> nie mieszkał i gdzie nie ma jego gratów...?
ich graty byly, a to ze oficjelnie nie mieszkli akurat nie ma znaczenia,
swiadkowie na to ze tam mieszkali napewno sie znajda, jakby ta
"oficjalnosc" miala znaczenie to ludzie nie baliby sie mieszkan
wynajmowac :)
napisze po raz kolejny, bo widze ze nadal sie nie rozumiemy
ja zgadzam sie z tym ze to prawo jest popieprzone, zgadzam sie z tym ze
w takim wypadku, czy takim jak pisal castrol, i podbnych, wlasciciel
powinien moc wywalic delikwenta na ryj, z wlasnego domu, ale
_w_tym_konkretnym_wypadku_, uwazam ze sytuacja nie jest taka czarno
biala, uwazam ze wlasciciel przedobzyl z cwaniakowaniem i powinien
dostac nauczke