Mam dosc nietypowy problem z lokalem spoldzielczym.
Jakis czas temu przejalem staralem sie o przejecie lokalu spoldzielczego
po likwidowanym sklepie. Do spoldzielni trafilo pismo z prosba o
przekazanie mi lokalu na tych samych warunkach.Nigdy rada nadzorcza nie
robila problemow z takim przejeciem, gdyz poprzedni najemca mial
mniejsze straty oddajac towar nastepcy.Tak tez bylo w moim
przypadkuJednak tym razem rada nadzorcza postanowila lokal oddac pod
przetarg.
W okresie kiedy czekalismy na decyzje rady byl prowadzony remont lokalu,
aby zostal on przekazany w stanie poczatkowym.
Kilkukrotnie zastepca przewodniczacego rady krecil sie kolo lokalu i
weszyl.Pytal czy zmiana branzy itd. Kiedy dowiedzial sie ze wplynelo
pismo do spoldzieli z prosba o przekazanie mnie lokalu. Przyszedl i
zapytal czy aby chce go przejac na tych samych warunkach, bo jesli tak
to raczej nie dostane tego lokalu, gdyz spoldzielnia ma w zgledem niego
inne platy (do dokladne slowa).
Po decyzji rady o przekazaniu pomieszczenia pod przetarg wycofalismy
prosbe, gdyz dotychczasowy najemca bedzie mial za duze straty z tego
tytulu. Tym samym zawarlismy ze soba spolke, dzie razem prowadzimy jego
i moja dzialalnosc. nie ma tu mowy o podnajeciu lokalu.
Czy w takim przypadku spoldzielnia moze wymowic lokal??

W czoraj doszly mnie sluchy ze lokalem tym jest zywo zainteresowany syn
przewodniczacego rady, ktory wczesniej "staral" sie mi pomoc w tej
sprawie. Mam swiadkow, ktorym syn przewod. opowiadal ze i tak ten lokal
bedzie jego.Nawet po przetargu, bo jak moze byc inaczej. Mam wie co robi.
Jest to dla mnie jednoznaczne, ze przewodniczaca robi wszystko by lokal
przejal syn. Co moge w tej sprawie zrobic? Czy jest to przestepstwo?
czy skladajac skarge do spoldzielni moga odwolac zarzad?

Prosze o pilna odpowiedz

Pozdrawiam
Qba

do góry