eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoPrzemoc psychiczna w rodzinie z niepełnosprawnym "dzieckiem"
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2004-09-09 12:14:49
    Temat: Przemoc psychiczna w rodzinie z niepełnosprawnym "dzieckiem"
    Od: "Kubisia" <a...@o...pl>

    Witam serdecznie!
    Pewnie dziwicie sie dlaczego napisalam w temacie slowo dzieckiem w
    cudzyslowiu. Juz tlumacze mianowicie sytuacja dotyczy mnie a ja mam 23 i nie
    jestem juz dzieckiem ale dla mojej toksycznej matki chyba zawsze nim bede
    Ponizej zamieszczam list mojego chlopaka ktory kilka dni temu wyslalismy do
    Niebieskiej Lini. W tym liscie wszystko jest opisane ale wrazie pytan prosze
    pisac na GG 3126426, email k...@i...pl lub tu na liscie
    dyskusyjnej. Mam nadzieje ze ktos z was moze podsunie mi pomysl rozwiazania
    tej sytuacji lub powie gdzie mam sie zwrocic. Moze znajdzie sie tez jakis
    prawnik ktory odpowie mi na nurtujace mnie pytania. Nie stac mnie na pojscie
    do prawnika a aby zaczac cala wojne musze wiedziec jakie mam prawa. Pierwsze
    moje pytanie dotyczy tego czy mama jest moim prawnym opiekunem? Wiem ze
    prawnym opiekunem jest sie do 18 roku zycia potem to wygasa ale czy tak samo
    jest w przypadku osob niepelnosprawnych fizycznie?
    Jesli ktos wie to czekam na odpowiedz. Ja juz podjelam decyzje chce sie stad
    wyprowadzic
    sprobowac zyc bez mamy zawalczyc o swoje prawa i zycie. Ale musze z moim
    chlopakiem Sebastianem wszystko poukladac pokolei by mialo to rece i nogi.
    Z gory przepraszam za dlugosc posta ale tego nie da sie ujac w dwoch
    slowach. Prosze poswieccie troche czasu i przeczytajcie to a potem w miare
    mozliwosci doradzcie.
    Oto list:

    Witam!!!

    Nie wiem jak zacząć ten list. Jest mi bardzo ciężko. Ale przecież ktoś to
    musi zrobić bo tak dalej być nie może. Zacznę może od początku. Na imię mam
    Sebastian mam 27 lat i mieszkam w Poznaniu. Nie to jest jednak ważne. Tak
    samo jak mniej ważne jest to iż jestem osobą niepełnosprawną (poruszam się
    wyłącznie na wózku). Nie ma to większego znaczenia gdyż list ten nie będzie
    dotyczył mnie a jedynie mojej dziewczyny, która sama nie ma sił aby coś
    napisać.

    Zacznę więc od przedstawienia faktów. Moja dziewczyna ma 23 lata i także
    jest osobą niepełnosprawną chorą na zanik mięśni. Przez swoją chorobę jest w
    80% uzależniona od osób trzecich. Ponieważ mieszka na 2 piętrze w bloku
    nigdzie nie może wyjść sama mimo że ma wózek elektryczny którym mogła by
    jeździć. Mimo to mamy spore grono przyjaciół które nam pomaga. Można zapytać
    w czym więc problem? Problem tkwi w jej matce. Mimo, że moja ukochana już
    dawno przekroczyła próg pełnoletności jej matka zachowuje się jakby miała
    lat 10. Nie pozwala jej wychodzić kiedy chce tylko musi się tłumaczyć
    "Gdzie? Do kogo? Z kim? Na jak długo?" wychodzi. Rozumiem, że się niepokoi
    ale to przesada aby dziewczyna musiała wracać o 22 do domu bo dostanie burę
    i zakaz wychodzenia.

    To nie wszystko. Od dawna Agnieszka (bo tak ma na imię moja dziewczyna) nie
    nosi ze sobą dowodu osobistego bo oczywiście mama jej zabrała mówiąc ze
    zgubi i że jej jest bardziej potrzebny bo załatwia jej sprawy. Nie rozumiem
    tego gdyż sam jestem jak pisałem niepełnosprawny i jeśli jakąś sprawę pomaga
    mi załatwić moja matka lub ktokolwiek inny to daję dowód osobisty na czas
    załatwienia sprawy i odbieram potem.

    Jestem z Agnieszką już ponad rok jako para i dużo więcej widzę niż kiedyś
    gdyż zaczęła mówić mi co się dzieje w domu a i ja zacząłem się baczniej
    przyglądać. Znam ją dużo dłużej gdyż wcześniej byliśmy przyjaciółmi i
    traktowałem ją jak siostrę. Przez pierwsze pół roku było wszystko OK., jeśli
    chodzi o mnie i jej mamę. Pomogła mi nawet załatwić nowy wózek jakby chcąc
    pokazać "Jaka to ona jest uczynna i ile może". Niestety po jednej dość
    ostrej wymianie zdań gdy powiedziałem że Agnieszka ma prawo sama decydować o
    sobie wszystko legło w gruzach. Teraz jestem "ten zły" gdyż mówię że
    Agnieszka ma prawo mieć swoje zdanie niekoniecznie zgodne z kogokolwiek
    innym (nawet moim zdaniem). Przecież każdy ma prawo do swojego zdania.

    To nie koniec te rzeczy widzi wiele osób (tj. wracanie przed 22 i np.. bura
    przy wszystkich za zbyt późny powrót i zakaz wychodzenia). Są jednak rzeczy
    o których nie wiele osób wie. Kilkakrotnie Matka uderzyła Agnieszkę ręką w
    twarz. Pomijam fakt że stale ją "dołuje" mówiąc że przecież jest słaba i nie
    poradzi sobie jeśli się czegoś podejmie. Jeśli zaczyna coś robić to w
    tajemnicy przed matką. I tak skończyła między innymi kurs "wprowadzenie do
    psychologii" prowadzony przez Internet. Wcześniej skończyła jakoś liceum i
    akademię technik komputerowych. Dlatego nie widzę powodów dla których można
    wysunąć wniosek że sobie nie poradzi. Zresztą jeśli nawet by się coś nie
    udało to warto przecież spróbować.

    Piszę ten list gdyż dziś przelała się szala goryczy. Matka nie pozwoliła jej
    iść ze mną i z naszą znajomą (którą de facto jej matka akceptuje) na działkę
    do mojego brata. Wyjście to było specjalnie zaplanowane już od tygodnia.
    Rezygnacja z niego "pokrzyżowała" nie tylko plany moje i Agnieszki ale także
    mojego brata. Matka jej powiedziała że była to "kara" za to że wczoraj
    Agnieszka powiedziała że idzie na koncert a cały dzień spędziła u mnie. Czy
    można "karać" kogoś kto ma 23 lata? Nie wiem ale chyba nie. Agnieszce zdarza
    się że nie mówi matce prawdy bo boi się że jej nie wypuści nigdzie z nikim.
    Szczególnie jeśli chodzi o wyjście do mnie. Dla tej kobiety spotkanie dwa
    razy w tygodniu to już za dużo. Pomijam fakt że kiedyś Agnieszka z powodu
    tego że kłóciła się z matką o coś nie została położona do łóżka "za karę".

    Teraz napiszę jak wygląda ta sytuacja z zewnątrz i dlaczego piszę do
    Państwa. Z zewnątrz sytuacja wygląda tak. Matka Agnieszki jest w separacji z
    jej ojcem (nie mieszkają razem) i w związku z tym całą swą chorobliwą miłość
    przelała na córkę. Niestety jest to miłość granicząca z obłędem i
    zazdrością. Bo przecież nikt nie potrafi się zaopiekować Agnieszką tak jak
    ona. Nie jest to prawda gdyż puszcza ją na obozy organizowane przez
    stowarzyszenie niepełnosprawnych i zawsze ma dobrą opiekę. Ostatnio matka
    Agi była w szpitalu i też koleżanka się nią zajmowała przez 3 dni i wszystko
    było OK. A więc nie jest "niezastąpiona". Z zewnątrz wygląda to na spokojną
    rodzinę niepełną. Tzn. Ojca brak ale przecież obrotna matka wszystko
    załatwi. I rzeczywiście Aga ma w domu prawie wszystko, poza miłością. Matka
    załatwiła jej komputer stałe łącze internetowe. Ma dwa wózki akumulatorowe
    jeden domowy i jeden na dwór, co nie jest przecież tanie i nie łatwo
    załatwić. Agnieszka śpiewa na festiwalach piosenki dla osób
    niepełnosprawnych. Więc matka ją wszędzie wozi choć czasem jej się już
    odechciewa śpiewać. Ale oczywiście mama się cieszy bo jest w zainteresowaniu
    innych poprzez swoją córkę.

    Mamy spore grono znajomych. Wśród nich około 5 zna sytuację z kłótniami i
    byli ich świadkami. Reszta wie o rygorystycznych ograniczeniach jej mamy bo
    nie sposób tego ukryć. Nie wiele jest osób które wie o biciu itp. To raczej
    ja powiedziałem paru osobom o tym nie dawno. Po prostu Agnieszka na tyle mi
    ufa że powie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Być może czasem
    atmosfera jest "nakręcona" przez obie strony i nie neguję tego, bo każdy
    chce mieć rację. Ale czy to upoważnia kogoś do uderzenia osoby słabszej i
    ograniczania i tak już ograniczonego życia?

    Wracając do znajomych to są uczynni. Wychodzą z Agnieszką i odwożą ją.
    Wnoszą na piętro. Ale żadne nie chce się mieszać w jej życie prywatne. Każdy
    jak mówi "chce być fair wobec Agnieszki i wobec jej mamy". Niestety
    Agnieszka w razie kłótni nie ma szansy nawet wyjść sama mimo że nie raz
    chciała to zrobić aby się odizolować. Bo przecież nikt nie przyjdzie po nią
    (prosiliśmy kilka razy) żeby się nie mieszać. Wtedy nie ma do pomocy nikogo.
    Agnieszka postanowiła sama rozwiązać te problemy. Gdy była okazja i mniej
    kłótni zaproponowała mamie żeby iść do psychologa na terapię. Koleżanka
    załatwiła jej wizytę. To jest terapia rodzinna. Niestety matka była tylko
    raz i to sama a nie z nią. Ja byłem z Agnieszką kilkakrotnie, ale to
    przecież nie w nas tkwi problem a jej matki nie zmusimy do pójścia. Wobec
    czego terapia jest wielkim "Niewypałem". Od jakiegoś czasu Agnieszka ma już
    nawet myśli samobójcze bo nie może znieść tego uzależnienia od matki. Mówiła
    że kiedyś już chciała łyknąć jakieś tabletki jak mnie jeszcze nie znała. Na
    razie jakoś jej pomagam i wspieram duchowo. Podobno jak samobójca mówi że
    skończy ze sobą to tego nie zrobi i na razie tak jest. Ale jak długo jeszcze
    będzie mi mówić o tym? A kiedy zrobi to bez mówienia? Nie chcę się o tym
    przekonać.

    Pomysł na rozwiązanie problemu jest ale na razie nie wykonalny. Matka i
    Agnieszka powinny być odizolowane od siebie. Niestety Ja nie mogę wziąć Agi
    do siebie bo sam mam dwoje rodziców chorych (matka po bypasssach a ojciec po
    wylewie ledwo chodzi) więc nie mogę im "ściągnąć" do domu jeszcze jednego
    problemu. Dodam że nie chodzi o opiekę. Jestem na tyle sprawny ze potrafię
    Agnieszkę ubrać, posadzić na wózek, czy przesadzić na łóżko. W nocy trzeba
    Agnieszkę przewracać bo cierpnie. W domu robi to jej matka (kiedyś
    powiedziała po jednej męczącej nocy "Dlaczego mnie ona woła" jakby to była
    wina Agi ze jest niepełnosprawna) Ale z tym też umiem sobie poradzić.
    Problemem są kąpiele i toaleta. Ale nie to jest powodem że nie mogę jej
    wziąć do domu ale mała ilość miejsca. Mamy już dwa wózki w domu (ja i tata)
    a mama ma też kłopoty z chodzeniem bo ma zwyrodnienie stawu biodrowego. Mam
    brata ale on ma swoją kobietę i mieszka oddzielnie. Podobnie jest z bratem
    Agnieszki. Jest o kilkanaście lat starszy i mieszka z żoną i dziećmi
    oddzielnie. Rzadko bywa u Agnieszki i z tego powodu nie widzi całej sytuacji
    albo nie chce jej widzieć bo pewnie też w dzieciństwie przeżył rozstanie
    rodziców. Myślałem o wynajęciu dla Agnieszki mieszkania ale skoro ona nie ma
    nawet swojego dowodu osobistego to nie wiem co zrobić. Rentę też zabiera jej
    matka.

    Pytanie jest co zrobić? Myślałem już nawet o wezwaniu policji jeśli matka ją
    uderzy lub będzie mocno się awanturować. Ale to pomoże na 10 minut, uspokoi
    się a następnego dnia będzie to samo. Zresztą Policja pojedzie a Agnieszkę
    musi ktoś położyć do łóżka i znów jest pod presją matki.

    Ja rozumiem że można się o kogoś troszczyć. Rozumiem że może nie chcieć aby
    Agnieszka późno wracała bo musi ją jeszcze przebrać w piżamę i położyć. Ale
    dlaczego Aga nie może mieć swojego zdania i wychodzić gdzie chce w ciągu
    dnia jeśli to nie angażuje jej matki bo wychodzi z naszymi znajomymi dla
    których to nie jest problem.

    Napisałem ten list gdyż przeczytałem na jednej stronie "kiedy osoba jest pod
    przemocą w rodzinie" i większość punktów odnosi się do Agnieszki. Poza tym
    Agnieszka interesowała się takimi problemami i przeczytaliśmy książkę
    "Toksyczni rodzice" I także to poświadcza że jej mama jest takim rodzicem.

    Poza tym ja sam przeszedłem podobną mękę i nie chcę aby Agnieszkę spotykało
    to samo. Jeszcze kilka lat temu mój ojciec pił i robił awantury. Od czasu
    gdy ma wylew i nie może sam sobie w pełni poradzić problem zniknął. Mama
    zabiera rentę a ojciec nie mając funduszy i sił aby zbyt wiele chodzić nie
    pije. Czasem ma jakieś złe nastroje ale to raczej przez chorobę. Dlatego
    wiem co można w rodzinie przeżyć i jak to wygląda. Różnica polega na tym że
    mam twardy charakter i nie zamykam się w sobie. Dla mnie nie było wstydem
    powiedzieć że mój ojciec pije bo to nie ja tylko on. No i zawsze miałem siłę
    w dążeniu do celu bo przecież "Ja mu pokażę że nie jestem beznadziejny".
    Dlatego dobrze się uczyłem i w zeszłym roku skończyłem studia (Politechnikę
    Poznańską kierunek elektronika i telekomunikacja) co dla człowieka na wózku
    nie jest łatwe. Niestety ta sytuacja mojej dziewczyny mnie trochę przerasta.
    Wiem że ją kocham i chcę jej pomóc. Niestety z zewnątrz to jej mama ma
    nieskazitelną opinię i jest "super" a niektórzy myślą że Aga wymyśla. Gdybym
    był pełnosprawny pewnie już dawno bym ją zabrał od matki ale cóż nie zawsze
    jest tak jak się chce. Kiedyś napisałem pewną sentencję i chyba jak ulał
    pasuje do chorobliwej miłości jej matki i naszej normalnej miłości.

    Miłość jest jak woda,
    Bez niej człowiek usycha,
    A z jej nadmiaru gnije.

    Proszę o odpowiedzi jeśli ktoś ma jakieś pomysły jak pomóc.

    Z Poważaniem

    Sebastian M.


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1