-
1. Data: 2003-12-08 09:41:55
Temat: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: "Bartosz Kwiatkowski" <B...@k...com.pl>
Witam Szanownych Prawników,
Mam pytanie dotyczące zdjęć ślubnych.
Niecałe dwa miesiące temu ożeniłem się. Byliśmy umówieni z fotografem na
zdjęcia studyjne. Sprawę fotografa załatwiała żona i niestety nie przyszło
nam do głowy żeby ustalić kwestię negatywów. Nie podpisywaliśmy też żadnej
umowy - wszystko było załatwione na tzw. "gębę"; dostaliśmy po prostu kwitek
na którym była data i godzina.
Fotograf zrobił nam zdjęcia, zapłaciliśmy zaliczkę i umówiliśmy się na
odbiór odbitek.
Ponieważ wszystkie zdjęcia ślubne wywoływaliśmy w nowoczesnym laboratorium
(innym), więc od razu nagrywaliśmy na płytę w postaci cyfrowej. (Trwalsze
niż klisza, można wyświetlać na komputerze czy DVD, można przegrać gościom
itp.).
Byłem święcie przekonany, że podobnie nasz "ślubny fotograf" nagram nam
negatywy na CD (tym bardziej że zdjęcia robił aparatem cyfrowym).
Przy odbiorze odbitek, pracownica poinformowała nas, że takiej usługi
normalnie nie wykonują, ale należy to ustalić z szefem. Szefa niestety nie
było, więc następnego dnia po długiej rozmowie telefonicznej ustaliłem że
otrzymamy wspomniane negatywy. (Współwłaściciel zakładu był niechętny, mówił
że do niego należą prawa autorskie, że jesteśmy słabymi klientami, bo
zamówiliśmy tylko minimum, tzn. (5 ujęć x 3 odbitki). Grzecznie wyjaśniłem,
że bardzo chętnie zapłacę za wspomniane prawa autorskie oraz że nie
zamówiliśmy minimum, bo z niektóre z ujęć zamówiliśmy 9 odbitek. W tej
sytuacji "szef" powiedział, że nie będzie doliczał do ceny owych praw
autorskich i nagra nam negatywy.)
Następnego dnia żona jedzie z Bytomia (tu mieszkamy) do Myszkowa (60 km)
odebrać zdjęcia, a brat właściciela (jest dwóch wspówłaścicieli) twierdzi że
nie nagra odbitek "bo nie"!!!!
W tej sytuacji napisałem grzeczne pismo z prośbą o wyjaśnienie sprawy i
wysłałem faksem do zakładu. Ponieważ nie było odpowiedzi za kilka dni
zadzwoniłem. Podczas rozmowy dowiedziałem się, że takich ważnych sprawa jak
negatywy nie omawia się przez telefon :), że wprowadziłem brata właściciela
w błąd bo twierdziłem że ze WSZYSTKICH ujęć zamówiłem 9 odbitek, że jestem
niewychowany, że jak śmiem wysyłać faksy itp. Stanęło na tym, że na miejscu
możemy porozmawiać o nagraniu negatywów.
Ponieważ bardzo zależało mi na negatywach (a za zdjęcia też zapłaciliśmy
niemałe pieniądze), więc podczas wizyty w Myszkowie wstąpiłem do zakładu
fotograficznego. Pan powiedział że musi mnie wychować, bo jestem kłamcą !!!,
powtórzył zarzuty takie jak podczas wcześniejszej rozmowy dodał że takich
klientów jak ja to on "ma czwórkami" itp. bzdury. Gość po prostu rozgrzał
mnie do białości!!!
Przepraszam za ten długi opis. Pytanie jest konkretne:
1. Czy rozmowę telefoniczną i informacje o możliwości wykupienia praw
autorskich za 35 % wartości ujęcia mogę traktować jako ofertę handlową
2. Czy obietnicę nagrania negatywów bez opłat (za to że zamówiłem dodatkowe
odbitki) mogę traktować jako ofertę handlową?
3. Wiem że powinienem spisać odpowiednią umowę przed robieniem zdjęć.
Niestety nie spisałem - i czy związku z tym ponieważ nigdzie nie była
uzgodniona sprawa negatywów mogę coś wywalczyć?
4. Czy w ogóle mogę coś wywalczyć z tym fotografem?
Facet jest skończonym grubianinem (żeby nie użyć mocniejszych słów), który
obraża klientów i nie dotrzymuje umów (ustnych niestety) więc nie chcę tak
po prostu odpuścić tej sprawy!
Dziękuję za informację i przestrzegam wszystkich przed tym zakładem :)
Bartosz Kwiatkowski
-
2. Data: 2003-12-08 21:49:31
Temat: Re: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: "Marta Wieszczycka" <m...@p...neostrada.pl>
On Mon, 08 Dec 2003 10:41:55 +0100, Bartosz Kwiatkowski wrote:
(ciach)
Cóż, skoro nie ma pisemnej umowy, to jest Twoje słowo przeciwko ich
słowu. Ale w praktyce niestety jesteś kolejną ofiarą firm żerujących
na niezorientowanych Młodych Parach. Wątek fotografów działających wg
opisanego przez Ciebie schematu co jakiś czas się przewija. Ślub bierze
się raz w życiu, rzadko kto ma w tej kwestii doświadczenie, myśli o
spisywaniu umów, ludzie spodziewają się raczej przychylniejszego
nastawienia niż takich akcji. Z pewnością nie jesteś ich pierwszą
ofiarą. Oni doskonale wiedzą, co robią. Mają doświadczenie w takich
akcjach, Wy nie. Moim zdaniem świadomie wykorzystują sytuację. Prawa
autorskie to jedno, a umowa z konsumentem to drugie, nawet ustna. W
zasadzie można odpowiedzieć 4 razy tak, ale ... kłótnia z takim
gburem, nawet z przywoływaniem najwłaściwszych przepisów może
niewiele dać z tego tylko powodu, że facetowi zdjęcia się
"przypadkiem" wykasują. Jeśli już chcecie się z nimi bujać, to albo z
rzeczywiście grubej rury, np. przez federację konsumentów, albo
możecie się z nim dogadać pod hasłem, że nikogo poza Wami te zdjęcia
nie interesują. Wy jesteście skłonni im jeszcze zapłacić tyle, ile
uzgodniliście. Mogą dostać tę kasę, albo nie i dodatkowo zrobić
krzywdę ludziom, którzy im zaufali i udowodnić, gdzie mają swoich
klientów. (To małe miasteczko, czy oni faktycznie są jedynym zakładem
fotograficznym? Czy tylko oni mają aparat cyfrowy? Czy tak trudno w
małym miasteczku stracić reputację? Jeśli jeszcze np. reklamują się
na plebanii, co się takim zakładom często zdarza, to możecie pójść
do księdza, powiedzieć, jaką Wam sprawili potworną przykrość, jak
Was źle potraktowali mając świadomość, że dla Was ślub jest tak
ważny i dlatego nie warto, żeby ksiądz ułatwiał im łapanie
następnych ofiar.) W efekcie dla przyjemności zrobienia na złość
Młodej Parze, która im zaufała zarobią mniej za to, co już i tak
wykonali, a do tego zepsują sobie opinię. My akurat mieliśmy
szczęście do fotografki, natomiast naciąć próbowała nas
właścicielka restauracji. W ostatniej chwili stwierdziła, że tak w
ogóle, to ona nam wynajmie tylko część restauracji, bez głównej
sali, służącej do tańczenia. Sytuacja była podbramkowa, bo
niezależnie od tego, jak bardzo mieliśmy rację i jak mocne dowody,
ślub był za kilka dni i nie mieliśmy żadnych szans na wynajęcie w tym
czasie innej sali, żeby potem spokojnie się z nią poprocesować.
Wyjaśniliśmy więc, że nie mamy więcej pieniędzy (bo tylko o to
chodziło), a jedyne co może osiągnąć, to zepsuć nam ten dzień, bo
jesteśmy na nią skazani. Ale jeżeli nam to zrobi, to nie będziemy
mieli już nic do stracenia, za to będziemy mieli nieprawdopodobną
motywację, żeby wykorzystać wszystkie nasze kontakty i uświadomić
wszystkich, jak ona traktuje klientów i to w najważniejszym dla nich
dniu. Poskutkowało. Pozdrawiam, MArta
-
3. Data: 2003-12-09 06:55:17
Temat: Re: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Bartosz Kwiatkowski" <B...@k...com.pl> napisał w
wiadomości news:br1h6k$grj$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Witam Szanownych Prawników,
Przepraszam, że sie wtącam, jestem fotografem.
> Mam pytanie dotyczące zdjęć ślubnych.
[...]
> Byłem święcie przekonany, że podobnie nasz "ślubny fotograf" nagram nam
> negatywy na CD (tym bardziej że zdjęcia robił aparatem cyfrowym).
Skoro robił zdjęcia aparatem cyfrowym - negatywy nie istnieją - to jest
zupełnie inna technologia. Istnieją jedynie zdjęcia w postaci cyfrowej.
> (Współwłaściciel zakładu był niechętny, mówił
> że do niego należą prawa autorskie,
Teoretycznie ma rację - jest to zgodne z ustawą o prawie autorskim i prawach
pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r.
> 3. Wiem że powinienem spisać odpowiednią umowę przed robieniem zdjęć.
> Niestety nie spisałem - i czy związku z tym ponieważ nigdzie nie była
> uzgodniona sprawa negatywów mogę coś wywalczyć?
To jest bardzo interesujący przypadek. Z tego względu, że nie istnieją
utrwalone fotografie na nośniku analogowym (filmie), a jedynie ich zapis
cyfrowy. Wg ustawy oryginalne fotografie pozostają własnością fotografa -
klientowi oddaje jedynie ich kopie wykonane na papierze, innym nośniku, lub
też w postaci kopii cyfrowych. W Art. 17 pkt. 1 ustawy jest zapis:
"[...] twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i
rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji, oraz do wynagrodzenia
za korzystanie z utworu."
Ale może nastąpić, za opłatą lub bez (zależy od pisemnej umowy), przejście
autorskich praw majątkowych (nie autorskich praw osobistych) do tych zdjęć
na zamawiającego. Art. 41 ustawy i dalsze.
> 4. Czy w ogóle mogę coś wywalczyć z tym fotografem?
[...]
Jest jeden ważny szczegół tej sytuacji. Fotograf (mam nadzieję, że zrobił
zdjęcia o dobrej jakości, a pierwsze odbitki też były dobrej jakości) -
obawia się, że klient oddając do przypadkowego laboratorium zapis cyfrowy w
celu powielenia odbitek może otrzymać je wykonane w sposób odbiagający od
oczekiwań i ich dalsze rozpowszechnianie odbędzie się ze szkodą dla marki
zakładu, który zdjęcia wykonał (nikt nie da się przekonać, że zdjęcia są
dobre, tylko odbitki złe). I ma do tego prawo zapisane w ustawie w Art. 58.:
"Jeżeli publiczne udostępnienie utworu następuje w nieodpowiedniej formie
albo ze zmianami których twórca mógłby słusznie się sprzeciwić, może on po
bezskutecznym wezwaniu do zaniechania naruszenia odstąpić od umowy lub ją
wypowiedzieć. Twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia określonego umową."
Aby uniknąć takiej sytuacji z reguły zakłady, czy fotografowie niezależni
nie oddają materiałów wyjściowych (oryginalnych nośników zdjęć) w obce ręce
aby zapewnić rzetelne wykonanie każdej dodatkowej kopii swojej pracy. To
jest słuszna ochrona marki firmy. I w tym względzie postępowanie zakładu
jest dla mnie zrozumiałe. Zastrzeżenia budzi forma w jakiej ten problem jest
rozwiązywany przez zakład oraz zupełnie nieprofesjonalne podejście do
zagadnienia. Doświadczony fotograf powinien przewidzieć takie następstwo
zdarzeń i już przy przyjmowaniu zlecenia omówić jego warunki i zawrzeć
obustronne porozumienie. Teraz nie czas na awantury - nie zawarł
odpowiedniej umowy na piśmie (zastrzeżenie Art. 53 ustawy) - powinien
konsekwentnie zrealizować zobowiązanie do końca. Szczególnie, że to on, jako
autor powinien znać konsekwencje prawne wykonywania zlecenia - tego wymaga
uczciwość kupiecka. Klient nie jest zobowiązany do znajomości prawa
rządzacego utworami fotograficznym.
Byc może, że fotograf liczył także na korzyści z powielania zdjęć w postaci
odbitek zamawianych przez zainteresowanych kientów (młodą parę). Oddanie
zapisu cyfrowego pozbawia go tych korzyści. Ale skoro zgodził się na
odstąpienie zapisu za określoną kwotę (zupełnie dowolną - tu obowiązuje
umowa stron) - powinien konsekwentnie zapis wydać.
Takie jest moje zdanie w tej sprawie.
WSm
-
4. Data: 2003-12-09 10:01:16
Temat: Re: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: "vill" <v...@g...pl>
Witam
Czytajac tego news'a przyszlo mi do glowy takie hipotetyczne wyjscie:
Gdyby np. jakis fotograf przyszedl na wasz slub i zaczol sobie robic zdjecia
bez waszej zgody(malzonkow),a byl zupelnie obca osoba to czy mozna od niego
domagac sie albo wynagrodzenia albo innych profitow z tego tytulu?
Co innego jak ktos robi zdjecie na ulicy i w kadrze bedzie przypadkowy
przechodzien, co innego jak centralnym punktem powiedzmy 50 na 70 zdjec
jest mloda para??
W nawiazaniu do tematu jesli nie bylo zadnej umowy,a w/w zdarzenie niosloby
jakies konsekwencje dla fotografa to np. ktos z gosci potwierdzilby ze taki
fotograf byl i robil zdjecia a para zezna ze nie wynajmowala fotografa.
Problem tu akurat bylby w wytlumaczeniu skad w waszym posiadaniu odbitki,
chyba ze nie ma ptwierdzenia transakcji np.paragonu to gosciu podchodzi pod
sankcje ze skarbowego.
Moze ktos z Panstwa obeznanych w przepisach sprobuje wypowiedziec sie w/w
hipotetycznej sytuacji/sprawie?
vill
-
5. Data: 2003-12-09 11:23:08
Temat: Re: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: Catbert <v...@w...pl>
On 2003-12-09 07:55, WSm wrote:
[.....]
>>(Współwłaściciel zakładu był niechętny, mówił
>>że do niego należą prawa autorskie,
>
> Teoretycznie ma rację - jest to zgodne z ustawą o prawie autorskim i prawach
> pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r.
[.........]
Dla mnie to pachnie hucpą - można zrozumieć, że fotograf ma prawa
autorskie do zdjęc, które robi na wystawę, do swego portfolio, na
zamówienie czasopisma etc. - to jest oczywiste.
Natomiast zdjęcia ze ślubu - nawet, jeżeli najwspanialsze - to
rzemiosło, a fotograf nie tyle troszczy się o "prawa autorskie", co o
kasę - bo bez zgody zainteresowanych może te zdjęcia wsadzić sobie w
d... - chyba, że małymi literami w umowie zawarł, że wolno mu wszystko,
czego zapragnie, łącznie z fotomontażem.
Pzdr: Catbert
-
6. Data: 2003-12-09 12:42:43
Temat: Re: Fotografia slubna a prawo autorskie (dlugie)
Od: "WSm" <w...@s...pl>
Użytkownik "Catbert" <v...@w...pl> napisał w wiadomości
news:br4bar$eih$1@korweta.task.gda.pl...
> On 2003-12-09 07:55, WSm wrote:
> [.....]
> >>(Współwłaściciel zakładu był niechętny, mówił
> >>że do niego należą prawa autorskie,
> >
> > Teoretycznie ma rację - jest to zgodne z ustawą o prawie autorskim i
prawach
> > pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r.
> [.........]
>
> Dla mnie to pachnie hucpą - można zrozumieć, że fotograf ma prawa
> autorskie do zdjęc, które robi na wystawę, do swego portfolio, na
> zamówienie czasopisma etc. - to jest oczywiste.
> Natomiast zdjęcia ze ślubu - nawet, jeżeli najwspanialsze - to
> rzemiosło,
Ale i tak są chronione z mocy ustawy. Ustawa wymienia dokładnie czego nie
chroni: Art. 4
a fotograf nie tyle troszczy się o "prawa autorskie", co o
> kasę
Też tak myslę. Sądząc po jego zachowaniu wobec klienta.
- bo bez zgody zainteresowanych może te zdjęcia wsadzić sobie w
> d...
Oczywista prawda.
- chyba, że małymi literami w umowie zawarł, że wolno mu wszystko,
> czego zapragnie, łącznie z fotomontażem.
Raczej szeptem ;), bo umowa był ustna.
WSm