-
11. Data: 2011-05-05 08:05:06
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: SQLwiel <n...@c...pl>
szerszen pisze:
>> Wczoraj premier sugerował, że "zasłanianie twarzy na stadionie powinno
>> być przestępstwem". Masz przykład jak działa ten system. Receptą na
>> nieudolność policji (w identyfikacji) ma być prewencyjne założenie
>> kajdanków każdemu. A moim zdaniem metodą na stadionowych bandytów
>> powinni być snajperzy, może niekoniecznie z amunicją zabijającą.
>
> chcesz im pozwolić, zasłaniać twarze, ale jednocześnie wybijać im oczy i
> płacić milionowe odszkodowania?
>
Dlaczego mam komuś zabraniać zasłaniać twarz?
Dupę można zasłaniać, to dlaczego nie twarz?
A może wolałbyś każdemu wszczepić cipa i poustawiać bramki i gps-y co 100m?
A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
rejestrator video i po problemie. Ten ułamek % błędów i pomyłek -
zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
bandytyzmu.
--
Dziękuję.
Pozdrawiam.
SQL-wiel.
-
12. Data: 2011-05-05 08:08:49
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: spp <s...@o...pl>
W dniu 2011-05-05 10:05, SQLwiel pisze:
> A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
> rejestrator video i po problemie. Ten ułamek % błędów i pomyłek -
> zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
> bandytyzmu.
A tak poza tym wszyscy w domu zdrowi?
--
spp
-
13. Data: 2011-05-05 09:38:05
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: "szerszen" <s...@t...pl>
Użytkownik "SQLwiel" <n...@c...pl> napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:iptlop$1j3$...@n...onet.pl...
> Dlaczego mam komuś zabraniać zasłaniać twarz?
z racji powodów dla których ją zasłania
> A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
> rejestrator video i po problemie.
po jakim problemie?
> Ten ułamek % błędów i pomyłek -
> zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
> bandytyzmu.
powiedz to mojemu znajomemu fotografowi, który stracił oko podczas zadymy w
warszawie w ujazdowskich, dość głośno było o tym swojego czasu
a poza tym dlaczego ja mam za to płacić?
niech płaci klub sportowy który na tym zarabia kasę, dlatego też nie
rozumiem, dlaczego to ja musze płacić za obstawę meczy
-
14. Data: 2011-05-05 10:23:55
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: "SDD" <s...@t...pl>
Użytkownik "Maruda" <m...@n...com> napisał w wiadomości
news:iptbp3$ur6$2@news.onet.pl...
> Z chwilą, gdy chłopaczek staje się mężczyzną, rośnie gwałtownie
> prawdopodobieństwo, ze kogoś zgwałci. Kastrować!
Gdyby to sluzylo tylko do gwalcenia to czemu nie.
Ale to sluzy rowniez do innych celow - wiec przyklad nieadekwatny.
Pozdrawiam
SDD
-
15. Data: 2011-05-05 12:36:42
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: ".B:artek." <m...@n...ma.i.nie.bylo.pl>
W dniu 05-05-2011 07:26, Maruda pisze:
> Jeszcze raz wyrażam wobec Ciebie wdzięczność za rzeczową wymianę opinii.
> Miły relaks od tutejszych pyskówek.
Staram się nie przykrywać braku wiedzy nic nie wnoszącymi wypowiedziami.
> Korzystanie ze wszelkich "zdobyczy" cywilizacji wiąże sie z
> zagrożeniami. Elektryka i gaz w mieszkaniu często zabija, z murowanych
> budynków czasem spadają cegły. Żyjąc wśród ludzi, w cywilizacji, godzimy
> się na pewne zagrożenia. Później (piszę o tym niżej) za cenę poczucia
> bezpieczeństwa godzimy się na odbieranie nam wolności.
OK, w pewien sposób tak.
> Funkcja "zniechęcająca" będzie spełniona, jeśli karanie za faktyczne
> skutki będzie surowe i w 100% skuteczne.
Niemożliwe. Zarówno faktycznie - trzeba by postawić co 100 metrów patrol
Policji albo jakiś system komputerowy, ale i prawnie - same zasady
odpowiedzialności karnej wyłączają zainteresowanie prokuratury i sądu
wówczas, gdy "szkodliwa społeczność jest niewielka", chociaż czyn de
facto stanowi czyn zabroniony. Akurat do jazdy po pijaku pewnie to się
nie będzie kleiło, ale w odniesieniu do innych przestępstw pokazuje
pewną niekonsekwencję w ich ściganiu, tj. skoncentrowanie się na
ściganiu czynów poważniejszych, celowo przymykając oko na czyny mniej
ważne w imię stwierdzenia, że organy nie są w stanie ścigać absolutnie
100% wszystkich popełnionych czynów, bo nie mają tyle środków, czasu itd.
> (Przywrócić publiczne
> egzekucje!)
To się kłóci z inną zasadą prawa karnego - humanitaryzmem. Jak już
trzeba wymierzyć karę, to robi się to z poszanowaniem godności ludzkiej
i w sposób jak najmniej widowiskowy.
> Wczoraj premier sugerował, że "zasłanianie twarzy na stadionie powinno
> być przestępstwem". Masz przykład jak działa ten system. Receptą na
> nieudolność policji (w identyfikacji) ma być prewencyjne założenie
> kajdanków każdemu. A moim zdaniem metodą na stadionowych bandytów
> powinni być snajperzy, może niekoniecznie z amunicją zabijającą.
I przyszłaby na stadion rodzina z dzieckiem, żeby dzieci pytały się co
to są ci groźni panowie z bronią? Jak czuliby się ludzie, kibice, gdyby
ktoś mierzył w nich cały czas z broni? Zobacz - a propos stadionów - to
też idzie w kierunku, który wskazujesz. W Anglii, częściej również i u
nas wobec istniejącej skali chuligaństwa likwiduje się płoty i klatki na
stadionach, chociaż na logikę powinno się robić odwrotnie. Angażuje się
przy tym inne środki osiągania tego samego celu - bezpieczeństwa -
poprzez monitoring, zakazy stadionowe, prewencję itd.
> Wg tego toku rozumowania należałoby prewencyjnie kastrować (albo i
> zamykać do pudła) wszystkich mężczyzn, bo wśród nich zdarzają się
> gwałciciele. Rodzina ofiary też może mieć do państwa pretensje, że
> gwałtowi nie zapobiegło.
Chyba zbyt daleki przykład. Pasowałby, gdyby zakazywano posiadania
samochodu, bo jego kierowca może być pijany i spowodować wypadek. Ciut
zbyt demagogicznie.
> Dodam jeszcze, że karać za spowodowanie wypadku należy w oderwaniu od
> tego, czy sprawca był trzeźwy, czy np. wzburzony. Nie chcę tu roztrząsać
> znaczenia okoliczności łagodzących (masz przewagę teorii).
> Człowiek świadomy ma wiedzieć, czy może siąść za kierownicę w obecnym
> swoim stanie, a człowiek wolny ma za skutki swoich działań odpowiadać.
Nie do końca rozumiem. Szansą na uniknięcie odpowiedzialności karnej
jest popełnienie czynu w stanie wyłączającym świadome podejmowanie
decyzji, np. choroba psychiczna. Wzburzenie taką okolicznością nie jest,
akurat przy jeździe po pijaku.
>> ewentualnie szkodzi. Można też podnosić, że kilkaset lat temu karano za
>> kary,
> za co? (rozumiem, że to błąd "redaktorski", ale nie mogę zgadnąć o czym
> piszesz)
Chodziło o czary.
> Demagogizujesz :) Mogę chcieć przewieźć samolotem parę kg saletry
> amonowej. Obsługa mówi "w czasie lotu nie będzie to panu potrzebne,
> prawda? Więc schowamy do sejfu, a pan za to zapłaci. No chyba, że woli
> pan to wysłać pocztą". Da się? Obywatel ma wybór.
Tak by było idealnie, jakby każdy mógł posiadać broń czy inne substancje
szkodliwe, a jednocześnie byłyby sposoby by uniknąć ich wykorzystania ze
szkodą dla ogółu. Niestety tak nie jest. Broń jest narzędziem masowego
rażenia, które może wyrządzić krzywdę. Ogień również, noże także, ale
się nie zakazuje ich noszenia czy nie rejestruje posiadania. Pewnie z
powodu takiego, że nóż pełni wiele innych, pożytecznych funkcji w kuchni
czy w gospodarstwie domowym. Broń natomiast służy wyłącznie do zabijania
- ludzi albo zwierząt.
> Oto (wybacz, nic personalnie do Ciebie) reprezentujesz właśnie myślenie
> osób, dla których obecny system niewolniczy staje się akceptowalną
> normą. Rozumiem prawidłowość, że (zwłaszcza z wiekiem) godzimy się coraz
> chętniej, aby zrezygnować z kawałka wolności na rzecz bezpieczeństwa
> (właśnie przykład z terroryzmem jest tu na miejscu). Jednak na tej
> pożywce rośnie chwast państwowej i urzędniczej aroganckiej samowoli.
> Urzędnik, niczym rozrastające się paskudztwo opanuje każdy kawałek
> przestrzeni, z której go się nie wypali, nie wyrwie z korzeniami, nie
> wytnie maczetą.
Daleki jestem od myślenia właściwego dla wielu przedstawicieli władzy w
Polsce (ale nie tylko), zgodnie z którym jak chcemy ogarnąć jakąś sferę
rzeczywistości, to powołajmy do tego urząd.
> Muszę użyć argumentu "ad personam". Jesteś, jak rozumiem, absolwentem
> prawa. Dla Ciebie ten system, któremu ja się sprzeciwiam i chcę go
> tępić, jest wybraną profesją, sposobem na życie, źródłem utrzymania i
> zakładam, że czymś, co chciałeś i chcesz robić. Nie sposób oczekiwać od
> Ciebie obiektywnej opinii na jego temat. Będziesz tego systemu z całym
> przekonaniem bronił.
Nie do końca. Posiadam o tym systemie wiedzę, ale to nie znaczy, że go
akceptuję i nie dostrzegam wad. Jednocześnie wydaje mi się, że tworzenie
_kompletnie_innego_ systemu prawa i sprawiedliwości niż to, co mamy w
cywilizowanych państwach jest na tę chwilę najgorszym wyborem. Zauważ,
że to co mamy, czyli nacisk na zapewnienie przez państwo bezpieczeństwa
kosztem wolności jednostek jest odpowiedzią na wielosetletnie
zapotrzebowanie społeczne. Odwrotem od tego byłoby rozwiązanie Policji
czy innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i powrót do zajazdów
szlacheckich czy prawa pięści. To, co obecnie mamy w wielu wymiarach
jest rozwiązaniem odwiecznych problemów - nie boję się tego słowa -
ludzkości. Kiedyś nie było np. straży pożarnej, a jak się paliło to bez
pomocy sąsiadów w parę minut traciłeś dorobek całego życia, bo
ubezpieczeń od ognia też nie było. Podobnie z ratownictwem medycznym,
ubezpieczeniami społecznymi itd. Jak w fabryce w XIX w. maszyna ucinała
pracownikowi ręce, to człowiek wylatywał z pracy i stawał się żebrakiem,
bo renty nie było, a pracodawca ubezpieczenia nie wypłacał. Nie
twierdzę, że obecne rozwiązania systemu ubezpieczeń społecznych czy
służby zdrowia czy sądownictwa są świetne, ale dzięki nim nie mamy
sporej części problemów, z jakimi byśmy się borykali na co dzień.
I wracając do Twego zarzutu. Naszą rozmowę można by przyrównać do
dialogu współczesnego lekarza (ja) z osobą X (Ty) i sytuacji, w której u
pacjenta zdiagnozowano jakąś chorobę. Lekarz proponuje stół operacyjny i
miesięczną rekonwalescencję, po której na 90% pacjent będzie zdrowy.
Proponuje to, bo tak został nauczony i taki jest teraz ogólnoludzki
standard. Tymczasem jego rozmówca proponuje okłady z gazy nasączonej
sikiem kota, zmieszanymi z kulkami z pajęczyny i picie wywaru z
pokrzywy. Mówi przy tym, że w czasie operacji pacjent może umrzeć, jak
przeżyje to może zostać zarażony żółtaczką, a nawet jak nie to cały
zabieg może (10% szans) nie poprawić jego stanu. OK - nie ma rozwiązań
idealnych, są pewne ryzyka i potencjalne skutki uboczne, ale jeżeli
zważymy potencjalne korzyści i zagrożenia, to chyba współczesna medycyna
ma przewagę nad znachorstwem z XVII wieku.
> Znów musiałbym zapytać jak studenta prawa, czy
> uczyli Was, że prawnik nie ma oceniać prawa, a ma się nim jedynie
> posługiwać, takim, jakie ono jest? To też jest wynik manipulacji, jakiej
> dokonują na społeczeństwie "władze". Sugeruje się, że prawo jest dla
> prawnika czymś obiektywnym, jak dla fizyka prawa materii, a dla
> inżyniera właściwości materiałów. Tymczasem to bujd.
Powiem tak. Rozmowa o wadach i zaletach prawa jest fajna i pouczająca,
często się ją prowadzi, ale z reguły na poziomie wyższym niż studia.
Dlaczego? Bo na studiach nie ma na to czasu. Studenci chcą wiedzieć jak
jest, jak coś zrobić żeby osiągnąć taki, a nie inny efekt i w ten sposób
poradzić sobie w zawodzie. Filozofowanie na temat tego jak jest, a jak
być powinno, to miejsce na inny kierunek studiów. Poza tym samym
filozofowaniem na chleb nie zarobisz.
> Demokracja "z definicji" jest zła. System, w którym "jedna głowa = jeden
> głos" musi dawać przewagę motłochowi. Społeczeństwo dzieli się na
> motłoch i elity. Kogo jest więcej? Kto więc "rządzi"?
Zgadzam się. Ale z drugiej strony popatrz na historię. Czy "elity"
szlacheckie to naprawdę wyżyny społeczne? Szlachtą był byle prostak,
którego przodek albo on sam w taki czy inny sposób dorobił się majątku -
albo wskutek wojen albo dupolizania królowi. Za taką szlachtę i "elitę"
to ja dziękuję.
> (Tak, jestem sympatykiem JK-M :) )
Poglądy JKM są dość atrakcyjne, ale z drugiej strony niespójne. Tzn. nie
wyobrażam sobie sprawnie funkcjonującego państwa, w którym by wdrożono
wszystkie jego postulaty. Nagle okazałoby się, że wychodzą "bugi"
społeczne, bo ktoś - w imię wolności - nie przewidział skutków pewnych
regulacji. Na przykład nieskrępowany dostęp do broni, narkotyków czy
brak (albo 90% zmniejszenie) obciążeń podatkowych. Gdyby społeczeństwo
składało się wyłącznie z ludzi pokroju JKM i jego sympatyków, to może
jakoś by to funkcjonowało - zakładam, że każda taka jednostka jest w
miarę samodzielna, zaradna, rozsądna itd. Państwo jedynie ją ogranicza.
Ale są w społeczeństwie jeszcze osoby, które bez państwa by sobie nie
poradziły. W Sparcie zrzucano je ze skały. Od 200 lat mniej więcej
przesiąknięci jesteśmy ideami humanizmu i egalitaryzmu, które wywierają
niebanalny wpływ na funkcjonowanie współczesnych państw i kształt prawa.
--
.B:artek.
-
16. Data: 2011-05-05 14:16:06
Temat: Re: Czyn (cząstkowo)
Od: Maruda <m...@n...com>
W dniu 2011-05-05 14:36, .B:artek. pisze:
> Nie do końca. Posiadam o tym systemie wiedzę, ale to nie znaczy, że go
> akceptuję i nie dostrzegam wad. Jednocześnie wydaje mi się, że tworzenie
> _kompletnie_innego_ systemu prawa i sprawiedliwości niż to, co mamy w
> cywilizowanych państwach jest na tę chwilę najgorszym wyborem. Zauważ,
> że to co mamy, czyli nacisk na zapewnienie przez państwo bezpieczeństwa
> kosztem wolności jednostek jest odpowiedzią na wielosetletnie
> zapotrzebowanie społeczne. Odwrotem od tego byłoby rozwiązanie Policji
> czy innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i powrót do zajazdów
> szlacheckich czy prawa pięści. To, co obecnie mamy w wielu wymiarach
> jest rozwiązaniem odwiecznych problemów - nie boję się tego słowa -
> ludzkości. Kiedyś nie było np. straży pożarnej, a jak się paliło to bez
> pomocy sąsiadów w parę minut traciłeś dorobek całego życia, bo
> ubezpieczeń od ognia też nie było. Podobnie z ratownictwem medycznym,
> ubezpieczeniami społecznymi itd. Jak w fabryce w XIX w. maszyna ucinała
> pracownikowi ręce, to człowiek wylatywał z pracy i stawał się żebrakiem,
> bo renty nie było, a pracodawca ubezpieczenia nie wypłacał. Nie
> twierdzę, że obecne rozwiązania systemu ubezpieczeń społecznych czy
> służby zdrowia czy sądownictwa są świetne, ale dzięki nim nie mamy
> sporej części problemów, z jakimi byśmy się borykali na co dzień.
Polemizuję tutaj z Twoimi poglądami na pożytek przyglądających się temu
wątkowi bywalców tej grupy. Cenię wysoce Twoją staranność wypowiedzi,
dobór przykładów i argumentów. Jednak czuję też presję forsowania
poglądów, do których doszedłem na przestrzeni 50-paru lat życia (to nie
jest argument mający mi przydać "racji"! ;) ), które tu będę prezentował.
Fajnie, że użyłeś przykładu straży pożarnej. W 18-19 w to była straż
fundowana przez dziedzica, albo ze zrzutki. Ludzie WIEDZIELI, że za to
płacą, więc dbali sami o ochronę p-poż. Teraz, w dobie powszechnych
ubezpieczeń, każdemu to lotto. Nie czuje różnicy, więc po cóż miałby się
kłopotać? Skutek - wiadomy.
A więc - czy takie społeczeństwo, w którym "wszyscy" pod przymusem (!)
zrzucają się na godziwą (!) rentę dla kalek jest silniejsze, czy słabsze
od takiego, w którym kaleka musi liczyć na hojność dobrych ludzi, którzy
mają dużo, bo państwo im nie zrabowało?
Czy nie byłoby lepiej, gdyby kaleka musiał zastanowić się w jakich
sferach może wykazać swoją przydatność, użyteczność i produktywność, niż
jedynie domagać się *godziwej renty* ? (Której godziwość oczywiście
systematycznie jest podwyższana, bo dlaczegóż-by kaleka miał być
pozbawiony dostępu do wakacji w Tunezji (ja jeszcze nie byłem w
"ciepłych krajach"))
>
> I wracając do Twego zarzutu. Naszą rozmowę można by przyrównać do
> dialogu współczesnego lekarza (ja) z osobą X (Ty) i sytuacji, w której u
> pacjenta zdiagnozowano jakąś chorobę. Lekarz proponuje stół operacyjny i
> miesięczną rekonwalescencję, po której na 90% pacjent będzie zdrowy.
> Proponuje to, bo tak został nauczony i taki jest teraz ogólnoludzki
> standard. Tymczasem jego rozmówca proponuje okłady z gazy nasączonej
> sikiem kota, zmieszanymi z kulkami z pajęczyny i picie wywaru z
> pokrzywy. Mówi przy tym, że w czasie operacji pacjent może umrzeć, jak
> przeżyje to może zostać zarażony żółtaczką, a nawet jak nie to cały
> zabieg może (10% szans) nie poprawić jego stanu. OK - nie ma rozwiązań
> idealnych, są pewne ryzyka i potencjalne skutki uboczne, ale jeżeli
> zważymy potencjalne korzyści i zagrożenia, to chyba współczesna medycyna
> ma przewagę nad znachorstwem z XVII wieku.
A mówiłem, że nie unikniemy demagogii? ;)
(obaj!)
Nie deprecjonuj poglądów konserwatywnych przez przyrównanie ich do
ciemnoty. Kwestie rodzinne i społeczne niewiele zmieniły się od paru
tysięcy lat (z wyłączeniem elementów zależnych od systemów
społeczno-politycznych) i ciągle dobrze funkcjonują. Dzieci muszą czasem
dostać w d.ę, młodzi muszą wziąć starych na garnuszek, nauczać powinien
dom, człowiek ma odpowiadać za swoje czyny itp.
Jaśnie oświecony i postępowy system prawny jest dobry, ale przede
wszystkim dla prawników, resocjalizatorów, psychologów i całej reszty
tej gromady pasożytów, którzy z tego systemu żyją, zamiast wziąć łopaty
i kopać rowy (byłoby więcej pożytku).
> Zgadzam się. Ale z drugiej strony popatrz na historię. Czy "elity"
> szlacheckie to naprawdę wyżyny społeczne? Szlachtą był byle prostak,
To też była demokracja, tylko "szlachecka". Wyobraź sobie, że w tym
baroku dopuściłbyś do głosu pospólstwo. Co by się działo... ?
> poradziły. W Sparcie zrzucano je ze skały. Od 200 lat mniej więcej
> przesiąknięci jesteśmy ideami humanizmu i egalitaryzmu, które wywierają
> niebanalny wpływ na funkcjonowanie współczesnych państw i kształt prawa.
A to dobrze, czy źle?
Znów - nie traktujmy tych zjawisk społecznych jako obiektywne, jak prawa
fizyczne, czy własności materii. Fundujemy sobie to sami na własne życzenie.
Proponuję zakończenie tej dyskusji, o ile nie czujesz imperatywnej
presji riposty. Miło było. Nie zmieniłem mojego zdania, Ty, jak sądzę,
również. Ale zasialiśmy trochę fermentu ;) I o to chodzi!
--
Dziękuję. Pozdrawiam. Ten Maruda.
-
17. Data: 2011-05-06 20:06:38
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Wed, 4 May 2011, SDD wrote:
> Użytkownik "Maruda" <m...@n...com> napisał w wiadomości
> news:ips561$c7c$1@news.onet.pl...
>
>> konsekwencji) jazdy po pijoku? Żadna! A jeśli już wypadek spowoduje, to
>> karać z całą surowością i skazywać. Inni się zastanowią.
>
> Jednak jest szkoda - w sensie probabilistycznym - zwieksza sie
> prawdopdobienstwo czyjejs smeirci w wypadku.
Hm...
Stanowczo sprzeciwiam się jakoby.
I nie, to NIE JEST żart.
Niestety (dla prawa, "chłopskiego rozumu" oraz propagandy).
*MIMO*, że "rozumowo" rzecz biorąc istnieje pewna grupa "faktycznych
pijaków", którzy stanowią realnie duże zagrożenie na drodze, to
klasyfikacja *istniejącego* prawa ich w żaden sposób nie wyróżnia,
a mówiąc po polsku: 0,051% (0,51 promila) jest zaliczane do tej samej
grupy co 0,3% (3 promile) czy nawet 0,5% :>
Skutek?
Otóż *czyn karalny* pt "jazda po pijaku" w statystyce wyróżnia
się... MNIEJSZYM prawdopodobienstwem spowodowania wypadku.
Zaznaczam: *MIMO*:
1. istnienia "rozumowo oczekiwanej" grupy pijaków-kozaków oraz
grupy "głęboko zalanych"
2. istnienia *DUŻEJ* tzw "ciemnej liczby" pijaków, którzy przejechali
nie powodując wypadku i nie zostając nakryci przy kontroli
Oba czynniki niewątpliwie *istotnie* psują statystykę "bezpiecznej
jazdy pijaka", którego można zaliczyć do "pijaków kontrolowanych",
czyli gdzieś w przedziale 0,5 do 1 promila, panującego nad tym
co robi.
I MIMO tego - ŁĄCZNIE, cała grupa "prawnych pijaków" powoduje
MNIEJ wypadków, niż kierowcy trzeźwi. Statystycznie per
członek grupy (proporcjonalnie do wykrytych "prawnie pijanych"
i nie pijanych uczestników wypadków).
> Tak, jakbys do duzego magazynka, ktorym grasz w "rosyjska ruletke" wlozyl
> dodatkowa kule.
> Nie musi Cie ona zabic, ale prawdopodobienstwo rosnie
Nieprawda o tyle, że działa mechanizm "kompensacji ryzyka".
Częściej odstąpi od naciskania spustu :>, a przekładając na
polski - w wersji z ostatnią kolizją pociągu IC z ciężarówką
"bo przecież jeszcze zdążę".
Tak samo, jak kierowca z ABSem poduszkami i co tam jeszcze ma
pod ręką "bo mój samochód jest niezniszczalny" jedzie ryzykowniej,
tak samo "pijacy kontrolowani" starają się jechać bezpieczniej.
I w odróżnieniu od trzeźwych, którzy *deklarują* to samo, STATYSTYCZNIE
im to wychodzi... lepiej.
Strach się bać, ale tak wychodzi; czarno na białym, do wglądu
w archiwach .rowery i chyba .samochody (plus linki stamstąd do
statystyk KWP Policji).
A jak do tego doliczymy tych pijaków na rowerach, co to przystanki
pełne ludzi kasują i tak dalej, to w ogóle robi się tragikomicznie.
I uprzedzam, że argument "ale kierowca bombowca na widok takiego
wjeżdża w przystanek" prowadzi do odesłania wyżej (statystyki)
z wynikami o podobnej skali. Rzeczywiste zagrożenie: wymuszenie
pierwszeństwa.
Maruda ma rację - prawo w tym zakresie prowadzi do POZORNYCH
działań!
A skoro prowadzi do takich absurdów jak wyżej, to owo prawo
jest *złe*.
To samo dotyczy innych "usprawnień" :(
pzdr, Gotfryd
-
18. Data: 2011-05-06 22:07:04
Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Thu, 5 May 2011, t wrote:
> Użytkownik "SDD" <s...@t...pl> napisał
>>
>> Jednak jest szkoda - w sensie probabilistycznym - zwieksza sie
>> prawdopdobienstwo czyjejs smeirci w wypadku.
[...]
>
> Czy gdzieś można znaleść wiarygodne dane na temat wypadków spowodowanych
> przez tzw. pijanych kierowców?
Przez "tzw" oczywiście są i o tym piszę w innym poście.
Wnioski są porażające - mimo, że pijani (bez "tzw") niewątpliwie
*stanowią* faktyczne zagrożenie, łącznie z "tzw pijanymi" wychodzi
*mniej* (statystycznie) wypadków, niż wypadków z udziałem wyłącznie
trzeźwych uczestników. Liczone per udziałowca rzecz jasna :)
Z p. widzenia prawa takim samym przestępcą jest kierowca z 0,5%
promila jak i 5 promili.
To co najwyżej służy zaciemnienieniu statystyk.
> Czy stwierdzenie zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu uczestnika
> kolizji nie jest końcem szukania winnego i rzeczywistych przyczyn wypadku?
Nie, o ile wiem zawsze określa się winę - i nie jest nią "był
pijany". To że był pijany stanowi osobne przestępstwo.
Natomiast statystyki określają uczestnictwo pijanego w wypadku,
i to po obu stronach.
BTW:
O ile pamiętam, pierwszy po wprowadzeniu penalizacji (karania
jako samoistnego przestępstwa) jazdy po pijaku kierowca
"biorący udział w wypadku" załapał się w ten sposób, że
został skasowany przez skręcający pojazd.
Sam "pijak" stał na czerwonym świetle :P
> Czy powodują oni więcej wypadków niż np. zakochani kierowcy?
...ty się pytaj np. o śpiących, rozglądających się dookoła itede.
Z niektórymi kryteriami się walczy (rozmowa przez telefon),
z innymi niekoniecznie.
Pamiętacie np. podniecenie, kiedy ktoś rzucił podejrzeniem,
że prof. Geremek (zginął w wypadku) był pijany?
Pytam, dlaczego TAKIEGO SAMEGO podniecenia nie powoduje fakt,
że - zdaniem prokuratury - zasnął za kierownicą?
pzdr, Gotfryd