-
1. Data: 2005-01-17 17:45:29
Temat: PLAGIAT
Od: "M" <t...@p...onet.pl>
Przygotowujac sie do napisania pracy magistrskiej (kierunek:prawo) przypadkowo
przylapalam pewna pania z Uniwersytetu Jagiellonskiego na naprawde chamskim
plagiacie. Chamskim - bo zerznela z jednego z najwiekszych autorytetow w
dziedzinie prawa handlowego, tj. z Allerhanda, i to naprawde slowo w slowo.
Zeby bylo smieszniej - zerznela przyklad a nie jakas tam zlota mysl, co
dodatkowo (moim zdaniem) swiadczy o inteligencji tej pani - bo przeciez co za
problem wymyslec analogiczny przyklad :-)
i teraz pytanie brzmi - co z tym zrobic?
Prosze o opinie bo nie ukrywam ze mam w tej kwestii dylemat. Z jednej strony
uczciwosc wymaga reakcji, z drugiej natomiast - troska o wlasna dupcie
wskazuje zeby siedziec cicho. co Wy na to?
Pozdr
M
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
2. Data: 2005-01-17 17:56:10
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "M" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:675c.00001918.41ebf9b8@newsgate.onet.pl...
> i teraz pytanie brzmi - co z tym zrobic?
A poza tym przykładem coś jeszcze "zerżnęła"? Bo jak tylko przykład to
pewnie zaledwie jakiś ułamek procenta jej całej pracy. Do plagiatu jej
jeszcze daleko moim zdaniem.
-
3. Data: 2005-01-17 18:03:56
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "Tom(ek)" <p...@w...pl>
Dnia 17 Jan 2005 18:45:29 +0100, na pl.soc.prawo osoba określana zwykle
jako M w poście PLAGIAT popełniła co następuje:
> Przygotowujac sie do napisania pracy magistrskiej (kierunek:prawo) przypadkowo
> przylapalam pewna pania z Uniwersytetu Jagiellonskiego na naprawde chamskim
> plagiacie. Chamskim - bo zerznela z jednego z najwiekszych autorytetow w
> dziedzinie prawa handlowego, tj. z Allerhanda, i to naprawde slowo w slowo.
> Zeby bylo smieszniej - zerznela przyklad a nie jakas tam zlota mysl, co
> dodatkowo (moim zdaniem) swiadczy o inteligencji tej pani - bo przeciez co za
> problem wymyslec analogiczny przyklad :-)
>
> i teraz pytanie brzmi - co z tym zrobic?
>
> Prosze o opinie bo nie ukrywam ze mam w tej kwestii dylemat. Z jednej strony
> uczciwosc wymaga reakcji, z drugiej natomiast - troska o wlasna dupcie
> wskazuje zeby siedziec cicho. co Wy na to?
>
> Pozdr
>
> M
Też piszę pracę z "handlówki" i co prawda nie mam osobistych doświadczeń w
tym temacie, ale słyszałem o kimś kogo próbowali wyrzucić ze studiów za
próbę ujawnienia tego. Nie wiem jakby się to skończyło, gdyby się tym nie
zainteresowały media. Niedawno w TVP 1 (późno w nocy) był program o
plagiacie i też tam podawali masę tego typu przykładów. Nie chciałbym być
złym doradcą i dlatego nie powiem co trzeba zrobić...
****************************************
** pl(dot)soc(dot)prawo(at)wp(dot)pl
** Tom(ek)
****************************************
-
4. Data: 2005-01-18 17:03:08
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "M" <t...@p...onet.pl>
> Użytkownik "M" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:675c.00001918.41ebf9b8@newsgate.onet.pl...
>
> > i teraz pytanie brzmi - co z tym zrobic?
>
> A poza tym przykładem coś jeszcze "zerżnęła"? Bo jak tylko przykład to
> pewnie zaledwie jakiś ułamek procenta jej całej pracy. Do plagiatu jej
> jeszcze daleko moim zdaniem.
>
Oprocz przykladu jest jeszcze wprowadzenie do niego, w ktorym autorka (? - a
wlasciwie Allerhand) uzasadnia celowosc wydawania akcji o szczegolnych
uprawnieniach. Po tej sekwencji nastepuje przyklad majacy dobitnie wskazac
slusznosc zawartej w tym wprowadzeniu tezy. Pomijajac jednak fakt, ze w
istocie oprocz przykladu jest jeszcze pewien merytoryczny wywod, to nie wiem
jak inaczej nazwac przepisanie kropka w kropke fragmentu pracy kogos innego
(chocby to byl tylko przyklad) niz plagiatem.
Czy ta pani jeszcze cos zerznela - nie wiem. Przyznaje ze nie posiadlam
znajomosci wszelkiej literatury z tego zakresu tematycznego zeby moc to
sprawdzic. To oczywiscie moje osobiste odczucie, ale jezeli w tym jednym
przypadku nawet nie zadala sobie trudu zeby choc ciut zmienic stylistyke czy
uklad przecinkow (cokolwiek) to nie trudno mi zalozyc, ze nie jest to jedyny
taki wybryk w jej wykonaniu.
I jeszcze na koniec - wkurza mnie to nieziemsko, bo zdaje sobie sprawe z tego,
ze tej sprawy zapewne nie rusze (chocby w trosce o sama siebie). Jednoczesnie
jak dzika wiewiorka tyram nad swoja praca magisterska nie pozwalajac sobie na
jakiekolwiek kopiowanie i walac na wszelki wypadek przypis za przypisem, a ta
pani spokojnie zbiera laury za kolejne publikacje i szczeyci sie tytulem
naukowym. Ale coz - zeby to byl jedyny przyklad na slepote Temidy...
Pozdrawiam
M
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
5. Data: 2005-01-18 18:03:03
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "M" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:40aa.00000200.41ed414b@newsgate.onet.pl...
> Oprocz przykladu jest jeszcze wprowadzenie do niego, w ktorym autorka (? -
a
> wlasciwie Allerhand) uzasadnia celowosc wydawania akcji o szczegolnych
> uprawnieniach. Po tej sekwencji nastepuje przyklad majacy dobitnie wskazac
> slusznosc zawartej w tym wprowadzeniu tezy. Pomijajac jednak fakt, ze w
> istocie oprocz przykladu jest jeszcze pewien merytoryczny wywod, to nie
wiem
> jak inaczej nazwac przepisanie kropka w kropke fragmentu pracy kogos
innego
> (chocby to byl tylko przyklad) niz plagiatem.
Wiele prac naukowych, zwłaszcza tych na niższym poziomie w zasadzie stanowi
zlepek kilku innych źródeł. O plagiacie, to byśmy mogli mówić, gdyby część
skopiowana stanowiła trzon pracy. Ale skoro to jakiś tam element? No niby
pewnie rozsądniej by było, gdyby to trochę pozmieniała. Ale z punktu
widzenia merytorycznego przecież to średnia różnica i sztuka dla samej
sztuki.
>
> Czy ta pani jeszcze cos zerznela - nie wiem. Przyznaje ze nie posiadlam
> znajomosci wszelkiej literatury z tego zakresu tematycznego zeby moc to
> sprawdzic. To oczywiscie moje osobiste odczucie, ale jezeli w tym jednym
> przypadku nawet nie zadala sobie trudu zeby choc ciut zmienic stylistyke
czy
> uklad przecinkow (cokolwiek) to nie trudno mi zalozyc, ze nie jest to
jedyny
> taki wybryk w jej wykonaniu.
Bo ja wiem, czy wybryk. Jaki sens jest wymyślać nowe przykłady, skoro są
trafne stare. Czy uważasz, że autor książki poniósł w wyniku jej działania
jakiś uszczerbek? Bo nie zapominaj, ze taki jest cel nadrzędny tych
przepisów o ochronie praw autorskich.
>
> I jeszcze na koniec - wkurza mnie to nieziemsko, bo zdaje sobie sprawe z
tego,
> ze tej sprawy zapewne nie rusze (chocby w trosce o sama siebie).
Jednoczesnie
> jak dzika wiewiorka tyram nad swoja praca magisterska nie pozwalajac sobie
na
> jakiekolwiek kopiowanie i walac na wszelki wypadek przypis za przypisem, a
ta
> pani spokojnie zbiera laury za kolejne publikacje i szczeyci sie tytulem
> naukowym. Ale coz - zeby to byl jedyny przyklad na slepote Temidy...
To raczej dowód na to, że ochrona praw autorskich w Polsce weszła w to
stadium, gdy chronimy coś dla samej jego ochrony. Bez zastanowienia się nad
celem samego prawa i jego istotą. Ale top moje prywatne subiektywne zdanie.
-
6. Data: 2005-01-19 19:25:28
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "M" <t...@p...onet.pl>
> Wiele prac naukowych, zwłaszcza tych na niższym poziomie w zasadzie stanowi
> zlepek kilku innych źródeł.
OAlez oczywiscie. Chociazby 99 % prac mgr ma taki charakter - tylko pytanie:
jak sie zlepia?
O plagiacie, to byśmy mogli mówić, gdyby część
> skopiowana stanowiła trzon pracy.
Polemizowalabym.
Ale skoro to jakiś tam element? No niby
> pewnie rozsądniej by było, gdyby to trochę pozmieniała. Ale z punktu
> widzenia merytorycznego przecież to średnia różnica i sztuka dla samej
> sztuki.
W przypadku prac odtworczych - wszystko jest sztuka dla sztuki, wiec to sredni
argument.
> Bo ja wiem, czy wybryk. Jaki sens jest wymyślać nowe przykłady, skoro są
> trafne stare.
Tyle ze to byl przyklad tego rodzaju, ze zadna filozofia bylo wymyslec
przyklad analogiczny. Dotyczylo to kwestii, ile ma sie glosow na walnym
zgromadzeniu jezeli ma sie okreslona liczbe akcji uprzywilejowanych co do
glosu. Na dobra sprawe - wystarczylo pozmieniac cyferki i inaczej zredagowac.
A poza tym - jak pisalam poprzednio - sprawa nie zasadzala sie tylko na
przykladzie ale i na okresleniu ratio legis regulacji akcji uprzywilejowanych
co do glosu.
Czy uważasz, że autor książki poniósł w wyniku jej działania
> jakiś uszczerbek? Bo nie zapominaj, ze taki jest cel nadrzędny tych
> przepisów o ochronie praw autorskich.
Przypominam, ze oprocz cywilistycznej ochronki, gdzie w istocie musi zaistniec
szkoda (albo krzywda) jest jeszcze odpowiedzialnosc karna w tej mierze. A tu
uszczerbku zadnego nie trzeba wskazywac. Penalizowane jest samo przestepne
dzialanie.
> To raczej dowód na to, że ochrona praw autorskich w Polsce weszła w to
> stadium, gdy chronimy coś dla samej jego ochrony. Bez zastanowienia się nad
> celem samego prawa i jego istotą. Ale top moje prywatne subiektywne zdanie.
Szanuje ale jednoczesnie chcialam wskazac, ze w takim razie gro przepisow
karnych w swej istocie (a nie w dalszej interpretacji) stanowi ochrone dla
samej ochrony. Gdyz jakze wiele z nich penalizuje zachowania, ktore na dobra
sprawe nikomu szkody nie spowodowaly.
Poza tym - jak mi sie wydaje - tolerowanie takich zachowan, jak poruszona
przeze mnie sprawa, prowadzi potem do stanu, w ktorym tolerowane sa takze
znacznie wieksze przewinienia. Ogladalam ostatnio jakis program o agresji
wsrod mlodziezy, w ktorym pani psycholog stwierdzila, ze niejednokrotnie
tolerowanie wybuchow agresji u malych dzieci prowadzi do znacznie bardziej
natezonych zachowan agresywnych w wieku pozniejszym. Widze wiec pewna
analogie.
I jeszcze jedna sprawa - kwestia autorytetow. Jakos tak zostalam wychowana, ze
uwazam, ze sa takie grupy ludzi, ktorym pewnych rzeczy nie wolno robic
bardziej niz innym - np. jak sie upije ciec i zacznie rzucac smietnikiem po
chodnikach - to coz z tego. Ale jak to zrobi sedzia - to juz sprawa wyglada
inaczej. i jest to calkowicie zrozumiale. Stad uwazam, ze takze osoba
posiadajaca okreslony tytul naukowy nie ma prawa posunac sie w pracy naukowej
do kopiowania czegokolwiek (wylaczywszy przepisy, cytaty itp) a jezeli juz to
zrobi - powinna poniesc konsekwencje.
Bardzo mozliwe - przyznaje - ze koniec koncow robie dziure w calym. Ale boli
mnie ta cala sytuacja bo nauczono mnie zyc i patrzec na swiat w okreslony
sposob. I po prostu - ciezko mi przejsc nad czyms takim do porzadku dziennego.
I zeby nie bylo watpliwosci - nie uwazam tego za swoja wade. Wrecz przeciwnie.
Tyle ze to utrudnia zycie.
Pozdr.
M
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
7. Data: 2005-01-19 23:59:02
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "M" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:40aa.000006ae.41eeb428@newsgate.onet.pl...
> OAlez oczywiscie. Chociazby 99 % prac mgr ma taki charakter - tylko
pytanie:
> jak sie zlepia?
Róznie. Ale siły nie ma, i zawsze sie jakies kawałki znajdują w całości.
>
> Tyle ze to byl przyklad tego rodzaju, ze zadna filozofia bylo wymyslec
> przyklad analogiczny. Dotyczylo to kwestii, ile ma sie glosow na walnym
> zgromadzeniu jezeli ma sie okreslona liczbe akcji uprzywilejowanych co do
> glosu. Na dobra sprawe - wystarczylo pozmieniac cyferki i inaczej
zredagowac.
No to w takim razie tym bardzie o co kruszyć kopię? Może pisząca nie do
końca rozumiała o co w tym przykąldzie chodzi i wolała nic nie zmieniać. Bo
nie zawsze jest to takie poste i znam śmieszne przykąldy tego typu usiłowań.
> A poza tym - jak pisalam poprzednio - sprawa nie zasadzala sie tylko na
> przykladzie ale i na okresleniu ratio legis regulacji akcji
uprzywilejowanych
> co do glosu.
A co to zmienia w naszym wypadku?
>
> Czy uważasz, że autor książki poniósł w wyniku jej działania
> > jakiś uszczerbek? Bo nie zapominaj, ze taki jest cel nadrzędny tych
> > przepisów o ochronie praw autorskich.
>
> Przypominam, ze oprocz cywilistycznej ochronki, gdzie w istocie musi
zaistniec
> szkoda (albo krzywda) jest jeszcze odpowiedzialnosc karna w tej mierze. A
tu
> uszczerbku zadnego nie trzeba wskazywac. Penalizowane jest samo przestepne
> dzialanie.
A właśnie, że trzeba. Dzisiaj wałkowałem z prokuratorem i podobno w sadzie
bez tego nie przejdzie. Nie miałem weny się z nim przekomarzać, z jakiego
powodu.
>
> Szanuje ale jednoczesnie chcialam wskazac, ze w takim razie gro przepisow
> karnych w swej istocie (a nie w dalszej interpretacji) stanowi ochrone dla
> samej ochrony. Gdyz jakze wiele z nich penalizuje zachowania, ktore na
dobra
> sprawe nikomu szkody nie spowodowaly.
No to w takim wypadku czyny takie, choćby wyczerpywały formalnie znamiona
nie są przestepstwami, bowiem nie spełniają postawowych przesłanek -
szkodliwości społecznej czynu.
>
> Poza tym - jak mi sie wydaje - tolerowanie takich zachowan, jak poruszona
> przeze mnie sprawa, prowadzi potem do stanu, w ktorym tolerowane sa takze
> znacznie wieksze przewinienia. Ogladalam ostatnio jakis program o agresji
> wsrod mlodziezy, w ktorym pani psycholog stwierdzila, ze niejednokrotnie
> tolerowanie wybuchow agresji u malych dzieci prowadzi do znacznie bardziej
> natezonych zachowan agresywnych w wieku pozniejszym. Widze wiec pewna
> analogie.
Święta prawda - ale tylko przy założeniu, że mamy do czynienia faktycznie z
czynem zabronionym.
>
> I jeszcze jedna sprawa - kwestia autorytetow. Jakos tak zostalam
wychowana, ze
> uwazam, ze sa takie grupy ludzi, ktorym pewnych rzeczy nie wolno robic
> bardziej niz innym - np. jak sie upije ciec i zacznie rzucac smietnikiem
po
> chodnikach - to coz z tego. Ale jak to zrobi sedzia - to juz sprawa
wyglada
> inaczej. i jest to calkowicie zrozumiale. Stad uwazam, ze takze osoba
> posiadajaca okreslony tytul naukowy nie ma prawa posunac sie w pracy
naukowej
> do kopiowania czegokolwiek (wylaczywszy przepisy, cytaty itp) a jezeli juz
to
> zrobi - powinna poniesc konsekwencje.
>
> Bardzo mozliwe - przyznaje - ze koniec koncow robie dziure w calym. Ale
boli
> mnie ta cala sytuacja bo nauczono mnie zyc i patrzec na swiat w okreslony
> sposob. I po prostu - ciezko mi przejsc nad czyms takim do porzadku
dziennego.
> I zeby nie bylo watpliwosci - nie uwazam tego za swoja wade. Wrecz
przeciwnie.
> Tyle ze to utrudnia zycie.
Wiesz, pewne zasady trzeba mieć. Nawet jeśli utrudniają nam życie. Tym nie
mniej osobiście uważam, że o ile tylko autorka pracy wskazała źródło
pochodzenia cytatu, to nie ma o co kruszyć kopii. No w końcu ludzie po to
wymyślili pismo, by jedni korzystali z pracy drugich.
-
8. Data: 2005-01-20 10:33:24
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "M" <t...@p...onet.pl>
>
> Wiesz, pewne zasady trzeba mieć. Nawet jeśli utrudniają nam życie. Tym nie
> mniej osobiście uważam, że o ile tylko autorka pracy wskazała źródło
> pochodzenia cytatu, to nie ma o co kruszyć kopii. No w końcu ludzie po to
> wymyślili pismo, by jedni korzystali z pracy drugich.
No i wlasnie o to chodzi - nie wskazala. Brak jest w tym miejscu przypisu. I w
ogole - nawet w literaturze do tego artykulu nie wymienila ksiazki, z ktorej
pochodzi ten cytat. Nie mowiac juz o braku cudzyslowia... No nic - dziekuje za
dyskusje :-) i pozdrawiam
M
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
9. Data: 2005-01-20 22:39:37
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "M" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:40aa.00000890.41ef88f4@newsgate.onet.pl...
> No i wlasnie o to chodzi - nie wskazala. Brak jest w tym miejscu przypisu.
I w
> ogole - nawet w literaturze do tego artykulu nie wymienila ksiazki, z
ktorej
> pochodzi ten cytat. Nie mowiac juz o braku cudzyslowia... No nic -
dziekuje za
> dyskusje :-) i pozdrawiam
Sprawdź, czy po pierwsze jej praca nie jest starsza, niż ta książka, bo może
jest na odwrót niż myślisz. Po drugie czy czasem przykład ten nie został
zamieszczony w innym źródle, a obydwoje go zaczerpnęli. Dopiero wówczas
będzie można myśleć konstruktywnie.
-
10. Data: 2005-01-22 11:16:15
Temat: Re: PLAGIAT
Od: "M" <t...@p...onet.pl>
> Sprawdź, czy po pierwsze jej praca nie jest starsza, niż ta książka, bo może
> jest na odwrót niż myślisz. Po drugie czy czasem przykład ten nie został
> zamieszczony w innym źródle, a obydwoje go zaczerpnęli. Dopiero wówczas
> będzie można myśleć konstruktywnie.
Jej praca na pewno nie jest starsza. Allerhand, z ktorego zerznela, zmarl
zdaje sie jeszcze przed II wojna swiatowa. Natomiast ksiazka, w ktorej
umiescil przedmiotowy fragment zostala wydana w 1935 roku. Jest to komentarz
do Kodeksu handlowego, uchwalonego w 1934 roku, w zwiazku z czym - Allerhand
tez raczej nie mial z czego zrzynac. Natomiast autorka, ktorej czynie zarzuty,
wiekowo moglaby byc pewnie co najwyzej prawnuczka Allerhanda. Stad moje
przekonanie kto z kogo sciagnal :-)
Na marginesie - Allerhand tez w tym miejscu nie czyni zadnego przypisu czy
odeslania. Stad podejrzewam ze omawiany fragment jest jego autorstwa i nie
pochodzi z innego, wspolnego obu autorom zrodla.
Pozdr
M
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl