-
1. Data: 2005-09-19 17:15:58
Temat: Czy sa jakies granice srpawy rozwodowej?
Od: "gość" <m...@o...pl>
Witam,
Jestem w trakcie sprawy rozwodowej. Sprawa trwa 1,5 roku. Nie ma dzieci i
nie ma sprawy majatkowej. Slyszalem kiedys, iz sa jakies gorna granice
toczenia sie spraw jesli ma to jakies konsekwencje finansowe. A w tym
przypadku tak, bo ja splacam kredyt za mieszkanie, w ktorym nie mieszkam :(,
a cchialbym sprawe majatkowa ruszyc, choc sad nie uwzglednil rposby w
procesie rozwodowym (nie chcial sie "drobiazgiem duzeym" zajmowac). I teraz
wiem: Wiem tez, iz jesli zdecyduje sie, jesli bedzie mozliwosc to sad
uwezmie sie za to, iz oczywiscie utrudniam proces sadowy i podejmie kroki,
ktore moga niestety skonczyc sie zle dla mnie czyli alimentami dla
pracujacej zony (orzekniecie o winie).
W ogole mysle, ze "chore prawo" panuje w tym kraju, gdzie mezczyzna jest na
straconej pozycji :(, ale to juz poza tematem. Prosze o odpowiedz, jak dlugo
moze trwac takie proces zgodnie z prawem? I czy moge pozwac sad za to, iz
ponosze sam koszta kredytu choc nie mieszkam w kredytowanym mieszkaniu.
Niestety zgodzilem sie, aby w czasie procesu mieszkala zona, ale nie
zgadzalem sie na pokrycie kredytu, ktory bralismy razem... (i tu znowu
sprawa majtkowa :(
Prosze o pomoc.
Dziekuje i pozdrawiam,
Gość
-
2. Data: 2005-09-19 20:29:08
Temat: Re: Czy sa jakies granice srpawy rozwodowej?
Od: "lisle" <d...@d...pl>
Użytkownik "gość" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:dgmrol$3hc$1@achot.icm.edu.pl...
> Witam,
>
> Jestem w trakcie sprawy rozwodowej. Sprawa trwa 1,5 roku. Nie ma dzieci i
> nie ma sprawy majatkowej. Slyszalem kiedys, iz sa jakies gorna granice
> toczenia sie spraw jesli ma to jakies konsekwencje finansowe. A w tym
> przypadku tak, bo ja splacam kredyt za mieszkanie, w ktorym nie mieszkam
:(,
> a cchialbym sprawe majatkowa ruszyc, choc sad nie uwzglednil rposby w
> procesie rozwodowym (nie chcial sie "drobiazgiem duzeym" zajmowac). I
teraz
> wiem: Wiem tez, iz jesli zdecyduje sie, jesli bedzie mozliwosc to sad
> uwezmie sie za to, iz oczywiscie utrudniam proces sadowy i podejmie kroki,
> ktore moga niestety skonczyc sie zle dla mnie czyli alimentami dla
> pracujacej zony (orzekniecie o winie).
> W ogole mysle, ze "chore prawo" panuje w tym kraju, gdzie mezczyzna jest
na
> straconej pozycji :(, ale to juz poza tematem. Prosze o odpowiedz, jak
dlugo
> moze trwac takie proces zgodnie z prawem? I czy moge pozwac sad za to, iz
> ponosze sam koszta kredytu choc nie mieszkam w kredytowanym mieszkaniu.
> Niestety zgodzilem sie, aby w czasie procesu mieszkala zona, ale nie
> zgadzalem sie na pokrycie kredytu, ktory bralismy razem... (i tu znowu
> sprawa majtkowa :(
> Prosze o pomoc.
> Dziekuje i pozdrawiam,
> Gość
proponuje wziac dobrego adwokata bo dopoki nie masz rozwodu nie masz tez
rozdzielnosci majatkowej czyli placisz rate za mieszkanie do majatku
wspolnego czyli jakby polowe raty do kieszeni zonki za nic (sprytna babka
jak widac albo dobrze poinformowana)
Olej orzekanie o winie (jezeli jest takowe) i ratuj swoja kase ! a o
alimenty i tak zawsze moze ciebie pozwac jakby sie kobecie w niedostatku
zylo a tobie zbyt dobrze powodzilo i vice versa :o)
-
3. Data: 2005-09-22 00:54:06
Temat: Re: Czy sa jakies granice srpawy rozwodowej?
Od: Marta Wieszczycka <m...@N...pl>
gość wrote:
> Witam,
>
> Jestem w trakcie sprawy rozwodowej. Sprawa trwa 1,5 roku. Nie ma dzieci i
> nie ma sprawy majatkowej. Slyszalem kiedys, iz sa jakies gorna granice
> toczenia sie spraw jesli ma to jakies konsekwencje finansowe. A w tym
> przypadku tak, bo ja splacam kredyt za mieszkanie, w ktorym nie mieszkam :(,
> a cchialbym sprawe majatkowa ruszyc, choc sad nie uwzglednil rposby w
> procesie rozwodowym (nie chcial sie "drobiazgiem duzeym" zajmowac). I teraz
> wiem: Wiem tez, iz jesli zdecyduje sie, jesli bedzie mozliwosc to sad
> uwezmie sie za to, iz oczywiscie utrudniam proces sadowy i podejmie kroki,
> ktore moga niestety skonczyc sie zle dla mnie czyli alimentami dla
> pracujacej zony (orzekniecie o winie).
> W ogole mysle, ze "chore prawo" panuje w tym kraju, gdzie mezczyzna jest na
> straconej pozycji :(, ale to juz poza tematem. Prosze o odpowiedz, jak dlugo
> moze trwac takie proces zgodnie z prawem? I czy moge pozwac sad za to, iz
> ponosze sam koszta kredytu choc nie mieszkam w kredytowanym mieszkaniu.
> Niestety zgodzilem sie, aby w czasie procesu mieszkala zona, ale nie
> zgadzalem sie na pokrycie kredytu, ktory bralismy razem... (i tu znowu
> sprawa majtkowa :(
Niestety nie możesz pozwać sądu za to, że ponosisz koszty kredytu, bo
ponosisz je ze względu na umowę z bankiem, w której zobowiązałeś się do
jego spłacania. Ona jak się domyślam też. Teoretycznie możesz przestać
spłacać, ale wtedy wartość mieszkania w momencie jego sprzedaży może
zostać pomniejszona dodatkowo o karne odsetki. Choć z drugiej strony
skoro sąd i tak uzna, że Wasz majątek trzeba podzielić po połowie,
niezależnie kto spłacał, to może warto zaryzykować zaprzestanie spłat i
wymuszenie w ten sposób odpowiednich ruchów banku albo żony. Bo
rozumiem, że żona też jest zobowiązana ten kredyt spłacać.
--
MArta
m...@N...pl
Odpowiadając usuń NOSPAM z adresu