eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 4

  • 1. Data: 2007-10-18 22:14:18
    Temat: Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC
    Od: Qbek <q...@w...pl>

    "Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
    Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
    tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
    wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
    sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
    prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
    legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
    generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
    zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

    Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
    zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
    Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

    Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
    Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
    SdRP,
    Tadeusz Mazowiecki - premier,
    Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
    Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
    Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
    Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
    Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
    18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
    poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
    kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
    turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
    Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
    znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
    zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

    Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
    nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
    polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
    liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
    prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
    swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
    głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T

    Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
    A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
    zatracisz sie w tym świecie;)


    "Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera
    się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą
    nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W
    pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako
    kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór
    miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu
    postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj
    strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś
    zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem
    władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że
    zyskał on sympatię i poparcie wielu osób."


    Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali
    się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że
    odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o
    tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet
    komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż
    ulotek."


    "W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w
    której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące
    przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego
    sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór
    domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania
    ich ujawnieniem."



    "Stanisław Tymiński, znany jako Stan Tyminski (ur. 27 stycznia 1948 w
    Pruszkowie) - kanadyjski biznesmen, prowadzący interesy w USA,
    Kanadzie i Ameryce Południowej, zajmujący się branżą elektroniczną,
    komputerową i telewizyjną, kandydat w polskich wyborach prezydenckich
    w 1990 i 2005 roku, założyciel Partii X.

    Z wykształcenia technik elektronik, absolwent Technikum Elektroniczno-
    Mechanicznego im. Marcina Kasprzaka w Warszawie przy dawnych Zakładach
    Radiowych im. M. Kasprzaka. Zapisał się pozytywnie w początkowym
    okresie powszechnej informatyzacji społeczeństwa polskiego, zakładając
    już w czerwcu 1994 pierwszy komercyjny BBS Maloka, w którym oprócz
    wielu innych usług, po raz pierwszy udostępniono każdemu mieszkańcowi
    Polski dostęp do światowej sieci Internet. W tym czasie była to jedyna
    możliwość aby dotrzeć do Internetu w Polsce, poprzez połączenie
    modemem telefonicznym do BBS-u Maloka, dlatego bardzo dużo firm,
    zwłaszcza prywatnych, korzystało z tej formy dostępu.

    W 1970 wyemigrował do Kanady. W 1981 kierowany, jak podaje, chęcią
    zgłębienia świata duchowego Indian dotarł do odległych zakątków
    Amazonii, w mieście Iquitos w Peru stworzył małe finansowe imperium,
    lokalną telewizję kablową i poślubił miejscową Indiankę Graciellę.

    Spis treści [ukryj]
    1 Kariera polityczna
    1.1 Wybory prezydenckie 1990
    1.1.1 Strategia wyborcza
    1.1.2 Organizacja - sztab wyborczy
    1.1.3 Taktyka wyborcza i techniki perswazji
    1.2 Wybory prezydenckie 2005
    2 Przypisy
    3 Bibliografia
    4 Zobacz też
    5 Linki zewnętrzne



    Kariera polityczna [edytuj]

    Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
    Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
    tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
    wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
    sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
    prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
    legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
    generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
    zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

    Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
    zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
    Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

    Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
    Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
    SdRP,
    Tadeusz Mazowiecki - premier,
    Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
    Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
    Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
    Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
    Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
    18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
    poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
    kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
    turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
    Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
    znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
    zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

    Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
    nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
    polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
    liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
    prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
    swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
    głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem
    Tadeuszem Mazowieckim.


    Strategia wyborcza [edytuj]
    Początkowo sytuacja Tymińskiego nie różniła się zbytnio od położenia
    innych (większości z pozostałej piętnastki) kandydatów - miał
    zagwarantowane poparcie jedynie rodziny i bliskich przyjaciół. Grupa
    ta poszerzyła się w krótkim czasie o pracowników jednej z agencji
    reklamowych, której był właścicielem oraz o dziennikarza "Trybuny
    Ludu" - R. Samsela. W przeciwieństwie jednak do innych, udało się
    Tymińskiemu zebrać wymaganą ilość podpisów pod listą poparcia dla jego
    osoby, co umożliwiło mu oficjalne zarejestrowanie kandydatury. Z
    biegiem czasu zgłaszali się do niego wciąż nowi ochotnicy, których
    działalność jednak nie zawsze uzyskiwała postać sformalizowaną.

    Przyjęta przez Tymińskiego strategia wyborcza opierała się na dwóch
    filarach:

    krytyka pozostających przy władzy elit,
    budowanie obrazu własnego jako człowieka spoza układu rządzącego, a
    przez to lepszego i uczciwszego.
    Należy zaznaczyć, że w tym przypadku to, że był on osobą bliżej
    nieznaną w Polsce, dawało szerokie pole do popisu dla zdolności
    autoprezentacyjnych kandydata. Umiejętne rozpoznanie sytuacji
    umożliwiało takie dopasowanie wizerunku, aby wywołać jak najbardziej
    pozytywny i silny efekt. Stąd też w trakcie kampanii pojawiały się
    wciąż nowe określenia na jego osobę, generowane przez sztab wyborczy
    Tymińskiego, że wymienić tutaj należy tylko takie jak: obywatel
    świata, biznesmen - darczyńca, znawca problemów ekonomicznych,
    człowiek sukcesu, bezinteresowny i odpowiedzialny za kraj itp., itd.
    Jak pisze M. Cichosz: Podsumowując opis wizerunku, można stwierdzić,
    że S. Tymiński proponował nowy obraz polityka - biznesmena, który
    odniósł już osobisty sukces materialny i szuka samorealizacji w
    działalności politycznej. Działalność polityczna była zresztą w tym
    przypadku porównywana do działalności charytatywnej. W sytuacji, w
    której znaczna część wyborców uznała, że jedynymi, którzy odnoszą
    korzyści z przemian politycznych w kraju są elity, taki wizerunek mógł
    zdobyć przychylność elektoratu.[1]

    Zupełnie nowym elementem, niespotykanym w strategiach wyborczych
    kontrkandydatów, był występujący u Tymińskiego motyw outsidera. Swój
    przekaz kierował on do ludzi niezadowolonych z obecnego układu władzy,
    pozbawionych możliwości wywierania nań wpływu, zupełnie takich jak on
    sam. Co godne podkreślenia, swą ofertę wyborczą Tymiński kierował do
    możliwie jak najszerszej grupy potencjalnych zwolenników, cechujących
    się powyżej wymienionymi przekonaniami. W tym celu w swoich
    przemówieniach, wypowiedziach, jak również w programie wyborczym,
    skupiał się na sprawach gospodarczych, a nie politycznych. Działanie
    takie bazowało na założeniu, że poprawa sytuacji ekonomicznej kraju
    wpłynie pozytywnie i będzie odczuwalne dla większej ilości ludzi.
    Tymiński w swojej strategii wyborczej docenił także rolę mediów.
    Szeroko wykorzystywał możliwości, jakie dawały mu "występy" w
    telewizji, będąc postacią efektowną i medialną, o często
    kontrowersyjnych poglądach.

    Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera
    się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą
    nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W
    pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako
    kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór
    miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu
    postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj
    strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś
    zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem
    władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że
    zyskał on sympatię i poparcie wielu osób.

    Ciekawe wydaje się porównanie opisanej powyżej strategii z tymi
    stosowanymi przez dwóch głównych adwersarzy Tymińskiego - Wałęsę i
    Mazowieckiego. Być może jednak kreślenie "strategia" to zbyt duże
    słowo, ponieważ nawet same osoby działające w sztabach wyborczych
    miały wątpliwości, czy takowe w ogóle istnieją pod postacią jakichś
    oficjalnych dokumentów ze spisanymi jasno wytycznymi. Musiałyby one
    obejmować dane dotyczące wyznaczenia docelowych segmentów wyborczych,
    wyjaśnienia kwestii związanych z ofertą wyborczą oraz zagadnień
    organizacyjnych. Jak się później okazało, wszystko to wyszło "w
    praniu", dopiero w trakcie kampanii.

    O ile siłą Lecha Wałęsy było to, że nie kierował on swego przekazu do
    jakiejś szczególnej grupy wyborców - chciał być "prezydentem
    wszystkich Polaków" (bazując na popularności "trybuna ludowego" -
    przywódcy "Solidarności"), tak główną słabością Mazowieckiego była
    stosunkowa elitarność jego elektoratu. O ile Mazowieckiego popierali
    m.in. Marek Edelman, Adam Michnik czy Bronisław Geremek, to sam
    Mazowiecki w swoich audycjach wyborczych bronił się: Mówią o mnie, że
    ja Żyd. Ale ja nie jestem Żydem, tylko Polakiem. Jak pisze M. Mazur:
    Mazowiecki nie potrafił ze swoim przesłaniem i wizerunkiem trafić do
    innych grup społecznych niż osoby z wyższym wykształceniem, a ze
    względu na liczebną szczupłość tej grupy - ok. 60% naszych rodaków nie
    dociera do matury, nawet przy jej stuprocentowym poparciu (nierealne!)
    nie można było osiągnąć sukcesu wyborczego.[3] Zaznaczyć trzeba także,
    że jeżeli można mówić o umiejętnej kreacji wizerunku Wałęsy i
    Tymińskiego (ten pierwszy - dynamiczny, charyzmatyczny i silny
    przywódca, ten drugi - altruistyczny, wysoko wykwalifikowany i
    niezależny człowiek sukcesu), to w przypadku Mazowieckiego był on
    tworzony nieprofesjonalnie. Podkreślenie jego mądrości, uczciwości i
    godności nie trafiało do wystarczająco szerokich kręgów wyborczych.
    Dodatkowo Mazowiecki wybrał nieprawidłowy model kampanii - a
    mianowicie strategię negatywną, polegającą na ciągłych atakach. Tak
    nie powinno to wyglądać, jeżeli stosował ją człowiek pozostających
    przy władzy. W ten sposób, zamiast przedstawiania swoich działań w
    pozytywnym świetle, utwierdzał swoich potencjalnych zwolenników w
    poglądzie, że nie jest osobą odpowiednią do sprawowania najwyższego
    stanowiska w Polsce.


    Organizacja - sztab wyborczy [edytuj]
    Sztab wyborczy Stanisława Tymińskiego to przykład tego, ile może
    zdziałać grupa zapaleńców. Składał się on w przytłaczającej większości
    (o ile nie w całości) z osób niemających żadnego doświadczenia w
    działalności politycznej na tym szczeblu. Większość z nich po prostu
    zgłosiła się do sztabu wyborczego w odpowiedzi na apel popieranego
    przez siebie kandydata. W skład sztabu wyborczego wchodzili m.in.:

    szef sztabu - M. Dobrowolska, wrocławska dziennikarka,
    osobisty sekretarz kandydata - K. Pawlisz,
    rzecznik prasowy, ekspert ds. mass mediów - E. Bobrowska-Gruczek,
    dziennikarka telewizyjna,
    odpowiedzialny za ochronę sztabu i kandydata - J. Gralak, emerytowany
    pracownik Służby Bezpieczeństwa,
    odpowiedzialna za finanse - A. Majewska,
    specjalista ds. teletransmisji - M. Bębenek,
    odpowiedzialny za spoty wyborcze - P. Kuczyński, reżyser filmowy,
    doradca - R. Samsel, tylko początkowo, później odsunięty z powodu
    niepowodzenia przygotowanych przez niego materiałów w pierwszych
    dniach kampanii.
    Szczególną uwagę zwraca postać osoby odpowiedzialnej za ochronę
    osobistą kandydata i sztabu w ogóle - Jerzego Gralaka, którego
    obecność została wykorzystana także w celu ukazania rzekomego
    zaszczucia i prześladowania samego Tymińskiego. Z drugiej jednak
    strony przeszłość tej osoby, jej praca w komunistycznych służbach, nie
    rzutowała dobrze również na samego kandydata.

    Trudno wskazać wyraźną strukturę sztabu wyborczego Tymińskiego, powodu
    dużej żywiołowości, z jaką przyjmował on wciąż nowych członków,
    zwłaszcza po telewizyjnym apelu kandydata o pomoc (o czym bliżej
    jeszcze później), zwłaszcza że sztab centralny nie legitymował
    kandydatów chcących w nim pracować.


    Taktyka wyborcza i techniki perswazji [edytuj]
    Tymiński w swoim programie wyborczym bazuje na swoich cechach,
    wcześniej już wymienionych, które w innych warunkach mogłyby stać się
    jego wadami (np. brak znanego w Polsce nazwiska). Podkreślając swoją
    faktyczną apolityczność, pragnie budować swój wizerunek ponad
    podziałami partyjnymi. Sytuację w Polsce w 1990 roku porównuje do
    niedawnego położenia Peru, którego był świadkiem. Dalej Tymiński pisze
    o sytuacji gospodarczej przedstawiając ją w sposób taki, że faktycznie
    jedynym wyjściem z sytuacji jest jego wybór na prezydenta. Program S.
    Tymińskiego to amalgamat truizmów ekonomicznych połączonych z hasłem
    odnowy ducha, konieczności ćwiczeń duchowych i kształcenia siły woli.
    [4]

    Element taktyki wyborczej opierającej się na wydawaniu rozmaitych
    druków i materiałów informacyjnych nie był najmocniejszą stroną sztabu
    Tymińskiego. Wymienionych materiałów było raczej niewiele. W
    ogłoszeniach płatnych w gazetach ogólnopolskich zamieszczano tezy jego
    programu gospodarczego. Metody tej użyto także przedtem, w celu
    uzyskania wymaganej ilości podpisów poparcia dla kandydatury
    Tymińskiego. Ogłoszenie takie miało kształt swoistego formularza,
    zawierającego oprócz tabelki przeznaczonej na ewentualne podpisy,
    życiorys kandydata oraz jego obietnicę bezpłatnego przekazania
    egzemplarza jego książki (pt. Święte psy) dla tych, którzy zbiorą
    odpowiednią ilość napisów. Dało to spodziewane rezultaty - według
    sztabu kandydata, udało się zebrać ok. 140 tys. podpisów.

    Jak już wspomniano, poza standardowym sposobem komunikowani się
    Tymińskiego z wyborcami, jakim były spotkania wyborcze, wykorzystywał
    on szeroko medium, jakim była telewizja. Obowiązywał tam zakaz
    nadawania telewizyjnych reklam poza wyznaczanym czasem, Studiem
    Wyborczym. Kandydaci otrzymali czas antenowy długości dwóch godzin
    każdy. Bloki wyborcze cieszyły się sporą popularnością, według badań
    oglądało je około 50% widzów.

    "Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali
    się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że
    odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o
    tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet
    komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż
    ulotek.

    W telewizyjnych programach wyborczych pokazywano głównie materiały
    zarejestrowane na spotkaniach wyborczych kandydata. Szczególną cechą
    tych audycji był brak wypowiedzi zaproszonych ekspertów, jakie
    nadawali inni kandydaci. Zamiast tego Tymiński ukazywany był w
    otoczeniu zwykłych, szarych obywateli, co miało na celu wywołanie
    poczucia więzi ewentualnych wyborców z kandydatem i wykształcenia
    wrażenia bliskości z ludźmi i ich jednostkowymi programami.

    Towarzyszyły temu personalne ataki na rząd i premiera. Taka taktyka
    osiągnęła swój punkt kulminacyjny w ostatnich tygodniach przed I turą
    wyborów. Podczas wiecu w Zakopanem 17 listopada 1990 roku, Tymiński
    oskarżył premiera Mazowieckiego o zdradę stanu, fałszowanie statystyk,
    dwukrotne zaniżenie rozmiarów recesji i inflacji, wyprzedaż majątku
    narodowego. Spowodowało to ostre ataki prasy, które - o czym już
    wspominano - ostatecznie okazały się korzystne dla kandydata.

    Inną szczególną cechą programów wyborczych Tymińskiego było
    roztaczanie w trakcie audycji pewnej aury metafizycznej tajemniczości.
    Służyły temu zbliżenia twarzy kandydata. Brak opanowania polszczyzny
    umacniał obraz zagranicznego człowieka sukcesu, a częste powtórzenia
    zdań bądź pojedynczych słów wzmacniały skuteczność i sugestywność
    przekazu.[5] Programy te były bardzo silne emocjonalnie - twarz
    kandydata wyrażała najczęściej złość, agresję i determinację.
    Pokrywało się to z odczuciami większości elektoratu względem
    sprawujących władzę, co wpłynęło niewątpliwie na zwiększenie ilości
    głosów oddanych na biznesmena z Kanady. Niespotykanym u innych
    pretendentów do stanowiska prezydenta RP elementem propagandowym był
    apel Tymińskiego, a raczej jego zaaranżowanie, aby wyglądało to tak,
    że program wyborczy zostaje w trybie wyjątkowym i nagłym przerwany
    przez zdesperowanego kandydata, zmuszonego do proszenia o pomoc. 13
    listopada 1990 roku spiker prowadzący audycję wyborczą stwierdził, że
    Tymiński pragnie wygłosić oświadczenie z ostatniej chwili: Zgłaszam
    się do Państwa z prośbą o pomoc... Mam trudności z rządową telewizją i
    rządową prasą, która robi krzywdę nie tylko mnie, ale i ludziom,
    którzy mnie popierają... Zwracam się o pomoc dzisiaj... bo dzisiaj
    wyczuwam, że ta pomoc jest koniecznie potrzebna... Sytuacja jest w
    kontroli, ale mamy kłopoty... z dostarczaniem programów, plakatów,
    książek... Mamy kłopoty z rozprowadzaniem tylu rzeczy po całym kraju...
    dlatego zwracam się do wszystkich, którzy dali mi poparcie... proszę o
    pomoc... Proszę przyjechać pod Pałac Kultury i odebrać materiały... taka
    pomoc jest teraz potrzebna. Walczymy z poważnym aparatem rządowym...
    jest szansa na wolne wybory... Poparcie dla mojej kandydatury rośnie...
    szybko i chcę się przedstawić w całym kraju... Rośnie moje poparcie... a
    więc proszę o pomoc.[6] Całość była prawdopodobnie zaplanowana i
    wyreżyserowana, ale miała na celu zwiększenie ilości ochotników w
    sztabie wyborczym, co się powiodło. Dodatkowo wzmocniono przekonanie o
    rzekomym prześladowaniu kandydata przez media i aparat rządowy.

    W telewizyjnych programach sztabu Tymińskiego rzucała się w oczy
    swoistego rodzaju dychotomia - z jednej strony kandydat, który nie
    okazywał oznak poddawania się jakimkolwiek silnym emocjom, z drugiej
    ukazany był tłum jego zwolenników, reagujących entuzjastycznie, a
    często nawet histerycznie. Im bliżej ostatecznej rozgrywki w II turze,
    tym przekaz stawał się mniej racjonalny i logiczny. Szczególnie wielu
    w pamięci zapadła (wyreżyserowana) scena, w której to młody człowiek,
    mąż zaufania z Ełku symbolicznie przekazuje na ręce Tymińskiego swoje
    dziecko, kilkumiesięcznego niemowlaka, a wraz z nim jego przyszłość.

    Dodatkowo, jak zauważono już wcześniej, sztab wyborczy Tymińskiego,
    jak również on sam, wykazywali się niezwykłą umiejętnością elastycznej
    i natychmiastowej reakcji na wszelkie ataki na osobę kandydata. Jednym
    z takich zachowań była odpowiedź na głosy, które na masową skalę
    zaczęły pojawiać się w prasie, mówiące o tym, że jest on osobą nie
    posiadającą społecznego zaufania i poparcia. Reagując na to, Tymiński
    podczas swoich programów wyborczych odczytywał listy od swoich
    zwolenników i pocieszał ich oraz udzielał porad życiowych.

    W efekcie takiej taktyki prowadzenia kampanii wyborczej, Stanisławowi
    Tymińskiemu udało się przegonić Tadeusza Mazowieckiego, uzyskując
    więcej głosów od niego i awansując do II tury wyborów. Nie przewidział
    tego nawet PBS ani OBOP, które to ośrodki badań opinii publicznej
    oceniały 16 listopada poparcie dla biznesmena z Kanady na 12 i 17%,
    podczas gdy otrzymał on ostatecznie ponad 23% głosów.

    W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w
    której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące
    przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego
    sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór
    domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania
    ich ujawnieniem.

    Kampania wyborcza Stanisława Tymińskiego przeprowadzona została z
    dużym wyczuciem i bardzo umiejętnie. Samemu kandydatowi udało się
    przekonać wielu wyborców o tym, że nadaje się na najwyższe stanowisko
    w RP, a swoje wydawać by się mogło, wady - zmienił za pomocą należycie
    wykorzystanego marketingu politycznego, w zalety. Należy zauważyć, że
    techniki po raz pierwszy wykorzystane przez Tymińskiego, stały się
    niejako wzorcem dla osób startujących w późniejszych wyborach. Za
    najbardziej jaskrawy przykład może tutaj posłużyć Andrzej Lepper -
    również kreujący się na outsidera i człowieka "spoza układów", a
    jednocześnie podkreślający swoją bliskość ze zwykłymi, szarymi
    obywatelami. Kampania wyborcza Tymińskiego to przykład na to, że
    umiejętnie wykorzystane taktyki i strategie mogą doprowadzić do jeśli
    nie sukcesu politycznego, to przynajmniej do odegrania ważnej roli na
    scenie politycznej, przez niemalże każdego.

    Po porażce w wyborach prezydenckich Stan Tymiński założył Partię X,
    która nie odegrała żadnego udziału w polskim życiu publicznym, a sam
    po niezdołaniu zebrania nawet 100 tys. podpisów z poparciem,
    potrzebnych do rejestracji kandydata w wyborach prezydenckich 1995 w
    końcu wycofał się z prób udziału w polskiej polityce.


    Wybory prezydenckie 2005 [edytuj]
    Zobacz wiadomość w serwisie Wikinews na temat startu Tymińskiego w
    wyborach prezydenckich3 czerwca 2005 przyleciał do Polski i
    zapowiedział swój start w wyborach prezydenckich jako kandydat
    Ogólnopolskiej Koalicji Obywatelskiej. Jego sztab wyborczy został
    zarejestrowany 23 czerwca 2005. Tym razem w wyborach nie odegrał
    znaczącej roli, uplasował się dopiero na dziewiątym miejscu."



    http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Tymi%C5%
    84ski






  • 2. Data: 2007-10-18 23:11:50
    Temat: Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC
    Od: "boukun" <b...@n...pl>


    Użytkownik "Qbek" <q...@w...pl> napisał w wiadomości
    news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegrou
    ps.com...
    "Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
    Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
    tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
    wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
    sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
    prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
    legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
    generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
    zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

    Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
    zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
    Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

    Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
    Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
    SdRP,
    Tadeusz Mazowiecki - premier,
    Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
    Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
    Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
    Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
    Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
    18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
    poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
    kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
    turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
    Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
    znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
    zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

    Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
    nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
    polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
    liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
    prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
    swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
    głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T
    ----------------------
    Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
    A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
    zatracisz sie w tym świecie;)

    Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je
    ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym
    jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie
    można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach
    przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje.
    Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem
    prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł
    gasić i wypinać pierś po order!

    boukun



  • 3. Data: 2007-10-18 23:14:18
    Temat: Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC
    Od: "boukun" <b...@n...pl>


    Użytkownik "Qbek" <q...@w...pl> napisał w wiadomości
    news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegrou
    ps.com...
    "Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
    Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
    tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
    wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
    sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
    prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
    legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
    generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
    zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

    Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
    zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
    Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

    Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
    Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
    SdRP,
    Tadeusz Mazowiecki - premier,
    Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
    Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
    Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
    Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
    Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
    18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
    poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
    kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
    turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
    Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
    znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
    zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

    Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
    nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
    polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
    liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
    prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
    swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
    głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T

    Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
    A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
    zatracisz sie w tym świecie;)

    -----------------------
    Meir Bar, czyli 3-ci wspólnik (i najważniejszy) w Art-B poza Bagsikiem
    i Gąsiorowskim. Tajemnicą poliszynela w izraelu jest fakt, że Meir Bar
    to były etatowy pracownik Mossadu. Czy tak naprawdę Meir Bar opuścił
    Mossad, to do końca nie wiadomo.

    Ludzie podejrzliwi mogliby wręcz sugerować że Mossad przy pomocy
    Meira Bara i jego polskich słupów (Bagsik & Gąsiorowski) wyprowadził
    (a konkretnie ukradł) z polskich banków jakieś pół miliarda dolarów.
    A już największą tajemnicą poliszynela jest fakt, że mossad wykreował i
    obsadził w Polsce u władzy Żydów Kaczyńskich, co potwierdza teraz ta
    powyższa deklaracja.

    boukun




  • 4. Data: 2007-10-19 07:03:47
    Temat: Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC
    Od: Qbek <q...@w...pl>


    > Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
    > A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
    > zatracisz sie w tym świecie;)
    >
    > Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je
    > ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym
    > jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie
    > można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach
    > przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje.
    > Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem
    > prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł
    > gasić i wypinać pierś po order!
    >
    > boukun

    Co do stosowania prowokacji, to sie zgodzę, nie powinna być stosowana.
    Obecne możliwości manipulacji, np w sprzedaży jest groma. Polecam
    poczytać o taktyce "stopa w drzwiach".
    Dziwi mnie jednak fakt, że Mirosław W. skusił sie 150 tyś., czyli na 1
    i 1/2 jego wynagrodzenia. Ponadto miałem problem z uzyskaniem od jego
    pracownika dokumentów (około 8 miesięcy), pracownicy urzędu
    miejskiego Helu, na których naciskałem, by oni naciskali tego
    pracownika, otrzymałem informacji od nich, że "on jest z rodziny pana
    burmistrza i wszyscy z nim mają problem". Czy tak w rzeczywistości
    było, nie wiem.
    Osobiście odczułem satysfakcje, na wieść o zatrzymaniach.
    A głosować i tak będę na LPR, Giertych z dziada pradziada był
    politykiem i dobrze aby były jeszcze inne partie niż 3 w sejmie,
    konkurencja większa, a gdzie jest konkurencja tam jest "korzystniej".
    Pozdrawiam


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1