-
1. Data: 2005-03-01 15:48:47
Temat: Omyłka R. Dmowskiego!
Od: "bouku.." <a...@w...pl>
Wielcy ludzie również popełniają omyłki w swoim życiu, i to czasem
dalekosiężne, za które później naród musi zapłacić bolesny haracz. Dlatego
tak ważne jest odpowiedzialne zachowanie ludzi na świeczniku, którym naród
zaufał i od których ma prawo domagać się decyzji celnej, zgodnej z żywotnym
interesem narodu, bo właśnie po to ich wybierano.
Roman Dmowski na wieść o przewrocie majowym w kraju 1926 roku wraca
pospiesznie z Paryża i zatrzymuje się w Poznaniu, twierdzy ruchu narodowego
i siedziby Narodowej Demokracji. Tu zastał atmosferę powszechnego oburzenia,
organizowano się i wszyscy gotowi byli iść na Warszawę z pomocą pułkom
wezwanym przez prezydenta i legalny rząd. Niestety, warszawiacy poparli
zamachowca Piłsudskiego, za co kilkanaście lat później srogo zapłacili w
Powstaniu Warszawskim, gdy nie pozostał kamień na kamieniu. Czyżby
sprawiedliwości stało się zadość? Gniazdo masońskiego bezprawia zostało
pokarane, a ucierpieli też ludzie niewinni, jak zwykle bywa.
R. Dmowski był niezaprzeczalnym autorytetem, więc wszyscy oczekiwali od
niego właściwej decyzji w ten trudny czas, a on, kierując się interesem
narodowym, a nie własnymi ambicjami, zadecydował o darowaniu warchołowi tej
zbrodni i to, jak okazało się, był wielki błąd o tragicznych następstwach.
Podobny błąd popełnił prezydent Wojciechowski ustępując warchołowi i
krzywoprzysięzcy, ale on był towarzyszem partyjnym Piłsudskiego z PPS-u i
przez niego osadzony na tym stołku, by w odpowiednim momencie ustąpił mu
miejsca. To znana i praktykowana taktyka masonerii na całym świecie. Może
dlatego został zamordowany prezydent Narutowicz, groźny konkurent dla
półinteligenta Piłsudskfego, bo on nie ustąpiłby przed tyranią terrorysty,
zgniótłby go i postawił przed sądem i za zdradę stanu przed pluton
egzekucyjny. Wtedy o całe niebo lepiej ułożyłby się los narodu i państwa
polskiego. Nie byłoby Katynia i Oświęcimia, Sybiru i zdrady Anglosasów,
bylibyśmy podmiotem polityk!, a nie żałosnym przedmiotem.
Piłsudczycy zazdrośnie strzegli tytułu marszałka, tylko im należnego, więc
gdy ich drugi marszałek po haniebnej ucieczce do Rumunii nie mógł już wołać,
że nie odda guzika, to żałośnie usprawiedliwiał się, że gdyby pierwszy
?wielki" marszałek dożył '39 roku, wojna obronna trwałaby tylko trzy dni! l
to mimo geniuszu ?wielkiego" wodza pierwszej brygady Strzelców
austriacko-polskich, przemianowanych dużo później na Legionistów.
Niestety, socjalista Wojciechowski nie dorósł do godności prezydenta, a
Roman Dmowski, mimo większego przygotowania intelektualnego i politycznego,
też zawiódł w tej tak trudnej chwili, decydującej o losie narodu na
najbliższe stulecie, brzemienne w szaleństwa wrogich sił.
Łaskawy los darował polskiemu narodowi 20-lecie międzywojenne, by powstać
z klęczek, wzmocnić się i uzbroić dla odparcia złych sił Antychrysta.
Na Kresach znane byto przysłowie: Gdy Pan Bóg da kupca, to szatan zaraz
posyła żydowskiego faktora, by zniszczyć dobry interes. Podobnie i tu!
Masoneria światowa po osadzeniu w Rosji mafii żydowskiej z Leninem i
Selmanem-Dzierżyńskim na czele nie mogła pozwolić na istnienie katolickiej
Połski, więc zmobilizowała siły, by podobnie jak w Rosji bolszewickiej
przejąć władzę nawet przemocą. Przewidująco osadzili w Polsce swojego brata
masona Żyda Selmana, krewnego zbrodniarza Dzierżyńskiego, co dla
zamaskowania przezwał się Piłsudskim. Otoczyli go podobnymi pretorianami
pochodzenia żydowskiego i oczywiście masonami, jak Rydz, Beck, Wieniawa, a
nawet pięknego polskiego nazwiska Świtalski Kazimierz, tj. Veite.
Tę bandę masońską naród mógł zgnieść, gdy odkryli swoje karty w zamachu
majowym, choć i wcześniejsze zbrodnie zostały zignorowane przez ludzi bez
charakteru na głównych stanowiskach. R. Dmowski nie pełnił funkcji
kierowniczej w ówczesnych władzach, ale mógł pokierować wzburzonym narodem,
który oczekiwał rozkazu. On oświadczył: jeśli potraficie zdusić puczystów w
ciągu trzech dni, to zaczynajcie, ale jeśli walka ma przeciągnąć się na
kilka tygodni, to nie radzę w obawie interwencji zagranicznej.
Był pewien, że na pomoc Selmanowi-Piłsudskiemu ruszy braciszek
Selman-Dzierżyński, a wtedy i niemiecka mafia masońska nie zostawi nas w
spokoju. Takie byty realia ówczesne, ale dowódca na froncie często musi
wybierać między większym i mniejszym złem. Taki los męża stanu, Dmowskiego
też.
Gen. Anders optował za zduszeniem rebelii, a prezydent Wojciechowski
obłudnie trząsł się nad przypuszczalnymi stratami w walkach, a więc za to 13
lat później naród polski stracił 6 milionów najlepszych ludzi, i to w
krwawych walkach, cierpieniach i mordędze Sybiru, Katynia, Oświęcimia, nie
licząc cierpień ludności, która przeżyła tę gehennę. Dorobek narodu został
zniszczony, rozgrabiony, a skutki tego do dzisiaj odczuwamy, bo najeźdźcy z
łaski marszałków ani myślą wyrównać zadanych krzywd. Ukryte są straty
niewymierne, jak choćby zubożenie narodu w inteligencję, naukowców, ludzi
kultury, myślicieli, tak że do dzisiaj roi się od debili, co to stawiają
Panu Bogu ogarek, a w bezdennej głupocie głosują na mafię żydowską przy tzw.
wyborach. W rezultacie wszystkie ważniejsze stanowiska w tym otumanionym
narodzie zajmują różne Dobermany, Bermany, Stolzmany, którzy po
bezprzykładnej rzezi polskiej inteligencji zyskali pożywkę, jakiej nigdy nie
mieliby nawet w Izraelu. Zagarnąwszy media i po ustawieniu swoich nadzorców
w postaci Szechtera, Urbacha i setek podobnych, mącą w zapijaczonych głowach
zdesperowanych bezrobotnych, by nie zrozumieli, kto ich tak urządza.
Najważniejsza jest praprzyczyna, a skutków tysiące.
Gdyby w '26 roku R. Dmowski zadecydował o ukaraniu zdrajców i zdławieniu
gwałcicieli konstytucji, to zginęłyby tysiące krzywoprzysięzców, ale naród,
uwolniony od tej zarazy, likwidując konną kawalerię, zbudowałby siłę
pancerną, a też patriotyczną armię bez masońskie] trucizny.
Za ALJASS
boukun