-
41. Data: 2004-12-25 22:48:29
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
Rymasz wrote:
> Biorac udzial w jakims watku ogarniasz umyslem wiecej niz jeden post
> i starasz sie zrozumiec o co komu chodzi, czy tylko dopieprzasz sie do
> zdan wyjetych z kontekstu, by udowodnic przed samym soba swoja
> wartosc?
Jesteś w stanie dyskutować merytorycznie (jeśli czegoś nie doczytałem -
wystarczyło o tym wspomnieć), czy potrafisz tylko atakować personalnie?
> Musisz mi wybaczyc, ze nie dam ci wiecej zajecia na wieczor, ale dalsze
> czytanie twoich postow, a juz tym bardziej odpowiadanie na nie, uwazam
> za bezcelowe.
*plonk*
-
42. Data: 2004-12-26 08:03:06
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Rymasz" <m...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:cqkhjn$ref$1@news.onet.pl...
> "Leszek" <l...@p...fm> wrote in message
> news:cqkc1l$9ti$1@opal.icpnet.pl...
> >> I jak rozumiem art.25 reguluje wszystko
> >
> > Reguluje sprawę pierwszeństwa.
>
> A skrecajac w lewo, z pasa skretu w lewo, majac swiatlo zielone
> okreslajace, ze skret jest bezkolizyjny - jak w auto trafi koles co
wjechal
> na czerwonym, to winien jestem ja, bo nie ustapilem pierwszenstwa
> przejazdu pojazdowi nadjezdzajacemu, poruszajacemu sie na wprost?
[...]
Tak właśnie było w moim wypadku, który wcześniej opisałem.
Policja argumentowała, że nie mogłem widzieć zza kierownicy, że jadący
wprost ma zielone, czy czerwone światło, a to że wiem, że sygnalizacja jest
tak zaprogramowana, że _powinien_ mieć w tym momencie czerwone - nie jest
żadnym dowodem w sprawie. Tu dodam, że skręcając i widzą nadjeżdżający
wprost samochód z dość dużą szybkością zahamowałem gwałtownie, a on
skorzystał z tego, dał gaz i chciał przejechać jeszcze przede mną, tyle że
trafił w mój przód. No i uznana została moja wina. Gdyby był wiarygodny
świadek zdarzenia - miałbym szansę.
WSm
-
43. Data: 2004-12-26 11:20:21
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "Rymasz" <m...@p...onet.pl>
"WSm" <w...@s...pl> wrote in message
news:_euzd.4300$BO5.1448@news.chello.at...
>> A skrecajac w lewo, z pasa skretu w lewo, majac swiatlo zielone
>> okreslajace, ze skret jest bezkolizyjny - jak w auto trafi koles co
> wjechal
>> na czerwonym, to winien jestem ja, bo nie ustapilem pierwszenstwa
>> przejazdu pojazdowi nadjezdzajacemu, poruszajacemu sie na wprost?
> [...]
> Tak właśnie było w moim wypadku, który wcześniej opisałem.
> Policja argumentowała, że nie mogłem widzieć zza kierownicy...
Na Twoim przypadku oparlem moj, tylko moj uscislilem. Z tego jak to widze
Ty miales sygnalizator ogolny, ja dalem kierunkowy ze strzalka w lewo.
Chcialem zrozumiec ustalanie sprawcy gdy dojdzie do wypadku.
Jesli Ty tez miales skret bezkolizyjny, to sk....wo po calosci.
Z braku swiadkow podciaga sie pod ogolny przepis i przyjmuje,
ze Ty jestes winny, mimo iz w rzeczywistosci jechales prawidlowo? :|
Jesli nie, to policja miala racje (tak to rozumiem z opisu)
Pozdrawiam,
Rymasz
-
44. Data: 2004-12-26 14:55:25
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Rymasz" <m...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:cqm6oe$5bi$1@news.onet.pl...
>
> "WSm" <w...@s...pl> wrote in message
> news:_euzd.4300$BO5.1448@news.chello.at...
[...]> >> na czerwonym, to winien jestem ja, bo nie ustapilem pierwszenstwa
> >> przejazdu pojazdowi nadjezdzajacemu, poruszajacemu sie na wprost?
> > [...]
> > Tak właśnie było w moim wypadku, który wcześniej opisałem.
> > Policja argumentowała, że nie mogłem widzieć zza kierownicy...
>
> Na Twoim przypadku oparlem moj, tylko moj uscislilem. Z tego jak to widze
> Ty miales sygnalizator ogolny, ja dalem kierunkowy ze strzalka w lewo.
Tak, miałem ogólny.
[...]
> Jesli nie, to policja miala racje (tak to rozumiem z opisu)
Dlatego nie rozpamiętywałem wiele; samochód idzie na części (remont
nieopłacalny) no i brak jakiegokolwiek odszkodowania...
WSm
-
45. Data: 2004-12-26 22:28:08
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
WSm wrote:
> Policja argumentowała, że nie mogłem widzieć zza kierownicy, że jadący
> wprost ma zielone, czy czerwone światło, a to że wiem, że sygnalizacja jest
> tak zaprogramowana, że _powinien_ mieć w tym momencie czerwone - nie jest
Oprogramowanie można zmienić - jeśli nie widzisz sygnalizatora, nie
możesz niczego zakładać. Z Twojego kierunku mogło być już czerwone, ale
z jego - teoretycznie (choć to się rzadko zdarza) jeszcze zielone.
> żadnym dowodem w sprawie. Tu dodam, że skręcając i widzą nadjeżdżający
> wprost samochód z dość dużą szybkością zahamowałem gwałtownie, a on
> skorzystał z tego, dał gaz i chciał przejechać jeszcze przede mną, tyle że
> trafił w mój przód. No i uznana została moja wina. Gdyby był wiarygodny
> świadek zdarzenia - miałbym szansę.
Gdyby tak opisywał, byłoby mu ciężko być wiarygodnym ;)
Skoro go widziałeś, to musiałeś już maską sporo 'wystawać' zza autobusu.
Jakikolwiek pasażer miałby jeszcze mniejszą widoczność.
Swoją szosą to, że na Twój widok przyśpieszył zamiast hamować i trąbić,
było dość dziwne...
-
46. Data: 2004-12-27 08:32:25
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Andrzej Lawa" <a...@l...SPAM_PRECZ.com> napisał w
wiadomości news:cqndtp$vf6$1@news2.ipartners.pl...
> WSm wrote:
>
> > Policja argumentowała, że nie mogłem widzieć zza kierownicy, że jadący
> > wprost ma zielone, czy czerwone światło, a to że wiem, że sygnalizacja
jest
> > tak zaprogramowana, że _powinien_ mieć w tym momencie czerwone - nie
jest
>
> Oprogramowanie można zmienić - jeśli nie widzisz sygnalizatora, nie
> możesz niczego zakładać. Z Twojego kierunku mogło być już czerwone, ale
> z jego - teoretycznie (choć to się rzadko zdarza) jeszcze zielone.
Akurat na tym skrzyżowaniu jest przeciwnie:
ja miałem jeszcze zielone, a przeciwny pas ruchu ma już czerwone -
przejeżdżam to skrzyzowanie ok. 2 razy dziennie od kilkunastu lat. I zaraz
po kolizji poszedłem pod sygnalizator z kierunku skąd nadjechał "sprawca" i
sprawdziłem, że sygnalizacja działa jak zwykle i musiał wjechać na czerwonym
świetle.
>
> > żadnym dowodem w sprawie. Tu dodam, że skręcając i widzą nadjeżdżający
> > wprost samochód z dość dużą szybkością zahamowałem gwałtownie, a on
> > skorzystał z tego, dał gaz i chciał przejechać jeszcze przede mną, tyle
że
> > trafił w mój przód. No i uznana została moja wina. Gdyby był wiarygodny
> > świadek zdarzenia - miałbym szansę.
>
> Gdyby tak opisywał, byłoby mu ciężko być wiarygodnym ;)
Ale tak właśnie było.
>
> Skoro go widziałeś, to musiałeś już maską sporo 'wystawać' zza autobusu.
> Jakikolwiek pasażer miałby jeszcze mniejszą widoczność.
Sprawa autobusu - to nie w tym przypadku.
Moja kolizja odbyła się na skrzyzowaniu z dobrą widocznością tak dla
kierowców, jak i pieszych. A kierowców było wielu, którzy by to mogli
poświadczyć, ale profilaktycznie szybko objechali rozbite samochody i
umknęli.
>
> Swoją szosą to, że na Twój widok przyśpieszył zamiast hamować i trąbić,
> było dość dziwne...
Hamował i trąbił!; podświadomie zatrzymałem samochód prawie w miejscu
(miałem prędkość w skręcie około 15 km/godz) dlatego trafił mnie w "prawy
przód", a nie w drzwi pasażera na przykład...
Niestety, w dużym mieście przejeżdżanie skrzyżowań na czerwonym świetle
staje się niestety coraz powszechniejszym "sportem" młodych kierowców w
lizingowanych samochodach. Mam skrzyżowanie ze światłami za oknem i widzę to
co po chwila - wielką radość im sprawia gwałtowne hamowanie przez
zaskoczonych kierowców; a jak się nie uda? - w końcu nie jego samochód, a z
Policją (podobno - nie mam dowodów) wszystko można załatwić "po koleżeńsku".
WSm
-
47. Data: 2004-12-27 08:52:43
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
WSm wrote:
> Akurat na tym skrzyżowaniu jest przeciwnie:
> ja miałem jeszcze zielone, a przeciwny pas ruchu ma już czerwone -
> przejeżdżam to skrzyzowanie ok. 2 razy dziennie od kilkunastu lat. I zaraz
> po kolizji poszedłem pod sygnalizator z kierunku skąd nadjechał "sprawca" i
> sprawdziłem, że sygnalizacja działa jak zwykle i musiał wjechać na czerwonym
> świetle.
Ale nie jesteś w stanie 'dać głowy', że takie światło było wtedy -
możesz tylko twierdzić, że takie 'powinno być'.
[ciach]
>>Skoro go widziałeś, to musiałeś już maską sporo 'wystawać' zza autobusu.
>>Jakikolwiek pasażer miałby jeszcze mniejszą widoczność.
>
> Sprawa autobusu - to nie w tym przypadku.
Hmm? Rysunek zawierał autobus - z prawej tuż przed skrzyżowaniem, na
przedostatnim prawym pasie (ostatni prawy był do skrętu).
> Moja kolizja odbyła się na skrzyzowaniu z dobrą widocznością tak dla
> kierowców, jak i pieszych. A kierowców było wielu, którzy by to mogli
Jeśli miałeś dobrą widoczność - dlaczego go nie zauważyłeś?
> poświadczyć, ale profilaktycznie szybko objechali rozbite samochody i
> umknęli.
To normalnie, że z miejsca zdarzenia pierwsi znikają świadkowie ;)
>>Swoją szosą to, że na Twój widok przyśpieszył zamiast hamować i trąbić,
>>było dość dziwne...
>
>
> Hamował i trąbił!; podświadomie zatrzymałem samochód prawie w miejscu
> (miałem prędkość w skręcie około 15 km/godz) dlatego trafił mnie w "prawy
> przód", a nie w drzwi pasażera na przykład...
No i widzisz - wcześniej napisałeś "skorzystał z tego i dał gaz". To
hamował, czy dodał gazu? "Świadek podejrzanie plącze w zeznaniach" ;)
Żeby nie było nieporozumień: nie twierdzę, że zmyślasz/kłamiesz. Ale
jeśli oficjalnie składasz zeznania - nie mogą one nawet sprawiać
wrażenia sprzecznych. Wszystko musi być dokładnie, spójnie, krok po
kroku, ze szczegółami. Co widziałeś (a nie czego się domyślałeś), co
zrobił najpierw, co potem itepe itede.
A jak zaczniesz zeznawać, że "dał gaz" a potem pisać, że właśnie nie dał
gazu, tylko hamował...
> Niestety, w dużym mieście przejeżdżanie skrzyżowań na czerwonym świetle
> staje się niestety coraz powszechniejszym "sportem" młodych kierowców w
> lizingowanych samochodach. Mam skrzyżowanie ze światłami za oknem i widzę to
> co po chwila - wielką radość im sprawia gwałtowne hamowanie przez
Wiesz - jeśli faktycznie miał czerwone i wjechał na skrzyżowanie na
czerwonym (a nie 'bardzo zółtym' ;) ), to wtedy byłaby jego wina.
Problem: musisz to jakoś udowodnić.
Daj ogłoszenie. Poszukaj świadków. Sprawdź, czy w okolicy nie było
jakiejś kamery 'widzącej' skrzyżowanie - ze szczególnym uwzględnieniem
sygnalizacji świetlnej.
-
48. Data: 2004-12-27 10:00:31
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: Jacek Krzyzanowski <j...@p...pl>
Roman <t...@o...pl> napisali:
> Ciekawe, ale chyba zbyt daleko idące. Rozpatrujemy uczestników ruchu
> uczestniczących w nim na zasadach KD.
Wykroczenie jednego z uczestnikow nie powoduje niewinnosci drugiego.
Moj szwagier zabil pijaka na wiadukcie. Facet mial ponad 3 promile, nie
powinien sie znajdowac na jezdni (barierki, zakaz ruchu pieszych itd).
Szwagier przekroczyl dopuszczalna predkosc i dostal wyrok w zawieszeniu.
--
....................................................
...........
. KRZYZAK jacek.krzyzanowski maupa pkpik.pl .
. Skierniewice .
............................................... ICQ 141058219 .
-
49. Data: 2004-12-27 10:48:06
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "the.one" <t...@g...xx>
Użytkownik "Maciej Niewiadomski" <m...@g...pl> napisał w
wiadomości news:cqa31p$mh$1@mamut1.aster.pl...
> Witam wszystkich,
>
> niedawno miałem wypadek.
[...]
Moze chociaz jedno pocieszenie - kolega mial podobna sytuacje. Skrecal z
uliczki podporzadkowanej w prawo. Samochod na glownej drodze zatrzymal sie
zeby go przepuscic. W momencie jak kolega skrecal to najechal na niego drugi
samochod, ktory wyprzedzal (tego stojacego) po martwym polu (czy jak tam sie
nazywaja te pasy). Poczatkowo kolega uznal ze jest jego wina. Dopiero
pozniej (dni kilka) spostrzegl, ze przeciez samochodu, ktory go uderzyl nie
powinno tam byc. Zglosil sie do PZU i udalo mu sie zalatwic sprawe na swoja
korzysc. Na miejsce wypadku nie wzywali policji.
Pozdrawiam
the.one
--
http://forum.legionowo.org/
-
50. Data: 2004-12-27 11:27:07
Temat: Re: Pomocy!!! Wypadek - czyja wina???
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Andrzej Lawa" <a...@l...SPAM_PRECZ.com> napisał w
wiadomości news:cqoigs$1hkt$1@news2.ipartners.pl...
> WSm wrote:
>
> > Akurat na tym skrzyżowaniu jest przeciwnie:
> > ja miałem jeszcze zielone, a przeciwny pas ruchu ma już czerwone -
> > przejeżdżam to skrzyzowanie ok. 2 razy dziennie od kilkunastu lat. I
zaraz
> > po kolizji poszedłem pod sygnalizator z kierunku skąd nadjechał
"sprawca" i
> > sprawdziłem, że sygnalizacja działa jak zwykle i musiał wjechać na
czerwonym
> > świetle.
>
> Ale nie jesteś w stanie 'dać głowy', że takie światło było wtedy -
> możesz tylko twierdzić, że takie 'powinno być'.
Oczywiście, że przypuszczam "z dużą dozą pewności"
>
> [ciach]
>
> >>Skoro go widziałeś, to musiałeś już maską sporo 'wystawać' zza autobusu.
> >>Jakikolwiek pasażer miałby jeszcze mniejszą widoczność.
> >
> > Sprawa autobusu - to nie w tym przypadku.
>
> Hmm? Rysunek zawierał autobus - z prawej tuż przed skrzyżowaniem, na
> przedostatnim prawym pasie (ostatni prawy był do skrętu).
To nie ja opisywałem przypadek autobusu - nałożyły się dwie opowieści.
>
> > Moja kolizja odbyła się na skrzyzowaniu z dobrą widocznością tak dla
> > kierowców, jak i pieszych. A kierowców było wielu, którzy by to mogli
>
> Jeśli miałeś dobrą widoczność - dlaczego go nie zauważyłeś?
Była noc, mału ruch na ulicach. Zauważyłem, że dojeżdża, zwalniając, do
świateł, więc powinien był się zatrzymać, ale on "dał gaz" i chciał zdążyć
przede mną. W końcu zaczął hamować, aby sie nie zabić - to chyba oczywisty
odruch.
[...]
> Wiesz - jeśli faktycznie miał czerwone i wjechał na skrzyżowanie na
> czerwonym (a nie 'bardzo zółtym' ;) ), to wtedy byłaby jego wina.
> Problem: musisz to jakoś udowodnić.
Naprawde na czerwonym - zapala się kilka sekund wcześniej dla tego kierunku.
>
> Daj ogłoszenie. Poszukaj świadków. Sprawdź, czy w okolicy nie było
> jakiejś kamery 'widzącej' skrzyżowanie - ze szczególnym uwzględnieniem
> sygnalizacji świetlnej.
Wszystko to zrobiłem.
W końcu rzeczoznawca mi powiedział, że jedyne co uzyskam, to współwinę
sprawcy, więc i tak ja nie dostanę odszkodowania, tyle, że on, jako
współwinny też nie wyremontuje samochodu z mojego ubezpieczenia. Mała
pociecha. I szkoda mi czasu na załatwianie tej wątpliwej satysfakcji.
Na tym kończę wątek, bo już stał się nie interesujący.
WSm