-
1. Data: 2007-09-24 19:16:22
Temat: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: "Pawel from O." <r...@n...o2.pl>
Witam...Postaram się jak najkrócej...
Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
starałem się pracować z dala od domu, dając jej maksimum
swobody i zyjąc w przyjaźni. Poznała kogoś, mają dziecko,
jednym słowem sielanka aż do tego lata ( dalej w chronologicznych
punktach):
1. Dowiaduję się przy okazji wymiany dowodu osobistego, że
jestem wymeldowany decyzją administracyjną ( Prezydenta Miasta )
z miejsca stałego zameldowania. ( Wielkie zdziwienie z mojej strony )
2.Odbywam rozmowę z byłą żoną, podczas której wychodzi z niej prawdziwa
natura, a b. żona oświadcza mi, że "w życiu nie będziesz tu mieszkał"
3.Wk...wiony na siebie i za to co mnie spotyka za mój takt i przyjacielskość
zbieram informacje. Dowiaduję się m.in. że meldunek jest tak naprawdę
tylko decyzją administracyjną a nie żadnym aktem prawnym. (Ustawa o
ewidencji ludnośbci i dowodach osobistych, Artykuł 9 punkt 2b )
4.Idę do administratora budynku i biorę potwierdzoną kopię umowy najmu
lokalu mieszkalnego. Wynika z niej, że prawo mieszkać w mieszkaniu
mam ja, b. zona i naszych dwóch synów. Umowa jest mocna, zawarta na czas
nieokreślony, a jeden z paragrafów brzmi "Umowa może być wypowiedziana
wyłącznie z ważnej przyczyny"
5.Postanawiam wyegzekwować swoje prawo, jadę do miasta gdzie mam mieszkanie
rozmawiam z dzielnicowym... Ich, tzn b. żony i jej gacha akurat nie ma,
ale dzielnicowy mi mówi, że mogę śmiało wchodzić a jak mnie nie będą chcieli
wpuścić, to mam dzwonić na 997 albo 112.
6. Biorę kolegę jako świadka, kilka ciuchów w rękę i wchodzę na tzw. "żywca".
Drzwi nie są zamknięte, robię trzy-cztery kroki w głąb mieszkania i zostaję
wypchnięty przez byłą i jej faceta... Za specjalnie nie oponuję i
dzwonię na 112
7. Przyjeżdza patrol, ogladają moją umowę, czytają ustawę ( potem powiedzieli,
że nie wiedzą, czy sam tego nie napisałem ), wchodzą do mieszkania, tam była
pokazuje im pismo o moim wymeldowaniu i stóże prawa stwierdzają że, "pan nie
ma tu meldunku", "ta pani sobie nie życzy, żeby pan wchodził" itp...
8. Odpuszczam...W następnym dniu trochę zdezorientowany, szukam pomocy. Idę
do urzędu miasta, rozmawiam m.in z kierownikiem działu ewidencji, który
stwierdza: "kuriozalna sytuacja", "jeszcze takiej sytuacji nie mieliśmy"
itp... Mówią, że od razu mnie zameldują, jak tylko zacznę mieszkać (Musi
przyjść wizytator - Paranoja) i że mam pelne prawo, żeby tam mieszkać.
Radzą, żebym wziął adwokata i załozył sprawę, a wtedy do mojego mieszkania
wprowadzi mnie komornik.
W międzyczasie piszę skargę do komendanta na działanie jego "żołnierzy"
9.Trochę załamany ( koszty, czas, dojazdy ) wchodzę do pierwszej napotkanej
kancelarii adwokackiej przy Sądzie... Sędziwy ( i uczciwy ! ) adwokat po
wysluchaniu mnie mówi: "Co się pan będzie wykosztowywał...To jest sprawa
dla prokuratora, oni zmusili pana do okreslonego zachowania. Proszę wszystko
opisać i zanieść to do prokuratury". ( Obiecałem mu się odwdzięczyć za jego
poradę w przyszłości )
10.Trzy godziny w Internecie i złożone w następnym dniu zawiadomienie o
popełnienu przestępstwa i wniosek o ściganie.
11. Po trzech tygodniach telefon: Policja, wydział dochdzeniowy, zaproszenie
na zeznania. Przyjeżdżam, wyjaśniam półtorej godziny i podpisuję papiery
jako pokrzywdzony.( Art 191 par. 1 )
12. Dzisiaj dostałem odpowiedź na skargę od Komendanta (duże miasto powiatowe
- dawiej wojewódzkie )... Co ciekawsze fragmenty:
"...z ustaleń wynika, iż.... czynności miały charakter działań, zmierzających
do zapewnienia bezpieczeństwa i porządku w miejscu interwencji oraz
przeciwdziałania ewentualnym zagrożeniom życia i zdrowia stron konfliktu"...
"Rozstrzygnięcie tej kwestii nie należy do kompetencji policji. Ponadto
informuję, iż funkcjonariusze policji wykonują czynności pomocy lub asysty
wyłącznie organom określonym ustawowo.... komornikowi... oraz pracownikowi
organu podatkowego .
Policjanci nie posiadają uprawnień do udzielania pomocy, lub asysty
przy wejściu czy wprowadzeniu osób fizycznych do lokali mieszkalnych."
Tak jest dzisiaj...Byłoby śmieszne, gdyby nie chodziło o moje żywotne interesy.
Dostałem już wezwanie, do wyjaśnienia kwestii związanych z prowadzoną
działalnością gospodarczą ( pewnie jako bezdomny nie będę mógł być
biznesmenem...(?)).
Mój plan na najbliższy tydzien:
a. Spokojnie poczekać na decyzję z prokuratury ( w tym tygodniu mija termin...
Śledczy
mnie zapewnił, że prokurator podejmie decyzję odnośnie śledztwa i ew. aktu
oskarżenia.
( A jak umorzy postępowanie ? )
b. Dzwonić do dzielnicowego, prewencji i gdzie się da, żeby uchronili mnie od
przestępców.
b. Dogadać się z agencją ochrony w sprawie asysty i zapewnienia bezpieczeństwa,
przy wejściu do mieszkania. ( Mam pewien zaprzyjaźniony kontakt )
c. Wejść z ochroniarzami i czekać na przybycie stróżów prawa. Może być ciekawie,
jak mnie zamnkną za najazd mojego mieszkania :-) ( Kosztowne, ale ktoś myślę za
to kiedyś zapłaci)
d. Z ochroniarzami zameldować się " na siłe" ( wszyscy w wydziale ewidencyjnym
są po mojej stronie. Mam zapewnienie, że wizytator przyjdzie "na telefon" w
ciągu jednego dnia.
e. Wywalczyć jakieś odszkodowanie. Czy to od b. żony ( jest typem ciągle biednego
pasozyta ), czy też od policji, czy też ze Strassburga ( czytałem Europejską
Konwencję..." i myślę, że mam duże szanse...
Kończąc... Chcę mieć "meldunek" i chcę t zrobić najmniejszym kosztem i chodzi tu
nie tylko o pieniądze. Mam dwóch synów w wieku 15 i 13 lat, którzy mieszkają z byłą i
którzy byli świadkami, jak zaostałem wypchnięty ze swojego mieszkania przez jakiegoś
gacha ( co ciekawe, on nie jest tam zameldowany i nie ma żadnych praw, a patrol go
nawet nie wylegitymował ). Sprecyzuję...
1. Jak najszybciej i najpewniej odzyskać meldunek ( i pwiedzieć pewnemu gościowi:
"Nadużyłeś mojej gościnności...Wyjdź stąd!"
2. Jak uzyskać największe odszkodowanie ( wymeldowanie trwa od lutego 2006,
dowiedziałem się w czewrcu 2007, prowadzę DG, mam siedzibę w miejscu
zameldowania, teraz mniej więcej ie mam siedziby i nie mogę prowadzić działalności
gospodarczej )?
W miedzyczasie zrobiłem kilka kroków... M.in. złozyłem pozew do Cywilnego o ustalenie
zasad korzystania z mieszkania... Nie wyobrażam sobie, bym mógł zostać bezdomnym, ale
tak naprawdę ta sytuacja mnie trochę irytuje... Będę wdzięczy za wszelkie wskazówki i
porady...Być może znajdę też kogoś, kto za 25% zajmie się wywalczeniem jakiegoś
godziwego odszkodowania :-)
Pozdrawiam,
Paweł
-
2. Data: 2007-09-24 20:35:47
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Pawel from O." <r...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:fd92bs$21c$1@inews.gazeta.pl...
> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
> starałem się pracować z dala od domu
Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
-
3. Data: 2007-09-24 20:42:06
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: Johnson <j...@n...pl>
Robert Tomasik pisze:
>> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
>> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
>> starałem się pracować z dala od domu
>
> Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
Mógł tam mieszkać i dalekoooo dojeżdżać codziennie do pracy :)
--
@2007 Johnson
http://johnsonpl.blogspot.com/
http://notki.com.pl/johnson
"Mądrość jest córką doświadczenia"
-
4. Data: 2007-09-24 20:50:36
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: Piotr Kubiak <p...@m...liamg>
Robert Tomasik wrote:
> Użytkownik "Pawel from O." <r...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
> news:fd92bs$21c$1@inews.gazeta.pl...
>
>> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
>> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
>> starałem się pracować z dala od domu
>
> Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
Jaka reszta? Że nie może wejść do *własnego* mieszkania? Przecież umowy
mu nikt nie wypowiedział. Ma nadal prawo tam mieszkać. Jak zamieszka, to
ma się w ciągu 4 dni zameldować i tyle.
--
Pozdrawiam,
Piotr Kubiak
(jeśli chcesz do mnie napisać, to domyślisz się jak odszyfrować adres
z nagłówka)
-
5. Data: 2007-09-24 20:52:14
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: Piotr Kubiak <p...@m...liamg>
Piotr Kubiak wrote:
> Robert Tomasik wrote:
>> Użytkownik "Pawel from O." <r...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
>> news:fd92bs$21c$1@inews.gazeta.pl...
>>
>>> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
>>> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
>>> starałem się pracować z dala od domu
>>
>> Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
>
> Jaka reszta? Że nie może wejść do *własnego* mieszkania? Przecież umowy
Oczywiście nie w sensie prawa własności. W każdym bądź razie mieszkać ma
prawo, jeżeli stan faktyczny jest taki jak opisano.
--
Pozdrawiam,
Piotr Kubiak
(jeśli chcesz do mnie napisać, to domyślisz się jak odszyfrować adres
z nagłówka)
-
6. Data: 2007-09-24 20:53:21
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: 'Tom N' <n...@i...dyndns.org.invalid>
Johnson w <news:fd97go$818$2@atlantis.news.tpi.pl>:
> Robert Tomasik pisze:
>>> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
>>> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
>>> starałem się pracować z dala od domu
>> Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
> Mógł tam mieszkać i dalekoooo dojeżdżać codziennie do pracy :)
Ciekawym, czy byłoby Ci do śmiechu, gdyby jeden urząd stwierdził, ze masz
udowodnić, że mieszkałeś w PL, a drugi, że nie mieszkałeś w PL (podatki).
--
Tomasz Nycz
[priv-->>X-Email]
-
7. Data: 2007-09-24 20:55:04
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: Johnson <j...@n...pl>
'Tom N' pisze:
>
> Ciekawym, czy byłoby Ci do śmiechu, gdyby jeden urząd stwierdził, ze masz
> udowodnić, że mieszkałeś w PL, a drugi, że nie mieszkałeś w PL (podatki).
>
A od kiedy urząd może mi kazać coś udowodnić ? Z jakiej niby okazji?
--
@2007 Johnson
http://johnsonpl.blogspot.com/
http://notki.com.pl/johnson
"Mądrość jest córką doświadczenia"
-
8. Data: 2007-09-24 21:11:36
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: 'Tom N' <n...@i...dyndns.org.invalid>
Johnson w <news:fd9891$818$4@atlantis.news.tpi.pl>:
> 'Tom N' pisze:
>> Ciekawym, czy byłoby Ci do śmiechu, gdyby jeden urząd stwierdził, ze masz
>> udowodnić, że mieszkałeś w PL, a drugi, że nie mieszkałeś w PL (podatki).
> A od kiedy urząd może mi kazać coś udowodnić ? Z jakiej niby okazji?
W drodze decyzji określającej wysokość podatku od dochodów. Możesz się
odwoływać oczywiście, ale to jest tożsame z udowodnieniem, że nie jesteś
wielbłądem.
--
Tomasz Nycz
[priv-->>X-Email]
-
9. Data: 2007-09-24 21:11:57
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
Pawel from O. wrote:
>
> 1. Dowiaduję się przy okazji wymiany dowodu osobistego, że
> jestem wymeldowany decyzją administracyjną ( Prezydenta Miasta )
> z miejsca stałego zameldowania. ( Wielkie zdziwienie z mojej strony )
Słusznie, Nie mieszkasz, to sam powinieneś się wymeldować.
Skoro tego nie zrobiłeś zrobiła to żona.
jak zaczniesz znowu mieszkać, będziesz się mógł zameldować.
>
> 5.Postanawiam wyegzekwować swoje prawo, jadę do miasta gdzie mam mieszkanie
> rozmawiam z dzielnicowym... Ich, tzn b. żony i jej gacha akurat nie ma,
> ale dzielnicowy mi mówi, że mogę śmiało wchodzić a jak mnie nie będą chcieli
> wpuścić, to mam dzwonić na 997 albo 112.
dzielnicowy nie za bardzo wie co mówi, ale o tym dalej.
>
> 6. Biorę kolegę jako świadka, kilka ciuchów w rękę i wchodzę na tzw. "żywca".
> Drzwi nie są zamknięte, robię trzy-cztery kroki w głąb mieszkania i zostaję
> wypchnięty przez byłą i jej faceta... Za specjalnie nie oponuję i
> dzwonię na 112
No i będziesz miał sprawę za naruszenie miru domowego.
>
> 7. Przyjeżdza patrol, ogladają moją umowę, czytają ustawę ( potem powiedzieli,
> że nie wiedzą, czy sam tego nie napisałem ), wchodzą do mieszkania, tam była
> pokazuje im pismo o moim wymeldowaniu i stóże prawa stwierdzają że, "pan nie
> ma tu meldunku", "ta pani sobie nie życzy, żeby pan wchodził" itp...
Po pierwsze meldunek nie świadczy o tym czy ktoś mieszka czy nie.
To że nie masz meldunku nie oznacza, że nie masz prawa tam przebywać, to
że masz meldunke nie oznacza, że masz prawo tam przebywać.
Generalnie patrol powinien zrobić notatkę i zostawić was tak jak was
zastał. Nie im rozstrzygać kto ma do czego prawo.
>
> 8. Odpuszczam...W następnym dniu trochę zdezorientowany, szukam pomocy. Idę
> do urzędu miasta, rozmawiam m.in z kierownikiem działu ewidencji, który
> stwierdza: "kuriozalna sytuacja", "jeszcze takiej sytuacji nie mieliśmy"
> itp... Mówią, że od razu mnie zameldują, jak tylko zacznę mieszkać (Musi
> przyjść wizytator - Paranoja) i że mam pelne prawo, żeby tam mieszkać.
> Radzą, żebym wziął adwokata i załozył sprawę, a wtedy do mojego mieszkania
> wprowadzi mnie komornik.
> W międzyczasie piszę skargę do komendanta na działanie jego "żołnierzy"
A na co. Przecież oni nie mieli prawa cię wprowadzić do domu, więc na co
chcesz się skarżyć.
>
> 9.Trochę załamany ( koszty, czas, dojazdy ) wchodzę do pierwszej napotkanej
> kancelarii adwokackiej przy Sądzie... Sędziwy ( i uczciwy ! ) adwokat po
> wysluchaniu mnie mówi: "Co się pan będzie wykosztowywał...To jest sprawa
> dla prokuratora, oni zmusili pana do okreslonego zachowania. Proszę wszystko
> opisać i zanieść to do prokuratury". ( Obiecałem mu się odwdzięczyć za jego
> poradę w przyszłości )
A niby do czego cię zmusili?
>
> 10.Trzy godziny w Internecie i złożone w następnym dniu zawiadomienie o
> popełnienu przestępstwa i wniosek o ściganie.
>
> 11. Po trzech tygodniach telefon: Policja, wydział dochdzeniowy, zaproszenie
> na zeznania. Przyjeżdżam, wyjaśniam półtorej godziny i podpisuję papiery
> jako pokrzywdzony.( Art 191 par. 1 )
>
> 12. Dzisiaj dostałem odpowiedź na skargę od Komendanta (duże miasto powiatowe
> - dawiej wojewódzkie )... Co ciekawsze fragmenty:
> "...z ustaleń wynika, iż.... czynności miały charakter działań, zmierzających
> do zapewnienia bezpieczeństwa i porządku w miejscu interwencji oraz
> przeciwdziałania ewentualnym zagrożeniom życia i zdrowia stron konfliktu"...
> "Rozstrzygnięcie tej kwestii nie należy do kompetencji policji. Ponadto
> informuję, iż funkcjonariusze policji wykonują czynności pomocy lub asysty
> wyłącznie organom określonym ustawowo.... komornikowi... oraz pracownikowi
> organu podatkowego .
> Policjanci nie posiadają uprawnień do udzielania pomocy, lub asysty
> przy wejściu czy wprowadzeniu osób fizycznych do lokali mieszkalnych."
Słuszna odpowiedź.
>
> Tak jest dzisiaj...Byłoby śmieszne, gdyby nie chodziło o moje żywotne interesy.
> Dostałem już wezwanie, do wyjaśnienia kwestii związanych z prowadzoną
> działalnością gospodarczą ( pewnie jako bezdomny nie będę mógł być
biznesmenem...(?)).
> Mój plan na najbliższy tydzien:
>
> a. Spokojnie poczekać na decyzję z prokuratury ( w tym tygodniu mija termin...
Śledczy
> mnie zapewnił, że prokurator podejmie decyzję odnośnie śledztwa i ew. aktu
oskarżenia.
> ( A jak umorzy postępowanie ? )
Umorzy.
>
> b. Dzwonić do dzielnicowego, prewencji i gdzie się da, żeby uchronili mnie od
> przestępców.
>
> b. Dogadać się z agencją ochrony w sprawie asysty i zapewnienia bezpieczeństwa,
> przy wejściu do mieszkania. ( Mam pewien zaprzyjaźniony kontakt )
Razem będziecie mieli sprawę, a oni jeszcze stracas licencję za czynną
napaść.
>
> c. Wejść z ochroniarzami i czekać na przybycie stróżów prawa. Może być ciekawie,
> jak mnie zamnkną za najazd mojego mieszkania :-) ( Kosztowne, ale ktoś myślę za
> to kiedyś zapłaci)
zamknąć cię nie zamkną, ale jak wyżej będziesz odpowiadał karnie za
wejście do czyjegoś mieszkania.
>
> d. Z ochroniarzami zameldować się " na siłe" ( wszyscy w wydziale ewidencyjnym
> są po mojej stronie. Mam zapewnienie, że wizytator przyjdzie "na telefon" w
> ciągu jednego dnia.
>
> e. Wywalczyć jakieś odszkodowanie. Czy to od b. żony ( jest typem ciągle biednego
> pasozyta ), czy też od policji, czy też ze Strassburga ( czytałem Europejską
> Konwencję..." i myślę, że mam duże szanse...
>
> Kończąc... Chcę mieć "meldunek" i chcę t zrobić najmniejszym kosztem i chodzi tu
> nie tylko o pieniądze. Mam dwóch synów w wieku 15 i 13 lat, którzy mieszkają z byłą
i
> którzy byli świadkami, jak zaostałem wypchnięty ze swojego mieszkania przez
jakiegoś
> gacha ( co ciekawe, on nie jest tam zameldowany i nie ma żadnych praw, a patrol go
> nawet nie wylegitymował ). Sprecyzuję...
Nie możesz miec meldunku jak nie mieszkasz.
Albo chcesz tam mieszkać i wówczas się zameldujesz, albo nie mieszkasz
tam i wywczas sam masz się wymeldować. Za nie zrobienie tego, możesz
jeszcze zarobić grzywnę do 3000 zł.
>
> W miedzyczasie zrobiłem kilka kroków... M.in. złozyłem pozew do Cywilnego o
ustalenie
> zasad korzystania z mieszkania... Nie wyobrażam sobie, bym mógł zostać bezdomnym,
ale
> tak naprawdę ta sytuacja mnie trochę irytuje... Będę wdzięczy za wszelkie wskazówki
i
> porady...Być może znajdę też kogoś, kto za 25% zajmie się wywalczeniem jakiegoś
> godziwego odszkodowania :-)
>
No i nareszcie zrobiłeś coś rozsądnego.
Teraz tak.
Umowa, którą masz daje ci prawo do zamieszkania tam. Skoro się
wyprowadziłeś, to sam miałeś się obowiązek wymeldować, a jak tego nie
zrobiłeś, to słusznie, że wymeldowała cię żona.
W tej chwili tam nie mieszkasz, więc nie masz prawa tam wejść i nawet
wstawienie nogi w drzwi może się dla ciebie skończyć wyrokiem za
naruszenie miru domowego.
Co do policjantów zachowali się niechcący poprawnie, bo nie mieli prawa
naruszać tego co zastali z tym, że nie bardzo wiedzieli na podstawie
jakich przepisów działają, więc wszelkie boje co do policjantów są
skazane na przegraną, zreszta odpowiedź komendanta jest całkiem sensowna.
To co możesz zrobi i już zrobiłeś zreszta sensownie, to sprawa w sądzie
cywilnym z wnioskiem o wprowadzenie w posiadanie i z wyrokime do komornika.
Tylko komornik ma prawo wejść do mieszkania na siłę i cię tam
wprowadzić. Dobrze jest mieć wówczas przy sobie policjantów z lokalnego
posterunku. Komornik sobie ich może zaprosić i pewnie tak zrobi. Zeby
wiedzieli co się dzieje. Wówczas jak na nastepny dzień do domu cię nie
wpuszczą, to policja będzie ci w stanie pomoć. I pamiętaj, żeby wyroku
nie trzymać w tym domu, bo jak nie wejdziesz to go stracisz.
Weź sobie adwokata, tylko jakiegoś porządnego a nie starego dziadka.
Przy okazji sprawy kosztty, które poniosłeć możesz dorzucić do pozwu.
To tak bardzo bardzo z grubsza.
-
10. Data: 2007-09-24 21:15:01
Temat: Re: Dluuuugie, ale ciekawe
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
Johnson wrote:
> Robert Tomasik pisze:
>
>>> Jestem siedem lat po rozwodzie i do pewnego momentu
>>> mieszkałem z byłą żoną. Mieszkałem w ten sposób, że
>>> starałem się pracować z dala od domu
>>
>> Czyli nie mieszkałeś tam. Reszta jest skutkiem tego.
>
> Mógł tam mieszkać i dalekoooo dojeżdżać codziennie do pracy :)
>
Mógł, ale nie mieszkał.